ROZDZIAŁ 30

3.1K 395 42
                                    

- Żyje?!
- Oddycha...  Musiałem ją dodatkowo  związać i zakneblować jak niewolnicę. Wierzgała jak młoda klacz.
- Dwadzieścia minut to nie za długo jak na tyle roboty i seks... - Dialog rodzeństwa, który teraz odbywał się już poza pomieszczeniem z bramą, do której nadal byłam przykuta, dobiegał szczątkowo do moich uszu. Potrafiłam wywnioskować jednak, że około godziny jestem już w tym miejscu i cokolwiek mogło by mi pomóc, nie nadeszło.
- Było chociaż przyjemnie?
- Oszczędna okoliczność dymania, ale relaksująco... - I nagle przez te stłumione tony dotarł do mnie dźwięk, którego nie mogłabym pomylić z żadnym innym. Przeładowywana broń i ktoś, kto nie wszedł pomiędzy tę dwójkę z pokojowym zamiarem. I chociaż bardzo chciałam być świadkiem niejasnej sceny, moja przytomność właśnie wyczerpała swoją moc.

***
- Jak długo?
- Tego nikt nie wie...
- Ciosy były aż tak destrukcyjne?
- Jej głowa przyjęła za dużo, w tak krótkim czasie... Powinienem zawiadomić policję panie Aristow... - Sumienie lekarza mocno dyktowało powinności, a spojrzenie i wyraz twarzy apelował o uznawanie go za uczciwego i praworządnego człowieka.
- Doktorze... Dla własnego dobra bym zrezygnował z tego pomysłu. Żona została napadnięta i sprawcy już wiedzą, że bardzo źle wybrali. Jednak ze względu na rodzinę Ali i moją wolałbym uniknąć niepotrzebnego skandalu w związku z dzisiejszymi wydarzeniami. Poza tym nie wszyscy tu wiedzą, czyją córką jest pacjentka w pokoju dwadzieścia jeden, i nie każdy w mieście wie, że jesteśmy małżeństwem. Wolę uniknąć nadmiernych emocji.
- Panie Aristow... Może nie znam się na metodach radzenia sobie ze światem w pana kraju, ale na pewno nie jestem idiotą. Ani pana dłonie, ani pana przyjaciela nie noszą śladów okaleczenia tej dziewczyny, więc o tyle jestem spokojny. Użył pan swojego nazwiska dla niej i kłamstwa o małżeństwie dla anonimowości w tym miejscu wobec zbyt wścibskiego personelu. Nie będę tego prostował. Proszę być spokojnym. Pomogłem jednak tylko ze względu na znajomość z pana bratem i wcale nie jawi mi się pan wyjątkowo szlachetnie z tego tytułu. Jakaś część mojej intuicji i doświadczenia radzi, bym nie ufał zbytnio pańskiej osobie. Nie wspomnę, że sympatii wobec pana zwyczajnie nie wykrzesam.
- To zaskakujące, że Igor czymś mi się przysłużył... - powiedziałem bardziej do siebie. - Kiedy mogę ją stąd zabrać? - Nie zamierzałem do siebie przekonywać mężczyzny. Nie miałem po prostu czasu na roztaczanie przed nim swoich zalet..
- Zabrać??? Stracił pan rozum? - zaskoczenie neurologa przebiło z pewnością sufit pomieszczenia.
- Tak. Nie mogę jej tu zostawić.
- Ta dziewczyna ma wstrząs mózgu i jest w śpiączce. Rozumiesz, co to znaczy? - Nie podobała mi się nagła poufałość lekarza.
- To, że będziesz odwiedzał codziennie mój dom i kontrolował jej stan. - Podszedłem do mężczyzny przybierając najgorszą z min. - Możesz zorganizować sobie pielęgniarkę do pomocy. Mało mnie obchodzi jak czarującą historię jej sprzedasz. Dziewczyna ma z tego wyjść. To nasz wspólny interes.
- Jesteś tu od trzech godzin i mi grozisz? W tym szpitalu...
- Próbuje uzmysłowić, że nie masz wyboru. - Nie pozwoliłem na dokończenie wywodu mężczyźnie.
- Posłuchaj...
- Wieczorem ją zabieram. Zorganizuj wszystko. Oleg przypilnuje twoje działania.
- Chwila! To jest szpital w Nowym Jorku, a nie Sankt Petersburg! - próbował jeszcze  protestować.
- Nie mam czasu na tłumaczenia człowieku! Albo zawierzysz moim dobrym zamiarom, albo poznasz bardzo niemiłych ludzi. - Tym razem musiałem trzymać dziewczynę pod kluczem, ale we własnym domu. Ani jej ludzie nie mogli jej tu znaleźć, ani moi dowiedzieć się o poniesionych stratach.
- Nic nie muszę! Jestem uczciwym lekarzem, Amerykaninem i moim zadaniem jest ratowanie życia. Nie zabawa w jakieś tajemne porachunki przestępców.
- Powiem inaczej... Dziewczyna, która tu leży, ma dla mnie ogromną wartość.
- To nie czternasty wiek panie Aristow. Jaśniej proszę... - Starszy mężczyzna ponownie wkroczył na zawodowy kurs.
- Ali Harris jest dla mnie kimś bardzo wyjątkowym. Emocjonalnie, uczuciowo i życiowo o wiele więcej warta, niż mam odwagę przyznać. Chcę ją uchronić, bo obawiam się, że jej unicestwienie może być nadal w interesie bardzo złych ludzi. Tym razem udało mi się zapobiec większym szkodom. Jednak jeśli nie przypilnuję jej osobiście, obawiam się... Mogę nie mieć drugiej szansy.
- Nadal będzie tak pan myślał za miesiąc, pół roku, za kilka lat? - Mądre oczy medyka przepychały moje spojrzenie w kierunku bardzo złych przeczuć.
- Nie rozumiem...
- Dziewczyna ma spory obrzęk. Proszę się zastanowić, czy jest pan gotów zająć się kimś, kto być może nie będzie w stanie już nigdy wytrzeć sobie nawet ust samodzielnie.
- Panie... Hope - spojrzałem na identyfikator mężczyzny, dostrzegając ironię sytuacji - to nie jest aż tak zwykły organizm, żeby dać się pokonać tylko szpetnym ranom. Nie ma pan pojęcia ile razy ta dziewczyna podnosiła się z upadku. Proszę nie sprawiać, abym sądził, że nie mam w panu sojusznika w nadziej co do szybkiej rekonwalescencji.  Proszę mnie wesprzeć i spróbować zrozumieć, że nie mam lepszego wyjścia.
- Panie Aristow... - Widziałem jaką ciężka walkę myśli i przekonań toczy w sobie ten człowiek, ale nie zamierzałem dłużej go przekonywać. - Jeśli uznam, ze sytuacja będzie wymagała natychmiastowej ingerencji szpitala...
- Jeśli cokolwiek będzie miało jej pomóc i nie będzie innego rozwiązania, zgodzę się na każdą pana decyzje. W obecnej sytuacji jednak mam pewność, że tylko moje rozwiązania dadzą jej pełne bezpieczeństwo.
- Dobrze... Ma pan szczęście, że pański brat wnioskował o udzielenie panu wszelkiej pomocy. Mam dług wobec Igora i uznam to za okazję na rewanż, choć nadal uznaję to za szalony pomysł.
- Dziękuję w swoim imieniu. Wierzę, że dojdziemy do momentu, w którym przyzna mi pan rację.
- Czyżby? - Spojrzał z lekką kpiną. Nie skomentowałem już jednak tej postawy. Moja noga zaczęła stopniowo przypominać o swojej bardzo słabej kondycji, a reszta ciała pragnęła spocząć wreszcie we własnym łóżku.

DZIEWCZYNA OD ZARĘCZYNOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz