ROZDZIAŁ 46

2.8K 356 78
                                    

- Co ty tutaj robisz? - zapytałam stojącego w progu mojego salonu Rahida.
- Nie jestem idiotą i wiem kiedy kobieta mnie spławia, ale nie muszę się na to godzić. Widziałem twoje zmieszanie i poważną utratę nastroju po rozmowie z tym starszym mężczyzną wczoraj. Sądzę, że to coś bardzo poważnego i przyszedłem tutaj, żeby zaoferować ci swoją pomoc. - Mężczyzna spojrzał na mnie smutnymi oczami, dopasowując do tego najpiękniejszy łobuzerski uśmiech, a moja tęsknota za pozbawioną w uczucia przeszłością stała się nad wyraz silna.
- Są sprawy, w których tylko cud może pomóc. - Odpowiedziałam równie smutno i otworzyłam ostatecznie wejście do swojej pracowni.
- Allyiah! Dlaczego nie chcesz mojego wsparcia! - Rahid energicznie podążył za mną do środka.
- Twoja propozycja przygotowania prezentu ślubnego dla twojej siostry nad wyraz wspiera moje jubilerskie pragnienia. Dziękuję, że pomyślałeś o mnie, choć nadal nie ufam twoim intencjom. Chodzisz za mną i próbujesz mi wmówić tęsknotę za czasami w Anglii, przekonać że nie wyobrażasz sobie życia beze mnie, a oboje doskonale wyczuwamy, w czym może kryć się prawda.
- Dlaczego nie chcesz uwierzyć w to, że wróciłem po ciebie? Tak trudno uznać, że mogę cię kochać?!
- Błagam... Przyciągnąłeś się do Anglii ze swoimi obrzydliwie bogatymi kumplami w ramach seksturystyki, licząc wyłącznie na orgazmowe uniesienia. Wtedy znalazłam się wśród tych dziewczyn zupełnie przez przypadek, a ty na pewno nie poszukiwałeś miłości. To zresztą świetnie łączy się z twoim brakiem zainteresowania moimi losami, gdy bez słowa zwinąłeś się z powrotem do Dubaju.
- Od początku... - Dubajczyk złapał mnie delikatnie za ramiona i przesunął w kierunku biurka, na blacie którego posadził. - Wszystko co wydarzyło się na początku jest prawdą, nie przeczę. Tamtego pierwszego wieczoru nie miałem nawet ochoty na cielesne uniesienia. Liczyłem jedynie na odrobinę humoru i widok pięknych kobiet. Dobra zabawa przy alkoholu i żartach moich przyjaciół to miała być dla mnie granica tamtych chwil. Do momentu, w którym ty się do mnie nie przysiadłaś... Ta chwila zmieniła wszystko!
- Tak, tak... Znam dalszą część. Zaproponowałam, żebyś zmienił miejsce, bo zapuścisz korzenie jak Ghaf i zaburzysz brytyjską gospodarkę hydrogeologiczną... - niedbale dokończyłam wątek.
- Właśnie wtedy pozwoliłaś mi się zmierzyć z czymś więcej niż przemijającą urodą w kobiecie.
- Rahid... - westchnęłam ociężale - męczysz mnie tymi wspomnieniami, a ja naprawdę nie mam głowy teraz na tłumaczenie, że wszystko spieprzyłeś i nie ma czego zbierać. Moja głowa jest teraz przy zupełnie innych dylematach.
- Powiedz! Gdybym wtedy nie wyjechał, albo zabrał cię ze sobą, zrezygnowałabyś z tego co było między nami? - To było pytanie, na które udzielenie odpowiedzi dzisiaj nie miało dyplomatycznej wersji.
- Może dobrze, że tak to skończyłeś. Dziś wiem, że ten kontrast między nami jest nie do pokonania.
- Nie! Nie zgadzam się! Kocham cię, a miłość wszystko układa we właściwych proporcjach! - zdenerwowany Rahid był głuchy na moje argumenty, a ja nie czułam potrzeby odkrywania przed nim, do kogo należy moje serce. Tym bardziej, że i dla nas nie było jasnej przyszłości. Właściwie nie było żadnej.
- Znasz z pewnością miliony urodziwych Kuwejtek, Dubajek, czy innych świetnie urodzonych Saudyjek. Po co ci ja? Założyłeś się z kumplami? I w jaki sposób dotarłeś do mnie? - Jasno ustawiłam swoje główne zainteresowania.
- Nigdy nie przestałem o tobie myśleć, ale miałem obowiązki przejąć władzę nad rodziną po ojcu. To było jak wezwanie do wojny w walce o własną ojczyznę. To misja, w której często zostawia się swoją ukochaną. Kiedy jednak nastaje pokój, wracasz po nią.
- Szkoda że nie poprosiłeś, bym czekała. Ty uciekłeś jak tchórz. Bez słowa...To raczej nie nadaje tej historii szlachetności. Bardziej mnie ciekawi jak tu się znalazłeś...
- Nigdy o tobie nie zapomniałem Allyiah... - Dla potwierdzenia swoich słów wydobył z portfela nasze wspólne zdjęcie już nieco sfatygowane, które podsunął mi w ręce. To nieco przyćmiło moje wątpliwości co do bycia epizodem w życiu dubajskiego szejka, ale nie odciągnęło od głównej wątpliwości. - Wynająłem ludzi, którzy mieli cię znaleźć. Zastanawiające, że mieli z tym sporo problemów. Zupełnie jakbyś była jakąś tajną agentką, która dokładnie pilnuje pozostawianych przez siebie śladów. Dopiero otwarcie tego salonu pozwoliło na odszukanie jakichkolwiek znaków na twoje istnienie. Miałem przez moment nawet wątpliwość, czy twoje imię i nazwisko są prawdziwe, mimo że biznes twojego ojca nie cierpi na brak popularności. Mogłaś przecież użyć tego tła po prostu dla ciekawszej historii o sobie... Okazało się ostatecznie, że nie posłużyłaś się kłamstwem, za co dziękować mogę tylko Allahowi. - Rahid uniósł ręce w geście uwielbienia za doznaną łaskę. - Wiem, że od trzech miesięcy z nikim się nie spotykasz i jesteś pochłonięta swoją pracą. To wszystko nie może być przypadkiem. Rozumiesz Allyiah? Nic nie stoi nam na przeszkodzie! - Radośniej zawołał mężczyzna.
- Wszystko nam stoi na przeszkodzie Rahid... Ja ciebie nie kocham i nie wierzę w bajkę o kopciuszku, któremu udaje się złowić bogatego księcia. Poza tym żeby bardziej ostudzić twoje ekspansyjne zapędy zdradzę ci, co tak mocno wyprowadziło mnie wczoraj z równowagi. Ten starszy mężczyzna, którego spotkałam w restauracji to doktor Hope. Niedawno wyciągał mnie zza światów po niewielkim wypadku, któremu uległam. Rutynowe wyniki krwi, które dziwnym zbiegiem nie docierały do niego przez ponad trzy miesiące, nagle znalazły się na jego biurku. Od kilku dni próbował się ze mną skontaktować, ale kompletnie nie przywiązałam uwagi to tego. Byłam zbyt zajęta przygotowaniami do otwarcia i zwyczajnie nie chciałam wracać do niedawnych doświadczeń. Wczoraj mógł pozyskać moje zainteresowanie w tylko jeden sposób.
- Co chcesz mi powiedzieć? - Rahid przejął się nagle wyznaniem, które nadciągało nieubłaganie.
- Choruję na zespół MDS. To nieuleczalna choroba krwi...
- Chcesz mnie przestraszyć? - Mężczyzna nie wierzył w moje słowa. Gdzieś pewnie z tyłu głowy miał przekonanie, że to kolejna bardziej intensywna próba odtrącenia go.
- Nie. Chcę ci uzmysłowić, że jestem na nieco innym etapie niż budowanie ciepłego gniazdka i kompletnie nie interesuje mnie twoja oferta matrymonialna.
- Co to za choroba?
- Zespół mielodysplastyczny (MDS) to grupa nowotworowych chorób krwi, zbliżonych, ale jednak trochę różnych od białaczek. Choć są mało znane, występują częściej albo co najmniej tak samo często jak ostra białaczka szpikowa. To nieodwracalne uszkodzenie (mutacja) jednej z wielu pierwotnych komórek szpiku zwanych komórkami macierzystymi. Krwinki nadal powstają, ale nie dojrzewają w szpiku, ponadto są nieprawidłowe, czyli dysplastyczne - stąd nazwa choroby. Mimo że choroba dotyczy głównie osób starszych, chorują także ludzie młodzi. U nich przebieg choroby jest zazwyczaj ciężki, agresywny, dający krótki okres przeżycia. Tyle wiem...
- Są na pewno jakieś możliwości... Błagam, Allyiah... To nie może wyglądać tak beznadziejnie, jak zakładasz... - Dubajczyk nie chciał chyba pogodzić się ze swoim niepowodzeniem. Nie chciał uwierzyć, że na mecie długiego i wyczerpującego biegu, na samym końcu odbiera mu się upragnione zwycięstwo.
- Jestem słabsza od kilkunastu dni, ale sądziłam, że to zwykłe przemęczenie.
- Nie chce mi się wierzyć, że nagle pojawia się jakaś niezwykła choroba! Jeśli byłaby to prawda, już wcześniej miałabyś jakieś informacje...
- Nie muszę ci niczego udowadniać Rahid... Nie każdy co tydzień robi sobie badania lekarskie pod kątem chorób genetycznych. W obszarze naszego wieku są raczej te weneryczne i wirusy. - Spojrzałam sugestywnie na mężczyznę i odsunęłam się w końcu od biurka. - Zatem póki nie pochłonie mnie chłodna ziemia, zrealizuję twoje zamówienie i tyle pozostanie z naszej znajomości.
- Absolutnie się na to nie zgadzam! W moim kraju są najlepsi lekarze. Zabiorę cię tam i zaczniesz się leczyć! - Dubajczyk dopadł do mojej twarzy i chwytając ją w obie dłonie, wykrzyczał radosne rozwiązanie.
- W tym kraju też są lekarze... Doktor Hope skierował mnie już do najlepszego onkologa, więc nie musisz się grzebać w cudzym nieszczęściu. Litość też mi nie jest do niczego potrzebna. Każdy ma swoje sprawy i swoje problemy... - Zsunęłam ze swoich policzków ciepłe dłonie mężczyzny i zasiadłam przed swoim komputerem. - A teraz pozwól, że podratuję się nieco prozaicznymi sprawami z mojej reszty życia i trochę popracuję.
- Dlaczego jesteś taka niewrażliwa! - Nieugięty podszedł i obrócił mnie razem z fotelem w swoim kierunku. Uchwycił po obu stronach oparcia siedziska i groźnie zajrzał w moje oczy.
- Nauczyli mnie tego mężczyźni, których spotkałam na swojej drodze. Obojętność świetnie trzyma serce w całości. Nie życzę sobie teraz rozdrabniać się nad emocjami innych. Chcę być sama Rahid...
- Już jedną ważną osobę śmierć mi odebrała. Na pewno nie będziesz drugą!
- O niczym w tej kwestii nie decydujesz. Dlatego proszę cię, nie chodź za mną, nie pojawiaj się znienacka i nie składaj mi przysięg w sytuacji, kiedy mój czas bardzo się kurczy. Słabo brzmią w tych okolicznościach. Kontaktuj się telefonicznie, mailowo, ale odpuść...
- Ktoś jeszcze o tym wie? - Rozmówca wyprostował się nagle i zapytał.
- Ktoś?
- Twój były mąż...
- Co by to zmieniło? - Zainteresował mnie tym pytaniem.
- Lepiej gdyby nikt cię nie niepokoił, a twój biznes nie kojarzył się z przytłaczającym epizodem. Tragedie powinny się rozgrywać za zamkniętymi drzwiami.
- To takie charakterystyczne dla twojego świata, co? - Wsparłam się na splecionych dłoniach opartych o blat.
- Nie bądź surowa. Nie potrzebujesz współczucia tylko spokoju. Ja ci to zagwarantuję. - Rahid krążył teraz po moim gabinecie, układając samowolnie swój własny doskonały plan.
- Nie. Ciebie nie będzie również w tej historii. To mój ciężar. Zawsze ze wszystkim radziłam sobie sama i nie zamierzam zmieniać taktyki. Myślę, że możemy zakończyć już ten temat. Miło, że wpadłeś o tak wczesnej porze, ale chciałabym już zostać sama.
- Nie wyślizgniesz mi się Allyiah... Nie tym razem! - Dubajczyk odważył się jeszcze na dłuższy pocałunek, który złożył na czubku mojej głowy i wyszedł.

***

- Co tam Oleg? - odebrałem połączenie od przyjaciela, kiedy wreszcie udało mi się przyćmić wczorajsze wydarzenia pracą nad firmowymi sprawami w swoim biurze.
- Wiesz, że ten Arab dalej się kręci przy Ali i właśnie wyszedł z jej salonu?
- Nie prosiłem cię o to, żebyś ją śledził... - przetarłem zmęczone czoło już konkretnie wyrwany z zawodowego marazmu.
- Prosiłeś, nie prosiłeś... Nie ma znaczenia. Nie podoba mi się ten koleś...
- To jest nas dwóch, ale to nic nie zmienia. Ali mnie olała. Nie mam aktualnie ochoty zajmować się jej znajomymi. Muszę w ogóle jakoś poskładać się po tym odrzuceniu...
- Nie marz się... Popiliśmy, pożaliłeś się, to teraz czas wejść do jej życia tylnymi drzwiami.
- Co według ciebie to oznacza?
- To nieco dziwne, że zakochana Ali odrzuca cię, kiedy niemal kładziesz jej się u stóp.
- Masz małe pojęcie o relacjach damsko - męskich. Tak bywa...
- Dobra! Ten koleś nie dawał mi spokoju. Sprawdziłem go... Dwa lata temu brytyjskie służby nie radziły sobie z plagą albo znikających dziewczyn z ich kraju, albo z zagadkowymi zgonami po narkotykowym rauszu. I nieprzypadkowo wszystkie ofiary były wyjątkowo urodziwymi młodymi dziewczynami.
- Do rzeczy Oleg! - strofowałem przyjaciela.
- Ali rozpracowywała szajkę tego Rahida dwa lata temu na zlecenie Amerykanów, bo ci psychopaci uwięzili dziennikarkę stąd za śledztwo i rozpoczęcie ujawnienia nieprzyzwoitych szczegółów. Chcieli ja uciszyć i nadal bawić się na swoich zasadach. Nie przewidzieli jednak tego, że zdążyła sporo materiałów wysłać za ocean. Z publikacją czekano do jej przylotu tutaj. A potem rozpętało się dziennikarskie piekło... Jego najbliższy kuzyn jako pierwszy trafił do aresztu za proceder organizowania płatnych panienek i gwałty, a ten kutas wyślizgnął się jakimś cudem w ostatniej chwili i spieprzył do siebie. Hańba jaka spłynęła na dubajską rodzinkę, była nie do udźwignięcia. Ciekawostką jest jednak to, że chłopak ostatecznie w areszcie zmarł i...
- Co i...?
- Coś mnie uwiera pod skórą...
- Oleg irytujesz mnie... - Czułem wyraźny niepokój na wzgląd potencjalnych wniosków przyjaciela.
- Sprawdziłem... Dziennikarka nie żyje od kilku miesięcy i być może Ali to kolejne ogniwo zemsty.
- Bez sensu... Tyle czasu miałby czekać?
- Wtedy ona miała za zadanie tylko wskazać miejsce jej uwięzienia, a służby stąd w ściśle tajnych warunkach negocjowały uwolnienie z Dubaju. Rzekomo za handel narkotykami, którego kobieta miała dopuścić się na terenie ich kraju. Jednak jej uwolnienie i wolność zbiegła się ze śmiercią tego Hassana. Sądzę, że ten cały Rahid przysiągł pomścić pamięć najbliższego. Ich pokurwione poczucie przyzwoitości nakazuje wszelkimi środkami wyciąć w pień wszystkich świadków upokorzenia.
- Sądzisz, że może wiedzieć coś więcej na temat Ali? Ona raczej nie zostawia śladów... - Teraz poważnie przejąłem się możliwemu zagrożeniu.
- Sergiej... Nic tak nie dodaje siły jak miłość i nienawiść. Gdyby chodziło o to pierwsze, nie miałbyś możliwości dotknąć tej kobiety, bo pewnie już dawno by chodziła ubrana w nikab i abaję.
- Zabiję go, jeśli spadnie jej chociaż jeden włos! - Uniosłem się rozgoryczony i chciałem od razu podzielić się tymi informacjami z kobietą.
- Jeszcze się powstrzymaj przed furią. Będę jej pilnował, bo ten koleś wysłany przez naszą firmę, to jakieś ochroniarskie gówno, czające się za rogiem. - Oleg skomentował parasol Ali, który przydzielono jej tego samego dnia, gdy ujawniono przed nią tajemnicę jej tożsamości.
- To co mam niby robić, czekać?
- Wyślij jej jakieś kurwa kwiaty, list i nie odpuszczaj. Mam cię uczyć czekania na kobietę? - Wyczułem drwinę w głosie Rosjanina.
- Mi akurat nie tak łatwo jest poruszać się w jej bliskości. Mamy problem ze swoimi uczuciami i akceptacją tych po drugiej stronie.
- Na pewno coś wymyślisz... Oczywiście kwestia Rahida wymaga szczegółów. Pod żadnym pozorem nie przeraź jej tymi faktami.
- Nie musisz mi mówić takich rzeczy.
- Co zrobiłeś z Blondyną? - Nagle mężczyzna zainteresował się podłym echem mojego niedawnego zlecenia.
- Odstawiłem ostatecznie. Zastrzegłem, że kończę pracę z kobietami na bardzo długo. Za dużo problemów...
- To dobrze... - Miałem wrażenie, że Oleg chciał cos jeszcze dodać, ale nie nalegałem. - Zdzwonimy się później i ogarnij dawnego Sergieja, bo lekko przysnął ostatnimi czasy. - Zaśmiał się wraz ze zmianą tematu.
- Masz to jak w banku! - Dodałem stanowczo i rozłączyłem połączenie. Miałem teraz ochotę wyłącznie na jeden kontakt. Wiadomość wysłałem już po dziesięciu minutach.

"Miłość odwzajemniona jest dobra. Lecz jeszcze lepsza jest taka, którą nam ofiarowano, mimo, że wcale o nią nie zabiegaliśmy". (William Szekspir)

Jeśli nie możesz dać mi żadnego słonecznego dnia, wieczory będę wykradał ci zuchwalej. Natura ludzka pozwala czekać, cierpieć i żywić nadzieje. To zawsze jest o krok do jakiegoś cudu. S.A.

Od Autorki:

Chętnie poznam Wasze wrażenia😘

DZIEWCZYNA OD ZARĘCZYNWhere stories live. Discover now