ROZDZIAŁ 10

4.8K 392 56
                                    

Z kubkiem gorącej kawy wpatrywałam się, w biesiadującego nad talerzykiem karmy kota i toczyłam gęstą analizę każdego słowa, jakie dotarło do moich uszu kilkanaście godzin temu. Oczywiście szósta rano była moją godziną powrotów do żywych, ale poprzedzający ten poranek wieczór, wrzucił do mojej głowy sporo niepokojących myśli. Zdecydowanie Sergiej Aristow stał się powodem mojego niespokojnego snu.

- Car... Nie wydaje ci się, że twój leniwy właściciel wymyślił najtańszy pretekst, byle by tylko nie musieć się tobą zajmować? - Tak... Zaczęłam gadać do kota. - W ogóle wydaje mi się, że ta jego próba rządzenia światem odbije się mu kiedyś bolesną czkawką. - Chwyciłam po drodze do kuchni zwierzaka i postawiłam na wyspie tuż obok opróżnionego kubka, aby dostarczyć czworonogowi trochę wody. - Wiesz... Wczoraj powiedziałam mu, że nie umiem tańczyć i sądziłam, że to wystarczy, aby nie ciągnął mnie na parkiet i żebym uniknęła zbędnej bliskości, ale on jak dyktator musiał postawić na swoim. Zdziwiłby się jednak w szczerych okolicznościach jak dobrze Opiekun... Poczekaj chwilę... - Przerwałam na moment monolog z kotem, zauważając na swoim aparacie telefonicznym niepokojącą kontrolkę. W moim mieszkaniu pojawił się jakiś dodatkowy sygnał wykryty przez detektor umieszczony w kuchni. Jakieś urządzenie transmitujące niewiadomego pochodzenia miało za zadanie przesyłać dane.  Zaczęłam zastanawiać się co poza telefonami, może wyprowadzać informacje z tego pomieszczenia, ale te sprawdzałam codziennie, więc co do cholery... - Kamery? - rozejrzałam się szybko, unosząc głowę na wysokość górnych oświetleń. - Pluskwy? - Zaczęłam od razu energicznie poszukiwać winowajcy, zaczepiając się o te miejsca, w których sama wcisnęłabym szpiega. Po trzydziestu minutach przeszukiwania  wydawało mi się, że wyczerpałam możliwości zwłaszcza, że w mieszkaniu panujący minimalizm ograniczał mocno warianty. Zastygłam na moment znów przy kuchennej wyspie i przykładając wskazujący palec do warg, szukałam we wspomnieniach, w którym momencie wykorzystano moją nieuwagę... Musiałam wejść z tym do kuchni, a że byłam jedynie w bieliźnie, podejrzenie dotyczyło wyłącznie... Car nie miał obroży, telefony uznałam za wiarygodne... Mimo wszystko rozebrałam oba aparaty i... Bingo! W służbowym telefonie mała płytka, której pochodzenie doskonale znałam, miała donosić do Opiekuna. Kurwa! O co chodzi?! Dlaczego ta kontrola! - W ciszy wściekałam się za tę pętlę. Teraz nie mogłam uronić żadnego zbędnego dźwięku.

Schowałam zdrajcę na to samo miejsce, ustalając, że jedynie wchodząc tu wczoraj wieczorem, w czasie mojej barowej nieobecności, mógł zainstalować podsłuch. Sprawdzał mnie, nie ufał, albo liczył, że  Aristow wejdzie tu i wyzna coś szczególnego. Nie podobało mi się to... Zajebiście gryzł powód takiego działania. Opiekun miał klucze, to firma przygotowała mieszkanie, ale sporo jego elementów było tylko moją pracą. Nie wpadł na pomysł, że sprawdzam wszystko? Że się dowiem? - Rozgrzana złymi emocjami, stałam nadal w koronkowej bieliźnie, myśląc nad kolejnym właściwym krokiem. Przyznać się, że wiem i żądać wyjaśnień, czy uwierzyć swojej intuicji i odkryć, na czym polega podwójny plan Opiekuna? Z pewnością polegać jedynie na sobie.

- Puk! Puk! - rozległo się nagle gęste walenie do drzwi, wyrywające z aktualnego ciężaru doświadczeń. O kurczę! Borys! - Przypomniałam sobie właśnie o mojej porannej powinności. Podeszłam szybko do drzwi uspokajając gościa za nimi:
- Już jestem prawie gotowa! - Sprawnie zaczęłam wkładać uszykowane rzeczy na siebie, zbliżając się zajęczymi skokami do "wyjściowej gotowości".
- Ali, to ja! Sergiej! Jest dopiero siódma!
- Siódma? - spojrzałam na zegarek i uzmysłowiłam sobie, że do zejścia mam jeszcze jakieś dwadzieścia minut. - Po co przyszedłeś? - W niedopiętych dżinsach, rozwianej błękitnej koszuli zatrzymałam się tuż przy drzwiach.
- Otwórz, proszę...
- Sergiej, zobaczymy się na dole. Zaraz będę.
- Otwórz. Obiecuję, że nie przekroczę progu.
- Ale...
- Proszę...
- Sam tego chciałeś... - W scenerii jak z namiętnego teledysku, włosami rozwianymi jeszcze za linią pleców, powitałam mężczyznę, licząc na skarcenie go za tak wczesną porę i odwagę przyjścia tu.
- Cześć... - Zdecydowanie nie spodziewał się tak mocnego uderzenia, a ja czując emocje niedawnego znaleziska, nie miałam ochoty bawić się w delikatne scenerie.
- Byłeś u fryzjera? - Od razu dostrzegłam wzorową fryzurę, twarz bez zarostu i kolejny lśniący garnitur za kilka tysięcy.
- Byłem... Chciałem być zabawny i zmusić cię do pokazania blizny, być może przy porannej kawie, ale jakoś... - Boże... Trzymał nawet dwa tekturowe kubki ze sturbucks'a.
- Nie bywam miła o tej porze dnia. Jestem na coś zła i radzę wybrać inne towarzystwo. Zresztą za kilkanaście minut mam zlecenie i...
- Mogę wejść?
- Nie! - wzięłam się obcesowo za zapinanie guzików w koszuli, udając, że nie interesuje mnie jego świeży wygląd. Zbyt dobry cholera wygląd...  -  Nie wejdziesz tu ani dziś, ani jutro, ani innego dnia. Nie zapraszam tu gości, w szczególności mężczyzn. - Szczególnie że jeden z nich podłożył mi kukułcze jajo.
- W porządku... Faktycznie słaby jestem w żartach. Pomyślałem po prostu, że wczorajsza rozmowa nieco przesunęła napięcie między nami, ale szanuję twoją  decyzję. Borys czeka na dole. - Postawił wspomniane kubki na wycieraczce i odszedł. Wycofał się nagle. W jakimś prostym równaniu bez dyskusji, przekonywań i nalegania na wyjaśnienia, obrócił się i odszedł. Przez ten moment poczułam się trochę jak idiotka. Nie wiedział przecież, kim jestem i co mogło wytrącić mnie z równowagi, a mój strój z ewidentnym odrzuceniem jego pokojowych zamiarów, mógł odebrać jak kpinę z niego samego. Nie o to chodziło... A może o to i teraz żałuję? Nie robiłam przecież takich rzeczy... Wyjaśnię z Opiekunem tę niemiłą niespodziankę, a Sergieja ugłaszczę za jakieś... Dziesięć minut! - krzyknęłam, znów zerkając na zegarek.

DZIEWCZYNA OD ZARĘCZYNWhere stories live. Discover now