🌼57🌼

2K 111 40
                                    

LIAM

Od godziny siedzieliśmy w kuchni i każdy z kubkiem w ręcę. Większość miała kawy, ale ja wolę malinową herbatkę, uwielbiam ją. Jej aromat i smak. Jest najlepsza. 

Max, który się pofatygował, bo magicznym sposobem wyczuł kawę z piętra i teraz z zadowoleniem opowiada jakieś historie, wygląda na to, że nie zaufał Jay'owi bo co chwila zerka na niego podejrzliwie, jak i Alex. Oboje wyglądają jak tajniaki skanując jego każdy ruch, co mnie bawi. 

Reszta natomiast polubiła go od razu jak by był ich przyjacielem od zawsze, co mnie cieszy. Lubię kiedy osoby które lubię dogadują się i kolegują z innymi osobami które lubię. 

Brett stoi obok mnie i co chwila zerka w moją stronę z lekkim uśmiechem. Czuję się nadal niepewnie, bo wczoraj wieczorem mnie poniosło i jeszcze kiedy zasnęliśmy razem na kanapie w salonie to było takie żywiołowe. Nigdy bym tak nie postąpił przecież. 

Jednak brakuje mi tu Dereka, bo Jackson zszedł u jakiś czas temu, myśląc nad czymś mocno i zamyśla sie co chwila i w pewnym mocencie ma minę "idę, bo muszę coś zobaczyć", ale natychmiast rezygnuję i ponownie się zmayśle. Chyba coś mu się stało. 

Dylana też nie ma. Ciekawe gdzie się podziewa. Nie wyczuwam jego zapachu w domu. Czyli musiał zniknął jakieś kilka godzin temu. Żeby mu nic nie było. 

-Liam, słucham mnie?- usłyszałęm głos Maxa, na co mruknąłęm i spojrzałęm na neigo zaskoczony.- Pytalem, jak tam?

-Dobrze.- mruknąłęm i posłąłęm mu lekki uśmiech, a potem mój wzrok wylądował na blond omedzę. 

Thomas miał zamyślony wzrok, kolejny znowu, ale uśmiechał się lekko i zerknął na mnei na wchwilę i przestał się uśmiechhać. Coś zrobiłęm? Jednak kiedy dostrzegłęm jak mu dłonie lekko drżą, zrozumiałęm. 

 Stresuje się. Powiedziałęm, ze pogadamy później i mówiłem poważnie. Muszę z nim pogadać, bo z Brettem wyjaśnię to sobie inaczej i on o tym wie. Im szybciej to zrobie, to szybcej będę czuł się lżej. 

Odsunąłęm się od blau, wcześniej odstawiając na blat szklankę z herbatą i ruszyłęm w stronę drzwi, zerknąłem jeszcze przez ramię na Thomasa który również wstał i ruszył za mną. Spojrzenia innych nie były zakoczone, ale bardziej niepewne i wyrażały zaciekawienie. 

-Mów już.- blondyn jęką, kiedy wyszliśmy na dwór, a ja spojrzałęm na niego jakieś 5 minut temu i nadal się nie odezwałęm. 

-Nie wiem co.- powiedziałęm szczerze.- Nie mogę znaleść słów żeby coś powiedzieć. W ted postąpiłem pochopnie, ale nieżałuję swojej decyzi. Mam nadzieję, że zrozumiałęś swoj błąd.

-Mam nadzieję, że będziesz w stanie mi wybaczyć.- powiedział smutno.

-Wybaczyłem wam to już.- powiedizalem  i spuściłem głowę.- Jednak czuję się nadal oszukany i zraniony tym co zrobiliście. Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie. Dlaczego?

-Jak bym powidział nie wiem dotałbym w łeb, nie?- zapytal się cicho, a ja spojrząłem na niego. - Zgoniłbym na instynk, ale nie chce klamać. Naprawdę nie wiem dlaczego to zrobiłem. Nie czuję nic do Breta oprócz tego, że traktuje go jak starszego brata, którego nigdy nie miałem. To był impuls, wiem, że to źle brzmi, ale to prawda.

Ponownie spuścilem głowę lekko zaskoczony jak i zadowolony.

-Podoba ci się Dylan, co? - zapytałem ni z tąd ni z owąd.

-Coooo?- powiedział i na jego twarz wpłyną rumieniec.- Nie, nie nie.- zaczął powtarzać to w kółko, a ja wywróciłem  oczami.

- Wiesz, że jak będziesz w kółko powtarzał "nie" to i tak ci nie uwierzę.- przerwałem mu i spojrzałem w oczy.

- Ale on mi się... No bobra może trochę, ale tak kroszeczkę.- pokazał palcami delikatną odległość, a ja spojrzałem na niego znacząco.- No może trochę bardziej, ale to i tak nie ma znaczenia, bo on i tak już mnie nie lubi.

- Tak?- zanuciłem i spojrzałem za blondyna.- Pamiętaj nadal mam do ciebie urazę, ale to minie. O i gdybyś nie podobał się Dylanowi to on by za tobą nie stał i się nie uśmiechał. Powodzenia!

Zostawiłem Thomasa w odrętwieniu i pomagałem szatanowi który domachał mi delikatnie z szatańskim uśmiechem.

Oho. Będzie ciekawie, aż korciło mnie by podsłuchiwać ich rozmowę, ale to w sumie ich prywatna sprawa, więc było by nieładnie.

Wszedłem do domu z lekkim uśmiechem i podszedłem do Bretta i wtuliłem się w jego bok, a on zaskoczony objął mnie ramieniem.

- Coś się stało?-  spytał z troską, a ja polowałem głową na nie. - I jak poszła rozmowa?

- W sumie to nie wiem. Nie była jakaś konkretna i długa, ale chyba zrozumiał przekaz.- odrzekłem i wtuliłem się w jego tors.

Brakowało mi jego zapachu i ciepła. Brakowało mi jego całego. Alfa pocałował mnie we włosy i mocniej objął. Zetknąłem na resztę i zarumieniłem się po same uszy, nadal nie lubię być w centrum uwagi, a oni najwidoczniej uznali, że jesteśmy niezła telenowelą.

- Bobra, bo Liam zaraz się w pomidorka zamieni.- zaśmiał się Jackson i wstał od stołu.- Dobra czyli wrócił Liam i Theo, a on to?

- Yyyy....jak to rzecz sprawy ująć.- Theo zaczął bawić się swoim palcami i zarumienił delikatnie.

- Jestem chłopakiem Theo.- powiedział Jay, a ja cicho zachichotała na minę ciemnowłosego. Zaskoczenie pomieszane że złością.

- Chcesz tu zamieszkać?- zapytał się niepewnie Connor.

- Nie no co wy.-machnął ręką.- To decyzja Theo.- dodał, a wymieniony chłopak zamrugał kilkukrotnie zaskoczony.- Idę zapalić.

- Idę z tobą.- Max się ożywił i szybko zniknęli.

-Zaczekaj chwila moment...JAK TO MOJA DECYZJA TY DUPKU!- Thor huknął i poszedł na zewnątrz.

Musiałem powstrzymać się przed zachichotaniem,  ale słabo mi wyszło.

Spojrzałem na Bretta i uśmiechnąłem się lekko kiedy jego i moje spojrzenie się skrzyżowały. Nachylił się i zamiast skierować usta na moje, umieścił je na znaku połączenia i pocałował go kilkukrotnie. Po moim ciele przeszły przyjemnie dreszcze i wplątałem palce w jego włosy, a on cicho zamruczał.

- Idźcie się pieprzyć gdzie indziej. Moje oczy chcą być jeszcze niewinne.- Alex syknęła, akordy zetknąłem na nią miała zawinięte oczy, a Jackson wywracał oczami i mruczał coś pod nosem.

Zapowiadają się ciekawe dni, nie wiem dlaczego, ale czuję że jeszcze trochę przed nami.

🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼

MY PACK a/b/oWhere stories live. Discover now