ROZDZIAŁ 21

3.8K 437 98
                                    

Dopiero po chwili wciśnięta w zatłoczony przedział metra, zauważyłam kilka połączeń od zarządcy budynku, w którym mieszkałam. Takie telefony były sporą rzadkością. Właściwie to był drugi. Poprzednim razem chodziło tylko o pomyłkę w kwestii dobiegających hałasów, kiedy ja fizycznie przebywałam w Petersburgu.
- Witam... Dzwonił pan do mnie... - Z ciężkim oddechem odezwałam się do odebranego połączenia.
- Panno Harris... Próbowałem panią poinformować, uprzedzić... - Jego zdenerwowanie nie było dobrą wróżą, a ja miałam dosyć pokrętnych wprowadzeń.
- Panie Moo... O co chodzi?! - Określenie "Moo" było dla Japończyka moim autorskim pomysłem i nie pytałam nigdy, czy mu się podoba, a on być może nie miał śmiałości się przeciwstawić.
- Panno Harris...  Pani apartament... Wybuchł pożar i... - nieskładnie informował.
- Pożar? W naszym budynku? Jakim cudem?  To niemal iglo, kewlarowa budowla z klocków owinięta szklanym włóknem.
- No nie w budynku właśnie panno Harris...
- Nie w budynku? Czyli tylko w moim mieszkaniu?
- Tak i strażacy już weszli sprawdzając gdzie znajdowało się źródło. System gaśniczy zareagował, ale i tak wymagana była interwencja i...
- Będę za dwadzieścia minut! - Ja pierdole! Jeszcze to? - pomyślałam. Beznamiętne spojrzenia podróżujących na żółty punkt pośród tej ich bezbarwnej masy, nie skrywały nawet podejrzeń, że świat dziewczyny o niewinnej urodzie, zalewa właśnie niszczycielskie tsunami intencyjnych działań. Ktoś, kto postanowił mocno utrudnić mi funkcjonowanie, z pewnością nie liczył się z tym, że cała instalacja rejestrująca wyśle dane do chmury, z której będę mogła pobrać dowody.  Pytanie tylko, dla jakich powodów, ktoś wdarł się do mojego mieszkania?  Telefon mam przy sobie, komputer jest bezużyteczny beze mnie, a fizyczne cierpienie można mi zadać w mniej widowiskowy sposób.

Sergiej: Mogliśmy dokończyć tę rozmowę... - Spojrzałam na najbardziej niepasującą do tej chwili wiadomość i jedyne co wykrzesał mój umysł, to cyrkowy przewrót oczami. Nie miałam ochoty wdawać się w dialog. Życzyłam sobie końca tej historii. 

Sergiej: Nie powiedziałem niczego, co mogło by być dla ciebie zaskoczeniem, albo czego sama byś nie mogła wypowiedzieć w stosunku do mnie. -  Idiota... 

Ja: Jeśli jeszcze raz do mnie napiszesz, Swanson będzie pierwszy, który dowie się o tobie i planach. I jeszcze jedno... Sprawdź szpital, w którym zamknąłeś Zoję. Kobieta o tych danych na pewno nią nie jest. Tracisz swoją doskonałość Aristow i wątpliwy profesjonalizm. Jednak twoją główną słabością jest niedocenianie kobiet...

Osiągnęłam zamierzone milczenie. Nie odezwał się już... Niewątpliwie teraz pochłonie go Zoja i osobista przeszłość, z którą nie chce się należycie rozliczyć. Zagwarantuje mi to też swobodę. Zdejmę sobie z ramion ten ciężar, myśli o Aristowie i ułożę na nowo kolejne tygodnie.  Wiem, że mnie nie docenił, wiem że jego słowa wypowiedziane w windzie powinny mnie zranić, ale nie złożyliśmy sobie żadnych obietnic i za własne mgliste marzenia nie mogę mieć pretensji. 

***

- Co się dzieje panie Moo?!  - przerwałam zarządcy rozmowę z jakimś strażakiem.
- Na pewno będzie pani musiała znaleźć sobie jakiś inny nocleg na najbliższe tygodnie, zanim ubezpieczalnia wypłaci odszkodowanie na pokrycie remontu.
- Panie Moo... - Ta rada nie była najbardziej oczekiwaną przeze mnie w tym momencie. Wiedziałam też, że rozmowa z nim nie zaprowadzi mnie dalej niż do punktu "pożar - nie masz gdzie mieszkać". Skierowałam się więc do wind ze swoją kartą wstępu na piętro, ale wychodząca kilkuosobowa ekipa w pomarańczowych strojach, sugerowała usunięcie elektronicznych blokad wejścia. Czyli teraz każdy wciskając na panelu numer mojego piętra, bez problemu mógł złożyć mi wizytę. Wejście schodami z pozycji każdej kondygnacji nie stanowiło żadnego problemu, natomiast dostanie się nimi w głąb budynku od zewnątrz, wymagało już znajomości sześciocyfrowej kombinacji cyfr. Skąd zatem go znałeś Aristow? Na pewno nie od Moo...

DZIEWCZYNA OD ZARĘCZYNWhere stories live. Discover now