ROZDZIAŁ 39

2.6K 279 16
                                    

- Lubisz takie wejścia, co? - długa cisza wypełniająca przestrzeń auta, stawała się mocno niewygodna.
- Lubię porządek i sprawy, które są prowadzone prawidłowo. Samuel jest kiepskim agentem. Powinnaś była dziś odbyć tę rozmowę i faktycznie udać się na dłuższy urlop. Skoro więc jemu zabrakło determinacji, ostatni raz biorę to zadanie w swoje ręce. Po wszystkim zdecydujesz cokolwiek zechcesz.
- Świetnie... Wszystkim przyda się oczyszczenie... - Kilkuminutowe milczenie było teraz tylko kolejnym oddechem odwagi, zanim przestrzeń wypełnią dodatkowe spojrzenia. Na moment bezwiednie odsunęłam jeszcze istotę zbliżającego się spotkania, bo coś jednak uwierało mnie znaczniej. -  Wiesz Sergiej... Jest coś, co mi ciąży... Przeszkadzają mi te złe sprawy pomiędzy nami, których doświadczyliśmy i jednocześnie ta świadomość, że bez tego nie spotkalibyśmy się... -zawiesiłam głos - Nie radzę sobie ze sobą taką, bo nigdy życie nie wymagało ode mnie przejmowania się drugim człowiekiem, ale chcę żebyś wiedział... Tak, wiem! To absurdalne, ale jesteś i będziesz dla mnie zawsze kimś istotnym.
- To jak wyznanie: jesteś cudowny, lubię cię, ale nie zostanę twoją dziewczyną. Daj spokój! Te tematy są wyjątkowo męczące i nikomu nie robią dobrze. Nie ma dla nas jasnych dni. Załatwmy to co trzeba i... W zasadzie odpuść. Nie męcz ani siebie, ani mnie.
- Wcale nie to chciałam powiedzieć.
- Nie? - spojrzał na moment w moją stronę. - Zaskocz mnie... - kpiąco zaśmiał się z piaskowym dźwiękiem w głosie i raczej nie oczekiwał dalszego ciągu. Decydował właśnie o śmierci tego wątku pomiędzy nami.
- Boję się każdej prawdy, której się dowiem, ale... Nie wiem, czy będę potrafiła odsunąć się od ciebie. - Opuściłam wzrok i czekałam na najłagodniejszą konsekwencje tych słów, na którą pewnie nie zasługiwałam za tę karuzelę wcześniejszych zachowań.
- Kobiety mają nieznośną tendencje do mylenia rozmów o uczuciach z uczuciami. Więc jeśli próbujesz ogrzać relacje między nami kolejnymi półsłówkami o niczym, to marny trud.
- Dlaczego ja mam ciągle wrażenie, że to ty jesteś obrażony i to ciebie trzeba za wszystko przepraszac. To jest tak cholernie nieuczciwe, że odbiera mi wszelką ochotę na jakiekolwiek starania. Mimo tego bagna pomiędzy nami próbuję ci wyznać, że nie chcę całkowicie cię skreślać i może...
- Takie wnioski masz po nocy spędzonej z Ismachem, czy po wspólnym z nim śniadaniu? - z pogardą w głosie parkował samochód, ucinając rozmowę,  w której po raz kolejny żadna ze stron nie zrozumiała swoich intencji.

- Posłuchaj Aristow! - krzyknęłam za mężczyzną, który w najlepsze szedł już w kierunku wielkiego gmachu, nie zważając na to, czy nadążam.
- Mówiłem... Kończę zadanie. Nie zamierzam cię niańczyć i zatruwać się twoimi humorami. Mówię wyraźne " dosyć!".
- Możesz na moment przestać być zwykłym kutasem i wrócić do Sergieja z clubu, który uczył mnie tańczyć?! - Siłą głosu wyrzucałam moje wszystkie żale do Rosjanina.
- To nawet urocze o co prosisz... - Zatrzymał się nagle, obrócił, podszedł wolno i jak w zwolnionym tempie po niewidzialnej linie przysunął swoje usta do moich. Zaledwie wilgotną mgłą warg przywarł do moich wielkich oczekiwań i dodał: - Tylko ty sama nie wierzysz w swoje pragnienia. Ja na ciebie czekałem i oboje wiemy, że na próżno. Nie ośmieszę się więcej. - I znów odwrócił się plecami, by podążyć do głównego wejścia.
- Jestem tą złą, bo nie wyznałam, że też cię kocham?! - W wieczornej oprawie i przy stłumionych dźwiękach miasta, to pytanie nie mogło mieć innej interpretacji. Trafiało jak rzutka w samo centrum tarczy.
- Pospiesz się! Tu się nie czeka na nikogo! - zacisnął dłoń na uchwycie drzwi i zniknął za nimi. Ja jednak widziałam to zawahanie, widziałam tę pauzę, w której walczył z ripostą i niestety opanował wszystko swoim profesjonalnym chłodem. - I po co ja się w to pakuję? - Głośno zapytałam sama siebie i weszłam za Sergiejem.

Kilka korytarzy wypełnionych mrokiem  i zapachem pasty do drewnianych powierzchni oraz plecy Aristowa, które dręczyły mnie swoim niewzruszeniem, krótką chwilę prowadziły do ogromnego pomieszczenia. Brak innych osób, widocznej technologii, mógł sugerować, że to bardzo "nietajna" placówka, a jednak snuła się tu jakaś groza. Pomiędzy regałami wypełnionymi nieprzypadkowymi księgozbiorami uśpionymi w cichym pokoju, ktoś ustawił wyłącznie jeszcze bardziej przytłaczające dębowe biurko z dopasowanym szerokim fotelem. Żadnych obrazów, ozdób i osobistych śladów korzystającego.
- Trochę jak w przedwojennym szpitalu psychiatrycznym... - próbowałam zażartować.
- To był kiedyś szpital psychiatryczny. - Skomentował Aristow, który doskonale wiedział, na co czekamy.
- Wy Rosjanie lubicie klimat psychozy.
- Łatwiej kupić w tym kraju podupadający nieczynny budynek z jakąś historią w ramach uwielbienia dla przeszłości, niż wynająć modny biurowiec i wzbudzać podejrzenia.
- Czyli oficjalnie co tu robicie? - Z grzeczności zapytałam.
- Archiwum, fundacja na rzecz prawnych relacji amerykańsko-rosyjskich i kilka drobnych organizacji na rzecz ratowania świata.
- Wszystko i nic... - skomentowałam, przechodząc wzdłuż półki z pozycjami opracowań medycznych nieznanych mi ludzi. Być może zasłużonego personelu, który niegdyś tu pracował.
- Jeszcze minuta. - Sergiej zapewne ocenił długość oczekiwania na rozmówcę, o co nie prosiłam, ale on najwidoczniej skrupulatnie budował zawodowy dystans pomiędzy nami beznamiętnymi komunikatami. Ja natomiast nadal próbowałam pozbyć się wrażenia irytacji po zlekceważeniu moich słów przez Rosjanina i kierując się ku niemu, złapałam jeszcze ostatni oddech odwagi, chcąc wrócić do wiadomego tematu, ale... - Już! - przerwał błyskawicznie Rosjanin moje chęci, a za naszymi plecami rozległ się dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach. Z za jednej ze ścian wyłonił się jak spod ziemi starszy mężczyzna automatycznie ściągając nasze spojrzenia do swojej łagodnej twarzy i osobiste sprawy naszej dwójki ostatecznie grzebiąc w niepamięci.

DZIEWCZYNA OD ZARĘCZYNWhere stories live. Discover now