🌼26🌼

2.2K 150 47
                                    

MAX

Ja się kurwa nie nadaję na wspinaczkę. Pływanie, skakanie, nurkowanie, bieganie tylko nigdy więcej wspinaczka. Ja i ona się nie dogadujemy. Nigdy więcej. 

-Nie marudź.- Scott zaśmiał się idąc obok mnie przez las, przez co moje oczy zakręciły się w okół. - Fajnie było. 

-Zajebiście.- syknąłem.- Plusem jest to, że się wydostaliśmy. 

-I to wielkim.- posłał mi szeroko uśmiech na co ponownie wywróciłem oczami, ale mimo wszytko mały uśmiech wkradł się na moją twarz.

Jestem z siebie dumny, że oznaczyłem Scott'a. Co prawda to alfa, ale moja teraz. Mimo, że powinien być groźny i nieuległy to on uwielbia pode mną jęczeć i to głośno. Mi to odpowiada w 100%. Nie wiem co nas połączyło, ale jestem mu winny butelkę wódy, by podziękować. Nie wiem co dokładnie do niego czuję, ale wiem, że to tak szybko nie minie. Zależy  mi na tym upartym dziadzie jak na nikim dotąd. 

- Ty patrz.- szturchnął mnie w ramię i wskazał kiwnięciem głowy w stronę już widocznego swojego domu. 

-Kurier?- zdziwiłem się.- I to nasz? 

-Co?- spojrzał na mnie zaskoczony. 

-Alex i Jackson uwielbiają zamawiać sobie gadżety przez neta.- wyjaśniam. 

Oni mają na tym punkcie bzika jakiegoś. Nic tylko zamawiają i zmawiają. Jak by mieli mało ciuchów czy jakiś dupereli. Uzależnienie normalnie!

-Ale co on robi u nas? Przecież nikt od nas nie zamawia przez internet.- stwierdza i słodko marszczy brwi, aż ma ochotę go w czółko ucałować, co po chwili robię i tak. 

-Nie patrz tak.- wzruszam ramionami widząc jego minę.- Słodko wyglądasz. 

-Spierdalaj.- powiedział, ale w jego głowie nie wyczułem nic oprócz rozbawienia i zawstydzenia, co potwierdziły jego lekko zarumienione policzki.-Chodź. 

-Tak jest księżniczko.- szepcze pod nosem i łapię go za rękę, a on dodatkowo zaplątuje nasze palce.- Ciekawe co jest grane.- mówię już głośniej.

- Zaraz się dowiemy.- odpowiada i jesteśmy już przy drzwiach, kiedy one zatrzaskują się z hukiem, przed twarzą kuriera, a ten wzdycha i patrzy w naszą stronę. 

-Siema Jay.- witam się z nim, a ten się uśmiecha.- Jak tam u reszty? 

Jay to mała beta o rudobrązowych włosach i niebieskich oczach. Zamieszkuję ze stadem w mieście i to jakieś 250 km stąd, ale jako że muszą pracować na ich wielkie mieszkanie to on robi jako kurier i tak jeździ w tą i nazad. Lubię go. Jest dość wygadany. 

- Max.- patrzy na mnie radośnie, a potem ze zdziwieniem.- Ty przecież zaginąłeś razem z Scott'em. 

-Jednak żyjemy i tu jesteśmy.- śmieję się i wskazuję głową na bruneta.- A to moja alfa Scott. 

-Awww.- mruknął rozczulony, a ja skrzywiłem się, że dostałem z łokcia w żebra. Złośnik przeklęty. - Wpadniemy może za dwa tygodnie na spotkanie, bo Lloyd się stęsknił za wami i chętnie poznamy też resztę twojego stada.- spojrzał z uśmiechem na McCalla.- Ale muszę się już zbierać, bo szef mnie zajebie jak się dowie, że tak późno do pracy wracam, bo już się ściemnia. Narka chłopaki i pozdrów resztę, bo Alex mi drzwi przed nosem zatrzasnęła. 

Zaśmiałem się cicho i mu pomachałem, kiedy ruszył swoim busem z przesyłkami. 

-Zakręcony...- mruknął Scott, marszczący brwi.- Ale go lubię. 

-Kto by go nie lubił.- mruknąłem udając zdziwienie.- Ale uważaj jego partner, Cole jest o niego chorobliwie zazdrosny. 

-Tak, bo będę go podrywał, wiesz.- mrukną oburzony, a ja zmarszczyłem brwi i zmierzyłem go spojrzeniem.- Przecież żartuj kretynie. 

Mi do śmiechu na takie coś nie jest. Jesteś mój i nikomu cię nie oddam. Jeszcze mu to do łba wbiję. Przysięgam. 

LYDIA 

Jestem coraz bardziej zaniepokojona brakiem Brett'a, Dylan'a,  Thomas'a, a przede wszystkim Liam'a. On jest taki niewinny i słodki. Mam nadzieję, że są gdzieś blisko i nie szwendają się nie wiadomo gdzie. Boje się strasznie o Theo, bo go lubię i jest bardzo prawdopodobne, że został  porwany. Jednak mam nadzieję, że nie i jest bezpieczny. A jeżeli chodzi o Max'a i Scott'a to jak tylko o nich pomyśle przechodzą mnie dreszcze. Chcę, żeby już wrócili. 

- Alex to do ciebie!- krzyknął Jackson który poszedł otworzyć drzwi.- Jay!

-O!- pisnęła beta i pobiegła w tam, później jeszcze usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i ponownie byli w salonie.- W końcu przywieźli mi moją koszulkę!

-Jaką?- zaciekawiłam się i bardziej wtuliłam w ramię Jordan'a. 

-Z metaliki taką fajną.- zanuciła i napisała coś na telefonie i zwiała na górę.

Cannor poprawił się na fotelu i ziewną, rozkładając ręce na boki. Po czym wstał i pomaszerował na górę. Spojrzałam na mojego chłopaka i pocałowałam go w policzek na co uśmiechnął się lekko. 

-Nie martw się.- poleciłam mu spokojnie.- Wszystko się ułoży. 

-Ja też tu jestem, więc nie romansujcie przy mnie, okej?- usłyszałam prychnięcie Jackson;a, kiedy usiadł na fotelu. 

-Wiem, ale..- urwał, kiedy nagle ktoś wszedł do domu, a ja poczułam znajomy zapach. 

Zerwaliśmy się na równe nogi i patrzeliśmy w bezruchu na korytarz, a po chwili naszym oczą ukazały się dwie alfy. Oni tu są... 

-Wow, ale reakcja.- Max rozłożył ręce na boki z rozbawieniem.- Też się stęskniłem. 

Pisnęłam szczęśliwa i rzuciłam się naszemu alfie na szyję, a potem przytuliłam Scott'a, który poklepał mnie po plecach zaskoczony. 

-Gdzie wyście kurwa byli?!- wydarł się Jackson.- Na Malcie!? 

-Można tak powiedzieć.- rzekł brązowooki i zmarszczył brwi.- Gdzie reszta? 

-Um...- Jordan tylko tyle z siebie wydał, a ja odwróciłam wzrok i cofnęłam się do tyłu. 

-Derek, Alex, Connor na górze, Theo porwany, a resztę gdzieś wywiało.- białowłosy odpowiedział natychmiast, a ja miałam ochotę go udusić. 

-To dobrze... zaraz co?!- oburzył się Scott, a w jego oczach zobaczyłam czyste zmartwienie. 

-Idźcie po resztę.- rozkazał Max poważnie, a nasza cała trójka spanikowana wleciała na górę jak jakieś spłoszone bydło. 

-Ja po parę, a wy do Derek'a.- Jackson mruknął i poszedł do pokoju Connora i Theo, a my betę. 

Parkę? Dobra nieważnie później o to zapytam. Teraz jest coś ważniejszego. 

-Derek chodź na dół już!- powiedziałam na wpół szczęśliwa, a na wpół przerażona. 

Ciemnowłosy patrzył na mnie chwilę, a potem zerwał się z miejsca i razem z pozostałą trójką spotkaliśmy się na schodach o mało co z nich nie spadając. Wparowaliśmy jak burza do salonu i zastał nas tam ciekawy widok. Max siedział na fotelu, a na jego kolanach bokiem Scott i cicho rozmawiali i mieli twarze dość blisko siebie. 

Mój mózg właśnie się resetuję na nowe dane. 

🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼

MY PACK a/b/oWhere stories live. Discover now