ROZDZIAŁ 8

5K 413 35
                                    

Nie zdążył... Jeśli w tamtej chwili postanowił zastać mnie w barze i czarującym wywodem podjąć próbę cofnięcia czasu, to nie udało mu się. Oczywiście znów dam mu szansę, ale na własnych warunkach. To ja reguluję tę relację, a przynajmniej prędzej czy później osiąganę swoje cele.

- Masz coś?
- Pracuję nad tym... - odpowiadałam  Opiekunowi, otwierając kluczem magnetycznym drzwi swojego mieszkania.
- Nie to chciałem usłyszeć.
- Dziwi mnie w ogóle, że dzwonisz.
- Interesuję się zleceniami naszej firmy.
- I dzwonisz do każdej?
- Nie...
- Co cie gryzie? To, że nic jeszcze nie mam, czy możliwość utraty głowy dla przystojnego Rosjanina?
- Powiedziałaś "przystojnego".
- Określam fakty, ale jednocześnie przypominam, że pracowałam już wcześniej nad większymi amantami.
- Żaden nie był Rosjaninem o tak wysokim ilorazie inteligencji.
- Jestem ostrożna i szanuję przeciwnika.
- Czyli jego reprymenda w biurze to zacieśnienie relacji?
- Nie sądziłam, że tak sprawnie podepniesz się pod podsłuch. - Trochę mnie to zbiło. Opiekun nigdy nie sprawdzał tak drobiazgowo moich poczynań.
- Mówiłem. Interesuję się.
- Rozumiem... Powiem tylko tyle... Na naszej pracy może się znasz, ale na relacjach damsko męskich w ogóle. Aristow ma mi ufać, podziwiać i tęsknić za moją obecnością. Ma być uzależniony od mojego widoku i myślenia o mnie.
- Chcesz go w sobie rozkochac?
- Jeśli taka jest cena sukcesu,  na który oboje czekamy, to mogę mu nawet użyczyć własnej szczoteczki do zębów. I jeszcze jedno... To ja zadzwonię z informacją. Nie kontroluj mnie.
- Źle to odbierasz.
- Oboje znamy fakty.
- A mogę się chociaż martwić?
- Ty się o nikogo nie martwisz. - Krótka cisza, która wypełniła przerwę po tym zdaniu, miała uwierajacy charakter. Opiekun nie potrafił wybrnąć z przyłapania go na gorącym uczynku, a ja nie zamierzałam dzielić się swoimi pomysłami.
- Fakt... Czekam na kontakt.
- Do usłyszenia. - Ucięłam ten mimo wszystko nietypowy dialog i odłożyłam aparat służbowy przed sobą na połyskującej wyspie.
Dobra Allyiah... Dziś wieczorem będziesz zwykłą dziewczyną, szukającą w internecie najbliższych ciekawych aukcji jubilerskich w towarzystwie serialu SUITS i nieco ubarwiającą informacje o sobie w sieci.

Zaledwie po piętnastu minutach czwartego odcinka siódmego sezonu czujnik ciepła zamontowany w drzwiach mojego mieszkania, wysłał sygnał na służbowy telefon. Wibracje urządzenia jasno stwierdzały, że ktoś, albo coś żywego zbyt długo stoi pod numerem siedemnaście. Wyłączyłam dźwięk w telewizorze i bez zbędnych ruchów przeszłam do monitora alarmu, który przynajmniej był w stanie za sprawą kamery wskazać twarz zainteresowanego tym właśnie miejscem. Nikt jednak nie ustawił się na wprost moich drzwi, a wyciąganie broni zamocowanej pod narożnikiem, uważałam za zbyt wczesne. Zresztą bardzo się starałam, aby w tym miejscu jak najrzadziej po nią sięgać. Wolałam zawsze zarobić kilka siniaków więcej, niż biegać z zimnym metalem za paskiem spodni. Poza tym w każdym konflikcie mogłam wykorzystać nieuwagę obiektu i wykorzystać jego uzbrojenie. I miałam już właściwie zadzwonić do Billa z recepcji lub wszystkowiedzacego zarządcy Moo,  żeby sprawdził, kto na przykład dla żartu ciągle puka do moich drzwi,  gdyby nie cholernie zaskakujące... "Miau?" Kot? Jak w budynku, gdzie mieszkanie kosztuje prawie milion dolarów, może spacerować kot? Wolno otworzyłam drzwi, żeby przegonic intruza, który spośród czterech mieszkań na piętrze wybrał właśnie moją wycieraczke, ale... O co chodzi? Transportera z żywą zawartością na poziomie moich łydek spodziewałam się najmniej. - Co jest kurwa grane? Jakiś tępy kurier pomylił adres? - pytałam na głos, zaglądając przez kratę uniesionej klatki. Dostrzegłam w półmroku kociego akcesoria jedynie szmaragdowe spojrzenie pełne niepewności i być może deklaracji, czy łaskawie się na nie zdecyduję. Dopiero po chwili zauważyłam bilecik uwiązany przy uchwycie, który nieco wyjaśniał.

"ODBIERZ TELEFON. S.A."

Faktycznie... Nawet po tym gdy odstawiłam pakunek na niską ławę w salonie i wykonałam okrążenie wokół wyspy, zabierając kolejną butelkę gazowanej wody, zastanawiając się co ten durny pomysł ma wnieść do tej historii, wibrujacy telefon nie czynił sobie przerw. Natarczywie rządał  założonej reakcji. Jednak miałczenie zwierzaka, będące zapewne prośbą o coś smakowitego, właśnie zapisało się na liście działań sporo przed rozmową z Aristowem.

DZIEWCZYNA OD ZARĘCZYNOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz