🌼41🌼

1.8K 143 13
                                    

SCOTT

Kiedy wyszedłem z pod prysznica i ogarnąłem się. SAM. Zamknąłem drzwi na klucz, słuchając jęku zawodu Maxa po drugiej stronie. Wyszedłem z pomieszczenia odświeżony i zadowolony, że w końcu spędziłem czas, sam na sam z lasem. Brakowało mi tego, bo od kiedy Theo zniknął to nikt nie chodzi sam. 

-No w końcu.- usłyszałem, kiedy wszedłem do swojej sypialni.

Nawet nie zdążyłem się odezwać, a już zostałem przyciśnięty d ściany. Spojrzałem w jego oczy i przeszły mnie ciarki. Jego jedna dłoń wylądowała na moim biodrze, a druga obok głowy. Jego usta znalazły się na mojej szyi, przygryzając ją lekko. Odchyliłem głowę z westchnieniem. 

Później do mojej głowy przyszły dziwne myśli. O bólu i o przerażeniu. Przez co moje myśli przeszły na dziwny kontrast. Dlaczego w ogóle Max jest mną zainteresowany? Dla mojego ciała? Przecież nawet w ogóle ze sobą nie rozmawiamy tylko się pieprzymy co rusz. Czasami mi się zdaję, że to jest przyjaźń z korzyściami. Może on postrzega mnie jak tanią dziwkę, która daje dupy na każdym kroku? 

-Ej? Co się stało Scotty?- usłyszałem i nawet nie poczułem, kiedy blondyn odsunął się ode mnie.- No wilczku, zrobiłem coś nie tak? Mogę przestać, tylko spójrz na mnie. 

Nie posłuchałem i nie spojrzałem. Nadal patrzyłem się na ścianę bez wyrazu. Może to nie ma sensu? To co robimy, nie ma sensu. Skoro mnie oznaczył podczas rui, jego alfa mnie chce, tak jak moja jego, ale on sam nie. Bawi się mną, go to na pewno bawi. Wykorzystuję. 

-Zaczynam się martwić. Zrobiłem coś nie tak? Mam się odsunąć? Boli cię coś? Może ci słabo? Scott ty mnie w ogóle słuchasz?- pytania wypadały z jego usta jak by chciał mnie nimi zadusić, a ręka zniknęła z mojego ciała. 

W końcu na niego spojrzałem. Oczy tryskały troską, a ręce kurczowo trzymał przy sobie jak by nie chciał mnie skrzywdzić. Martwi się o mnie. 

-Scott powiedz coś.- rzekł przerażony.- Twój wzrok jest pusty... boje się. Naprawdę co się stało, coś zrobiłem. Jak tak to... 

Nie dokończył, bo z całej siły jaką miałem wtuliłem się w jego klatkę piersiową. Zaskoczony blondyn objął mnie opiekuńczo ramionami. Jego broda znalazła się na moim ramieniu. Zaczął się lekko jak by chciał mnie uspokoić. Wymusza troskę w ruchach. 

Nie chcę mnie takiego. W ogóle mnie nigdy nie chciał. Nienawidzi mnie. Mój mózg mówił mi wiele takich zdań i  w kółko i w kółko to samo. 

-Spokojnie już wilczku.- szeptał lekko przerażony Max.- Jesteś silną alfą, tak? Nie wiem co się dzieje, ale pomogę ci. Zaufaj mi. Pamiętaj że jesteś mój i że cię kocham, tak? 

Moje oczy otworzył się gwałtownie na jego słowa. Kocha mnie?

-Kochasz mnie jak rzecz, czy osobę?- wyszeptałem cicho. 

Do Maxa te słowa chyba odtarły ze zdwojoną siłą. Odsunął mnie od siebie i spojrzał  w oczy z niedowierzaniem. 

-Oczywiście, że jako człowieka.- powiedział jak by oburzony.

Pociągnął mnie za sobą, sadzając sobie na kolanach, a sam usadowił się na łóżku. Moje nogi były po obu stronach jego bioder, a ręce trzymały mocno jego szyję. Boje się, że odejdzie. Nie chcę, żeby odchodził. Nie chcę znowu zostać sam. Chcę czyjegoś ciepła obok. 

-Kocham twoje oczy, przez które widzę tyle emocji. Uwielbiam twoje włosy, usta, uszy, policzki. Całą twoją twarz, bo jest piękna i waśnie ją chcę tylko całować. Twoje poczucie humoru i twój charakter. Twoje ciało i twoje ... nie wiem co wymieniać,  bo kocham wszystko co jest z tobą związane. Dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę, wiem, że to późno, ale kocham cię. Tak cholernie mocno, więc proszę powiedz o co mi chodzi.- szeptał mi do ucha. 

KOCHA MNIE. Max mnie kocha. On naprawdę mnie kocha? Może kłamie. Oszukuję? 

Zaraz dlaczego ja tak w ogóle myślę? Przecież on właśnie wyznał mi miłość, a ja siedzę jak cieć i nic nie robię. Odsunąłem się od niego i z niedowierzaniem patrzyłem w oczy. 

Mój mózg przyjmował dane z dość wolnym działaniem. Nie wiem dlaczego, moje myśli przyjęły taki tor. Jak bym był opętany. Nie wiem dlaczego, ale już minęło. Te odrętwienie umysłu  już minęło, ale co to było. 

Nie zastanawiałem się nad tym dłużej nad tym, bo poczułem jego usta na swoich. Nie było to agresywne i pełne pożądanie, raczej delikatnie muskanie warg o siebie w celu okazania tego jakimi się darzymy uczuciem. Moje palce wplątały się w jego włosy i delikatnie za nie pociągnąłem, a jego natomiast znalazły się na moich o dziwo biodrach, lekko je pocierając. 

Rozłączyłem nasze usta i oparłem swoje czoło  o te jego. Nasze oddechy były lekko przyśpieszone. 

-Kocham cię, naprawdę cię kocham.- szepnąłem i pocałowałem lekko kącik jego ust.- Nie wiem co to było, ale nie bój się. 

Moje ręce umiejscowiłem na jego policzkach, podziwiając jego pięknie kwitnący uśmiech. Chłopak objął mnie nagle ramionami i ze śmiechem upadliśmy na moje...nie nasze łóżko. Max zaczął mnie całować po całej twarzy i gilgotać jednocześnie na co zacząłem się śmiać i tak właśnie minęła nam reszta dnia. Na całowaniu się i wygłupach. 

THEO 

Siedzę tak przy ścianie już jakiś czas nadal płacząc. Jak ja mogłem do tego dopuścić. Teraz mnie zabije  moich przyjaciół. Jestem beznadziejny. Do niczego. Nie poradzę sobie z niczym. Moja rodzina miała rację, że do niczego nie nadaję się i moje życie jest do dupy. 

-Theo?- usłyszałem i jeszcze bardziej się skuliłem, chcąc zniknąć, albo się w nią wtopić.- Co się dzieje? Boli cię znowu? 

Jay szybko znalazł się obok mnie i położył rękę na moim ramieniu. Przez moje ciało przeszedł przyjemny prąd. Właśnie prąd. Stworzył jeszcze między nami więź, przez co muszę się go słuchać jak by był moim alfą. On czuję to samo i teraz jak by był ze mną związany, czuję za mnie odpowiedzialność i chęć chronienia mnie. Ale jest łowcą i zapewne mnie zabije, bo uzyskał to co chciał. 

-Proszę zostać mnie. Błagam.-wykrztusiłem i strąciłem jego rękę ze swojego ramienia. 

-Co się dzieje?- zapytał głosem zmartwionym i wziął mnie na ręce i zaczął gdzieś nieść. 

🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼

MY PACK a/b/oWhere stories live. Discover now