🌼96🌼

1.5K 102 41
                                    

DYLAN

Minęły dwa dni, a ja mam już świetny plan. To wszystko będzie tam gdzie się pierwszy raz spotkaliśmy i gdzie mnie sobą zauroczył. Tylko muszę wysilić jak go sprowadzić w tamto miejsce i właśnie tu mam zagwostkę. Nie odzywa się do mnie i mnie kompletnie ignoruje, co mnie tak cholernie boli, że to jest nie do opisania. On nawet na mnie nie patrzy! Jak by był powietrzem!

Moje rozmyślania przerwał huk z dworu. Zmarszczyłem brwi i wyszedłem z domu, a dokładniej salonu. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to Liam stojący jak skamieniały i patrzący się w górę, a później wielki pień drzewa lecący w jego stronę. Moje serce zabiło szybciej i pobiegłem do niego. Roślina była coraz to bliżej, tak jak ja omegi. Usłyszałem przerażony pisk Lydii, jak wziąłem Liama jak księżniczkę i wyskoczyłem do przodu. To wszystko działo się tak szybko.

-Już dobrze.- powiedziałem, kiedy zacząć się trząść. Przytuliłem go do siebie mocniej i usiadłem na ziemi, bo moje nogi były jak z waty. Spojrzałem na drzewo, a serce podeszło mi do gardła. Było ogromne.- Spokojnie.-pogładziłem jego plecy.

-Liam!- usłyszałem krzyk Bretta.-Kochanie..- szybko znalazł się przy nas i patrzył się niezrozumiale, a ja kiwnąłem na drzewo. Omega szybko zmieniła ramiona i zacisnął pięści na jego koszulce.- Już skarnie...

-N-nie m-mogłem s-się r-ruszyć....- wyjąkał zrozpaczony.

Uśmiechnąłem się rozczulony na to i wstałem chcąc znaleźć przyczynę tego. I znalazłem.

-Czy ciebie pojebało!?- huknąłem razem z inną osobą, która pojawiła się tu szybko. Thomas.

-O co wam chodzi?- zdziwił się Jackson i odłożył siekierę. On to tym cioł? Ała moje ręce.

-O co nam chodzi?- blondyn prychnął pod nosem.- Prawie to zabiło Liama ośle! Gdyby nie Dylan...t-to...- urwał, a jego ciało się przeszły dreszcze. Odruchowo przyciągnąłem go do siebie i przytuliłem, a on objął mnie mocno. Jak ja za tym tęskniłem. Zaciągnąłem się jego zapachem i przymknąłem oczy.

-Nie chcę przeszkadzać, ale idźcie się migdalić gdzieś indziej.- wtrącił się białowłosy, a Thomas jak na zawołanie się ode mnie odsunął. Spojrzałem z mordem na Jacksona, który uśmiechnął się niewinnie i znowu złapał za swoje narzędzie zbrodni.

-Doba co ja będę się produkować. Dostaniesz opierdol od Bretta i Maxa.-powiedziałem spokojnie, a on wytrzeszczył oczy zaskoczony i dostrzegłem niepokój. Spoko. Mnie się nie boi, ale ich to już tak? Cham i prostak po prostu!

Machnąłem ręką i ruszyłem w stronę domku, ale zobaczyłem jak Thomas siedzi na ziemi i rozmawia z Liamem, obserwowałem go uważnie i jak podniósł głowę i nasze oczy się spotkały czułem się jak bym zakochał się w nim na nowo. I nagle tą chwilę przerwał dom. Pierdolnąłem w ścianę. Złapałem się za głowę i spojrzałem jaszcze raz na omegę, który chichrał się cicho pod nosem. Uśmiechnąłem się zadowolony na to i wszedłem do domu.

Zacząłem przygotowywać wszystko, co mi było potrzebne na wieczór. Z uśmiechem zacząłem realizować swój plan.

THOMAS

Rozmawiałem z Kirishimą o jakimś filmie, który on widział, a Bakugo spał na jego kolanach. Zostali jeszcze z nami, ale Shinso zabrał Denkiego, bo wziął nic się nie spodziewającego blondyna na kolację zaręczynową. Nie mogę się już doczekać jak wróci tutaj cały w skowronkach i powie, że niedługo ślub. Deku z Todorokim chyba też starają się o szczeniaka, właśnie w ty momencie.

-Dobra ja już idę położyć się spać, bo no...widzisz.- spojrzał na swoją omegę z czułym uśmiechem podniósł się z kanapy i ruszył na górę powoli.

Cieszę się że każdy z nich jest szczęśliwy. Naprawdę ich lubię. Kiedy alfa zniknęła za zakrętem korytarza, usłyszałem pukanie do drzwi. Zmarszczyłem brwi i poszedłem otworzyć. A kto był za drzwiami? Nikt.

Jednak dostrzegłem małą karteczkę i podniosłem ją zdziwiony.

IDŻ ZA LAMPKAMI

Co? Zdziwiony założyłem buty i bluzę wziąłem, bo jest przecież już po 21 i ciemno oraz zimno, a chory być nie chcę. Rozejrzałem się wokół i dostrzegłem mały blask od strony lasu. Ominąłem wielkie leżące drzewo na samym środku placu, ruszyłem do blasku. Przypomniało mi się jak Dylan mnie przytulił. W moim brzuchu pojawiły się motyki, które przyprawiały mnie o przyjemne skurczę w brzuchu. Miałem go ignorować, to jest jego kara. Minęły dopiero 2 dni, a ja już złamałem reguły. Fajnie nie?

Zatrzymałem się przed lasem. Lampki wisiały po dwóch stronach, tworząc świecący korytarz. A co chwila do nich były przyczepione serduszka. Ładne to jest. Niepewnie ruszyłem tą ścieżką. Normalnie odkrywam swoje przeznaczenie!

Co chwila na mojej drodze wisiały karteczki każda z innym napisem, a moje serce krajało się na to co było tam napisane.

MOJA MIŁOŚĆ DO CIEBIE JEST JAK WSZECHŚWIAT, BYŁA JEST I BĘDZIE NIESKOŃCZENIE WIELKA

DZIĘKI TOBIE MAM SIŁĘ WSTAWAĆ RANO I UŚMIECHAĆ SIĘ

JESTEŚ MOIM PROMYCZKIEM SZCZĘŚCIA

Było ich mnóstwo. Każda z innym tekstem. Boże zaraz się rozpłaczę. Ale dzięki mojej jak że wspaniałej orientacji w terenie znowu nie wiem gdzie jestem.

Szedłem powoli pomiędzy lampkami i naprawdę jestem mile zaskoczony takim czymś, a moje serce się topi. Nagle lampki się skończyły i były świeczki, układały kółko i czuję się jak na egzorcyzmie... Nie że kiedyś robiłem! Wcale...

Zatrzymałem się i wyczułem że jest tu Dylan. Rozejrzałem się w około i go zobaczyłem po chwili stał z boku i kiedy nasze oczy się spotkały to podszedł i klęknął przedemną z bukietem białych tulikanów.

- Jesteś dla mnie wszystkim.- powiedział cicho.- Nie wytrzymam bez ciebie ani godziny dłużej.

🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼

MY PACK a/b/oWhere stories live. Discover now