ROZDZIAŁ 22

4.4K 383 42
                                    

Radiowy przebój I'm Still Here (Sia),

Prowadzę bitwę,
Walczę z moim cieniem
Motłoch boi się, jak bydlęta
Tak, prowadzę bitwę
Walczę z moim ego
Stracona młodość, gdzie popełniliśmy błąd
Jednak walczę o mnie
Oświetlam długą drogę do domu

 który tak bardzo przywoływał myśli o Sergieju i mógł być właściwie o nim, zastanawiałam się, co zrobił z informacją o Zoji. Jakie były jego pierwsze reakcje i czy próbował dojść do tego, skąd mam te informacje. Nie, nie oczekiwałam chwały i podziękowań. Nie liczyłam na bohaterskie splendory. Moje zainteresowanie tym człowiekiem najwidoczniej zaprowadziło mnie zbyt daleko, a kwestia Borysa wzbudzała niewytłumaczalną troskę. I choć na początku upierałam się, że nikt nie ma prawa odcinać połączenia między nią, a jej dzieckiem, coraz bardziej dawałam przekonać się jej historii, że w tym przypadku ten status społecznego zaufania po prostu nie istnieje. Jest złem, które wciąż się na kogoś czai. Na pewno nie odpuści i w swym szaleństwie utraconych korzyści może zaszkodzić nawet własnemu synowi. To już  jednak dylematy Aristowa, z którymi będzie miał utrudnione okoliczności radzenia sobie. Dziś wieczorem składam raport Opiekunowi i zamykam zadanie. Ostatecznie...
- Dokąd? Rodzinny dom? - przerwał Sam, jakby wyczekiwał końca mojej kontemplacji.
- Nie... Podwieź mnie proszę do mojej dobrej znajomej. Chyba faktycznie potrzebuję jakiegoś bezpiecznego miejsca na swój bagaż i wypełnienia dla mojego żołądka.
- Znam świetne miejsce z przepyszną zupą rybną z małżami na bulionie mięsnym i śmietanie.
- Nie lubię owoców morza - przekornie odpowiedziałam. Nie chciałam przeciągać bardziej naszego kontaktu. Miałam sporo spraw do przemyślenia i ułożenia w głowie. Obarczanie się kolejną relacją nie mogło mi służyć. - Zresztą nasze energie nie mieszają się zbyt dobrze. Dziękuję za pomoc, ale poza transportem nie mam większych oczekiwań.  -Z wymuszonym uśmiechem obróciłam się w stronę Muldera.
- Dobrze... To była moja ostatnia propozycja w takim razie. - Poważnie, ale bez zadęcia odpowiedział. Nasunął na nos ciemne okulary - jednak jak niczym Tom Cruise z filmu Top Gun - i walczył już tylko z oślepiającym wiosennym słońcem przed nami.
Dlaczego akurat straż? - W ramach względnej wdzięczności, po wpisaniu w nawigację adresu docelowego, wykazałam minimum zainteresowania swojemu kierowcy.
- Przecież cię to nie interesuję. Nie zmuszaj się do bycia uprzejmą.
- W takim razie, jeśli będziesz kiedyś potrzebował jakiegoś błyszczącego prezentu, to pewnie mój numer już znasz.
- Nie przewiduję.
- Dlaczego postanowiłeś mi pomóc?
- Pytasz, co sprawiło, że nie dałem ci spokoju zaraz po wyjściu z twojego mieszkania?
- Tak i wcale nie oczekuję natchnionej historii o uderzeniu pioruna.
- Mam siostrę w twoim wieku. Nie miała tyle szczęścia co ty i gdy wybuchł pożar w naszym domu, stała się jego największą ofiarą. Teraz takie okoliczności działają na mnie jak impuls.
- Czyli to troska?
- Pewnie tak...
- Dawno to się zdarzyło?
- Dwa lata temu.
- Jak dzisiaj się ona czuje?
- Powiedzieć, że źle to za mało. Fizycznie i psychicznie jest tylko kilka centymetrów nad dnem. Operacje nie współgrają z jej oczekiwaniami, a kolejni terapeuci potrafią tylko klepać niewidzialna ręka po plecach, twierdząc, że wszystko będzie dobrze.
- Rozumiem...
- Wątpię.
- Wątpisz, że jestem w stanie pojąć, co dla młodej dziewczyny oznacza stracić urodę, a co za tym idzie, względnie ułożone życie?
- Ty się nawet nie przejęłaś swoją sytuacją.
- Bo ja się potrafię nie przejmować Mulder. Nie oznacza to, że mam wyłączony rozum i nie pojmuję mechanizmów innych ludzi. Skoro więc przyznałeś, że kojarzę ci się z siostrą, to przestań robić wyrzuty, że w żaden sposób nie ma między nami połączenia. I kolejną teorią o rozpuszczonej córce bogatych rodziców wypchaj sobie własne ubytki empatii. Przynajmniej teraz logiczne jest to, dlaczego zostałeś strażakiem.
- Nie dlatego. Mój ojciec nim jest i gdzieś zawsze chciałem spełnić jego marzenia o jedynym synu idącym w jego ślady. Okres buntu i wkraczania w dorosłe życie skłonił mnie do zrobienia mu na złość, chociaż zawsze byliśmy gdzieś obok. Rezygnując z pracy w FBI, chciałem nadal  robić coś pożytecznego i wybór był raczej przesądzony. Wysoki blondyn z zaczesanymi do tyłu włosami i postura mięśniaka, twarzą pełną przykrych doświadczeń, wzbudzał z pewnością nie w jednym pokusę drążenia. Miał w sobie ujmujące zmęczenie, dystans.
- Wiem, że masz młodszą siostrę, ojca... Co dalej?
- Dalej... raczej już nic nie dodam. Twój cel... - Płynny podjazd pod dom Salmy kończył właśnie nasz epizod. Sam uprzejmie wyszedł pierwszy, sięgając po mój bagaż z tylnej części i w ciszy odprowadził mnie pod drzwi wejściowe.
- Cóż... W takim razie dziękuję i raczej nie przeproszę za to, że nie przypadliśmy sobie do gustu. Ja nie szukam znajomych, a ty siostrę już masz. Nie potrzebujesz kolejnego kłopotu. - Teraz miałam okazję ujrzeć w Samie chyba nawet przystojnego mężczyznę. Wysoki blondyn z zaczesanymi do tyłu włosami i z twarzą pełną tajemniczych trosk, w swojej doskonałości mógł wzbudzać z pewnością ciekawość w kobietach. W typowym mięśniaku z sąsiedztwa, który poza ładnym uśmiechem nie ma wiele do zaoferowania, trudno dostrzec migające światełko subtelności, ale Samuel wzrastał z całym swoim zasobem jednak chyba ponad to. Kilka ruchów dłonią na kokpicie samochodu, tembr głosu dla paru słów i obojętność na niektóre moje zdania... Trochę jak lody o smaku słonego karmelu. Z nazwy nie pasujące, ale zawsze mile zaskakują.
- Źle rozłożone siły...
- Być może... Gdybym miała jakieś pytania lub wątpliwości w kwestii pożaru...
- Złożę korzystny raport. Nie martw się...
- W takim razie wszystkiego dobrego Samuel. - Serdecznie i swobodnie rozstawałam się z mężczyzną.

DZIEWCZYNA OD ZARĘCZYNWhere stories live. Discover now