ROZDZIAŁ 47

3.4K 380 80
                                    

Dzisiejszy dzień należał do tych podlejszych, po których najczęściej kończyłabym na siłowni lub na ekspresyjnym szlifowaniu kamieni. Tym razem postanowiłam jednak nieco zmienić przyzwyczajenia i wpaść w kompulsywny wir kuchennych produkcji. Torby pełne zakupów, które już z niemałym trudem udało mi się w całości wydobyć z windy na swoim piętrze, musiałam jedynie dostarczyć pod drzwi. Od tego miejsca mogłam właściwie przerzucać produkty pojedynczo przez próg. I właśnie jakoś ten próg zaniepokoił moje myśli. Przydeptana po środku miękka wycieraczka, którą ja z premedytacją omijałam sporym krokiem, była zapowiedzią kogoś nieproszonego w środku. Nie mogłam mieć wątpliwości kogo powinnam się spodziewać. Ostatni raz pochwyciłam mocnym uściskiem wypełnione papierowe torby z ziemi i z ciężkim westchnieniem wsunęłam się do środka.
- Mógłbyś czasami poczekać na zaproszenie... - rzuciłam w przestrzeń wyraźny apel do gościa, który nie zamierzał od razu przywitać się ze mną i którego moje serce określało "bardzo nieproszonym".
- Obawiam się, że mogłoby ono nigdy nie nadejść... - Zza rogu sypialni wyłonił się powod moich udręk. Nie wiele mogłam dodać to wcześniejszego "daj mi spokój" i "nie chodź za mną", bo ten męski egzemplarz był wyjątkowo oporny na moje prośby.
- Co tu robisz i czego nie zrozumiales z ostatniej rozmowy? - Wypakowywałam ostrożnie zawartość toreb i starałam się mocno nie spoglądać na mężczyznę, który nagle postanowił wesprzeć mnie w tej czynności.
- Wszystko zrozumiałem... ale wcale się na to nie godzę... - spokojnie odpowiedział.
- Męczysz mnie Aristow, a naprawdę nie mam nastroju na kłótnie i przepychanie swoich racji. Było dobrze przez ostatnie trzy miesiące... A teraz gdzie nie spojrzę, bije po oczach jakiś pozostawiony przez ciebie ślad.
- Komu było niby dobrze? - zapytał odważnie, stając na wprost i zakleszczajac mnie pomiędzy swoimi ramionami, chwytajac dłońmi ranty blatu.
- Mam problem z tobą Sergiej, a aktualnie chciałabym się koncentrować na tych z krótszym terminem. Mój deadline naprawdę nie kręci się wokół ciebie. Dlatego obiecaj mi, że to twoje ostatnie wtargnięcie i naprawdę odpuścisz mnie sobie. - Chciałam mieć w tym rządaniu profesjonalnie beznamiętny głos. Jak niewzruszona dziennikarka z porannych wiadomości, odczytałam listę swoich oczekiwania.
- Nie mogę.
- Nie możesz, czy nie chcesz?
- Nie mogę, bo zdjęli ci dotychczasową ochronę i ja dostałem to zadanie.
- Blefujesz Arsitow! Jesteś w stanie wymigac się od wszystkiego, a ja jestem ostatnim twoim agencyjnym marzeniem.
- Fakt. - Zwolnił kleszcze swoich rąk i wyprostował się wolno. - Sam postanowiłem zająć się twoim bezpieczeństwem.
- Sugerujesz, że coś mi grozi? - Poważnie zainteresowałam się ta nagłą decyzją o wypełnieniu mojej przestrzeni przez Aristowa, choć nadal bardziej byłam skłonna sądzić, że to jego kolejna gierka.
- Sprawdzam to... Zacząłem od tego jak łatwo tu wejść i przeszukania możliwych miejsc na ukrycie broni. Tracisz czujność Ali...
- Marny trud. Zawsze byłam w tych kwestiach o trzy kroki przed tobą. Poza tym odcięłam się od przeszłości, wiec jestem zupełnie bezpieczna. Jeśli jeszcze ty zapadniesz się pod ziemię, będę wiodła naprawdę nudne, ale spokojne życie. I jeszcze jedno... Twój zapach poznaję na kilometr Sergiej. - Spojrzalam w te rozbawione oczy, które niebezpiecznie zbliżyły się znów do moich i zastanawiałam się, nad którą przepaść tym razem zawiedzie mnie prawnik.
- Opowiesz mi o Rahidzie? - Nagła ciekawość o Dubajczyka nieco wybiła mnie z rytmu tego dialogu, szczególnie że przebywanie zbyt blisko Rosjanina nagle straciło na mocy. Mężczyzna odsunąl się jeszcze bardziej, rozwiązując poprzednia pozycję i postanowił dokończyć wypakowywanie zakupów.
- Wszystko wiesz. Po co ta kurtuazja?
- Dodaj do tego coś, czego nie da się znaleźć w tajnych aktach.
- Nie mam ochoty o nim mówić, zwłaszcza tobie.
- A co jest nie w porządku w rozmowie z byłym mężem na temat byłego kochanka?
- Wszystko, tak jak i twoja wizyta tutaj. Nie wydaje ci się to lekko absurdalne?  Wczoraj miałeś się obrazić. Wydawało mi się, że odrzucenie było jasne.
- Och Ali... Ile to razy byłaś gotowa zetrzeć mnie z ziemi, by potem lądować w moich ramionach... - teatralnie wyznaczal moją słabość do niego.
- Jeszcze jeden parszywy tekst i sama cię stąd wyrzucę Aristow - skierowanym palcem w środek  jego klatki piersiowej zdecydowanie groziłam.
- Dobra! Co gotujemy? - Rozbawiony Rosjanin właśnie wpraszał się w moje plany na wieczór.
- Poczekaj, poczekaj... Przylazłes tu przeszukać mi szuflady, wypytać o Rahida, zbuntować się wobec mojej wczorajszej decyzji o definitywnym zakończeniu znajomości, czy się kurwa najeść? - Oparłam ręce o swoje biodra i zastanawiałam się, który wariant wybierze mężczyzna.
- Przyszedłem zadbać o twoje bezpieczeństwo. Mówiłem. - Odpowiedział spokojnie, podwijając rękawy śnieżnobiałej koszuli.
- Dożyłam radosnego wieku i bez twojej obecności, więc nie rozumiem, na co miałaby mi się przydać ta troska.
- Pogadamy, zjemy, napijemy się dobrego wina... Nie ma lepszej recepty na wieczór. I przy okazji może uda mi się odpowiedzieć na któreś z twoich pytań. O ile odpuścisz mnie do głosu. - To mrugniecie okiem nie było potrzebne w tej scenie. Kompletnie nie bawił mnie jego cynizm.
- Po pierwsze nie mam wina, a po drugie sytuacja między nami nie jest ciepłą przyjaźnią, którą należy w taki sposób pielęgnować.
- Boisz się mnie, czy siebie? - Chwytając plaster żółtego, sera oparł się pośladkami o przeciwny blat i sprawdzal moją silną wolę, w najlepsze zajadał się z uśmiechem.
- Nie wierzę w ten spokój Sergiej. O coś ci chodzi... - Podeszłam bliżej, przechyliłam głowę nieco w bok i wpatrując się w jego twarz, czekałam na przebłysk prawdy, której bardzo sobie życzyłam.
- O twoje bezpieczeństwo. Powtarzam się...
- Ale wcześniej tak się nie martwiłeś. Pojawienie się innego faceta przyniosło tyle trosk? - Założyłam ręce i starałam się jak najskuteczniej go podpuścić.
- Nie martwię się o twoje uczucia, jeśli próbujesz coś sugerować. Wiem, że mam tu monopl. - Odbil się od wyspy i wolno ruszyl w moim kierunku, by przycisnąć mnie to rantu kuchennej wyspy na przeciw. - Ale nie ufam Arabowi. Intuicja mi podpowiada, że to gnida. Chcę znać twoją wersję, żeby sprawnie rozegrać tu jego obecność. - Mocno wbijałam się już w brzeg blatu, a Aristow wsuwajac się pomiędzy moje nogi zakończone wysokimi lakierowanymi czarnymi szpilkami, próbował niebezpiecznie uchwycić moje ciepło. Przysunął swoją twarz do mojego ucha i nie przestawał mówić: - On nie ma czystych zamiarów i na pewno nie jest twoim przyjacielem.
- A niby ty nim jesteś? - zapytałam retorycznie, wolnej niż zamierzałam.
- Ja ciebie znam Ali... Znam twoją przeszłośc i przyszłość. Wiem o wszystkich twoich wadach, zaletach i potrafię reagować na lęki. Arab nie ma takiego daru.
- Doprawdy? Powiedz mi zatem jak przy takiej zajebistości udało ci się pozbyć żony, którą rzekomo kochasz Sherlocku? Chyba nic mi nie umknęło z wczorajszego wyznania... - Nasze oddechy wyraźnie mieszały się przy tej niebezpiecznej bliskości.
- A kto ci powiedział, że przestałaś nią być?  - Nieprzenikniony wyraz twarzy mężczyzny wzbudził moj zdecydowany strach.
- O czym ty mówisz?! Często używasz określenia "była żona", co miałby się nie zgadzać? - Nie zrezygnowałam z naszej pozycji, aby nie okazać strachu przed mężczyzną, ale ta wątpliwość, którą właśnie zaserwował, mocno zakłuła w moje przekonanie.
- Nigdy nie przekazałem dokumentów do urzędu, a mówię różne rzeczy...
- Przecież podpisałam umowę!
- Kontraktu małżeństwa nie podpisałaś, a w aktach zmianę naniesiono. Rozwód podpisałaś, a zmiany nie ma. Cud! - Uśmiechnął się tak bezczelnie, że pozostalo mi juz tylko odepchnąć go na drugi brzeg mojej kuchni. Kilka miesięcy wcześniej otrzymałby dodatkowo cios w to jego hulaszcze krocze.
- Jesteś nieuczciwy Sergiej! Pozwoliłeś mi odejść fizycznie, a formalnie uwięziłes? To najgorszy dowód na twoje uczucia.
- Wina? - zapytal bez sensu.
- Nie mam wina...
- Masz... - Przeszedł w stronę lodówki,  do której faktycznie tylko on pakował część zakupów i wyciągnął wcześniej dostarczony przez siebie alkohol. Chwilę w milczeniu obserwowałam jak sięga po kieliszki i napełnia je czerwonym trunkiem, a moja irytacja nim przybierała jaskrawych kolorów.  - Nie planowałam twojej niewoli. Dokumenty nie zostały zniszczone. Leżą w moim sejfie. Wystarczy je przekazać... Bałem się definitywnego końca. Być może liczyłem, że nasze małżeństwo jeszcze do czegoś się przyda. Jak wtedy gdy uchroniło cię przed łapskami Erica. Pewnie gdybyś się upomniała o wyrok sądu i orzeczenie rozwodowe, musiałbym się szybciej tłumaczyć, ale ty przez te miesiące nie zabiegałaś o tę wiedzę. Po prostu... Zaskoczenie nad wyraz Ali.
- Naprawdę jestem twoją żoną? - zapytałam, upijając pierwszy łyk i nie wierząc do końca w absurdalność tej możliwości.
- Tak. Tak jak ja jestem twoim mężem.
- Czyli moralnie nie mogę wdać się w romans z Rahidem?  - Pytanie zmroziło ruchy Rosjanina, a ja nadal uważałam tę informację za niesmaczny żart. Może nawet było mi przyjemnie z dobijaniem mężczyzny tą ciekawością.
- Zrobisz jak uważasz, z kimkolwiek. Z nim jednak daj sobie spokój...
- Średnio zależy ci na mojej wierności.
- Co chcesz usłyszeć? Nie igraj z moimi uczuciami, bo się nie pozbieram? - retorycznie dociekał.
- Coś w tym stylu... Zadziwia mnie twoja trudność urzeczywistnienia rozwodu, skoro przed ślubem i w trakcie jego trwania bez problemów potrafiles obracać Blondyne. Nie kupuję tego, że nadal noszę nazwisko Aristow.
- Sądziłem, że będzie miało to mimo wszystko dla ciebie znaczenie. Przecież uczyniłaś mi z tego rozwodu niemal zarzut.
- To byłby może i dobry argument na ratunek kilka tygodni temu, może wczoraj... Dzisiaj wygląda to jak chory sen.
- Jestem pewien, że teraz na pewno to sprawdzisz... Możemy już przejść do kwestii tego Rahida?
- Poczekaj... To lekko niesmaczne wypytywać mnie o byłych, nie sądzisz? - Spojrzałam na mężczyznę, który tym razem przyglądał mi się uważnie.
- Niesmacznie będzie, jak zrobi ci krzywdę.
- On?! On jest beznadziejnie zakochany we mnie, a ja mam to głęboko w... - urwałam ewentualny wulgaryzm. - Zaproponował mi zlecenie. Mam przygotować prezent dla jego siostry, a przy okazji chce się trochę ogrzać w moim blasku. Taki potulny kociak oczarowany moją wyjątkowością.
- Nie masz szczęścia do uczciwych mężczyzn... I wiem, że ja też średnio tu wypadam. Tylko mi absolutnie nie zależy na twojej klęsce. Wręcz przeciwnie. Pragnę, żebyś nadal spokojnie chodziła taka śliczna po tym świecie - spojrzał na mnie dwuznacznie znad brzegu swojej lampki, którą za moment będzie już uzupełniał drugą kolejką.
- To może w krótce stać się  niemożliwe... - wyszeptałam pod nosem.
- Opowiesz mi o nim w końcu? - Aristow spojrzał na mnie surowo, nie pozostawiając możliwości na wybór i ponownie obrócił się frontem na wprost mnie.
- Czy twoja zainteresowanie ma związek z jego zaskakującym pojawieniem się w NY?
- Tak. Dlatego dziś tu jestem...
- Rozpracowywałam go w Anglii... Akcja była prosta i nie wymagała szczególnej wirtuozerii z mojej strony. Pojawiłam się na jednym z przyjęć organizowanych przez jego kuzyna i uwiodłam go w zaledwie dwadzieścia minut. Zostawiłam mu niedosyt swojej osoby i poza zostawieniem prostej ścieżki do odnalezienia mnie w innym z hoteli, nie miał prawa poczuć, że go sobie upolowałam. Arabowie to bardzo próżny i łasy gatunek na wschodnią urodę. Choć wtedy nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo z tego wschodu pochodzę... Rozkochałam go w sobie, odgrywając kompletnie podporządkowaną wobec jego wyraźnej cechy dyktatora, a przy tym uwodząc wiedzą, talentem. Najbardziej chyba jednak kupiła go historia, że nigdy nie byłam w nikim zakochana, nie wierzę w miłość i tęsknię za mężczyzną, który zastąpi mi trochę ojca, bo tego przeciez nie miałam. Na drugiej imprezie on i jego parszywy kuzyn mieli już wgraną "chmure", z której nasi ludzie zczytywali ich rozmowy i położenie. W Dubaju miałam tylko potwierdzić miejsce uwięzienia i to czy żyje dziennikarka. Po powrocie do Anglii, kiedy zaczęło się robić gorąco spieprzył, a ja ubrałam to w bolesne porzucenie, którego trzymam się do dziś.
- Zakochałaś się w nim?
- Ta informacja nie jest ci do niczego potrzebna. - Poruszona tym nietaktem, tym razem ja postanowiłam uraczyć się kolejną dawką alkoholu.
- Daj... - Sergiej zręcznie odebrał mi butelkę z rąk i stykając nasze ramiona, ustawiając się obok, wypełnił burgundem moje szkło.
- Powiedz... Przecież nie mogę być zazdrosny o przeszłość. - Zachęcał mnie podstępnie.
- Musiałabym ci wytłumaczyć, że smak miłości poznałam dopiero po Rahidzie, ale wtedy nie mogłam tego ocenić inaczej jak zasmucającą tęsknotą za kimś,  kto idealnie wyprzedza twoje myśli. Wiedzialam, że nie jest kryształem w sprawie dziennikarki, ale byłam w stanie wytłumaczyć sobie, że wiara i pochodzenie każe mu chronić kuzyna. Nie umiałam go tak bezemocjonalnie skreślić. Jego zniknięcie na pewno ułatwiło mi rozterki. Szybko dostałam nowe zadanie, a ta historia umarła śmiercią naturalną...
- Ali czy jesteś pewna, że nie ma możliwości, aby Rahid skojarzył twój udział w akcji?
- Nie.
- A czy istnieje ktoś, kto mógłby mu to zasugerować?
- Moi wrogowie nie żyją. O moim zajęciu poza jubilerstwem wiedziało kilka osób z mojej firmy, ale Opiekuna już nie ma, Najwyższy pewnie usunął ślady po mnie za ingerencją Rosjan... Nikt nie przychodzi mi tu na myśl.
- Oleg sugeruje, że Arab wrócił po ciebie... Obawia się, że nie chodzi tu o palące uczucie, a zemstę. Dziennikarka została odnaleziona martwa w swoim mieszkaniu jakiś czas temu, detektyw z Anglii i prokurator siedzą za jakieś sfingowane zarzuty w areszcie. Z tamtych wydarzeń zostałaś jeszcze ty... - Aristow zaniepokojony spojrzał na mnie, nie poświęcając już uwagi ani alkoholowi,  ani otaczającej przestrzeni kuchni, ktora nadal czekała na realizację moich kulinarnych planów. Stał obok jak przy linii baru i ze swojej anatomicznej wysokości przyglądał się w oczekiwaniu na reakcję.
- I myślisz, że tylko po to kupił naszyjnik za kilka milionów? To bez sensu! - Odsunęłam się od Sergieja i w automatycznym trybie, zaczęłam wyciągać z szafek i lodówki wszystko to, z czego w ciągu godziny miał powstać pyszny makaron z bazyliowym pesto. - Ten człowiek chce mi okazać wsparcie i pomoc, a nie zorganizować pogrzeb. Uważam, że ponosi cię fantazja.
- Teraz będziesz go bronić? To psychopata, który traktuje kobiety jak żółte karteczki na mało istotne zapiski. - Wzdrygnal się Rosjanin oburzony brakiem mojej wdzięczności za troskę. A ja układałam w głowie o wiele istotniejszy scenariusz. Rahid wiedział o mojej chorobie, znał moj najsłabszy punkt i jeśli faktycznie miał złe zamiary, to trafił mu się doskonały motyw dla mojego rychłego końca, który uciszy chęć dociekań znajomych. Albo... Zechce mnie przekonać do wycieczki na Bliski Wschód po zdrowie, a ostatecznie złoży jako trofeum u stóp ojca zmarłego Hassana. Naprawdę Rahid może mieć takie podłe intencję? I jakim cudem miałby dowiedzieć się w ogóle o mojej rozgrywce dwa lata temu?
- Przypominam ci Sergiej, że ty też masz marne rekomendacje w relacjach z kobietami... Ale rozumiem twoją wizytę tutaj. Będę ostrożna... Jeśli jednak zostaniesz za szybko wdowcem, przeznaczysz sobie mój majątek na jakiś ładny zegarek.
- O czym ty w ogóle mówisz?! - Nie rozumiał mojego podsumowania.
- Skoro rozmawiamy o przejrzystych relacjach i prawdzie w ogóle, to może podzielisz się ze swoją żoną informacją, jak zdobyłeś swój miliardowy majątek. - Sprytnie przekierowałam tor rozmowy. - Z tego co mi wiadomo, prawnicy nie zarabiają wcale tak solidnie, nawet ci z Kremla; twoja matka zostawiła po sobie zdecydowanie mniej, niż sugerowałaby to jej pozycja w kraju, a Tajni Agenci zarabiają w setkach tysięcy średnio za zlecenie co pól roku. Twój brat miał epizod z handlem bronią, ale ty poza uratowaniem mu tyłka, nie grzebałeś się w tym. Łapówki? To nadal nie tak prężne źródło. - Zawstydzałam mężczyznę swoją wiedzą i musiał szybko rozważyć jakiś fortel, gdyby prawda okazała się dla mnie wyjątkowo uwierająca.
- Technologie, udziały w Gazpromie... Jakoś to wszystko się kręci... - Zbywał mnie. Nie chciał tego tematu między nami. Sądził nawet, że ofiarowana pomoc przy gotowaniu makaronu ubierze ten gęsty klimat między nami w bardziej radosne barwy.
- Udziały sprzedałeś. Z Igorem wiecie, że w Moskwie to możecie co najwyżej urządzić sobie zwiedzanie. Biznesy zamroziliscie...
- Moja restauracja świetnie działa... - uśmiechnął się rozbawiony.
- CafePuszkin przekazałeś pod zarzad przyjacielowi, który uprzejmie kontaktuje się z tobą tylko za pośrednictwem comiesiecznych przelewów. Nie zmuszaj mnie do punktowania twoich wymijających odpowiedzi. - Obróciłam się teraz bokiem do Sergieja, założyłam ręce i czekałam na zakończenie tej dyskusji.
- Dużo o mnie wiesz...
- Wady i zalety...
- I mimo wszystko mnie kochasz? - Otarl wilgotne dłonie po rozprawieniu się z ugotowanym al dente makaronem o papierowy ręcznik i znów z tym swoim odważnym błyskiem w oku przyciągnął mnie do siebie, rozplatujac delikatnie pozę walecznej Księżniczki Rohanu z Tolkiena.
- Nie zajmuję się niczym nielegalnym.
- To mnie jakoś nie uspakaja. - Aristow trzymał mnie już w pasie, a ja coraz słabiej radziłam sobie z  pokonującym kolejne tamy niewzruszenia winem. Wódka nie niszczyła mnie nigdy tak mocno, jak wino, które beztrosko i bez zastanowienia nad konsekwencjami w siebie dzisiaj wlewałam. Czyli bardzo rzadko, najczęściej w samotności i zdecydowanie przy całkowitej pewności o własnym bezpieczeństwie.
- Nie lubię rozmów o pieniądzach... - Jego dłoń wsuwajaca się za moje ucho, zapowiadała kolejną próbę uciszenia mojej ciekawości.
- Chcesz mnie oszołomić swoim urokiem i zawalić kolację, która prawie gotowa czeka za naszymi plecami?
- Chcę wykorzystać to, że piłaś i mniej gryziesz... Chcę wykorzystać ciebie i siebie do spraw, które cudownie nam wychodzą, a za którymi kurewsko się stęskniłem... - Usta mężczyzny z ciepłym oddechem wolno osunęły się na moje wargi i sensualnie zaczepiały rozkosznym ciepłem. Smak wina, mięty i na chwile uśpionych pragnień złożył smaczny akompaniament do tego, co miało nastąpić za chwilę.
- Sergiej... - Gdzieś z otchłani rozsądku próbowałam się chwytać niedawnej rzeczowej rozmowy.
- Pragnę cię Ali... Jak niczego na tym świecie... Po wszystkim będziesz sobie myśleć znów, że "nigdy więcej", "nie chcę go znać"... - Pocałunki mężczyzny intensywniej wkroczyły na moją szyję, a moje niesforne ręce, na które już nie chciało mi się w myślach krzyczeć, jednym ruchem rozerwały białą koszulę Sergieja. Wesoło rozbiegane guziki potoczyły się gdzieś pod meble, a ja jeszcze zachlanniej wbiłam się w nagi tors Rosjanina. Nie został bierny. Pozbawił mnie szybko cienkiego longsleav'a, wypuszczając na zewnątrz piersi w koronowym czarnym biustonoszu, poczym rozsuwając na wyspie kilka przedmiotów, posadził na jej powierzchni. Gdzies w tle roztrzaskujqcy się o płytki kieliszek i kilka plam wina na lini brzegowej blatu idealnie pasowały do narastającej pomiędzy nami wariacji. Całowaliśmy się w szalonym narastajacym pędzie wygłodniałych zwierzyn, walczących ze sobą o najlepszy fragment swojego ciała. Sergiej znaczyl bez skrępowania linie dekoltu, obojczyków, wulgarnie zawłaszczając w swoje dłonie pochwycone z uwięzi piersi. Boże, jak ja szalałam na punkcie tego zła i tej dobroci wypełniających to idealnie skrojone ciało!
Pozbawieni bariery z górnej odzieży nieustając w energicznej pieszczocie, Aristow zagarnął moją długą spódnice pod sama linię ud, a ja odczytując czające się w jego ledziwach zamiary, rozpiełam zręcznie pasek i rozporek eleganckich spodni.
- Wejdź we mnie bez przygotowania... Rozpal mnie bólem...  A potem zetrzyj na popiół... - Błagałam mężczyznę o doznanie dalekie od miłosnych uniesień. Chciałam szybkiego orgazmu i połączenia, w którym nie musiałam mieć żadnej innej ustalonej roli. Dziś, przy Aristowie byłam sobą... On pozwalał mi na to zepsucie i mroczne myśli, przed którymi nie trzeba uciekać...
- Zerżnę cie Ali... - Dodał tylko ten krótki  wstęp i odchylając palcem cienkie figi, wpiął się we mnie palącym członkiem. Bez czasu na uznanie tej obecności, przyciskając mnie do siebie, twardo chwytajac za włosy, wymierzał przeszywające tłoczące wnętrze ruchy. Prymitywna scena dwojga kochanków skoncenteownych na własnych hedonistycznych potrzebach, obrazowała intensywne ruchy, piętrzącą się namiętność i pasje z jaką odciskali na swoich ciałach znaki uścisków.
- Mocniej! SZYBCIEJ! - dławiona cierpieniem zmieszanym z potężnym podnieceniem, wolałam do mężczyzny.
- Patrz na mnie! Patrz kurwa na mnie! - Ciasnym chwytem włosów Sergiej przywołał moje spazmatyczne spojrzenie i z ostatnim potężnym uderzeniem wykrzyczał złowieszczymi dźwiękami fakt swojego szczytowania. Bylam tuż za nim...

DZIEWCZYNA OD ZARĘCZYNWhere stories live. Discover now