ROZDZIAŁ 13

4K 330 5
                                    

Powinnam była mu je wyrwać... Przez gardło powinnam była pozbawić go męskości... - Gonitwa myśli napędzała moje nogi w kierunku wyjścia. - Życzyłam sobie tylko przyjemnej bliskości, ale nie... Oczywiście Aristow musiał wylać właśnie na mnie swoje chore poczucie wszechwładzy. Z całkiem dobrego wieczoru zostało tylko wkurwienie. Miałam żal do siebie, że na tyle rozwlekłam tę relacje i teraz nie mając zbyt wielu informacji o jego zadaniu, muszę wyjść stąd. Należy mu się nauczka, utracie nosa, klasyczny strzał w pysk. I choć pewnie niewiele to zmieni w jego postrzeganiu kobiet, ktoś w końcu wyraźnie powinien mu wytłumaczyć, że kobieca rola we wszechświecie ma większe znaczenie. Nie każda jest Anastasia Steel kładącą się pod jego nogi jak czerwony dywan, tłumaczącą chory umysł władcy  traumą z dzieciństwa.

***

Jeszcze nad ranem przeslalam Opiekunowi zdjecia "tajemniczego" pomieszczenia, wiedząc, że to z pewnością nie jest największa tajemnica Aristowa. Zresztą już po rozmowie w sypialni miałam pewność, że gdzieś indziej leży dowód jego misji. Musiałam tylko wykombinować jak znów wejść w jego przestrzeń bez możliwości odgrywania przyjaciółki, kochanki, a nawet kogoś, kto choć odrobinę go lubi. Tylko ten kot... - Car... Masz ochotę wrócić do swojego Małego Przyjaciela? Jutro po południu spotkasz się z Borysem. Sądzę, że będzie ci u niego wygodniej i na pewno nie będziesz tak samotny jak tu. - W piżamie, mokrych włosach, przechwyciłam w drodze do łóżka zwierzaka i zanurzyłam  się w grafitowej pościeli. Przyćmione światło nocnej lampki bylo ostatnim towarzyszem wysłanej wiadomości:

Ja: W zaistniałych okolicznościach nie mogę dłużej pomagać ci przy Borysie. Właściwie to nie mam ochoty mieć nic wspólnego z tobą. Jesteś nie tylko zepsuty życiowo, ale względem kobiet nie zachowujesz się racjonalnie, a tak się złożyło, że nią jestem. Nie krwawi mi serce, bo i ponoć  go nie posiadam, ale uwiera mnie twoja podłość. Skłamałabym kończąc słowami " było miło" i "wszystkiego dobrego". Ps. Wszelkie uwagi co do bransoletki kieruj bezpośrednio do któregoś z salonów.

Odsuwajac od siebie jakiekolwiek podejrzenia o niecne zamiary wobec Rosjanjna, umiejętnością rozstania się elegancko zakończyłam znajomość. Wiedziałam, że ostatnia szansa wejścia do jego domu jutro, będzie jedyną okazją sprawdzenia jego szpiegowskich działań. Unikatowy wisiorek, który wrzuciłam pod łóżko w końcowym momencie, w razie kryzysowej sytuacji pozwoli mi na racjonalne wytłumaczenie swojej zaskakujacej obecnosci w jego osobistej strefie. Po tym wszystkim zdam się na podsłuchy i szpiegostwo w sieci. Bezpośredni kontakt nie służy jednak nikomu z nas.

***

- Cześć...
- Witaj Sergiej... - usłyszałem po drugiej stronie pełen ulgi głos bratowej.
- Przepraszam za wczoraj. - Musiałem tak zacząć, choć moje sumienie nie miało najmniejszych dolegliwości po ostatnim spotkaniu.
- Mnie nie musisz, ale...
- Igora nie mam za co. Jesteś jedyną osobą, której to się należy. Starszy Aristow niech przestanie udawać i prowokować. - Ustawiłem jasno, komu ewentualnie mogę powiedzieć te słowa.
- Nie chcesz nawet mówić na niego "brat"?
- Mam w głowie definicję, która jakoś bardziej do niego pasuje. Nie o tym jednak chcę mówić...
- Coś się stało... Coś poważniejszego niż kłótnia z Igorem na wczorajszym przyjęciu. - Faktycznie potrafiła z kilku dźwięków męskiego tonu głosu odczytać drganie klęski.
- Chyba... Zresztą to nie rozmowa na telefon. Generalnie potrzebuje spotkac się z kimś z twojej branży. Właściwe potrzebuję kogoś znającego się na kobietach i bardzo dyskretnego. - Nie mogłem dotrzeć do człowieka ze swojej FIRMY, bo nie uznawałem po pierwsze swojej rozterki za znaczący problem, po drugie potrafiłem sam sobie z tym poradzić, a po trzecie potrzebowałem tylko obiektywnego spojrzenia na sytuację, którą muszę lekko podratować. Przynajmniej do aukcji kamieni szlachetnych, do której potrzebowałem Ali.
- Ja ci pomogę - odważnie wygłosiła jak najlepszy pomysł, na jaki w życiu wpadła.
- Niestety nie - szybko uciąłem.
- Nie ufasz mi jako bratowej, rozumiem. Jednak jako psychologowi powinieneś. Przez najmniejszy moment rozmowy nie będę twoją rodziną.
- Dlaczego miałbym się zgodzić?
- Bo jestem najlepsza, dyskretna i znam twoją historię.
- Nie znasz, a ja nie takiego wsparcia szukam. Potrzebuje kogoś niezaangażowanego.
- Sergiej... Nikt ci dobrze nie nakreśli problemu, jeśli nie będzie znał źródeł. Nie chcesz o nich mówic, a oczekujesz wsparcia w chwilowym kryzysie.
- To nie kryzys. To mała przeszkoda.
- Jak uważasz... Mam nadzieję, że ta kobieta będzie mądrzejsza niż ja.
- Już żałujesz swojego nazwiska? - z lekką  kpiną zapytałem.
- Nie, ale miałabym większy komfort, gdyby wszytkie decyzje od początku należały do mnie. Szczerość jedyna jest w cenie.
- I kamienie szlachetne... Dobra... Sam coś wymyślę... - Nie miałem ochoty więcej zdradzać i jakoś pomysł tego telefonu już mi zaczął ciążyć. - To nikt ważny jakby co. Po prostu muszę jakoś ustawić tę znajomość na poprzedni tor.
- Nie wiesz jak przeprosić? - drążyła.
- Nie. Raczej złagodzić odbiór wydarzeń.
- Przestań być takim dyplomatą. Jeśli nie żałujesz, to nie naprawisz.
- Owszem... Nie żałuję, ale potrzebuję jeszcze na monent tej znajomości.
- Jeśli to tylko zawodowa relacja, to zaproponuj większe pieniądze; jeśli osobista  nie pogrążaj się, nie widząc swojej winy.
- Nie ma żadnej mojej winy! - ze złością odpowiedziałem.
- Posłuchaj... Przestań myśleć o sobie w kategoriach "ja i reszta niepoukładanego świata". Dostajesz tyle, ile sam dajesz, a ludzie na twojej drodze zawsze są po coś.
- Piękne treści z głupich książek. Nie musisz mnie zbawiać filozoficznymi banałami.
- W takim razie kup sobie dużo wódki i dokarmiaj swoje ego. Dzięki temu szybciej trafisz do kogoś z mojej branży.
- Skąd taka pewność?
- Bo znam się na ludziach.
- W zasadzie to nie wiem skąd ten pomysł, że dzwonię... Sam to załatwię.
- Elegancka ucieczka... Znasz się na prawie, ale z kobietami tak łatwo nie jest, co? - zaśmiała się bardzo nie w czas i nie przy całej wiedzy, która dotyczy naszej rodziny.
- Za to mój brat może nazywać się specjalistą. Szczególnie od cudzych.
- Mi pewne fakty również przeszkadzają w naszym związku, ale to na co nie mam wpływu, nie może obciążać sumienia.
- Dobrze Julia... Chyba osobiste rozmowy nie są i nie będą nigdy naszą mocną stroną.
- Zastanów się, czego po prostu szukasz...
- Tylko sposobu, żeby wszystko szło po mojej myśli.
- Zuchwałe...
- Odważne. Do usłyszenia...
- Poczekaj! - jeszcze próbowała powstrzymać nas przed ciszą.
- O co chodzi?
- Chłopcy powinni spędzić trochę czasu razem... - wyczułem pewną ostrożność w jej oświadczeniu.
- I jak to niby widzisz?
- Jurij... Uważam, że w pewien sposób nadal jesteś jego ojcem...
- Proszę cię... - zakpiłem z jej stwierdzenia.
- Może... nowa opiekunka i ja moglybyśmy się spotkać razem z dziećmi... Poszłybyśmy gdzieś z nimi, cokolwiek... W tym wszystkim oni jednak są najważniejsi.
- Ali... Ona już u mnie nie pracuje. To znaczy nie pomaga mi przy Borysie - zakończyłem głośniejszym chrząknięciem.
- Dlaczego, coś się stało? - nagle zaczęła dociekać.
- Ta rozmowa powinna się już skończyć. W zasadzie to ja się śpieszę. Do zobaczenia Julia. - Mocno nadusiłem czerwoną słuchawkę, licząc chyba na wymazanie tego dialogu. Tak jak sam fakt mojego kontaktu z bratową, tak sam temat wydały mi się mocno wyolbrzymione. Zbyt impulsywnie sięgnąłem po Julie i za bardzo przejąłem się utratą Harris z zasięgu swoich operacyjnych"możliwości". Chwilowa nieuzasadniona słabość szybko ulotniła się z mojej głowy. Odzyskałem momentalnie profesjonalny rezon i pochłaniając ostatni łyk już letniej kawy, chwyciłem aktówkę i wyszedłem.

DZIEWCZYNA OD ZARĘCZYNWhere stories live. Discover now