ROZDZIAŁ 16

4.5K 420 79
                                    

Na aukcji pojawiłam się pierwsza. Zależało mi na tym, żeby zgarnąć wszelką swobodę na swój rachunek. Pomagały mi w tym nie tylko posiadanie już znajomości i reklama nazwiska, które nosiłam, ale również fakt, że skorzystałam z rady Salmy dotyczącej "bóstwa". Miałam na celu zdecydowanie zaprezentować się przed Aristowem jako kobieta niezłomna i niezdeptana przez jego monstrualne ego. Przede wszystkim nie mogłam pokazać na sobie rys niedawnych jego przewinień.

Z lampką słodkiego szampana, w długiej wzorzystej malowanej w pawie pióra szyfonowej sukience, stałam przy fotografiach zapowiadanych eksponatów, studiując jednocześnie program i oprawę spotkania. Nawet przez dłuższą chwilę dając się pochłonąć tak mi bliskiemu tematowi, zapomniałam, z kim przyjdzie mi się spotkać.

- Mam coś ciekawszego dla ciebie... - usłyszałam tuż obok.
- Nie jestem zainteresowana czymkolwiek od ciebie. Chyba, że to szczera spowiedź oszczędzająca nasz czas na poszukiwania prawdy o sobie.
- Czasami aż sam się sobą zachwycam, gdy dostrzegając jedynie jakiś blask, potrafię odkryć potężne źródło świetlnej potęgi.
- Podszedłeś do mnie pieprzyć mi swoją pokrętną poezję do ucha, czy masz jakiś głębszy w tym cel? - zapytałam, obracając się przodem. Zapewne z trudem skrywane zaskoczenie na widok mojej dobrej na pozór formy, na kilka sekund ścisęło za gardło mężczyzny.
- To chyba twoje... - Przekazał w moje ręce kilka gęsto zapisanych kartek. Bez emocji i entuzjazmu szybko przewertowałam treść. Cóż... Mogłam zagrać wyłącznie obojętność.
- I co w związku z tym?
- Usunięto ci wyrostek w Moskwie. To nie było zatrucie pokarmowe. Zrobiono szczegółowe badania. W Stanach można dotrzeć do wyników Noah i Lei. Potrafię sięgnąć źródeł i dokonać fachowego porównania. Nie masz nic wspólnego z rodziną Harris'ów. O co chodzi z tą historią? Nie jesteś adoptowana... Porwali cię komuś?
- Nie muszę odpowiadać na żadne twoje pytanie. Szczególnie na te dotyczące idiotycznych złudzeń - właściwie próbowałam z ignorancją zejść z tego pola i gdy już chciałam odejść, Aristow znów wykonał swój paraliżujący ruch. Obejmując mnie intymnie w pasie, przesunął na własną  linię ruchu, po której  w naszym kierunku przesuwał się Robert Snowden. On mnie znał jako córkę słynnego jubilera i nawet zainicjował kilka krótkich rozmów w przeszłości na podobnych eventach, a ja doskonale wiedziałam,  czym zajmuje się w swojej bardzo tajnej pracy. Przynajmniej bardzo ogólnikowo, choć  nigdy nie uznałam tego za interesujący kierunek moich działań. Teraz jednak czułam, że  to Aristow chce ustrzelić ten kontakt. Nie było przypadku, że właśnie w tym miejscu, czasie i taki sposób, próbuje dotrzeć tak nachalnie do Snowdena.
- Wiem, że się znacie... Przedstawisz mnie jako swojego partnera, przyjaciela, czy kogo wolisz. Ma nas połączyć pasja i ciekawość. W zamian przemilczę przed twoją rodziną fakt, że pod ich dachem mieszka kłamczucha - pośpiesznie przekazał do ucha, zacieśniając nasze ciała jeszcze bardziej. Wyraźnie wskazał, że stawia mi poważny warunek.
- Wiesz co Sergiej? - przystanęłam nagle w połowie drogi, odbierając jeszcze siłę nieudanego nerwowego szarpnięcia mężczyzny. - Pierdol się i rób co chcesz. Mam gdzieś twoje kłamliwe rewelacje i to nie ja cię doprowadzę do tego człowieka. Gubisz się w swoich metodach, tracisz rezon, a ja nie dam ci się wykorzystać. Wszelkie możliwości na moją pomoc straciłeś przez to, co mam pod makijażem. Wiem na pewno teraz dwie rzeczy. Jesteś rosyjskim pachołkiem i bardzo zależy ci na kontakcie z człowiekiem, którego zawodowe zajęcie oboje znamy.
- I co, sprzedasz mnie? Wątpię... Jestem tylko na wierzchu góry twoich tajemnic i potrafię w kilka godzin zniszczyć ci życie - desperacko dokończał, gdy Robert był już bardzo blisko.
- Nie groź... Ja nie stracę nic, a ty jeszcze coś masz w życiu wartościowego.
- Czemu jesteś taka...
- Skomplikowana? Bo w odróżnieniu od kobiet, które posuwałeś, ja używam mózgu. Taka niespodzianka od życia, co?
- Jakiś problem panno Harris? - Snowden nieproszony wtrącił się w dialog.
- W zasadzie to tak. - Wyprzedził mnie Aristow. - Chciałem żeby Ali osobiście wybrała kamień na swój pierścionek zaręczynowy, ten najbardziej wyjątkowy, okazały, ale ona upiera się na banalną niespodziankę w kiczowatej oprawie. O! Przepraszam. Nie przedstawiłem się. Sergiej Aristow. Ukochany Ali, wkrótce narzeczony i mąż.
- To bzdu... - próbowałam przerwać tę farsę.
- Rosjanin? - zainteresował się podejrzliwie Robert. Zawodowa nieufność zaczęła go zbroić w niechęć.
- Tak. Studiowałem tu prawo, a teraz prowadzę firmę budowlano - inwestycyjną z bratem. - Szybko rozganiał chmury wątpliwości znad głowy Amerykanina Sergiej.
- Z pewnością coś Pan tu znajdzie, pytanie czy panna Harris jest w stanie uznać cenę kamienia za równowartość własnego serca.
- To może teraz ja coś powiem. - Przebiłam się przez mur szarmanckiej paplaniny. - Nie wyjdę za mąż ani za ciebie, ani za orszak dubajskich książąt, nawet gdybyś sprezentował mi kopalnię diamentów. A wiesz dlaczego? - Zwróciłam się twarzą do Aristowa, szykując salwę niewygodnej prawdy.
- Ali?! Gdzie ty się podziewałaś! - Kurwa! Jeszcze jego  tu brakowało. Przymknęłam oczy i prosiłam w myślach o dogodniejszy scenariusz. Prosiłam, żeby głos mojego ojca za moimi plecami, był tylko jakimś fatalnym podobieństwem.
- Tata... - Kolejny fatalny obrót z niechcianym widokiem na krańcu.
- Dzwonię, pytam, szukam... Przyszedłem w zastępstwie, bo z tobą nigdy nic nie wiadomo. Twoje zachowanie... - Spojrzenie seniora na mnie i Sergieja tuż obok wyrażało nie tylko wściekłość, ale kres jakiejś rodzicielskiej nadziei wobec własnego dziecka. To Rosjanin stojący w pozie zbyt pewnego wojownika, dogasał w mężczyźnie pozostały spokój zarezerwowany dla mnie.
- Może przejdźmy do swoich miejsc. - Pośpiesznie ewakułowałam naszą trójkę z linii zainteresowania Snowdena, który poza wymianą uścisku z Noah, bardzo uważnie analizował wymianę sygnałów i słów pomiędzy pozostałymi. Dla mnie ważne było, by Amerykanin nie zaczął składać ojcu gratulacji z tytułu pojawienia się w rodzinie przyszłego zięcia.

DZIEWCZYNA OD ZARĘCZYNWhere stories live. Discover now