ROZDZIAŁ 32

3.8K 447 110
                                    

- I drugi raz za nami... - głośno zamknąłem Króla Leara wraz z ostatnią stroną i przegładziłem dłonią zmęczone oczy. - Jutro wracam do firmy. Muszę zająć umysł czymś innym niż zmartwienia. Może złapię jakiś dystans, doznam oświecenia jak ci bardziej pomóc, albo zwyczajnie nabiorę tylko trochę więcej sił, żeby dalej mierzyć się z twoim milczeniem... - Na chwilę cisza wkradła się między nas i gdzieś z tyłu głowy zbierałem energię na wyznanie, z którym zastanawiałem się, czy najwyższy czas już się zmierzyć. - Byłem dziś po południu u twojej matki. To było dobre spotkanie... Z jej słów i sugestii wynika, że lekko zawróciłem ci w głowie panno Harris - zaśmiałem się lekko, spoglądając na leżącą obok Ali i wtuliłem w przypływie nagłej potrzeby w jej ciepłe ciało ubrane w czarny t- shirt, na którym namalowana twarz Jokera w szerokim uśmiechu, była jak niemy wyraz myśli jego właścicielki. O tak... Drwiłaby wniebogłosy na stwierdzenie, iż zarzucam jej aktywność uczuć wyższych, nad których uśpieniem przecież tak doskonale panuje. Z pewnością głośno by zaprzeczała jakimikolwiek westchnieniom w moim kierunku, zaklinając się na wszelkie świętości, iż w każdej mierze jestem dla niej tylko wrogiem. - Swoją drogą... Wyobrażasz sobie, że my dwoje snujemy się po tym mieście trzymając się za ręce, albo przychodzimy jako para na ślub Julii, przedstawienie przedszkolne Borysa? Już widzę zdumienie wszystkich, którzy nas znają, twojej rodziny, że jednak zły Rosjanin zawrócił ci w głowie... - westchnąłem, bawiąc samego siebie własną alternatywną wizją przyszłości - A najlepsze byłoby to... - i moja odwaga wreszcie uzyskała właściwy poziom, bo przecież dla mnie te monologi mimo wszystko były niczym zwykła rozmowa, z której ona wszystko usłyszy i zapamięta - jak Harrisowie dowiedzieliby się, że z krwi i kości jesteś Rosjanką - dokończyłem. - Noah oszalałby z wściekłości. Tak Ali... Jesteś Rosjanka, którą twój ojciec ukrył w twojej rodzinie. Jako dziecko jego bardzo ukrytego romansu w czasach kiedy był pod sporym politycznym ostrzałem, oficjalnie miał żonę , musiałaś zostać schowana przed światem. Twoja matka przyjechała tu na ostatnie tygodnie przed rozwiązaniem. Tu miałyście w tajemnicy wieść spokojne życie przy sporym finansowym wsparciu twojego ojca. Nikt nie planował, że twoja matka umrze w czasie porodu, a tajemnice musiały zostać nietknięte. Agenci, którzy pilnowali waszego bezpieczeństwa, dostali w tamtej chwili wyraźny rozkaz - ty miałaś przeżyć w amerykańskiej rodzinie. Tak więc pacjentce, która urodziła ciebie, wpisano w kartę śmierć jej dziecka, natomiast martwe dziecko, które wydała na świat pani Harris, zastąpiono tobą. Na szybko skrojono nowe początki i utkano tę niewyobrażalnie niemożliwą historię. Jej fabułę w ogólnym zarysie znasz pewnie, tylko twoi szefowie nie sprawdzili jednej rzeczy, a właściwie koncertowo ją przed nimi ukryto. Kształcili cię i wychowywali jako córkę ich człowieka, którego zlikwidowaliśmy w Moskwie. Wiedzą, że nie należysz do Harrisów, ale przegapili najważniejsze ogniwo twojej tożsamości. Stworzyli sobie żołnierza w oparciu o przekonanie, że pochodzi on z krwi ich innego, a nie bezpośredniego wroga. Niemniej... Nasze służby w tej historii podstawiły ciebie i twoją matkę wysoko ustawionemu agentowi stąd, który robił bardzo ważne rzeczy u nas dla swojego kraju. Twoja firma jest przekonana zatem, że doskonale ciebie wyszkolili i ukształtowali jako niezawodną broń przeciw wrogom USA. Jednak nawet najlepszy robot może zawieść. Zastanawiające jest tylko to, czy twoje zaplecze poznało w końcu tę prawdę. Nawet ja musiałem bardzo głęboko drążyć, żeby poznać nazwisko twojego ojca, więc raczej... Mało prawdopodobne! Obstawiam, że możesz ty o czymś wiedzieć, a ktoś tej prawdy się obawia i wszystko jak zwykle jest tylko wypadkową nakładających się na siebie przypadków... Oczywiście w dokumentach nie ma nigdzie informacji o twoim prawdziwym ojcu, ale sieć powiązań, przelewów, faktów i kilku zdjęć twojej matki z nim... To jednak zostawię na inny dzień Ali... Tak więc panno Harris... Wiesz, że nie jesteś dzieckiem Harris'ów, ale nie jesteś też dzieckiem ojca, którego twoja firma ci wskazała i w którego sama wierzy. Sam nie wymyśliłbym bardziej pokręconej historii... Właściwie to przez wyobraźnię nie przecisnęłaby mi się nigdy wcześniej myśl, że doświadczę tego, co pojawiło się w moim życiu wraz z twoim pojawieniem. Nie potrafię wygłosić tkliwego oświadczenia i wskazać, że coś istnieje właśnie pod konkretną definicją, ale na pewno to coś niezwykłego. Nie chcę żebyś uznała mnie za tkliwego...No tak, to najmniej opisująca mnie cecha... Chodzi o to... Ali, nie jestem zmęczony tobą taką w moim łóżku, nie pamiętam nawet tych krzywd, które mi zaserwowałaś... Po prostu jestem gdzieś wdzięczny losowi za ciebie. Tak, wiem! Ty pewnie byś teraz ciskała we mnie wyrzutami, że mam nie po kolei w głowie, że po pierwsze cię tu zamknąłem, a po drugie zakładam nie wypuszczać już nigdy poza moje... Zgadza się Harris. Zamykam cię w swoich ramionach i nie zamierzam zmienić tego stanu rzeczy! I myśl sobie co chcesz o swoim wiecznym śnie, że może on z ciebie zrobić w mojej sypialni jedynie towarzystwo dla nieruchomych mebli, a ja nie mam prawa decydować się na ten ciężar, ale po raz pierwszy czuję, że coś w moim życiu jest tak bardzo właściwe. Nie, to nie jest litość, ani poczucie winy. Ja zwyczajnie wierzę, że pod tą ciepłą skórą... - wolno palcami lewej dłoni zacząłem przesuwać palce po jej niewzruszonym ramieniu, nadal trzymając głowę poniżej jej obojczyka - jest tyle doskonałości, że ona sama wyrwie się do życia. Z medycznego punktu widzenia wszystko jest w porządku i doktor Hope bardzo krzywo na mnie spogląda, gdy proponuję konsultację z innymi lekarzami z naszego kraju, więc czekam, aż przestaniesz drwić sobie ze mnie i wreszcie zareagujesz. Cokolwiek Ali... Będę wniebowzięty jeśli miałabyś ochotę nawet celować we mnie z magnum - roześmiałem się, gdy z tym słowem spłynęło do mojej pamięci urocze wspomnienie. - Och Harris... - ciężki oddech wysunął się w kierunku jej kruchego podbródka - chcę cię poznać. Daj nam szansę i obudź się wreszcie. Wiesz, że mam problem z cierpliwością. Nie umiem i nie lubię czekać... Gdybym tylko umiał cofnąć czas... Gdybym tamtego dnia szybciej do ciebie dotarł... Przepraszam Ali... Nie oszlifujesz wspomnień, które już masz, ale zapewniam, że o następne lepsze bardzo się postaram. - Uniosłem się nad delikatną twarz dziewczyny i jak w banalnej bajce o śpiącej królewnie, ucałowałem malinowe usta, wsuwając pomiędzy siebie nasze wargi. - Bądź Ali... Bądź znów ze mną...

DZIEWCZYNA OD ZARĘCZYNWhere stories live. Discover now