ROZDZIAŁ 41

2.9K 396 106
                                    

Teraz powoli zaczynałam rozumieć tę rozgrywkę w biurze Aristowa. To było zaskoczenie, które musiał przykryć stanowczością , a w prostym języku najzwyczajniej mnie spławić.

Stałam po drugiej stronie ulicy na wprost AS YOU LIKE IT i patrzyłam na mojego wkrótce byłego męża, który właśnie czule wprowadzał do baru wysoką szczupłą blondynkę. To była moja zmiana, albo zamiana, którą raczył szerokim uśmiechem i spojrzeniem pełnym pasji. Tak, trafiła mnie właśnie wściekłość wszystkimi kolorami tęczy i nie zamierzałam hamować tej energii. Miałam trzy rozwiązania: wysłać dobitną wiadomość, wplątując w to samego Shakespeare'a-nadal był numer w historii połączeń; wpaść do baru i zrobić scenę zazdrosnej żony, lub... udać serdeczną znajomą, która ma okazję poznać przeciwniczkę i spieprzyć nieco randkę Sergiejowi. Kurwa! Mógł chociaż wybrać inne miejsce!

Rozwiązałam z wysokiego upięcia bardzo długie już włosy, pozwalając teraz skręconym kosmykom gęsto opaść na wełniany płaszcz; uszczypnęłam policzki po obu stronach, nadając im zdrowego różu; wyrecytowałam w myślach wojenną mantrę - "Jesteś kutasem Aristow i chętnie przestrzelę ci drugie kolano", po czym odważnie ruszyłam po moje ulubiony napój do środka.

- Sergiej?! Ty tutaj?! - Z uśmiechem dookoła twarzy podeszłam do pogrążonej w interesującej rozmowie pary, która nie zwracała najwyraźniej uwagi na wchodzących gości i z satysfakcją w piskliwym głosie wdzięczyłam się rosyjskim akcentem. Kobieta wcale nie taka urodziwa z bliska ewidentnie nie rozumiała moich słów, a Aristow bardzo nie rozumiał mojej obecności w tym miejscu. Lekkie drganie prawej powieki wskazywało, że jestem szczególnie nieproszonym gościem i niestety rozwalam mu spotkanie. Bardzo mnie tu nie chciał i zdecydowanie obawiał się tego w co gram. - Och przepraszam! Nie przedstawiłam się. - Skierowałam wyciągniętą dłoń w kierunku kobiety, nie dopuszczając jeszcze mężczyzny do głosu i po angielsku już wyciągnęłam ją na przygotowany przeze mnie ring. - Nazywam się Allyiah Harris. Jesteśmy starymi znajomymi z Sergiejem. Właściwie to uratowałam kiedyś jego piękny zegarek i tak związani miłością do Rosji czasami szlifujemy wspólnie ten nasz rodzimy język. Niemniej to bardzo miło zobaczyć go w końcu w towarzystwie pięknej kobiety, a nie ciągle w otoczeniu nadętych adwokatów. On tak zaciekle broni się przed kobietami, uczuciami, flirtem. Mam nadzieję, że właśnie mam przed sobą istotę, której udało się pokonać tę fosę pełną żarłocznych aligatorów. A wy długo się w ogóle znacie? Pytam, bo Aristow najmniej opowiada akurat o swoim życiu prywatnym. - Przewróciłam zalotnie oczami, uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i przysiadłam tuż obok kobiety, nie pytając o pozwolenie. Zrzucona lawina mojego monologu przygniotła parę na tyle, ze dopiero teraz mieli szansę coś dopowiedzieć.
- Allyiah to nie jest najlepszy moment. Nie poczuj się urażona, ale chcielibyśmy z... - Tonąc w tej scenie, adwokat próbował nie wyjść na zwykłą świnię i utrzymać wizerunek uprzejmego dżentelmena, jednocześnie utrzymać wszystkie punkty uzyskane w rozgrywkach z każdą z nas, a zapisy na planszy mogły zacząć się lekko rozjeżdżać.
- Sergiej... Kochanie, to miłe kiedy w końcu twój świat wychodzi na przeciw mnie i przestajesz być tylko sennym marzeniem, jakimś nierealnym ideałem. - Kobieta wyraźnie zaskoczona, ale chyba doceniona faktem, że właśnie poznaje kogoś znajomego z kręgu Rosjanina, szybko postanawia rozwiązać swój babski język. Jeszcze rzuca radosne porozumiewawcze pełne dziecięcej radości spojrzenie na mężczyznę, który próbuje ukradkiem mową swojego ciała jednak zepchnąć mnie za tę scenę z miejsca przy stoliku, po czym nieświadoma delikatnie wbija gwoździe do trumny mężczyzny. W moich uszach jednak niepokojąco wybrzmiewało tylko słowo "kochanie". - Skoro jesteście dobrymi znajomymi, to powinnaś wiedzieć, że widujemy się od kilku tygodni...
- Kilku tygodni powiadasz?! - wystrzeliłam ostrzegawczym spojrzeniem w Aristowa, jakbym właśnie przejrzała wszystkie jego karty.
- Och tak... - zachichotała blondynka, której imienia uznałam, że nie warto rejestrować. Dla mnie była zwykłym świergocącym ptaszkiem bez grama magii i zaskakującego powiewu inteligencji. Zatem jej zwyczajność miała być zaletą w oczach Aristowa? - Sergiej podszedł do mnie na meczu hokeja, nie zdając sobie sprawy z tego, że mój ojciec jest właścicielem naszej drużynowej nowojorskiej gwiazdy. Potraktował mnie jak zwyczajną dziewczynę, a nie jak bogatą córeczkę tatusia. Spodobało mi się, że dostrzega we mnie znacznie więcej niż moi dotychczasowi partnerzy. Poza tym te cytaty z Króla Leara... Wiedziałaś, że ten człowiek na wprost nas to czystej krwi romantyk?
- Skąd! Nie miałam pojęcia! - Tylko Aristow mógł odczytać mój sarkazm i rosnącą wściekłość. Nadal jednak nie miał pojęcia z iloma ranami wyjdzie z tego spotkania. - To cudowna historia! Ty jesteś cudowna i tak bardzo pasujecie do siebie. - Pieprzyłam jak potłuczona, przyjmując tę samą amerykańską melodię zachwytu wszystkim. - Koniecznie musisz mi powiedzieć o pierwszym waszym pocałunku. Uwielbiam takie historie!
- Starczy Harris! - Aristow nie panował już nad sytuacją i byłam najbardziej niewygodnym świadkiem jego grzechów.
- Harris? - Przekręciłam zalotnie głowę, podpuszczając mężczyznę. - Nie takie mam aktualnie nazwisko. Zapomniałeś? Tyle razy cię prosiłam, żebyś poprawił zapiski w swoim archiwum.
- Wyszłaś za mąż? Dawno? - Blondynka oczekiwała tym razem jakiejś brokatowej opowieści z mojej strony, a Sergiej gotował się pod tym lśniącym garniturem już chyba na twardo. 
- Nie... Ja nie jestem romantyczką. W odróżnieniu do Aristowa, nie potrafię być tak otwartą na związki. Po prostu okazało się, że mój biologiczny ojciec postanowił mnie odnaleźć i uznać. A skoro moi adopcyjni rodzice już dawno uznali, że nie współgram z pozostałymi ich dziećmi i bez skrupułów odsunęli mnie od swojego stołu... Zresztą zawiła opowieść! Teraz sprawdzam na ile tatuś Rosjanin wykaże zaangażowania.
- A czym się zajmujesz? - Kobieta kompletnie nie czytała, że między mną, a adwokatem rozgrywa się niewidzialna wojenka prawdy i kłamstwa, w której to on srogo przegrywa.
- Wspominałam... Uratowałam zegarek twojego lubego. Jestem jubilerem... - Widok czułego uścisku w jakim kobieta zamknęła dłoń Rosjanina, był już chyba dla mnie ostatnim bastionem do zdobycia. Niczego więcej nie potrzebowałam. - Och przepraszam! Na mnie pora... Mam za chwilę spotkanie z developerem. Muszę przygotować wszystko pod swój nowy wielki plan. - Wstałam energicznie , uraczyłam każdego z osobna najcudowniejszym uśmiechem i bez czułych pożegnań, opuściłam bar, obiecując sobie, że nigdy nie wrócę w to miejsce. 

DZIEWCZYNA OD ZARĘCZYNOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz