Rozdział 2

7.6K 136 7
                                    

- Domenico? Czemu odbierasz telefon Olgi? – zapytałam z przerażeniem chodząc w tę i z powrotem.

- Lauro... – Jego ton był niepewny i wiedziałam, że nie wróży nic dobrego.

- Co się stało?! Gdzie jest Olga?! – ponaglałam swojego rozmówcę. Byłam wystraszona tym co ma mi do powiedzenia, ale młody milczał. Nie mógł  wydusić z siebie ani słowa. – Mów do cholery!!! – krzyknęłam, aby go pospieszyć.

- Wypadek, miała wypadek – wyszeptał cicho.

- Co takiego? Jaki wypadek? – dopytywałam spoglądając z przerażeniem na Nacho, a oczy zaczęły  zalewać mi się łzami. – Co z nią i dzieckiem?

- Nie wiem...Jest w śpiączce.

- Jak to nie wiesz? To kto ma wiedzieć?!!! – wrzeszczałam do telefonu jakby to miało w czymś pomóc. Nie pomoże...

- Co mam Ci  powiedzieć, że lekarze nie dają szans na uratowanie ich... – Przerwał i słyszałam jak zaciska zęby próbując powstrzymać  się od płaczu.

- Nie wierzę. Ja po prostu w to nie wierze. Co za sukinsyn ośmielił się ją skrzywdzić?! – rzuciłam w złości.

- Nie, Lauro. To nic z tych rzeczy – odpowiedział i ciężko westchnęła jakby mowa o tym sprawiała mu fizyczny ból. – Śpieszyła się na spotkanie. Musiała jechać bardzo szybko patrząc po stanie w jakim jest i po stanie samochodu.

- Domenico, przestań pieprzyć i powiedz jak było naprawdę! – domagam się,  bo nie chcę mi się wierzyć, że mogła być tak nierozważnie. – Jest w ciąży nie mogła szybko jechać.

- A jednak. Wiem, że trudno ci  w to uwierzyć, ale tak właśnie było.

Wyobraziłam ją sobie leżącą w szpitalu, podpiętą pod te wszystkie  aparatury i serce mnie zabolało. Nie mogłam się pogodzić z tym, że moja najlepsza przyjaciółka walczyła o życie... O dwa życia, a ja nie mogłam nic na to poradzić. Ta niemoc sprawiała, że czułam się jeszcze gorzej. Wiedziałam co muszę zrobić i choć nie mogłam przewidzieć jakie będą skutki mojej decyzji nie widziałam innego wyjścia.

- Jadę do was – oznajmiłam po chwili, gdyż czułam, że muszę to zrobić.

- To nie jest dobry pomysł – odradził młody.

- Ale ja cię  nie pytam o zdanie tylko mówię ci co zrobię .Olga to mają przyjaciółka. Nigdy mnie nie zawiodła gdy jej potrzebowałam. Teraz ona potrzebuje mnie.

- Dobrze, jak chcesz. Wszystko załatwię – powiedział spokojnie Domenico, ale nawet po jego głosie było słychać, że nie ma siły na takie rzeczy i zajmowanie się czymkolwiek. A poza tym ja również nie chciałam dokładać mu problemów.  Jego miejsce jest teraz przy Oldze i to na niej powinien się skupić 

- Nie trzeba, dam sobie radę – odmawiam, wiedząc, że Nacho również jest wstanie załatwić mi transport na cito.

- Jak wolisz.

- Powiedz mi tylko czy...

- Nie ma go – przerwał wiedząc o co chciałam zapytać. – Jest za granicą i wróci dopiero za tydzień. A zresztą o niczym nie wie. Nie kazałem go informować, bo brałem pod uwagę możliwość twojego  przyjazdu.

- Dziękuję – mówię z wdzięcznością, bo młody jak zeykle o wszystkim pomyślał u mimo ciężkich chwil, pomyślał o mnie i moim bezpieczeństwie. – Jeszcze dzisiaj będę.

Rozłączyłam się i padłam na kanapę. Dopiero teraz mogłam dać upust swoim emocjom. Łzy płynęły mi po policzkach jak rzeka, której nie mogłam powstrzymać i nawet nie chciałam. Było mi bardzo źle, że moja przyjaciółka jest w takim stanie, a ja jestem tak daleko od niej. Miałam świadomość, że muszę się jak najszybciej uspokoić, żeby móc jeszcze dzisiaj być przy niej, ale byłam rozbita i nie miałam na nic siły.

Nacho usiadł przy mnie i przytulił mnie do siebie. Przez chwilę nic nie mówił. Wiedział, że muszę się wypłakać. Po kilku minutach szlochania uspokoiłam się i spojrzałam na mojego męża.

- Wiesz, że muszę tam lecieć? – zapytałam z świeczkami w oczach.

- Nie uważam, żeby to był dobry pomysł. I tak jej nie pomożesz.

- Musze tam być i żadna siła mnie tu nie zatrzyma – powiedziałam stanowczo. – Pojadę z twoją pomocą lub bez.

- Skoro tak stawiasz sprawę niech będzie, ale obiecaj mi, że będziesz na siebie uważać.

-Nie martw się. On wyjechał – powtórzyłam zdobyte inne. – Zresztą ja i tak nie odstąpię Olgi nawet na chwilę. Zrozum, musze tam być. Nie wytrzymam siedząc tutaj bezczynnie.

- Dobrze, ale pod warunkiem, że będziesz miała ochronę. Dyskretną tak abyś miała swobodę.

- Zgoda.

- Pójdę zadzwonić i załatwić ci  samolot, a ty porozmawiaj ze Stellą. Musisz jej przecież wytłumaczyć ten nagły wyjazd. – Wstał i pocałował mnie delikatnie w czoło z największą czułością jaką w sobie miał, po czym wziął telefon i wyszedł przed dom.

Chciał wszystko załatwiać po swojemu, abym była  bezpieczna. Domyślałam się, że zwerbuje  swoich najlepszych ludzi do mojej ochrony.

Szybko spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy na kilka dni. Nie było tego dużo. Zabrałam tylko jeansy, bluzki i bieliznę. Pierwszy raz wyjeżdżam i nie biorę ze sobą ulubionych szpilek, ale przecież nie będą mi potrzebne. Musiałam mieć wygodne ubrania i obuwie, bo i tak całe dnie będę spędzać przy Olo. Wszystko zmieściło mi się do jednej niedużej walizki. Jeszcze tylko rozmowa z moją córeczką i jestem gotowa do podróży.

Stella była bardzo smutna, że musiałam ją zostawić na kilka dni, ale udało mi się jej  wytłumaczyć, że miałam ważne spotkanie służbowe w innym kraju.

To był najdłuższy  lot w moim życiu. Chciałam być już  przy mojej przyjaciółce, ale czas wleķł się nieubłaganie. Co za ironia losu myślałam. Obiecywałam i przysięgałam sobie, że już nigdy nie wrócę na Sycylię, a teraz modliłam się, aby być tam jak najszybciej. Życie płata nam różne figle, czasem dobre, czasem  złe, ale nauczyłam się już, że wszystko dzieje się po coś. Przez chwilę przeszła mi przez głowę myśl, że może to wszystko się wydarzyło, abym znowu się  tam znalazła.

Ale po co?

Ten rozdział mam już zamknięty. Nie chciałam do tego wracać, zbyt wiele złych rzeczy się stało, abym mogła tam być. O złych wspomnieniach nie da się zapomnieć pomimo wielu lat. Skłamałabym jednak mówiąc, że wszystko co mnie spotkało było złe. Wiele chwil było cudownych i wyjątkowych. Pamiętam miłosne uniesienia w ramionach czarnego. Spontaniczny seks w wielu niedozwolonych miejscach, albo igraszki w sypialni. Spotkania we dwoje, w których byliśmy tylko dla siebie i cała reszta nie miała znaczenia. Czasami zastanawiam się czy byłabym z Massimem gdyby Nacho mnie wtedy nie porwał i nie pokazał, że nawet w takiej specyficznej rodzinie można żyć w miarę normalnie.

Nie znam odpowiedzi na to pytanie i pewnie już nigdy nie poznam.





Po wylądowaniu samolotu  zamówiłam taksówkę i od razu udałam się do szpitala. W holu czekał już na mnie Domenico. Byliśmy w stałym kontakcie podczas mojej podróży i wyszedł mi na przeciw. Rzuciłam mu się  w ramiona i zaczęłam płakać. Tyle czasu się nie widzieliśmy i jakże przykre było to, że spotykamy się w takich okolicznościach. Nie mógł mnie odwiedzać z wiadomych powodów. Olga zawsze przyjeżdżała sama, ale nigdy jej tego nie zabraniał. Zdawał sobie sprawę z tego jak ważne dla siebie jesteśmy. Zawsze był dla mnie życzliwy. Nawet po ostatnich wydarzeniach, które miały miejsce na Sycylii nie odwrócił  się ode mnie. Zdarzało się, że podczas rozmów na Messengera z Olgą przyłączał się do nas i rozmawiał ze mną jak ze starą  przyjaciółką. Czasami  nawet Olo zostawiała go samego, aby mógł ze mną pogadać.

Nie wiem jak długo byłam w niego wtulona, ale potrzebowałam tego. Potrzebowałam kogoś kto czuje to samo co ja w tym momencie, a czułam jak każda część mojego ciała pogrążona  jest w bólu.

Bez słowa poszliśmy na oiom. Jej widok mnie przeraził. Wyglądała naprawdę źle. Chciałam go o wszystko wypytać, lecz bałam się tego co usłyszę. Wiedziałam jednak, że to nie uniknione i muszę się dowiedzieć jak przedstawia się sytuacja.

- Co z nimi?

- Nic, bez zmian. Najbliższe dwadzieścia cztery godziny będą decydujące. Miała wiele urazów – przerwał na chwilę, gdy traumatyczne obrazy wróciły.  – Lauro...gdybyś ją widziała...to cud, że ona jeszcze żyje. – Gdy to powiedział do jego oczu znów napłynęły łzy.

Bylo widać, że Domenico bardzo cierpi. Olo walczyła nie tylko o swoje życie, ale także o życie ich dziecka. Wiem jak bardzo go to boli, ale nie mogłam dać po sobie poznać, że pewne przykre wspomnienia powróciły i doskonale wiem co teraz czuje. Musiałam jednak jak najszybciej wyrzucić je z głowy i w całości oddać się mojej przyjaciółce.

- Mogę do niej wejść?

- Tak, przecież po to tu jesteś – odpowiedział z czułością. – Uprzedziłem już  lekarzy, aby pozwalali ci na wizyty. Jesteśmy upoważnieni tylko my dwoje. Nikt więcej nie ma prawa tu przebywać.

- Dziękuję – posłałam mu ciepły uśmiech i weszłam do Sali.

Usiadłam na brzegu łóżka i chwyciłam delikatnie dłoń kobiety. Twarz i ręce były posiniaczone i podrapane. Leżała bezwładna i pewnie nawet nie czuła, że przy niej jestem. Widok, który  miałam przed oczami ściskał mi serce. Nie mogłam pogodzić się z tym co się stało. Jak to w ogóle możliwe, że zachowała się tak nierozważnie narażając siebie i dziecko. Szukałam wytłumaczenia, ale nie mogłam jej obwiniać. Przypomniałam sobie, że kilka lat temu, gdy byłam w ciąży myśląc, że czarny zdradza mnie z Anną wsiadłam w samochód i pędziłam bez opamiętania. Nasz temperament najpierw skłania nas do robienia, a dopiero później do myślenia. Ile razy narobiłyśmy sobie przez to problemów, ale żadna z nas do tej pory nie wyciągnęła z tego wniosków.

- Olo, kochana jestem tu z tobą  i zostanę jak długo będziesz mnie potrzebować – powiedziałam mając nadzieję, że mnie usłyszy.



Pokonać 365 wątpliwości Donde viven las historias. Descúbrelo ahora