ROZDZIAŁ 40

2.4K 271 10
                                    

Tylko ta ławka jest chyba dziś autentycznym elementem mojego życiorysu. Wtłoczona w park wieczorową porą czekała wiernie jako jedyna na moje dylematy. Nie, Aristow nie zatrzymał mnie siłą; nie wyznał  słów, którymi zawraca się najsilniejsze nurty; nie zrobił nic, co byłoby konsekwentne z jego niedawnym zachowaniem. Coraz bardziej więc mam prawo myśleć, że ta część jego wielkiego planu, bardzo skutecznie zatruła wyłącznie moją krew. Czy mogę mieć żal? Może do siebie, że uległam. Sergiej jest po prostu doskonałym agentem. W ostatecznym rozrachunku jak się okazało lepszym niż ja.

***
- Gdzie mieszkasz? - usłyszałam przyciszony głos Noah'a za swoimi plecami.
- Nie musisz się silić na fałszywe zainteresowanie. - Oschle odpowiedziałam, pakując swoje jubilerskie projekty do obszernej teczki.
- Co będziesz teraz robić? - Nie ustępował. Jak sprawny detektyw na pierwszym przesłuchaniu podejrzanego o morderstwo.
- Posłuchaj... - Odwróciłam się do mężczyzny i z założonymi rękoma wsparłam o blat moich niedawnych szlifierskich wariacji. - Dałeś mi niedawno jasno do zrozumienia, że są w tej rodzinie osoby ważniejsze dla ciebie niż ja, więc nie dręcz nikogo fałszywą postawą, że jeszcze coś tobie  "wypada" w naszych relacjach. Nigdy szczególnie nie interesowałeś się moim życiem i naprawdę nie trzeba tego zmieniać.
- Rezygnujesz z rodziny dla niego?! - z wyrzutem w głosie ojciec próbował wyładować swój gniew. Ewidentnie próbował cos ustalić.
- Czyli dla kogo? - pytałam retorycznie.
- Dla tego Rosjanina. - Te słowa wyraźnie brzmiały jak największa obelga, z którą według niego miało być mi ciężko się zmierzyć.
- On ma imię tak w woli ścisłości, ale nie. Nie jesteśmy razem i nic poza aktem małżeństwa nas nie łączy. Nie udało nam się. Z wielkiej fascynacji sobą doszliśmy do zwykłych różnic i rozczarowań. Tak bywa... - spojrzeniem gdzieś w głąb siebie tworzyłam oficjalną wersję wydarzeń pomiędzy nami.
- Jak to?! - Widać było satysfakcję malującą się na twarzy ojca. Triumf zwycięstwa wiekowych przekonań nad młodzieńczymi porywami głupoty w jego przeświadczeniu dźwięczał w każdym fragmencie tego pomieszczenia.
- Zwyczajnie... - gestem rozłożonych rąk, próbowałam zakończyć temat. Nie miałam ochoty na szczegółowe tłumaczenia i udowadnianie, jak bardzo Noah się myli.
- Czyli ten pozew o rozwód to następstwo waszych wspólnych ustaleń? - Mężczyzna rzucił obok mnie urzędową kopertę z zawartością, którą bezczelnie poznał bez zgody adresata.
- Owszem, tak jak małżeństwo.
- To bardzo słuszny krok dla dobra naszej rodziny. - Ustalał bez mojego zabiegania bilans zysków dla nazwiska Harris.
- Dla ciebie może tak, ja nie czuję się z tym faktem szczególnie szczęśliwa. Poza tym skoro wiesz, że za moment nie będę już pełnoprawną panią Aristow, to po co posuwasz się do podstępnych sugestii, że uciekam do Sergieja?
- Sprawdzam twoją szczerość. Mam do tego prawo jako ojciec i jako twój szef.
- Wiesz co tato... - zaśmiałam się lekko - możesz mieć jednak mały problem. Rozwiodę się z Sergiejem i wracam do swojego dotychczasowego życia, ale dla ciebie nie będę już pracować. Zrzekam się czegokolwiek związanego z twoją firmą.
- To znaczy?! - wyraźnie zaskoczony nabrał jakiejś walecznej energii. Nie przewidział, że mogę mieć w sobie aż tyle siły na samodzielne podjęcie wyzwań.
- Wasze walne rodzinne zgromadzenie zawieszając mnie w prawach do własnego zdania, uświadomiło mi, że nie muszę być tylko częścią jakiegoś układu. Mogę funkcjonować dla siebie i tylko ze sobą. Przede wszystkim na własnych uczciwych warunkach.
- Co ty planujesz?! - złość ojca była coraz wyraźniejsza, a rozczarowanie mną mocno się pogłębiało.
- Otworzę swój własny salon. Mam kontakty z dostawcami, znam kilku odbiorców, którym na aukcjach chętnie coś sprzedam... Poza tym nieskończenie wiele pomysłów, których tu nie mogłam realizować zważywszy na twoje zamiłowanie do tradycjonalizmu.
- Zapomnij! Nie masz kapitału, a poza tym zabraniam ci! - Noah otwarcie nie akceptował nawet mojej sfery marzeń w tych kwestiach. Otwarcie protestował, przypisując sobie zapewne, że moja pozycja w świecie jubilerstwa wynika wyłącznie z jego woli. Tak samo też może sprawić, że nikt nie wspomni mojego imienia.
- Zabraniasz mi?! Ja nie mam pięciu lat. Co do pieniędzy... Mogę sprzedawać na początek swoje projekty największym, aby uzyskać rozgłos, aż wreszcie stać się znaczącą konkurencją. Dokładnie tak wyglądała twoja droga do sukcesu. Prawda?
- Nasza nazwa jest opatentowana. Nie użyjesz nazwiska Harris. Nie ułatwię ci tego falstartu. Nie przebijesz się dzięki własnym mrzonkom i hormonalnym buncie.
- Nawet nie miałam zamiaru... - Uśmiechnęłam się na myśl o swoim wyimaginowanym doskonałym planie. - Mam zdecydowanie lepsze rozwiązanie.
- Nie dasz rady bez nazwiska i pieniędzy! Nikt nie będzie cię firmował.
- Och tato... Stracę męża, ale nazwisko Aristow jest moim prawem niezbywalnym i na pewno nie ma na nie wyłączności. Myślę, że i kilka dolarów na ładny salonik wygrzebię. - Rzucałam zdawkowe prowokacyjne domysły.
- Chcesz w Nowym Jorku wcisnąć biznes z rosyjskim kapitałem i klimatem? Takiej niewdzięczności i buntu nie spodziewałbym się nawet po tobie...
- Nie dramatyzuj. Sergiej nawet nie wie o moich pomysłach i nie będzie w tym uczestniczył. Po prostu żebyś nie czuł totalnej niegodziwości względem ciebie, nie użyję twojego nazwiska. Nie zamierzam jednak pracować nadal ze swoimi braćmi i tobą. Nie jestem na waszej łasce i nie od was zależą moje sukcesy, co wam zapewne nawet nie jest możliwe przejść przez myśl.
- Wrócisz tu szybciej, niż ci się wydaje - z groźną miną i zdecydowaną pewnością co do swojego przekonania wycelował we mnie palcem.
- Uznam te słowa za motywację i już dziś proponuję nie wyglądać za mną w oknie. Wiele się tu nauczyłam i wiele ci zawdzięczam. Między innymi to, że można ufać tylko sobie, a z pasją i talentem nie powinno się przesiadywać w wygodnych kapciach.  Upór zawsze sporo kosztuje, ale sukces nie ma innego ojca. -  Zgarnęłam sprawnie wszystkie pozostałe swoje rzeczy, co do których ojciec nie mógł wysunąć żadnych roszczeń, przeszłam obok niego i pełna wiary w swoje zdolności, zniknęłam za progiem swojej niedawnej pracowni. Byłam chyba lekko urażona wszystkimi słowami i rozczarowana każdą reakcją, ale nie zamierzałam popaść w rozpacz totalnego nieszczęścia. Rutynowo niemal wyznaczyłam sobie kolejny cel i  tym razem nie planowałam stracić czujności. Jeśli nie mogę być tym kim powinnam być, to będę tą, której rola najbardziej mi pasuje. Stworze markę na miarę najlepszych.

DZIEWCZYNA OD ZARĘCZYNOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz