ROZDZIAŁ 34

3.7K 431 46
                                    

- Ali spokojnie... Nie gorączkuj się... - próbowałem powstrzymać kobietę przed gwałtownymi ruchami, choć jej ciało za chwilę na pewno samo by ją powstrzymało bólem i zastanymi mięśniami. Nie powinna była jednak dokładać sobie i sprawdzać tego stanu nierozsądnym zrywem.
- Co ja tu robię? - zmęczonym głosem pytała, gdy pomogłem jej nieco unieść się na poduszkach.
- To bardzo długa opowieść. Niekoniecznie z radosnymi wątkami. - Jak małemu dziecku odgarnąłem długie włosy z twarzy, przyglądając się jej i licząc, że dostrzegę jakąś niezwykłą nowość. - Nie masz pojęcia jak się cieszę, że to już koniec i wróciłaś. - Zaśmiałem się szeroko. To był zdecydowanie najlepszy moment tego dnia.
- Upadłeś na głowę Aristow? Co ci się stało? - Nie była przygotowana na moją czułość i z trudem odsunęła moją dłoń ze swojej twarzy.
- Nie. Jestem całkowicie zdrowy, może poza urazem nogi dzięki tobie - zabawnie dodałem.
- Boże, głowa mi pęka... Mam jakiś miks myśli i fleszy scen. - Zaciskając powieki, próbowała radzić sobie z mózgiem, który nie tak w uporządkowany sposób przywracał świadomość.
- Spokojnie... Wszystko wsunie się na swoje miejsca. Nie męcz się tym teraz. Ważne żebyś odzyskała pełną sprawność. Powinienem zadzwonić do doktora Hope i poinformować o twoim przebudzeniu.
- Ile tu tkwiłam? - Zaczęła przechodzić do racjonalnych ustaleń.
- Blisko trzy tygodnie.
- W tym łóżku, w tej koszulce i... - rozejrzała się wolno po sypialni - z tobą tutaj?
- Tak. Jak przypomnisz sobie co się stało, wszystko przypasujesz i uznasz za właściwe.
- Strzeliłam do ciebie... Twoja żona... Dima... - rzucała kolejno hasła niedawnych wydarzeń. - Nie przypominam sobie jedak niczego, co uzasadnia mój pobyt w twoim łóżku.
- Wraca ci ogrom najlepszych uczuć do mojej osoby, to miło - uśmiechnąłem się lekko.
- Aristow... Co to kurwa jest? - ociężale uniosła prawą dłoń, ukazując platynowa obrączkę.
- Biżuteria. Znasz się na tym. - Udawałem niezorientowanego.
- Wiem nawet z jakiego to jest sklepu i mniej więcej znam wartość, ale to jest obrączka. Nie sądzę, że wracam z innego wymiaru, w którym coś mnie tak mocno jebło, żebym zmieniła swój stan cywilny. - Zaczynała być zła, a to oznaczało, że wspomnienia nabierały ostrości.
- Ali... Po kolei. Jesteś słaba i musisz odpocząć. Na pytania i odpowiedzi przyjdzie czas. Pozwól, że skontaktuje sie z doktorem po krótką konsultację, a ty spróbujesz zasnąć.
- Nie mam pięciu lat i wiem jak jest między nami. Spadam stąd.
- Jak niby? - Patrzyłem jak niezdarnie i bez najmniejszej siły próbuje zsunąć się z łóżka. - Potrzebujesz tygodnia żeby zacząć poruszać się o własnych siłach i trochę więcej żeby mieć dokąd jechać.
- No tak... Spaliłeś moje mieszkanie... - zrezygnowana znów opadła na poduszki, leżące za nią.
- Świetnie, że tak sporo pamiętasz i nie będę walczył z twoją amnezją. Jesteś tu bezpieczna, choć twoja wrodzona nieufność każe ci szukać własnego gruntu.
- Nie ufam ci i mam milion powodów... - wyraźnie zmęczona fizycznym aspektem rozmowy, coraz trudniej łapała spokojny oddech.
- Obiecuję, że jutro wszystko wyjaśnię. Nie martw się. Nie wydarzyło się nic, z czego nie będziesz mogła się wycofać. - Spojrzałem na Ali z lekkim, choć nieuzasadnionym rozżaleniem za brak wdzięczności, poprawiłem jej pozycję na znacznie wygodniejszą, po czym wyszedłem.

Nie bardzo wiedziałem co poza rozmową z Hope'm mógłbym jeszcze wymyśleć, by przeciągnąć powrót do tej sypialni. Czułem radość mieszającą się z rozczarowaniem, albo... Tak, to mógł być strach. Strach, że znów przestanę panować nad Allyiah i zagrożeniem, które na nią czeka. Jednak o tej porze tylko ja mogłem pomóc jej w najdrobniejszej czynności i podsunąć coś do picia, więc mimo najmniejszych oporów, będę musiał tam wrócić. Inaczej wyobrażałem sobie ten moment, a z drugiej strony po tym wszystkim oczekiwać czegokolwiek, to chyba zbyt wielka zuchwałość.

Dochodzi trzecia nad ranem. Siedzę w swoim biurze nadal tylko w cienkich spodniach od piżamy i po raz pierwszy czuję się dziwnie nieswojo we własnym domu. Może najprostsze rozwiązania powinny być najlepsze, ale jak wytłumaczyć Ali słuszność moich intencji i opowiedzieć, jak wiele zmieniłem w jej życiu? Może jej świadomość jest dla mnie ciężarem, a może sam fakt, że będzie chciała odejść. Moja firma ma raport. Swoje zadanie skończyłem. Teoretycznie nie powinna mi być potrzebna, ale rozkaz pilnowania jej przed ludźmi, dla których ona pracuje, nie wygasł. Czekam na spotkanie z tajemniczym człowiekiem z początku tej historii, który bardzo konkretnie ocenił mój cel. Nie wszystkie pytania zadałem i na jedno przypuszczenie nadal szukam potwierdzenia. On zna odpowiedź. Zakładam też, że jej miejsce pobytu z pewnością przestanie być teraz tajemnicą również i dla jej pozostałych wrogów.

DZIEWCZYNA OD ZARĘCZYNOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz