🌼20🌼

2.3K 145 24
                                    

THEO

-Nie podoba mi się to.- mruknął Connor, a ja spojrzałem na niego jak na kretyna. 

- Nikomu się to idioto nie podoba.- sprostowałem.

Siedzieliśmy wszyscy w klinice i czekaliśmy na podsumowanie wyników głosowanie. Szukaliśmy całą noc i popołudnie, ale ich nigdzie nie ma. Zapadli się pod ziemie. Musimy ich znaleźć nieważnie, co możemy w tedy odkryć. 

-I wszystko jasne.- Lydia weszła z kartką w ręce i delikatnym uśmiechem na korytarza.- Naszym tymczasowym alfą zostaje Derek.

-Co?- zdziwił się czarnowłosy i spojrzał po nas zaskoczony.- Dlaczego niby ja?

-Jesteś najstarszy.- odpowiedział Dylan i wzruszył ramionami.- A po za tym ty byłeś już alfą jakiegoś stadka, nie?

-Można tak powiedzieć.- rzekł z przekąsem i podrapał się po potylicy.- Mam teraz wami rządzić?

-Nie dosłownie.- odpowiedział mu natychmiast Brett.-Chodzi nam tylko o to, żeby panował ład. A ty jesteś jak na razie najlepszym kandydatem.

-Zaszczyt normalnie.- mruknął i wywrócił oczami. 

-Co nie? Przecież dostałeś nasze głosy, więc się ciesz z nowej posadki, gburku.- wtrącił się Jackson na co Derek zabił go wzorkiem, a Thomas zaśmiał się cicho.

-To co mamy robić?- zapytałem się.- Ty tu rządzisz.

-Na pewno tych dwóch na zakaz wchodzenia do lasu.- mruknął i wskazał na omegi siedzące obok nas. Blondyn zrobił oburzoną minę, a Liam skinął głową.

-Zgadzam się z nim.- O'Brien i Talbot powiedzieli jednocześnie, a potem spojrzeli na siebie zaskoczeni. 

Zaśmiałem się wraz z Lydią głośno. Chyba tylko nasza dwójka wie o co chodzi alfa, co mnie bawi. Jak można być tak bardzo tępym i tego nie widzieć? Wymieniłem z dziewczyną porozumiewawcze spojrzenie i lekkie uśmiechy. 

-Będzie grupa patrolowa i grupa poszukiwawcza.- ciągnął Derek.- Alfa i dwie bety. 

-To jest niesprawiedliwe.- prychnął Thomas i wstał.- Dlaczego my mamy siedzieć i nic nie robić, bo jesteśmy omegami? To dyskryminacja jest!

-Nie zaprzeczę.- Derek zgodził się z nim.- Ale pamiętaj też to, że jako omega możesz zginąć od strzały.

-I co z tego?- mruknął.- Trzeba poświęceń, nie? A po za tym..mmymyy.

Urwał, bo Liam również wstał i zasłonił mu dłonią buzię.Po czym posadził ponownie na krześle. Pokazał gestem głowy, żeby Derek dalej mówił. 

-Wracając.- odchrząknął.- Talbot, Jordan i Theo to pierwsza grupa i to będzie patrolująca, a O'Brein, Alex i Connor to będzie druga poszukiwawcza. Lydia będziesz pilnowała razem z Jacksonem tego małego awanturnika i Liama, a ja pojadę do miasta załatwić papiery.

- Dobrze to brzmi.- odezwała się Alex i wstała z ziemi.- Dobra osły ja spadam, bo mi net tu pada.

Usłyszałem obok westchnienie Connora, więc spojrzałem na niego ukradkiem. Wzrok  podążył za dziewczyną w stronę wyjścia i w duchu jest mi go szkoda. Jeżeli podoba mu się Alex to na pewno nie będzie to łatwe, bo ona jest trochę zimna jak lód. Biedaczek. 

Kiedy wszystko bardziej ustaliliśmy to rozeszliśmy się. Jako, że to my mamy większy dom, tamte stado przenosi się do naszego. Thomas i Liam będą spali w jednym pokoju. Alex i Lydia wezmą pokój Thomasa.  A ja przeniosę się do Connora. Mój weźmie Dylan i Brett. Do Dereka mimo jego wrzasków i tak dojdzie Jackson. Nikt nawet nie myśli, żeby wziąć pokój Scott'a, bo nigdy byśmy się na to nie zgodzili. Do puki go nie ma nikt tam nie wejdzie. Jednak w ostateczności to Lydia została porwana przez Jordana do niego, więc Alex ma wolny pokój. Szczęściara. 

Od 19 zaczynamy patrolować teren. Fajnie. Na pewno się wyśpię 

MAX

Wszedłem do chatki o zachodzie słońca i wywróciłem oczami na widok jaki zastałem. Scott leżał na tym "łóżku" i wyglądał na śmiertelnie obrażonego na mnie. A ja mu przecież życie ocaliłem! Gdzie tu sprawiedliwość! Powinien mi dziękować co chwila, a nie obrażać się jak księżniczka!

-Znalazłem jedzenie.- powiedziałem i podniosłem do góry zawiniątko z małymi owocami. 

Tylko tu jest to. Nie ma zwierząt do polowania, a mięso uwielbiam. Same owocowe drzewa. Jakiś raj dla wegetarian, a nie dla mnie! Szczęście, że obok jest rzeka i widziałem ryby, więc jutro pobawię się w wędkarza. Będzie fajnie. W ogóle jesteśmy w jakieś dziurze. Nie jest ona mała, wręcz przeciwnie. Ma wielką powierzchnie. Szkoda tylko, że jest jakieś 20 metrów w dół od naszego wyjścia na wolność. W okół jnas jest rzeka. Więc musi być stąd jakieś wyjście na zewnątrz. Drzewa krzaki i polany z kolorowymi kwiatami otaczają nas w około, co nie powiem wygląda pięknie. Znalazłem tą chatkę po tym jak wynurzyłem się z tej jebniętej głębokiej rzeki z NIEPRZYTOMNYM MC'CALLEM  na barkach do tego jeszcze wilkiem był!. Rzuciłem go na kamyki przy wodzie i sam ledwo zipiąc znalazłem tą chatkę, zaciągnąłem tam tego kundla i jak się przemienił, ubrałem go w swoje ciuchy i poszedłem rozejrzeć się po otoczeniu. 

W szafce znalazłem jakieś ubrania, ale musiałem je wymyć i wysuszyć, a dokładniej mówiąc znalazłem jakiś podkoszulek i szorty. Ale ważnie, że coś, nie? Bo bym w samych gaciach latał, a Scott nie mógł by wzroku oberwać. 

Ciemnowłosy spojrzał na mnie jedynie wkurwionym spojrzeniem i znowu wrócił  do podziwiania drewnianego sufitu. Wywróciłem na to oczami i usiadłem na krześle, zamykając drzwi od chatki. Nie odezwał się do mnie ani słowem odkąd powiedziałem, że jesteśmy tu zamknięci. W ogóle ma mnie w dupie chociaż te stwierdzenie może mieć wiele znaczeń i mi każde odpowiada jak by co. Dupke to on ma seksi.

Rozpakowałem owoce, które jak by co to przekukałem w rzece. Zacząłem się nim zajadać i dostrzegłem jak chłopak patrzy na mnie intensywnie. Wysunąłem rękę w jego stronę, mieląc w buzi owoce. 

-To wilcze jagody kretynie.- odezwał się w końcu.- Trujące.

Otworzyłem szeroko oczy i wyplułem zawartość na siebie i na podłogę. Scott wybuchł śmiechem i złapał się za ranę i na jego twarzy pojawił się grymas bólu. Chciałem się na niego wydrzeć, dlaczego mówi mi to teraz, a potem zdałem sobie sprawę, że kiedyś Lydia mówiła mi, że one w ogóle na nas nie działają i mentalnie moja ręka spotkała się z moim czołem. 

-Menda.- warknąłem i zdjąłem z siebie górną część ubrania, bo szczęście tylko ją oplułem i wytarłem podłogę. 

-Musiałem zobaczyć twoją reakcję, sorry?- powiedział nadal rozbawiony.- Warto było. 

-Ach tak?- mruknąłem zadziornie- Aż tak chcesz mnie podziwiać bez koszulki, co? 

Brunet zmarszczył brwi, ale nie potwierdził, ani nie zaprzeczył tylko zaczerwienił się na twarzy. Słodziak. Mimo, że czasami idiota. 

-Idź po coś normalnego do jedzenia i po wodę geniuszu, bo ja ranny jestem.- mruknął po chwili. 

Westchnąłem i ruszyłem się wykonać rozkaz księżniczki od siedmiu boleści.

🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼

MY PACK a/b/oOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz