🌼45🌼

1.6K 126 29
                                    

LIAM

Jestem do niczego. Jak mogłem mu zaufać. Poddałęm się instynktowi i jak na tym wyszedłę. Oddałem się chwili i zostałem zniszczony. Mój wilk łka cicho wzinięty w kulkę, bo nasz alfa nas nie chce. Może i tego nie poiwedział, może i się przed tym wzbrania, ale to jest wiadome, że on mnie nigdy nie chciał. Gdyby było inaczej on..nie... Nawet mi to przez myśl nie chce przejść. 

Jak on mógł mi takie coś zrobić? Przecież ja go kocham. Stał się dla mnie wszytskim w tak krótkim czasie, ale najwidoczniej to uczucie było jednostronne. Czuję się jak śmieć. 

Do tego Thomas. Mój najlepszy przyjaciel, osoba któa była przy mnie całe życie i osoba której ufałęm nad wszytsko się przyczyniła do mojego bólu serca.

 Zdradzili mnie oboje. 

Nie mam już nikogo. 

Jestem sam. 

Chcę do mamy, bo ona zawsze mnie wspiera i mi pomoże mimo moich błędów, będzie przy mnie. Nie zostawi mnie na lodzie. 

Muszę być silny, pokazać, że potrafię. Pokazać, że nie jestem słabą omegą za jaką mnie postrzegają. Nie mogę pokazać, że zniszczyli mnie od środka i mam dość tego życia. 

Słowa jakie wypowiadała Lydia, trafiały do mnie jak przez mgłę. Ich dotyk nic dla mnie nie znaczy, bo skoro przeznaczona ci osoba cię nie chcę, życie przestaje  mieć barwy i już nic nie jest takie samo. 

Łzy już nie spływały po moich policzkach. Nie mam ich już. Warga przstałą się trząść, a szloch ucichł całkowicie. Siedziałem i patrzyłęm tępo w ścianę. 

Nie ma po co żyć, bo mój sens życia mnie nie chce.

-Liam, kochanie. Spój na mnie.- Lydia mruknęła i sama nakierowała moje spojrzenie na nią.- Ja wiem, że to boli, ale nie podejmuj pochopnych kroków. 

Nie podejmuj pochopnych kroków? Nie będę w stabie patrzeć na was, teraz już nie mogę, bo serce mi się ściska. 

Wstałęm i udałem się po torbę, ale wcześniej zakładając na siebie bluzę. Zawiesiłęm ją na ramieniu i udałęm się do wyjścia, spojrzałęm jeszcze na smutne dziewczyny i posłałem im wymuszony uśmiech, wycierając policzki. 

-Żegnam.- rzekłem cicho i wyszedłęm z mojego byłgo pokoju. 

Nie mogę tutaj ozostać. Nie mogę tu zostać z nimi. Mój wilk zawył żałośnie i do tego powiedział, że mnie popiera na co pokiwałęm głową do samego siebie. Minąłęm na korytarzu Scotta, który zrezygnował z jakiegoś monologu, przytulił mnie i powiedział, że będą na mnie czekać tyle ile trzeba. Westchnąłęm i skierowałęm się do pokoju Dylana gdzie go wyczułem, ale ból z tym zdarzeniem, które miało miejsce jakieś pół godziny temu, nie dał mi odwagi wejśc do środka. Jednak alfa zrobił to za mnie, bo otworzyły się  drzwi i szaty stanął przedemną. 

-Zobaczymy się kiedyć jeszcze.- uśmiechnął się do mnie i przytulił, a ja się w niego wtuliłem i ponownie zagryzłem wargę i trochę zaszczypało, ale to nic.- Dzwoń jak by co. 

Pokiwałem głową i pocałowałem go w policzek na porzegnanie. Ponownie zabrałem powietrza w płuca i zszedłem na dół. Kiedy wszedłem do salonu, Max i pan Derek poderwali się na równe nogi. Podeszli do mnie, ale widząc torbę, ich oczy posmutniały. Posłałem mi lekki uśmiech i patrzać porzegnalnie na Jordana i Connora chciałem wyjść, ale powstrzymała mnie ręką na moim ramieniu. 

Odwróciłem się do swojego " przyjaciela" i spojrzałęm w jego oczy. Był zaszklone. Żałuję? Napewno. Przykro mu? Jednoznacznie. Ale nie cierpi tak jak ja. Odsunąłem jego rękę od siebie.

Nie chcę, żeby te ręce dotykał mnie, bo wcześniej dotykały kogoś tam gdzie myślałem, że tylko ja mogę, ale najwidoczniej myliłem się i to całkowicie. 

-Liam, proszę...- szepnął, a jego głos był tak kruchy i niewinny, jak zawsze, kiedy czegoś żałował. 

-Nie mam o czym z tobą rozmawiać.- odrzekłem chłodno, czym sam siebie zaskoczyłem. 

Odwróciłem się ponownie do drzwi i wyszedłem na zewnątrz. Zimny wiatr owiał moją twarz, na co westchnąłem uradowany. W końcu chłód jest dobry na myślenie. 

Poprawiłem torbę na ramieniu i ruszyłem drogą, którą tu przyszliśmy. Jednak nawet nie zdążyłem przejść kilku kroków, a natychmiast zostałem odwrócony silnymi rękami twarzą do osoby, która zraniła mnie najmocniej i której zaufałem jak nikomu innemu. 

-Liam błagam, wysłuchaj mnie.- Brett szepnął i przysunął mnie bliżej siebie.-To nie tak jak wyglądało. 

Nie tak jak wyglądało? Czyli jak wszedłem do pokoju on nie trzymał mojego przyjaciela za tyłek i nie całował się z nim zawzięcie jak by jutra nie było? Chyba tak to wyglądało. dodatkowo Thomas obejmował jego szyję i przyciągał do siebie.  Jestem, aż tak beznadziejną omegą, że nawet nie po miesiącu mnie wymienił?

-Czyżby?- powiedziałem szorstko i strzepałem jego ręce ze swojego ciała. 

-Liam kocham cię.- powiedział załamany.- Naprawdę to nie miało mieć miejsca, nie wiem co nam odwaliło. Jesteś moim słońcem, wszechświatem, jedyną osobą którą kocham, jesteś ty. Oznaczyłem cię, bo tego chcieliśmy, moja alfa szaleję na twoim punkcie. Liczysz się tylko ty. Nikt inny. 

Przy ostatnich zdaniach złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie, całując mocno, aż upuściłem torbę z zaskoczenia.

To nie jest ten słodki i delikatny dotyk warg jaki zawsze od niego dostawałem, pocałunek pełen miłości i zaufania. Ten jest mocny i jak dla mnie desperacki i bezbarwny. Nie potrafię wybić z głowy obrazu jaki zastałem w pokoju. Nie potrafię zapomnieć, że te usta które teraz dotykają moich, całowały kogoś innego w ten sam sposób. Obrzydza mnie to. Nie chcę tego. 

Nie oddałem pocałunku, tylko stałem. Nie dotknąłem go. Nie zamknąłem oczu. Mój wilk zawył z rozpaczy, bo on tak jak ja nie możemy wybaczyć alfie tego co zrobił. 

Kiedy się w końcu ode mnie odsunął. Postawiłem kilka kroków w tył, wycierając usta. Sięgnąłem dłonią po zostawioną rzecz na ziemi i spojrzałem na niego ze smutkiem. 

To już nie jest nasz alfa

-Nienawidzę cię.- wysyczałem i po prostu pobiegłem w las, nie zwracając uwagi gdzie biegne. 

Jedyne co zarejestrowałem to jego zaskoczony wzrok i zły w oczach. W moich również one się pojawiły. Nie mam nikogo. Szedłem na oślep i nie wiem gdzie jestem. Zgubiłem się. Pięknie. 

Nie chcę wracać i znowu na nich patrzeć. Bynajmniej nie teraz. Nie jestem w stanie. 

Szedłem uparcie przed siebie, ale po jakieś godzinie drogi. Zatrzymałem się gwałtownie i zawyłem z bólu, a potem przed oczami pojawiły mi się mroczki i pustka. 

🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼

MY PACK a/b/oWhere stories live. Discover now