🌼EPILOG🌼

1.9K 112 82
                                    

LIAM

Siedziałem sobie na kłodzie i masowałem już dość duży brzuszek. Obok mnie siedział Scott i mamrotał że go bolą plecy, a z drugiej Thomas z uśmiechem jadł sobie chrupki, na które my mamy zakaz. Obserwowaliśmy jak reszta kończy budować domki, nasze nowe mieszkania w tym pięknym miejscu, które znaleźli Max i Scott.

Theo za to bawił się w dyrektora bo wszystkich opieprzał, a nikt nawet nie ważył się mu sprzeciwić, bo jego brzuch też jest dość duży i zastanawiam się czy nie ma bliźniaków, a nawet jak by próbował to Jay chyba by zabił.

- Jestem padnięty.- Connor padł na ziemię, a Alex idąc kopnęła go w nogę z uśmiechem.- Konam!

- Jak ja cię zaraz wykonam to zemrzesz dwa razy!- huknął Derek idąc z deskami obok niego.

Jest strasznie gorąco a oni pracują już 3 godzinę. Tak jak popatrzeć w gruncie rzeczy to jak się dziś zepną to skończą te 5 małych domków, a dwa zostaną im na jutro. Chichrałem się pod nosem widząc jak oni wręcz się człapią po tej ziemi nogami.

- Kochanie nie mogę już.- Dylan jęknął i usiadł pod nogami Thomasa, który uśmiechnął się szeroko i ignorując jego pot i kurz na jego ciele, a był dość widoczny, bo miał podkoszulek, za to mój alfa, Jay  i Max  paradowali bez koszulek i specjalnie się do nas szczerzyli. Lydia i Jordan są na zakupach, bo się wymineli od roboty.

- Mam nadzieję, że skończycie do wieczora.- Scott westchnął ciężko i przymknął oczy, puszczając mi oczko. Zmarszczyłem lekko brwi. - Słabo mi na tym słońcu...- szepnął i lekko pokiwał się na boki.

- Hej! Hej!- Max zjawił się obok nas natychmiast i złapał go za ramiona.- Może kochanie już za dużo co? Chodź usiądziemy sobie w cieniu i przyniosę ci ziemne picie co?- zapytał miękko i zmierzył go uważnie.

- Chcę już wracać.- szepnął.- I spać Max.. Skończcie to proszę.- wyszeptał, a ten energicznie pokiwał głową na zgodę.

Jaki cwaniak. Reszta wzięła się do roboty i nawet Thomas coś pomagał, a jak ja coś chciałem zrobić to się na mnie darli. Brett podszedł do mnie cały brudny i zadowolony, pomasował mój brzuch, a ja uśmiechnąłem się lekko.

- Nasz domek gotowy skarbie.- powiedział i oparł nasze czoła o siebie.- Chodź my już do domu, co?

- Tak, chodźmy.- złapałem go za dłoń.

Przez następne kilka dni wprowadzaliśmy się do domków i naprawdę wszystko jest takie piękne. Mam swój własny dom z Brettem i nawet pokoik dziecka.

- Liam?- Thomas usiadł obok mnie na kanapie w domku u niego.- Pamiętasz jak się tu znaleźliśmy?

- Połamałeś nogę.- powiedziałem ze śmiechem.

- Niczego nie żałuję.- uśmiechnął się szeroko.

- Nie dziwię się, bo ja też nie.- skinąłem głową.

- Czuję się tutaj jak w domu.- dodał, a ja potwierdziłem to.- To nasze stado Liam.

- Nasza wataha.- uśmiechnąłem się szeroko.

THE END

🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼

I o to koniec!

Dziękuję wszystkim którzy komentowali, czytali i gwiazdkowali. Kocham was❤️ Jesteście cudowni i motywowaliście mnie ciągle. Nie umiem takiego czegoś pisać... Ale mniejsza jestem bardzo zaskoczona wynikiem tej książki i mam nadzieję że koleją też tak przyjmujecie!

A teraz czas na dodatki!:( Wybieracie numerek)

1)- oświadczyny:
- a
-b
-c
2) poród:
-a
-b
-c

MY PACK a/b/oWhere stories live. Discover now