🌼24🌼

2.3K 157 25
                                    

LIAM

Pierw Scott z Maxem, a teraz Theo? To jest takie niesprawiedliwe. Gdyby nie my nic by się nie stało.

- Ej Liam spokojnie.- Thomas przytulił się do mnie w naszym pokoju i pogładził po plecach.- Znajdą się.

- Wiem, tylko..- zacząłem cicho i smutno zetknąłem w jego zmartwione oczy.- Nie masz poczucia, że to nasza wina?

- Liam..- westchnął.

- No patrz.- szybko mu przerwałem.- Od kiedy się pojawiliśmy dzieją się źle rzecz. Oni zaginęli, a teraz Theo przepadł jak kamień w oceanie.

- Gdyby Scott to słyszał najprawdopodobniej dostałbyś niezłe kazanie na ten temat.- blondyn wynócił i wstał z łóżka.- A jeśli tak bardzo chcesz to chodź.

- Gdzie?- zdziwiłem się, kiedy zaczął po schodzić do drzwi.

- Szukać ich.- wzruszył ramionami i złapał za klamkę.- Skoro i tak Derek odwołał te patrole, bo się cyka to chodź my ich poszukamy.

- Ale Derek...- zacząłem.

- Się nie dowie.- wywrócił oczami.- Poszukamy ich. Może coś przeoczył.

Nie podoba mi się to. Znowu wpadniemy w kłopoty i będzie po nas. Ja to wiem. Tak jest zawsze z nim obok. Wymyśla, wciąga w to mnie, a potem oboje obrywamy. A pana Dereka się jeszcze boję. Jest straszny.

- Thomas było mówione wyraźnie, że my mamy...- zacząłem ponownie niepewnie.

- Odwołali wszytko, czyli to z nami mówione włącznie.- przerwał mi ponownie pewny swoich słów. - No chodź, bo się nakręciłem.

Źle to się skończy. Westchnąłem,  poddając się. Wstałem i razem z moim przyjacielem udało nam się wymknąć z domu, co było wyzwaniem, bo w każdym pokoju ktoś jest.

Jak udało na się wyjść to ruszyliśmy w stronę lasu. Powoli i uważnie, używając swoich wyczulonych zmysłów szukaliśmy tropu.

- Czuję Theo.- stwierdziłem i ruszyłem za bardzo już słabym zapachem.

Thomas bez słowa poszedł za mną i dotarliśmy na dróżkę gdzie trop się urywa. Zacząłem rozglądać się dookoła i spojrzałam na zaniepokojonego blondyna.

- Ktoś za nami idzie.- szepnął bardzo cicho i podniósł z ziemi jakiś stary spróchniały patyk.

Cofnąłem się powoli w tył słysząc ciche, ale coraz głośniejsze kroki, dochodzące z krzaków obok. Nie minęła chwila i jakaś postać się z niej wynurzyła, a blondyn się zamachnął uderzając ja patykiem w głowę.

-Co jest?!- huknęła osoba, a ja rozpoznałem ten głos.

- Dylan?!- krzyknął blondyn zaskoczony i wyrzucił kija przerażony.- Co ci się stało?

-Serio?- mruknął alfa i spojrzał na mojego przyjaciela zaskoczony.- Ty mały kłamczuchu.

Blondyn uśmiechnął się słodko i pogardził go jak małe dziecko po głowie. Nawet to słodkie.  Poczułem nagle oddech i mocny zapach alfy za sobą. Poznałem zaskoczony i odskoczyłem patrząc na Brett'a jak mi wiadomo z przerażeniem.

- Spokojnie.- mruknął i posłał mi delikatny uśmiech.

- W ogóle to kto wam pozwolił wyjść?- Dylan mruknął.

- Wszechświata?- powiedział niepewnie Thomas, a ja polowałem głową niedowierzający w jego głupotę.- A wy skąd tu?

- Tak jakoś nam przyszła ochota na wędrówkę.- wzruszył ramionami i tak właśnie zaczęły się jego przekomarzania z moim przyjacielem.

Spojrzałem niepewnie na drugiego alfę i lekko drygłem, widząc jego wzrok na mnie. Coś mu zrobiłem?

Jednak postanowiłem to w jakimś stopniu zignorować i również skomlenie mojej omegi, która prosi o bliskość tej alfy, a co ja poradzę, że jestem cykor i nie podejmę się tego? 

Nagle mój wzrok przykuło coś innego. A mianowicie złamane gałęzie. Podeszłam do tego powoli i przyjrzałem się uważnie. Były popękane tak jak by ktoś połamałem je w ten sam sposób i z takim samym naciskiem.

Tu Theo musiał upaść.

Zacząłem się rozglądać w około i w tedy dostrzegłem strzałkę o czerwonym kolorze. Była schowana pod wystającym korzeniem drzewa. Powoli ją podniosłem i przyjrzałem się uważnie. Później wyprostowałem się i spojrzałem na resztę.

- Kurwa.- mruknął Brett i przyjrzał się mojemu znalezisku, podchodząc bliżej mnie tak, że czułem ciepło od niego bijące.- Brawo Liam.

Zarumieniłem się mocno słysząc jego słowa i jeszcze wziął ode mnie tą strzałkę odrywając mojej dłoni. Fala ciarek i przyjemnego ciepła przeszła przez moje ciało.

- Czyli tu porwali nam Theo?- zapytał jak by sam siebie i spojrzał mi na chwilę w oczy w których dostrzegłem determinację.

THEO

Nawet jak bym chciał spierdolić, bo chciałem i to bardzo, ale nie mogłem. Moja nadludzka siła nie działała. Jednak jeszcze bardziej martwi mnie skąd on wie, że ja jestem omegą.

Nawet moje stado o tym nie wiem i nagle zjawia się on, wszechwiedzący krety i mi oznajmia, że on to wie. Brałem tabletki, mam zapas tabletek w szafie, wziąłem je przed pójściem spać do tego mam soczewki, a mojej niebieskie omegowe oczy pokazują się jako złote jak u bety. Nikt nic nawet nie podejrzewał. Wszyscy mają mnie za betę, no może oprócz Scott'a, bo  on o wszystkim wie i mnie wspiera. Więc skąd to wie?

Drzwi nagle otworzyły się, a w nich pojawił się łowca jak przypuszczam. Złapał za krzesło, zamykając wcześniej drzwi, odwrócił je i usiadł na nim okrakiem.

- To co mi powiesz?- zapytał poważnie i zmierzył mnie lodowatym spojrzeniem. - No perełko?

- Pierdol się kurwa i mnie wypuść! Nic nie zrobiłem!- krzyknąłem i chciałem go kopnąć, ale usiadł za daleko, żebym mógł to zrobić.- I nie mów tak do mnie!

- Słońce nie tak agresywnie.- wycedził.- A propo twojej propozycji mogę cię pierdolić kiedy chcesz, ale nie wypuszczę, kiedy nie powiesz mi ważnych informacji.

- Jakich kurwa informacji!?- wydarłem się chcąc ukryć swoje przerażenie. Nie chcę by mnie dotykał. Nikt mnie nie dotknie, a jaź zwłaszcza on.

- Na tematy twojego stada mała omego.- mruknął poważnie.

-Nie jestem omegą capie.- syknąłem zły.- I nic ci nie powiem.

- Czyli te soczewki, które u ciebie znalazłem nie złożą do barwienia oczu?- powiedział jak by roześmiany.- Ja znam wasze sztuczki. Tylko ciekawi mnie kiedy masz gorączkę słońce.- cofnąłem i uśmiechnął się zadziornie.- Ale wracając. Nie wymagam od ciebie dużo. Tylko informacji i wyjdziesz z tego cało.

- Nie wieże ci.- warknalem i zacząłem się ponownie szarpać.- Nic nikomu nie zrobiłem. Moje stado jest grzeczne! Wypuść mnie!

- Nie mogę perełko.- pokiwał głową i ponownie spoważniał.- Albo udzielisz mi odpowiedzi na moje pytania, albo inaczej pogadamy słonko. - podszedł do mnie i przejechał ręką po moim policzku, a próby ucieczki nic nie dały.- Naprawdę inaczej niż sądzisz.- odwrócił się na pięcie , odstawił krzesło i otworzył drzwi.- Wrócę jutro.

I wyszedł.

Skórwiel jebany od siedmiu boleści. I co ja mam teraz kurwa zrobić?

🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼

MY PACK a/b/oWhere stories live. Discover now