ROZDZIAŁ 51

3.9K 348 207
                                    

- Nigdy nie wymyśliłabym takiego scenariusza... - Mówiłam gdzieś w przestrzeń, choć byłam pewna, że Sergiej bardzo uważnie rejestruje każdy mój gest i słowo.
- Masz na myśli mnie, małżeństwo, czy rodzinkę, która w całej tej historii okazała się najmniej idealna? - spokojnie zapytał, zaciągając już ostatni łyk espresso.
- Wszystko po trochę... Przyznaj jednak uczciwie, że kompletnie nie mieściłam się w twoich wyobrażeniach o kobiecie, którą chętnie zaprosiłbyś do łóżka, o życiu nie wspominając. - Skierowałam się teraz wprost do Aristowa, chcąc w pełni obserwować jego próbę wybrnięcia z tego impasu.
- Chcesz się dowiedzieć o moich wrażeniach?
- Właściwie to mam ogromną ochotę poznać cię w tej bezbronnej wersji. Bez tych wszystkich umiejętności, przebiegłości i chłodnego dystansu do świata. Interesuje mnie Sergiej Aristow, którego chronisz przed ludźmi. Więc tak, chcę choć na moment wejść w twoje myśli. Każdą część życiorysu znam... daty, ludzi, osiągnięcia. Powiedz mi jednak o czymś, czego nigdzie nie wyczytam. Zacznij od naszego pierwszego spotkania. - Mój szeroki uśmiech miał być otwartą zachętą do wyznań. Mężczyzna jeszcze moment niepewnie przyglądał się mojej minie, być może licząc, że zainteresowanie tym wątkiem minie, ale jednak ostatecznie zdecydował się nieco odkryć.
- Dostałem na samym wstępie mojego zadania małego pstryczka w nos. Facet, który był odpowiedzialny za teczkę obiektu, wrzucił mi do niej jakieś twoje zdjęcie z college'u i byłem pewien, że spotkam potarganą obojętnością względem kobiecości i sensualności panienkę. Czasami w Firmie ludzie robią sobie takie żarty i on akurat uznał, że podmieni mi fotografie, żeby nieco mnie zakłopotać. Może zaskoczyć. I kiedy zobaczyłem cię na żywo, miałem faktycznie kłopot z dopasowaniem wiedzy do faktów. Jesteś zdecydowanie kobieca, zdecydowanie piękna i twoja inteligencja została mocno niedoszacowana. Oczywiście, że nie mogłem planować nic więcej. Miałaś być tylko środkiem do Swansona, choć jakiś seks w ramach misji miałem wpisany na listę akcji wspierających. Faktycznie te początki... Chciałem traktować cię jak narzędzie, ale mocno się wyrywałaś. Z czasem odkrywane fakty o tobie te o pochodzeniu jak i charakterze, znacząco ograniczyły moje pobożne życzenia. Poza tym widok ciebie przy pracy jak poświęcasz tyle uwagi i pietyzmu w szlifowaniu, spełnia wszelkie warunki idealnej gry wstępnej. Zastanawiałaś się kiedyś nad tym jak, bardzo seksownie to wygląda?
- Nie. To zresztą mocno zaburzyłoby moją koncentrację... - uśmiechnęłam się ciepło. - Sergiej... Ja być może nie umiem być żoną i chyba najbardziej obawiam się kompromitacji w twoich oczach. Stąd to moje "chcenie" i za moment uciekanie przed tobą. Nie sądziłam, że uda mi się kiedykolwiek znaleźć w drugim człowieku tyle zrozumienia... Ciężko będzie mi dźwigać twoje rozczarowanie.
- To samo mógłbym powiedzieć o sobie. Szczególnie, że jedna żona już puściła się z moim bratem i pewnie znaczną częścią Moskwy. To mi również daje kiepskie rekomendacje. Poza tym jest Julia. Zawsze możemy skorzystać z rozmowy lub terapii, gdyby problemy zaczęły się słac gęsto.
- Julia Hawk... Faktycznie dobra w swoim fachu, choć mało brakowało, a skończyłaby na własne życzenie poniżej zdefiniowanego dna.
- Co masz na myśli? - Sergiej zainteresował się moim wyznaniem.
- Miała sporo nieprzyjemnych epizodów za czasów licealnych i sporą szansę zaćpać się na śmierć.
- Aż tak interesujesz się moją szwagierką? - Ton mężczyzny był już mocno podejrzliwy i nasiąknięty rozczarowaniem, że ten ideał posiada w ogóle jakieś skazy.
- Moja firma swego czasu mocno interesowała się twoim bratem. Brał udział w handlu bronią i nagle postanowił osiedlić się w Nowym Jorku. Ja też dla kogoś przygotowywałam teczkę Sergiej. Nie dostałam w tej sprawie żadnej roli i co zabawne, nigdy nie drążyłam powiązań rodzinnych Igora. Choć teraz wydaje się to takie niezwykłe, że przy odrobinie mojej większej ciekawości już wtedy poznałabym twoją twarz. Ostatecznie ty też byłeś dla mnie sporym zaskoczeniem.
- W jakim sensie?
- No wiesz... spotykasz aroganckiego klienta, który w emocjach roztrzaskał zawrotnie drogi zegarek, którego nieokreślona magia zaczyna cię zwodzić, a potem na twoim stole lądują papiery o nim i przypięta do nich misja. Szybko przestawiłam się z ochoty na "szybkiego drinka", na akcję pt. "nie będziemy na pewno po wszystkim za sobą tęsknić". Polubiłam cię jednak. Tak zwyczajnie. Poza chwilami twojego rażącego skurwysyństwa, potrafiłeś mnie roztopić jak gałkę czekoladowych lodów. I chyba pierwszy raz tak poważnie zbuntowałam się wobec porządku, w którym żyłam. Pozwoliłam sobie na emocje, na mówienie o nich, bez wyliczania konsekwencji.
- Dlaczego? Oczywiście bardzo się cieszę, ale znasz powody?
- Przy tak sporej ilości niespodzianek, opadających kurtynach złudzeń, miałam już dość tylu nieprawd. Postanowiłam głośno ustalać to, co jest pewne. Mimo że tak zawodowo się początkowo temu opierałam... Chyba już musisz się zbierać. Pół godziny za nami. - Poczułam jak zawstydzenie wsuwa się w moje gesty i na więcej nie chciałam się zdecydować.
- Tak... wracam do firmy. A ty, jakie masz plany poza kolacją ze mną i miłym wieczorem u mnie? - Delikatny pocałunek Aristowa zanim zdążyłam wypuścić choć jedno słowo, szybko ustawił moje zamiary właśnie na tych torach.
- Mam mnóstwo pracy. Równie dobrze mogłabym nie wychodzić z pracowni przez rok. Nie zamierzam do tego wspomnianego wieczora robić nic innego, jak obrabiać kamienie i szykować prace do sprzedaży.
- W takim razie przyjadę po ciebie... 5 P.M?
- My się faktycznie umawiamy na randkę... - Roześmiałam się odważnie, bo właśnie dotarło do mnie, że nowa jakość naszej relacji wprowadzi wiele skrępowania.
- Owszem i gwarantuję, że to będzie niezwykła randka.
- Taka z pocałunkami, trzymaniem się za ręce i mdłą komedia romantyczną? - dociekałam, wkładając już płaszcz.
- Bez przesady. Stawiam na oryginalność. Zamierzam cię zaskakiwać, a nie przyprawiać o mdłości.
- Rozumiem, że zaserwujesz skrzynkę wina i seks do białego rana.
- To wszystko na marginesie... - dodał, gdy znaleźliśmy się już na zewnątrz.
- W takim razie już się cieszę... - Wsunęłam się do samochodu i głośno zaciągnęłam w nozdrza zapach tego, co inni nazywają szczęściem, a u mnie funkcjonuje to pod hasłem "spokój". Miałam swój spokój. Żadnych chorób, byłych kolesi z nożem w kieszeni, patologicznych relacji rodzinnych... A w ramach nieoczekiwanego deseru trafił mi się facet tak dopasowany do mnie, że zgadzam się ze sobą, by podjąć tę misję. Nowy projekt "MAŁŻEŃSTWO" to chyba najciekawszy etap mojego życia i podróż, w którą pierwsza świadomie nie kupiłabym biletu. Czasami wypada po prostu pozwolić, by przeznaczenie załatwiło za ciebie kilka spraw niemożliwych.

DZIEWCZYNA OD ZARĘCZYNOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz