ROZDZIAŁ 20

4.4K 387 35
                                    

- Proszę zwrócić przesyłkę nadawcy. - Instruowałam mężczyznę, stojąc z nieznajomą trójką przy pozornie nieopancerzonym czarnym Lincolnie Navigatorze. - Doskonale zna pan dane.
- Zleceniodawca przestrzegał, że tak pani zdecyduje, ale kazał nie ulegać.
- Nie bawi mnie to. Do kieszeni sobie tego nie wsadzę, nie mam miejsca gdzie mogłabym ukryć kamień i aktualnie przestrzeni, w której mogłabym nad nim popracować. A co najważniejsze, nie przyjmuję takich prezentów. Żegnam! - Bez dodatkowych przesłań odeszłam, zostawiając tę absurdalną niespodziankę samej sobie. Kurwa! Która normalna dziewczyna na ty świecie wykpiłaby trzydzieści milionów?! Jasne, że Alliyah Harris! Z całym swoim pogmatwanym jestestwem umożliwiałam własne wybicie z orbity. Jeśli nie pozbieram się w porę, mogę być tą, którą zniosą z ringu.

***

- Zastałam Sergieja? - zapytałam recepcjonistkę dla formalności, bo w założeniu miałam wyłącznie bezpośrednie wtargnięcie do jego biura i wyciągnięcie za drogi krawat na parter budynku.
- Ma zebranie! - Krzyknęła właściwie za mną, bo moje kroki już rytmicznie wybijały wojenny marsz. Kiedy jednak zarejestrowałam w głowie fakt jego niedostępności, tanecznym obrotem zawróciłam do punktu wejścia i tylko z jednym dobrym pomysłem w głowie - "to ja poczekam". Zasiadłam na przepastnej sofie w poczekalni wbijając wzrok w ogromne futurystyczne obrazy Nowego Jorku. To z czym przychodziłam nie bardzo pasowało do goszczenia się w jego gabinecie i szarpało moje wnętrze identycznie jak pstrokacizna na linii moich oczu. Jednak co do meritum... Spotkanie miało być pełne chłodu, złości i maksymalnego dystansu wobec niego. Nie obwiniałam go za sam przebieg rozprawy z moją rodziną, ale miałam mocne podejrzenia, że doskonale wiedział kim jest obserwujący nas w barze mężczyzna. Jego pocałunek nie miał zatem niczego z sentymentalnej melodii, nie był jakąś chęcią nawiązania przyjacielskiej więzi. Nie był czymś co mogłoby czynić mnie szczególną w jego postrzeganiu kobiet. Szmaragd? Chce wzbudzić moje poczucie wdzięczności i wykorzystać perfidnie do własnych celów. Mam się rozpływać nad jego szczodrością i za samo obcowanie z kruszcem zapomnieć kim tak naprawdę jest. Nie przyćmi zła, które zdążył mi podarować. Zresztą o wiele więcej szczerości jest w jego podłości, niż próbach pokazywania ludzkiego oblicza. Nie uda mu się przypieczętować zielonym ciężarem mojego oddania.

- Ali? - Tuż nad głową kobiecy łagodny głos wyrwał mnie z przemyśleń.
- Julia! - Wstałam i przypasowując głos znany tylko z telefonicznej słuchawki, posiadanej juz wiedzy do ciała, przywitałam się podaniem ręki.
- Faktycznie jesteś piękna... i... młoda. - Standardowe błędne przypuszczenie. Byłyśmy prawie rówieśniczkami, ale moje rysy odejmowały kilka lat. Chyba też mało nowojorski niekrzykliwy styl bezpiecznie nadawał mi zwykłości. Oczywiście potrafiłam być seksowną trzydziestolatką, tylko taka skóra nie bardzo współgrała z moim ego. Miałam zupełnie gdzie indziej ukryte poczucie wartości. Zatem ukochane dopasowane dżinsowe dzwony, dżinsowa koszula i brązowe botki na szpilce z ulubionym kanarkowym płaszczem bez grama makijażu na twarzy, kojarzyły mnie raczej ze stażystką, niż znajomą Sergieja. Za to idealnie rysowały jako opiekunkę dla małego dziecka.
- Dziękuję i w zasadzie nie dziękuję. Jesteśmy w podobnym wieku i na pewno z tym samym cennym rozumem.
- Nie to miałam na myśli. Nie mogłam wyrobić sobie o tobie ani opinii, ani złożyć w wyobraźni jakiegoś względnie trafnego obrazu. Sergiej nie dzieli się swoim życiem.
- Przy szwagierce psycholog całkowicie go rozumiem. - Uśmiechnęłam się, by nie uznała tego za zarzut wobec siebie. Bardziej uwaga kierowana była wobec podejrzliwości młodszego Aristowa względem innych ludzi.
- Tak... Sergiej to skomplikowany przypadek... - lekko zamyślając się we własnej wypowiedzi, patrzyła gdzieś za moje ramię.
- Ładnie go nazwałaś.
- Czekasz na niego... Może jego gabinet będzie lepszy? - uprzejmie wskazała ruchem ręki.
- Nie... Nie czeka go miłe spotkanie ze mną i wolałabym mu nie dawać komfortu w postaci starcia na jego przestrzeni.
- Zachował się grubiańsko? Musisz zrozumieć... - Niepotrzebnie słała dywan z róż pod ostre kopyta mojej galopującej wściekłości.
- Nie muszę Julia. To miłe, że masz tyle zrozumienia dla tej rodziny, ale ja niczego nie muszę.
- Powiesz chociaż, o co chodzi?
- Niestety są to fakty, którymi nie możemy się dzielić, ale nie zranił mojego serca, odrzucając ewentualne awanse z mojej strony. Nie cierpię w ten sposób, z którego leczysz swoich pacjentów.
- Z Sergiejem nie mogę być nawet szczera, bo on wszystko odbiera jak atak. W każdym widzi przeciwnika. Moja próba udzielenia zwykłej dobrej rady, kończy się zawsze z jego strony agresywnym odrzuceniem. Jest jak tykająca bomba zegarowa.
- To mamy odmienne zdanie, ale może dlatego, że ja go po prostu znam... Przepraszam, właśnie wychodzą. Załatwię swoje sprawy i wychodzę. - Bez czekania na ostatnie namaszczenie Julii i jej usilne lukrowanie czegoś, co zwyczajnie jest zakalcem i nie mimo wysiłku nie zasmakuje, energicznie wyszłam naprzeciw grupki dyskutujących mężczyzn. Sergiej rozmawiał jeszcze z kimś przez telefon, ale kiedy tylko jego źrenice zareagowały na żółć mojego płaszcza, rozłączył się. Niepewny wyprzedził pozostałych i również zaczął skracać dystans między nami.

DZIEWCZYNA OD ZARĘCZYNWhere stories live. Discover now