🌼14🌼

2.3K 162 11
                                    

THEO

Szczęście, że regeneracja w moim przypadku następuje samoistnie. Spojrzałem na dwie omegi, które patrzyły na wszystko zdezorientowane oraz na zaskoczonego Jordana.

Scott zniknął, Derek poszedł go szukać, jeszcze jednego kretyna wywiało, a ja kuleję jeszcze. Zarąbiście mogę rzecz.

-Trzeba coś zrobić.- Thomas odezwał się zdeterminowany.

-No już na pewno.- bruknąłem.- Ty i Liam nie wychodzicie z domu.

-Co?!- oburzył się blondyn.- Jesteś ranny!

-A ty jesteś młody.- zmierzyłem go spojrzeniem.- Bądź grzeczny i siedź obok Liama, a my idziemy.

Jordan posłał mi zdziwione spojrzenie, ale skinął głową. Przed wyjściem usłyszałem jeszcze marudzenie omegi, że znowu zostają sami w domu. Wywróciłem oczami na jego słowa.

-Co zamierzasz zrobić?- zapytał się beta.

-Sam się dziwie, że to mówię, ale poprosić o pomoc.- westchnąłem i jakoś pokuśtykałem w stronę terenów sąsiedniej watahy, a Jordan za mną.

W końcu dotarłem pod drzwi naszych "przyjaciół" i zapukałem. Poczekałem chwilę i otworzył mi drzwi Max. Zmarszczył brwi zdezorientowany, a w jego oczach zobaczyłem zaskoczenie.

-Tak teraz będziesz pierdolił na temat tego, że mamy nie wchodzić na te terany, ale potrzebujemy twojej pomocy.- rzekłem.

-W czym?- zapytał poważnie i spoważniał natychmiast.

-Chodzi o Scott'a.- zaczął Jordan.- Zniknął kilka godzi n temu,a ten łowca i takie tam. Mamy jeszcze te dwie omegi i nie chcemy ich zostawiać samych.

-A Derek, Connor?- zapytał.

-Nie ma ich.- odpowiedziałem szybko.

-Jesteście dziwni.- mruknął pod nosem.- Dylan! Brett!- krzyknął od wnętrza domu.-Chodźcie idioci do mnie! Zbieramy się!- nie minęła nawet minuta, a oni już byli przy swej alfie. Spojrzeli na nas zdziwieni, ale nie odezwali się ani słowem.- Musimy pomóc ich stadu.

-To zabrzmiało jakby byśmy jakimiś niedorozwiniętymi kretynami.- stwierdziłem na co O'Brien zaśmiał się pod nosem.

-Bo jesteście.- warknął Brett na mnie na co zmarszczyłem brwi.- Mamy im pomóc?

-Pomożemy.- blondyn uśmiechnął się lekko, co mi się nie spodziewało.- Ale coś za coś, wy później spłacicie ten dług.

-Zgoda.- wypalił Jordan.

-To idziemy.- Max natychmiast się rozpromienił i założył buty.

Tamte dwa kretyny postąpiły tak samo i wyszli przed domu.

-Theo ty idziesz do domu.- blondyn spojrzał na mnie na chwilę po czym rozejrzał się na boki.

-Co kurwa.- warknąłem na niego.

-Kulejesz. Będziesz spowalniał, a ja chcę mieć to za sobą.- odpowiedział.

Mówią, że grunt to jebane szczerość, ale no proszę was! To nie jest sprawiedliwe.

-Max ma rację.- Jordan poparł tego osła.- Idź do Liama i Thomasa.

Westchnąłem głośno i pokazałem im środkowego palca, ale odwróciłem się na pięcie i pokuśtykałem do domu. Widziałem jeszcze wściekłe spojrzenia młodych alf, ale mam ich gdzieś. Wszedłem do domu i rozczuliłem się widokiem jaki zastałem.

Omegi spały przytulone do siebie na kanapie. Nie było nas chwilę, ale to wystarczyło im, żeby wpaść w mocny sen. Pewnie są wystraszeni tą sytuacją, która panuję teraz u nas. Nie dziwię im się w sumie.

Wziąłem koc z fotela i przykryłem nim ich delikatnie. Niech se śpią teraz.

DYLAN

Nie dość, że musiałem wstać i wyjść z domu to jeszcze muszę iść szukać McCalla, bo się alfa zgubiła, a na domiar złego nie widziałem tym omeg! Brett do jednej już czuję mięte, wiec od razu jedna odpada, ale chcę poznać tego drugiego, bo jestem ciekawy okej?! Moja alfa też jest bardzo zaciekawiona.

Theo odszedł wkurzony do domu. Spojrzałem jeszcze na niego zazdrosny. Dlaczego one nie trafiły do naszego stada tylko do nich?!

Ruszyliśmy za Maxem, który szedł szybko i energicznie. Zastanawiam się tylko nad tym, czy idzie w taki sposób, bo chce pomóc, czy tak szybko chcę coś w zamian.

Znając życie to drugie.

- Coś czuję.- szepnął i przyspieszył.

Wymieniliśmy z chłopakami spojrzenia i wręcz ruszyliśmy za nim biegiem. Zetknął na nas na chwilę i w tedy zobaczyłem, że jego oczy są szkarłatne. Max naprawdę coś ma pokręcone w tym łbie.

Znaleźliśmy się obok jakiś krzaków zaledwie kilkaset metrów od domu tamtej watahy. Wyczułem dwie bety i alfę.

- Są.- odetchnął z ulgą Jordan.

Przedarliśmy się przez krzaki, a na moją twarz samowolnie wpłynął rozbawiony uśmiech.

Co jak co, ale to mnie bawi. Wielki i do dupy kurwa warty Derek klęczał przed Connorem i coś mu pod nogami grzebał. Scott stał z trochę dalej od nich, ale irytacja na jego buzi była wręcz wyczuwalna jak dla mnie.

- Może pomóc?- zapytał sarkastycznie Max, kiedy stanęliśmy po jego bokach.

- Nie no zajebiście!- warknął Scott i wyrzucił ręce w górę.- Jeszcze tego mi tu kurwa brakowało.

- Też się cieszę, że cię widzę Scotty.- zacmokał nasz alfa.

Jordan chciał podejść, ale jego alfa za warczał, więc beta stanęła.

- Tu wszędzie są pułapki na niedźwiedzie.- wycedził.- Uważajcie.

Ooo.

Martwi się też o nas? Śmieszne. Pewnie powiedział tak z kultury, albo chociaż... Scott nie wydaję się być złym alfą w krytycznych sytuacjach. Potrafi zachować zimną krew.

- Ja chcę już z tego kurwa wyjść.- jęknął Connor.

- Jordan uważaj i chodź do nas.- Derek odezwał się w końcu.- Podejdź do Scotta i na raz wyciągniemy ich.

- Spoko idę.- odrzekł.

Beta szedł uważnie i nie przyznam się do tego im, ale zauważyłem kilka pułapek i znając życie wpadli byśmy na nie. Na pewno by pierwszy wpadł Brett, bo teraz j tak nie wiem jak chodzić.

- Dobra jestem, teraz co?- zmarszczył czoło.

Jakoś nie specjalnie obchodziło mnie to, że będą się macać. Moją uwagę zwróciło to, co jest na przeciw nas. Dostrzegłem ruch w krzakach i cienie. Szturchnąłem Maxa i Bretta i kiwnąłem tam głową.

Od razu wiedzieli o co mi chodzi i ich oczy zapaliły się na czerwono jak po chwili moje. Cała nasza trójka skandowała teren i kiedy stwierdziliśmy zgodnie, że nikogo tam nie ma to podeszliśmy tam, uważnie stąpając po ziemi.

Zaśmiałem się pod nosem, słysząc zirytowany głos Dereka i to ja chcę z Jordanem wyciągnął swoich pobratymców. Z tego co usłyszałem w okół Scotta są jeszcze igły z trutką, więc Musa kombinować i dezaktywować je.

Znaleźliśmy się obok krzaków, a ja kliknąłem. Odchyliłem dłonią zarośla i uśmiechnąłem się zadowolony.

Ślady botów i to świerzę. Ktoś tu stał jakieś 2 minuty temu i to na bank człowiek. Spojrzałem na resztę.

Brett miał podobne odczucia do mnie, bo zapewne też coś widział. Za to Max wyglądał na przerażonego.

- Śmiejcie się dalej.- zatknął na nas blondyn.- Ale łowca nas obserwował i zna teren bobrze. Mam kłopoty.

🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼

MY PACK a/b/oOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz