ROZDZIAŁ 44

3K 381 62
                                    

- Dlaczego mam nieodparte wrażenie, że decydujesz o tym kiedy i jak mamy rozmawiać? Dlaczego nie traktujesz poważnie sytuacji, w których to ja mam potrzebę dowodzić w wyznaniach? Nie wiem, czy mam ochotę dać się znów odurzać się twoim przekonaniom, że jak zwykle mylę się w swoich odczuciach. - Nie liczyłam, że usłyszę tyradę zaprzeczeń.
- To nie tak Ali... - To oczywiste, że tak myślisz.
- A jak? Właściwie mało mnie to już obchodzi... - W okrutnej ignorancji obróciłam się ponownie tyłem do mężczyzny i próbowałam przekonać się do tego, że poprzednie zadanie pochłonie mnie na nowo z taką samą intensywnością.
- Okej... Zasłużyłem sobie na wszystko... - Łaskawy pan przyznaje, że ogień parzy, kiedy stanął już po środku gorejących płomieni. - Wczoraj po tym wieczorze, kiedy zobaczyłem cię obok tego oliwkowego elegancika, zwyczajnie trafił mnie szlag i skończyłem w barze. Przesadziłem z alkoholem i stąd moja niedyspozycja podczas rozmowy.
- Brzmi jak wyznanie z melodramatycznego odcinka Oprah. Tracisz na oryginalności. Mnie takie opowieści nie poruszają. - Nadal niewzruszona raczyłam Aristowa widokiem swoich pleców.
- Jestem szczery, a przyjście tu wcale nie było dla mnie łatwe... - Kiedy poczułam jego dłoń na moim ramieniu, poziom mojego wkurwienia postanowił rzucić się Rosjaninowi do samego gardła.
- Wynoś się stąd z tymi swoimi gównianymi historyjkami! - Odsunęłam się szybko jak porażona, stając na wprost w równie otwartej do pojedynku postawie.
- Nie przesadzasz z reakcją? - Mężczyzna w swym typowym jak niegdyś tonie, próbował odmówić mi racji i obniżyć poziom energii jaka we mnie wezbrała.
- Twój czas pomiędzy moimi myślami a sercem minął Sergiej! Ja ciebie nie zapraszam do swojego świata i mam bardzo głęboko gdzieś, jak tobie się żyje po drugiej jego stronie. - Ciskałam się może zbyt teatralnie, ale miałam dosyć tej ignorancji z jego strony.
- Posłuchaj... Może wykażemy się jakąś względną dyplomacją i po prostu porozmawiamy. Wysłuchasz uczciwie co mam ci do powiedzenia i wtedy ocenisz czy faktycznie jestem takim skurwysynem, jak to zapewne określasz mnie w myślach. - Ten jego stoicki spokój i biznesowe podejście do wszystkiego z rosyjskim "panuje nad światem, więc i nad tobą też" przyprawiało mnie już o mdłości.
- Nie! To ty posłuchaj... Jak idiotka wyznałam ci, że cię kocham uznając, że to jedyna właściwa odpowiedź na twoje wyznania; byłam gotowa zmienić dla ciebie życie za to, że ty wprowadziłeś w końcu światło do mojego, wreszcie liczyłam, że wszystkie nasze doświadczenia sprawią, że to głupie małżeństwo jednak będzie zaledwie początkiem w końcu czegoś dobrego. Wcale nie chciałam tego pieprzonego rozwodu i wierzyłam, a miałam takie prawo dzięki twoim kłamstwom, że w ostatniej chwili zawalczysz. A ty?! Co takiego zrobiłeś? Nic! Zero! Odegrałeś swoją rolę, odstawiłeś mnie jak starą rzecz do antykwariatu i ruszyłeś sobie dalej z blondyną u boku. Wiec teraz pierdol się ze swoją mediacją i tłumaczeniem mi, że miałeś jakąś małą niedyspozycję. Trzy miesiące to wystarczająco sporo, żeby ogarnąć fakty z naszej relacji i rozdmuchać różowe chmurki przysłaniające to, że jesteś zwykłym emocjonalnym nieudacznikiem. Dziękuję, do widzenia, znasz drogę do drzwi! - z przytupem zakończyłam wywód.
- Jesteś w głębokim błędzie! - Zerwał się, wykonując zbyt energiczny krok w moim kierunku, a ja automatycznie wykonałam jak w lustrzanym odbiciu jeden w tył.
- A ty będziesz zaraz w głębokiej dupie, bo przypominam, że broń nadal mam bliżej siebie, niż ci się wydaje. - Grożąc palcem, wstrzymałam kolejny ewentualny ruch Aristowa.
- Z tobą nie da się normalnie... - przez zaciśnięte zęby, chwytając już w bolesnym uścisku moje ramię, sączył dalej jadliwie - Blondyna to tylko nowe zadanie, które miało uleczyć moje szaleństwo na twoim punkcie! I kim kurwa jest ten koleś z wczoraj?! Może tym się podzielisz opłakująca koniec małżeństwa żoneczko!
- Odwal się prostaku! - wyrwałam się sprawnie. Nadal posiadałam wszystkie umiejętności agentki i nigdy nie planowałam zapuścić ich kurzem. Szczególnie, że dawni wrogowie zawsze mogą nieoczekiwanie zapukać do moich drzwi. - Nic ci do tego, ale skoro tak bardzo prosisz o wyjaśnienie - ironizowałam - to uświadamiam, że istnieją ma tym świecie mężczyźni, którzy za mną tęsknią, pragną mnie i są gotowi przychylić nieba. Tacy, na których nie muszę czekać i żebrać o ich uwagę! - Z premedytacją podkręcałam jego irytację.
- To Arab! - wykrzyczał w tonie, jakby recytował definicje seryjnego mordercy.
- A ty jesteś Rosjaninem! Ty mnie odrzuciłeś, wiec też jakoś się leczę. Jak ty to pięknie nazwałeś - z szaleństwa przez ciebie. - Gadałam już takie idiotyzmy, ze sama miałam ochotę dać sobie po pysku. Rahid nie był dla mnie w żaden sposób istotny. Nie wywoływał pasji, z jaką walczyłam choćby zamieniając zdanie z Sergiejem. Nie stanowił żadnej atrakcji, ani nawet kuszącej tajemnicy. No może poza motywem, dla którego znów stanął na mojej drodze.
- Nie masz pojęcia co oni robią kobietom. - Aristow tonął i łapał się jakichś przerażających schematów.
- Serio? I mówi to ktoś, kto próbował mnie zgwałcić, podał tabletkę gwałtu, uwięził w swoim mieszkaniu, uderzył...i mogłabym tak wymieniać do jutra. - Moje uniesione nieco w górę rozłożone obie ręce komponowały się z sarkazmem wtłoczonym w to zdanie.
- To była trudna relacja i dobrze to wiesz. - Jakby to stwierdzenie tłumaczyło wszystkie jego przewinienia.
- Świetnie! Wszystko już sobie wyjaśniliśmy. Możesz wracać do blondyny, a ja dziękuję za możliwość powtórzenia tego, czego nie byłeś w stanie przyswoić wczoraj wieczorem.
- Jesteś z tym facetem? - z przymrużonymi oczami pytał, jakby doszukiwał się siedemnastego dna w odpowiedzi, która ma nadejść. KURWA! Przez całe to spotkanie tylko tym był zainteresowany? A gdzie "ja nadal cię kocham", "rozwód był błędem", "chce ciebie tu, teraz i na zawsze", "nie potrafię bez ciebie żyć"?
- Nie twoja sprawa. Skończyłam ten dialog. Poza tym oboje wiemy, że już go sprawdziłeś, tylko nie potrafisz połączyć kropek pomiędzy "on" i "ja". Nie mam zamiaru pomagać. Żegnam! - Nie miałam już siły wyczekiwać na porozumienie między nami.
- Możesz wmawiać każdemu co tylko zechcesz, ale tej pamiętnej sceny z twojej kuchni, nie będziesz w stanie powtórzyć z nikim innym i nigdy. - Sergiej odpuszczał, ale nadal próbował jak kot znaczyć swój teren. Ta rozmowa nie potoczyła się według jego założeń. On zresztą nigdy nie był mistrzem dialogu ze mną. Gubił się kiedy moje argumenty przytłaczały jego wcześniejszy brak poczucia winy. I o tyle, o ile Rahid był chowany w poczuciu bycia najlepszym i najwspanialszym, o tyle Sergiej w tym czasie dostawał od życia bolesne baty. Dubajczyk sypiał w złotej kołysce, a Rosjanin na cokolwiek złotego musiał poczekać znacznie dłużej. Swoją drogą nie zatopiłam się nigdy w szczegółach w jaki sposób Sergiej rozmnożył swój majątek. I jeśli Elizabeth ma rację, że jest on większy niż Rahida, to domniemam, że jego pochodzenie nie musi być najbardziej legalne. Pensja prawnika na Kremlu, w rzeczywistości tajnego agenta plasowałaby go raczej w moich okolicach względem majętności. Tym bardziej, że nie ociekał luksusem w odróżnieniu od Dubajczyka i to gryzło mi się ze stwierdzeniem kobiety. Tak, to mnie właśnie zaczęło bardzo mocno intrygować... Być może w obecnej już sytuacji nie powinnam się szczególnie temu poświęcać, ale właśnie uzmysłowiłam sobie, że ten człowiek nadal jest dla mnie zagadką, a pod tym dobrze maskującym garniturem, za który można by było wykarmić jakąś wioskę w Republice Konga, kryje się o wiele więcej tajemniczego zła.
- Owszem, bo tamtej kuchni już nie ma. Dla przypomnienia - spaliłeś to mieszkanie. Na szczęście mam nową i w pełni przygotowana na nowe sceny. Tym razem bez twoich odcisków palców.
- Dlaczego ty jesteś taka...? - Wstrzymał się jeszcze na moment, zaciskając palce w pieść uniesiona nieco wyżej, jakby siła tego uścisku miała wtłoczyć mu odpowiedź do głowy.
- Nie byłam taka, dopóki nie stanąłeś na mojej drodze. - Tym zdaniem zamknęłam tę rozmowę. Aristow pogubiony pomiędzy tym czego oczekiwał, przechodząc tu, a tym, co zdołał powiedzieć, znów odszedł. Kolejna nic nie dająca nam obojgu rozmowa, tylko jeszcze mocniej wtłoczyła nas w niejsności, a mnie w tęsknotę za tym dobrem, które z pewnością pamiętało moje ciało. Nie zamierzałam jednak zbytnio poświęcać się tej rozsypce i nie mogąc liczyć na towarzystwo żadnego normalnego mężczyzny, sama postanowiłam zorganizować sobie jakiś późny posiłek.

DZIEWCZYNA OD ZARĘCZYNTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang