ROZDZIAŁ 7

4.6K 423 57
                                    

- Dzień dobry... Proszę połączyć mnie z Sergiejem Aristowem?
- Kto mówi? - zapytał znajomy głos nieprzystępnej asystentki.
- Ktoś, na czyj telefon z pewnością czeka.
- Jakieś imię, nazwisko? - Przewróciłam oczami na to śledztwo.
- Allyiah Harris. Proszę o rozmowę z Sergiejem...
- Gdzie wy kurwa jesteście! - przeraźliwie do słuchawki wtłoczył się głos mężczyzny, którego nerwy zapewne już dawno przekroczyły granicę. Z pewnością akcja poszukiwawcza była już bardzo zakrojona, a mój telefon gdy tylko go włączę, porazi ilością nieodebranych połączeń.
- Na pewno nie tam, gdzie twój nieporadny ochroniarz wjechał w tył innemu kierowcy i gdzie twoje dziecko byłoby narażone na kontakt z policją. Później musiałbyś spędzić na posterunku kilka godzin, tłumacząc się za wszystkich, a co najgorsze Borys zyskałby mało przyjemne doświadczenie. Zanim wystrzelisz więc salwę wściekłości i obelg w moim kierunku, to zapewniam, że twojemu dziecku nic nie jest, a ja zaserwowałam mu jeden z milszych w ostatnim czasie dni. Pomijając niemożność dodzwonienia się i kontaktu z nami, wystarczy zwykłe dziękuję. - Z góry popatrzyłam na dziecko, przyciskające się do szyby budki razem z zabawką i puszczające zabawne miny do przechodniów. - Mamy wrócić metrem, czy chcesz po nas przyjechać? Niestety nie znam adresu waszego domu.
- Szybciej będzie taksówką. Masz drobne?
- Dziękuję, że jednak zachowujesz resztki zaufania. Będziemy pod firmą za... około dwadzieścia minut.
- Daj mi Borysa do telefonu. - Nadal sucho i bez uprzejmości, choć z zauważalnym przekonaniem do moich racji, poprosił o rozmowę z synem.
- Proszę Borys... Tata bardzo się za tobą stęsknił. - Malec pytającym wzrokiem o złość ojca przejął słuchawkę. Mój szeroki uśmiech rozgonił jego wszelkie wątpliwości, a przedszkolak już z chęcią przejął ciężką czarną słuchawkę. Po kilku dźwięcznych odpowiedziach chłopca "tak" i ostatecznie radości malującej się na jego twarzy na koniec rozmowy, wyszliśmy w kierunku pobliskiego postoju.

- Nigdy więcej tego nie rób! - niemal grożąc, wykrzyczał mężczyzna gdy tylko weszliśmy do biura. Z egzekucyjnym plutonem witał naszą dwójkę przy drzwiach windy.
- Zabierz tę rękę, zanim ci ją połamię - syknęłam cicho do Rosjanina, który chyba bez większej świadomości giął w imadle swoich palców moje ramię.
- Jeśli jeszcze kiedykolwiek...
- Zajmij się lepiej synem, a nie grożeniem całemu światu. - Wyrwałam się z kleszczy Sergieja i ignorując szereg złożony z asystentki, Igora (z którym oficjalnie się jeszcze nie znałam), Klarka Hawk'a i jakiś dwóch innych osób, przeszłam odważnie do biura prawnika. Musiałam mu dać przestrzeń do dalszego ujścia jego złych emocji i uznania, że lepszej opiekunki dla własnego dziecka jednak nie znajdzie.

- Tak się ze mną nie gra! - wraz z trzaśnięciem drzwiami zaznaczył swoją obecność w gabinecie. Zatem Borys został gdzieś na etapie wind. Zapewne asystentka przejęła chwilową opiekę, bo raczej na wujka Igora bym w tej kwestii nie liczyła.
- Odpuść Aristow, zanim cię poniesie - spokojnie odpowiedziałam, nie zamierzając obracać się od widoku pięknego Nowego Jorku za wielkimi szybami gabinetu.
- To był twój ostatni dzień!
- Aż tak łatwo wywołać w tobie nierozsądek? - pozostając w swojej pozycji, spokojnie pytałam.
- Powinnaś była od razu do mnie zadzwonić, a nie ponad godzinę doprowadzać mnie do szaleństwa. - Teraz mówił stojąc tuż za moimi plecami. Była to bliskość, którą wykorzystują albo kochankowie, albo poważni wrogowie tuż przed zadaniem śmiertelnego ciosu.
- Mogłam, ale nie chciałam. - Musiałam doprowadzać go do palącej irytacji tym swoim gładkim głosem i przytłumionym jego dźwiękiem. - Przypominam, że to nie ja się prosiłam o to zadanie, jednak skoro się zgodziłam, moją intuicją będę kierować samodzielnie. - Obróciłam się nagle do stojącego jednak zbyt blisko, niż zakładałam Aristowa i przez moment tylko w moim zasobie słów i myśli zgaszono światło. - Twój syn wymagał rozrywki. Jego nastrój ewidentnie świadczył, że temu dziecku brakuje swobody i beztroski. Na twoim miejscu zamiast tak skupiać się na mojej niesubordynacji, zastanowiłabym się nad tym beznadziejnym przedszkolem, do którego go zapisałeś.
- Nie masz pojęcia o dzieciach, ani ich wychowaniu! - I znów podniesionym głosem próbował zyskać przewagę.
- Wiesz... Faktycznie nie ma sensu żebym traciła czas dla ojca idioty. Nie muszę mieć wszystkich doświadczeń tego świata, ale na wszystkie jego wyzwania mogę posiadać dobrą ocenę. Nie odprowadzaj mnie. Uściskaj Borysa i przekaż, że wata cukrowa w moich włosach będzie mimo wszystko fajnym wspomnieniem dzisiejszego dnia - uśmiechnęłam się, łapiąc na moment sklejony kosmyk. - A! - rzuciłam jeszcze przy drzwiach - Postaraj się bardziej, żeby jego relacje z Jurijem nie ucierpiały. Ty swojego brata nienawidzisz, a on za swoim tęskni. - Czy odchodziłam na zawsze? Skąd... Aristow będzie musiał wrócić. Mam sympatię jego dziecka, niedokończony prezent dla bratowej, którego obróbką mocno się zachwycił i ostatecznie oceni, że zadbałam o bezpieczeństwo najdroższego mu człowieka. Nie twierdzę, że będzie mu łatwo znów polegać na kobiecie, ale przełamie się. To w gruncie obcy dla niego kraj i poza Olegiem nie ma tu sojuszników. Jest przekonany do zdobytej wiedzy o mnie i w niej szuka gwarancji swoich działań. Daleka jestem od twierdzenia, że pobudzam go w jakiś intymny sposób, ale czuję, że jego przypatrywanie się mi, nie ma tylko związku z chęcią głębszego poznania. To coś jak próba oswojenia dzikiego kota, którego będzie się chciało wykorzystać w niedługim czasie do jakichś osobistych celów. Póki co, mogłam wrócić do kończenia mojego jubilerskiego projektu.

DZIEWCZYNA OD ZARĘCZYNOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz