ROZDZIAŁ 37

3.7K 310 11
                                    

Oczywiście, że miałam swoją skrytkę bankową, w której trzymałam bardzo cenne informacje. Niekoniecznie takie, którymi chcieliby się dzielić moi pracodawcy ze światem. Było sporo dowodów na pendrivie, jasno stwierdzających, że akcje które nam się zleca, są nielegalne, kosztujące sporo ofiar i co najgorsze, mocno naruszające wspólne interesy Ameryki i innych państw. To miała być moja polisa. Nie wierzyłam, że kiedykolwiek zostanę zmuszona jej użyć, ale dzisiejsza rozmowa, którą chcę odbyć, potrzebuje właśnie takiego zabezpieczenia. Chcę odpowiedzi, chcę potwierdzeń, czy cokolwiek o czym wspomniał Aristow, jest prawdą i czy w ogóle ma sens. Jednocześnie to ostatni bezpieczny moment, w którym będę mogła bez kosztów raz na zawsze zakończyć działalność agentki. Mam zawód, talent, studia, które czas dokończyć i sporo możliwości by prowadzić naprawdę zwykłe życie. Historia z Sergiejem uzmysłowiła mi jedno - jeśli chcę żyć, powinnam związać się jedynie ze sobą, bo to jedyna niezawodna ostoja. Ludzie mają zbyt wiele defektów i odrzucą cię choćby ze zwykłej nudy, nie wspominając o sytuacji, gdy chodzi o pieniądze. Nie, nie jest mi przykro w tej samotności. Wybrałam ją już dawno temu, choć uznanie, że zrobiono to za mnie jest bardziej trafne, i nie można mieć już żalu o to, że być może inny scenariusz na życie byłby ciekawy.Stoję przed ogromnym budynkiem z piaskowca, trzymając ręce w miodowym prochowcu i łapię ostatnie wersy, które ustawiam we właściwej kolejności, aby rozmowa, którą chcę odbyć, miała ustaloną przeze mnie moc. To początek i koniec... Ostatnie rozstrzygnięcia historii, której się nie spodziewałam, a na pewno nie oczekiwałam tak nieuczciwego zaangażowania ze strony swojej firmy. Poskładałam kilka skrawków, dziwnej obojętności mieszanej ze zbytnią ingerencją i z pewnością przestałam być istotnym elementem w tej firmie. Dlaczego? To właśnie chcę wiedzieć. Chcę też wierzyć, że Aristow w niczym nie miał racji.
- Pojebało cię! - W ostatniej chwili jakieś silne męskie ramie wraz z wypowiedzianym wulgaryzmem wyrwało mnie sprzed samych drzwi wejściowych. Następnie prowadzona przez tłum przechodniów, po kilku minutach wyciśnięta między najbliższe budynki, mogłam wyrwać się z uścisku i uderzeniem w klatkę piersiową odsunąć napastnika. Zaskoczenie na widok twarzy Sama było nad wyraz widoczne.
- Co ty kurwa robisz?! Śledzisz mnie, bo jednak zostanie moim psychofanem jest ciekawsze, niż gaszenie pożarów?! - Wykrzyczałam oburzenie, nadal czując, że wymierzenie uderzenia i mały chodnikowy sprint w moim aktualnym fizycznym stanie, to jeszcze trochę za dużo.
- Jestem nową zmianą... - oznajmił, jakbym czytała mu w myślach.
- Kogo i czego?
- Aristow zrezygnował, więc...
- Czekaj, czekaj... Ty teraz dostałeś rolę mojego dupochrona. Fantastycznie... Jakbym sama nie potrafiła nie pakować się w kłopoty, a każdy poznany człowiek w tym mieście dziwnym zbiegiem okoliczności pracuje akurat dla tajnych rosyjskich służb.- Z sarkazmem rzuciłam dodatkowo gromiące spojrzenie.
- Będąc świadkiem tego przed chwilą, to gdzieś ci uleciał rozsądek. Naprawdę planowałaś wejść do swoich i im się wyłożyć? Czy spinaczy ci zabrakło? Słyszałem o twoich ostatnich doświadczeniach, ale chyba mocno ktoś cię przecenił, skoro dajesz porywać się emocjom i tracisz logiczne myślenie.
- Wypchaj się Sam! Nie gram w to od wczoraj, więc mnie nie pouczaj.
- Jeśli szukasz odpowiedzi, to daj się zawieźć do nas.
- Do was? A kto to są "was"? - Słowa jakie Sergiej wypowiadał o mnie, nagle wzbudziły we mnie poważny lęk. Jeśli on doszukał się faktycznie pierwotnych prawd, a moja obawa, że to tylko kolejny element jego gry jest niepotrzebna, to mam naprawdę poważne problemy. I skąd nagle pojawił się tu Sam?
- Ty masz swoją firmę za rogiem, a ja swoją kilka przecznic stąd.
- Skąd wiedziałeś, że tu będę? - Nieco łagodniejszym tonem zapytałam.
- Wiedziałem, gdzie się wczoraj zatrzymałaś, a od rana zacząłem pracę...
- Jasne... Auto zostawiłam dwie ulice od miejsca, w którym nocowałam, a do niego Aristow na pewno wcisnął nadajnik. Nie mogłeś oczekiwać mnie pod zwykłym biurowcem.
- Fakt... Sergiej przekazał kilka wskazówek, od czego powinienem zacząć. Na czele tej listy była twoja firma. Pojawiłem się tu na początek.
- I nie krąży tu gdzieś obok? - Wyjaśniałam jeszcze ewentualne położenie mojego niedawnego wroga i wybawcy w tej chwili.
- Nie. Agenci mają zakaz włażenia sobie w drogę. Dobra, zwijamy się stąd. Nie wyglądamy zwyczajnie w tym zakamarku, walcząc z twoim wzburzeniem.
- Ja z tobą nie idę nigdzie. Nie ufam ci jeszcze bardziej. Miałam cię za zwykłego miłego strażaka, a okazałeś się rosyjskim parobkiem. Równie dobrze możesz mnie wystawić swoim, żeby zatrzeć moje ślady pracy nad Sergiejem.
- Mylisz się. My tyle nie zwlekamy. Już dawno miałabyś problemy, gdybyś za bardzo przeszkadzała naszemu człowiekowi. A w tej chwili chodzi o to, żebyś osobiście nie poparzyła sobie palców.
- Chcę dowodów! Jeśli się z nimi zapoznam, zdecyduję, do którego budynku się udam.
- Zatem wiesz, u kogo się one znajdują. - W tej odpowiedzi było chyba sporo złości.
- Nie przepadasz za Sergiejem.
- Nie. Mamy ten sam cel, ale różne spojrzenie na metody. Poza tym wiedział, że interesuję się twoim zniknięciem, a nie wspomniał, że od kilku tygodni mieszkasz u niego. - Mężczyzna pierwszy wysunął się z wnęki między budynkami i ruszył przed siebie. Oczywiście żądna dalszego ciągu tego wątku, ruszyłam za Samem, zapominając ile nośnych haseł przyświecało mi jeszcze rano.
- Interesowałeś się? Po co?
- Bo czasami lubię wypić kawę w dobrym towarzystwie i szczerze chciałem ci pomóc w kwestii odszkodowania za pożar.
- Czyli jesteś strażakiem, który pod przykrywką działa dla rosyjskiego rządu i okazało się nagle, że nie możesz znaleźć dziewczyny, o którą gra twoja firma. A potem doszło do tego jeszcze, że koleś z niej traktuje mnie jak tajemnicę państwową i rozpłynęłam ci się przed oczami.
- Zgadza się. Dopiero wczoraj poznałem twoja rolę i twój związek z Aristowem. Wcześniej byłaś dla mnie tylko elementem i życzyłem sobie, żeby mało istotnym.
- Chciałeś mnie zaprosić na randkę?
- Coś w tym stylu... - uśmiechnął się już spokojniejszy.
- Było trzeba się nie wystawiać przed momentem. Udać, że wpadamy na siebie przypadkiem.
- To nie miałoby sensu... To zabawne wiesz, bo Aristow wczoraj wyraźnie powiedział, że nie mam prawa cię dotknąć, bo zasmakuję rosyjskich metod poskramiania buntowników, więc byłby to średni przypadek i flirt, gdybym jednak się zastosował. Tak więc postanowiłem na bunt i właśnie się okazać. Uważam, że szybko byś wychwyciła prawdę. A poza tym w twoim przypadku wystarczy już chyba tajemnic. Niedomówienia rodzą za dużo problemów, jak wiemy. Co najważniejsze, bardzo nie lubię, jak ktoś z góry uważa się za lepszego i nie docenia współpracowników. Nie ma też prawa traktować tak osobiście kogoś, kto do niego nie należy, a zadanie już nie jest jego. Razi mnie taka arogancja...
- Może to domena Rosjan. Dla nich zawsze będziemy gorsi i słabsi. Mnie też na samym początku ustawił w pozycji słabego celu, co najwyżej niezdarnej amatorki. Nadaje sobie tylko odrobinę więcej prawa do sukcesu, jakim niewątpliwie jest to, że pierwszy z naszej dwójki dobiegł do mety.
- Czyli ty nie potwierdziłaś jeszcze swojego pochodzenia? - mężczyzna zatrzymał się na moment, sprawdzając jak bardzo rozumiem swoją sytuację i jego rolę w moim otoczeniu. Wydał się też bardzo zdziwiony moim brakiem ciekawości w tym względzie.
- Nie. Nie wierzę Aristowowi. Niczego nie analizowałam, ale miałam w planie poruszyć ten wątek w rozmowie, do której nie doprowadziłeś. Bardziej wspomnieć, niż nadać temu główny sens.
- Chciałabym nie mieć do niego zaufania jak kilka tygodni temu, ale oblicze łagodnego opiekuna w jego wykonaniu i te słowa... Strasznie namieszał mi w głowie.
- Coś między wami zaszło? - Samuel ustalał jakieś swoje założenia, ale nie byłam pewna, czy to wyłącznie na potrzeby jego zadania.
- Coś? Pytasz, czy zostaliśmy kochankami? - Twardo ustalałam jego ciekawość.
- Tak. O to właściwie pytam.
- Nie. Nie zostaliśmy. - Bardzo nie chciałam zasłużyć sobie na to miano.
- Jego zachowanie mocno na to wskazuje.
- Sądzę, że znasz go słabiej niż ja i nie masz trafnej oceny. Mocno utrudniałam mu zadanie i niesłusznie czasami obrywałam, ale nie zmienił dla mnie swojego życia. Zresztą nie wymagam. Poza tym nie chcesz o nim rozmawiać, więc nie ma sensu się torturować, prawda?
- Trzymał cię we własnym domu kilka tygodni, to nie jest wątłe świadectwo.
- Co ty w sumie chcesz usłyszeć? - Przystanęłam nagle, zmuszając jednocześnie mężczyznę do zatrzymania się.
- Chciałbym wiedzieć , czy jest jakaś konkurencja i czy rzeczywiście mogę zaprosić cię na tę kawę... - dociekał, kiedy staliśmy właściwie przed barem THE SMOOTHIE.
- Może za jakiś czas, kiedyś... - Miałam już w głowie plan spotkania z kimś innym, ale mój uśmiech miał wyraźnie potwierdzać, że po prostu mężczyźni są aktualnie dalecy od moich zainteresowań. - Znasz mój numer i na pewno będę czuła twój oddech na plecach, ale póki co nie rzucaj zbyt nachalnie na mnie swojego cienia. Obiecuję, że nie zapuszczę się więcej w to miejsce. Żeby ci premii nie ucięli, możesz napisać dwa razy dziennie, a ja udzielę informacji, jak nudne prowadzę życie. Umowa stoi?
- Przyjmuję odmowę kawy, ale resztę ustalam sam ze sobą. Rozstajemy się tutaj, skoro tak chcesz, jednak to nie ostatnie nasze spotkanie. - Jego powaga nie pozwalała na dalszą dyskusję.
- W takim razie do zobaczenia i dziękuję za szczerość. Mało miałam ostatnio okazji na poznanie łagodnej męskiej wersji. Jesteśmy w kontakcie Sam...
- Trzymaj się i bez szaleństw All! - All? Kolejny pomysłowy kryptonim akcji pod jurysdykcją rosyjskiej machiny. Pozostawiłam jednak bez komentarza ten skrót i próbę przywołania mnie do porządku przez posłańca z przeciwnego brzegu agentury.

DZIEWCZYNA OD ZARĘCZYNWhere stories live. Discover now