ROZDZIAŁ 23

4.7K 408 107
                                    

- Ali... Ali... - Cichy głos Salmy odrywał mnie od drzemki, która zbyt szybko zamieniła się w twardy sen. Nie przyszły dziś żadne sny, żadne gonitwy niewygodnych myśli. Zupełnie nic. Opadłam szybko na dno głębokiej ciemnej studni zmęczenia i zwyczajnie reanimowałam swoje ciało.
- Tak? - Niechętnie wychodziłam ze stanu, gdzieś ktoś inny choć raz mógłby być czujny za mnie.
- Ktoś na dole czeka na ciebie.
- Ktoś? Na mnie? - chrypliwym głosem wrzuciłam automatycznie jeszcze nie odkrywając znaczenia tego komunikatu.
- W zasadzie to... Nie wspominałaś, że jest aż tak przystojny.
- Salma... Kto? - pytałam, łudząc się, że jednak źle celuję w swoje przepuszczenia.
- Aristow tu jest. Tak się przynajmniej przedstawił.
- Tutaj? Po cholerę? - Trzeźwym natychmiast wzrokiem wycelowałam w kobietę.
- No ja go nie zaprosiłam. - Dziwnie rozbawiona sytuacją, wyszła ucinając rozmowę.

- Co tutaj robisz? - Po dziesięciu minutach przemyśleń nad powodem odwiedzin Rosjanina i powrotu do stanu wizualnego ładu, zeszłam, witając jednocześnie mężczyznę pretensjonalnym tonem. Czy ten człowiek pozwala sobie na jakiś wizerunkowy błąd? W skórzanej czarnej kurtce i w tym samym kolorze koszuli, ze świeżo przyciętymi włosami, stał w centrum salonu wyraźnie zdenerwowany. Nie była to zatem pokojowa misja, ani nic w stylu "przemyślałem wszystko i jednak jestem idiotą".
- Zabieram cię stąd! - Surowa komenda nie zatrzęsła ziemią pod moimi stopami mimo jego oczekiwań.
- Nawet nie jest miło, że przyszedłeś, nie mówiąc o tym, że nie mam zamiaru gdziekolwiek się ruszać. Tym bardziej z kimś, kto całkiem niedawno wspomniał, że nie mam w sobie żadnej wyjątkowej energii. Tkliwym listem nie wymazuje się złych wrażeń.
- Nie musisz wierzyć w moje dobre intencje, ale w to, że ktoś z twojej Firmy poważnie chce cię zlikwidować już tak.
- Eureka... Myślisz, że o tym nie wiem? Zdążyłam obejrzeć film z monitoringu w moim mieszkaniu. Poza tym Sam dużo wcześniej zasugerował podpalenie.
- Sam? - Wolnym ruchem głowy przerzucił spojrzenie wprost na mnie, jakby to pytanie miało zawierać już w sobie trafną odpowiedź. - Ten strażak, który cię tu przywiózł?
- Szybko zbierasz informacje. Szkoda, że o samym sobie nie idzie ci już tak dobrze.
- Samuel Mulder... Spore ryzyko wchodzić w przyjaźń z kimś, kto pracował w FBI.
- To zazdrość Aristow, czy zawiść?
- Zbieraj się!
- Po co?
- Czeka nas długa szczera rozmowa. Musimy  poskładać to co oboje wiemy i ustalić rozsądny plan.
- Kurwa, Sergiej! - krzyknęłam stanowczo. - Daj mi od siebie odpocząć! Chcę żebyś był nadal kimś obcym w moim życiu, kogo wyłącznie opiszę w raporcie. Nie potrzebuję ani twojej łaski, ani troski. Świetnie funkcjonowałam bez ciebie tyle lat i uwierz, że kolejne też jakoś upłyną. Zajmij się sobą, rodziną i żoną, która raczej nie ma najlepszych intencji. Zostaw mnie... Po prostu mnie zostaw... - Pokerowa twarz mężczyzny nie była w stanie zdradzić żądnych myśli, które się za nią kryły. Patrzył i słuchał. Nie próbował przerwać.
- Skończyłaś?
- A ty zrozumiałeś?
- Nie czekałem na ciebie. Sama weszłaś w mój świat, przynosząc nowe i nieznane konsekwencje. Ciąg zdarzeń jakie zaczęły się do tego dopasowywać, też bardzo mi nie pasuje. Ale pozwól, że coś ci wyjaśnię... Jeśli twoje zadanie, mające związek ze mną stworzyło to bezpośrednie zagrożenie, to ja też czuję spore obawy. Póki tobie nic się nie stało, ja mogę czuć się spokojny. Chciałbym doszukać się motywów i przyczyn, ale do tego potrzebuję twojej szczerości.
- No tak... Przecież musisz dbać o swój własny interes. A przez chwilę wyglądałeś nawet jak szlachetny rycerz, przejęty moim losem. Mówię ostatni raz, nigdzie z tobą nie idę i jest to definitywnie nasze ostatnie spotkanie. - Aristow jeszcze przez moment analizował w głowie warianty zachowań, ale ostatecznie zdecydował się na najmniej racjonalne. Podszedł i chwycił mocno za tył mojej głowy i lubieżnym pragnieniem wbił się w moje usta. Agresywny język toczący zacięta walkę z tylko przez chwilę opornymi ustami, wydarł wreszcie z mojego ciała nagłe przyzwolenie. Tak, całowaliśmy się namiętnie, jakby każde dotychczasowe słowo nigdy nie wybrzmiało. I gdyby nie był to dom Salmy, a jej obecność nie przeszkadzała naszym myślom, ta pasja zaprowadziłaby nas o wiele dalej.
- Czekam jeszcze dziesięć minut z włączonym silnikiem. Tyle ci wystarczy... - Wydyszał nagle mężczyzna z wilgotną chmurą, opierając czoło o moje. Zaciskając kolejno dłoń na rozpuszczonych moich włosach, przywarł na moment ciepłymi ustami do głowy i wyszedł. Gdzieś jeszcze tylko jego zapach w tanecznym galopie zaciskał mój żołądek i ograniczał pojemność płuc. Nie znoszę cię za to Sergiej... Nie znoszę tego, że bez pomyłki potrafisz złamać mój kod dostępu.... Za każdym razem jesteś tak irytująco celny.

DZIEWCZYNA OD ZARĘCZYNWhere stories live. Discover now