ROZDZIAŁ 2

7.1K 552 50
                                    

Po pół godziny krążenia wokół wyspy, na której leżąca szara koperta wywoływała pulsujący ból w głowie, zasiadłam  ponownie do lektury. Kiedy dotarłam do ostatniej strony, podsumowałam w myślach  wszystkie informacje, byłam pewna, że dostałam podle skomplikowane zadanie. Było w tym mnóstwo słabych punktów. Po pierwsze Aristow już mnie poznał, a to utrudniało wybranie sobie roli operacyjnej, po drugie jego aktualny etap życiowy mocno odrzucał kobiece towarzystwo. Zbliżenie się do tego człowieka nie akceptowało błędów i na pewno zmuszało do zachowania sporej ostrożności. Facet był  sfokusowany na swoim synu i mocno nieufny wobec obcych. Profil psychologiczny stworzony przez naszych specjalistów właściwie mówił mi tyle, że najprościej byłoby wycelować mu broń między skronie i wymusić przyznanie się do bycia kretem, ale jednak amerykański rząd lubi wielkie sprawy załatwiać bez najmniejszych  śladów i do tego wybrał właśnie mnie. Wiedziałam tylko jedno, że rozpracwanie Rosjanina będzie wyczerpującym biegiem przez płotki.

Po porannym wyżyciu się na skakance niczym Patrick Bateman z American Psycho, złapałam pierwsze świeże pomysły. Bez notatek, tablicy z fiszkami, ułożyłam w głowie pierwsze działania. Nie mogłam zmienić nagle stylu i wizerunku, żeby nie stracić wiarygodności. Zatem nadal dla obiektu musiałam być Panna Harris, która pierwsza nie wykroczy poza neutralne tematy. Za dużo filozofii i kombinacji? Otóż z pewnością dziewczyny pracujące dla Ameryki, nie były kopią rosyjskich czerwonych jaskółek. Nie przypominałyśmy wyuzdanych prostytutek, które torturowały  swoje cele i oblizywały usta ociekające krwią przeciwnika. My byłyśmy pozornie zwyczajne. Mniej rzucające się w oczy i niewzbudzające cienia podejrzeń, że potrafimy pozbawić kogoś życia w kilka sekund. Z pewnością naszą przewagą był brak emocji i uczuć, a technik obezwładnienia używałyśmy wyłącznie w sytuacji dużej konieczności. Oczywiście, że zdarzały się sytuacje, kiedy trzeba było jednak użyć łóżka  dla większego efektu, lub swojej fiyzycznosci, żeby znieczulić cel, ale sumienie i wątpliwości nigdy nie docierały do naszych myśli. Byłyśmy wyszkolone jak najlepsi żołnierze i skuteczne jak polon 210. Czy odnosiłyśmy straty? W ostatecznym rozrachunku nigdy, ale zdarzały się sytuacje zagrożenia i Opiekun musiał interweniować albo któraś z nas musiała wziąć dłuższy urlop w oczekiwaniu na blizny. Czy miałyśmy ze sobą kontakt? Jedynie na szkoleniach. Nigdy później nie miałyśmy prawa utrzymywać ze sobą relacji. Zasada rozproszenia stanowiła o naszym bezpieczeństwie. O innych akcjach mówił Opiekun, albo byłyśmy tymi, które ostatecznie ratowały z opresji dziewczynę z organizacji. Nasz mentor mówił o nas devil's berries.  Diabelskie jagody to inna nazwa na Belladonne, czyli jedną z najbardziej trujących roślin na świecie. Atropina, która znajduje się w każdej jej części w przeliczeniu na 10-20 owoców stanowi już  dla dorosłego człowieka śmiertelną dawkę. Po spożyciu rośliny pojawiają się halucynacje, silne pobudzenie, światłowstręt, napady szału, zaburzenia mowy, śpiączka. W najgorszym przypadku zjedzenie owoców kończy się zgonem. Takie byłyśmy... Kuszące, ale ostatecznie zabójcze.

***

- Dzień dobry... Szukam Pana... - spojrzałam na granatową kartę naszej firmy,  odkrywając sporą wagę mojej wizyty przed asystentką biura - Sergieja Aristowa.
- W jakiej sprawie?
- Jak pewnie pani dostrzegła na trzymanym przeze mnie bilecie, powód bardzo cenny. - Nie mogła nie wiedzieć, że nazwa "Harris Jewelry" jasno określa kontekst spotkania.
- Chyba chodzi o pana Igora Aristowa... - próbowała zaprotestować dziewczyna. - To starszy brat się żeni, a pan Sergiej jest właśnie w trakcie rozwodu. - Tłumaczeniem  uspakajała chyba własny zachwyt wkrótce wolną partią wśród tego rosyjskiego braterskiego teamu.
- Nieee... Chodzi dokładnie o tego młodszego. Gdzie mogę go znaleźć?
- Jak to? - przechyliła  się nagle konspiracyjnie przez wysokie biurko. - Kogoś ma? Jeszcze kołdra po byłej nie wystygła, a on już zamawia biżuterię? Żadnej tu nie widziałam...  On ciągle wszędzie z synem...  - Szukała jakiegoś  wygodnego dla siebie wyjaśnienia. Boże... Jaki to tani romans... On zachwyca obojętnością, a ona schowana za monitorem  komputera, wzdycha do swojego szefa, licząc na flirt prowadzący do wyboru sukni u Wery Wang. Czy te dzisiejsze dziewczyny nie mają większych ambicji i godności? Czy sekretarka zawsze musi być zakompleksioną laską, zapatrzoną w aroganckiego pracodawcę?
- Niestety nie mogę się dzielić informacjami o zamówieniach, a osobiste sprawy naszych klientów, pozostają nadal ich osobistymi sprawami. - Wymuśiłam kwaśny uśmiech i liczyłam w końcu na konkretną odpowiedź.
- A nie sądzi pani, że sposób na podryw w miejscu pracy i tani na to sposob, jest nadal przereklamowaną filmową metodą? - teraz dziewczyna próbowała wybadać we mnie ewentualną konkurencję. Co z tym Nowym Jorkiem i dziewczynami tego miasta? Wszystkie chcą walczyć o najlepsze męskie  kąski i torebki na wyprzedaży u Hermes Birkin.
- Dobra... Chciałam być uprzejma i sprawić ci przyjemność, sugerując, że jesteś tu ważna. Prezes zasadniczo ma biuro na samym końcu, żeby móc swobodnie obserwować swoich wszystkich podwładnych, przechodząc każdorazowo przez długość korytarza - wskazałam dodatkowo palcem w prawą stronę. - Zatem jego brat będzie tuż obok, a na pewno przed nowym udziałowcem, o którego względy w tej chwili nie musi zabiegać. Dzięki... Wiem gdzie iść.
- Chwila! - rzuciła zaskoczona moim rozeznaniem, chcąc zapewne ujarzmić moją zuchwałość. Nie miałam jednak ochoty na utratę energii w dalszej rozmowie z kimś, kto stanowi jedynie dalekie tło mojej misji. Ważniejsze było to, jak wedrę się w łaski Sergieja i na ile pozwoli mi wejść w swoje otoczenie po czekającej nas rozmowie.

DZIEWCZYNA OD ZARĘCZYNOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz