Rozdział 35

3.9K 93 17
                                    

- Domenico nigdy ci nie pozwolę na odpięcie go od aparatury! – krzyknęłam, wściekła, że  ośmielił się poruszyć taki temat.

- Spokojnie, skąd ci w ogóle przyszedł ten pomysł do głowy? Nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego.

- To po co te podchody? Powiedz wprost o czym chcesz porozmawiać.

- Skoro nalegasz to niech będzie, ale zanim cokolwiek powiesz daj mi dokończyć, zgoda? – zapytał, bo doskonale wiedział jaka potrafię być narwana, przez co nie dojdzie do sedna sprawy.

- W porządku.

- Chodzi o twój wyjazd. Myślę, że...

- Jaki wyjazd?! Nigdzie się stąd nie ruszam! – przerwałam mu, bo nie miałam zamiaru dalej tego słuchać. Wiedziałam,  że nie spodoba mi się to co chciał mi powiedzieć.

- Obiecałaś, że dasz mi skończyć – przypomniał. Domenico był lekko poirytowany moim zachowaniem, ale to nie miało dla mnie żadnego znaczenia. – Wysłuchaj mnie, bo to naprawdę ważne.

- Nic nie może być teraz ważniejsze od Massima.

- Lauro dlaczego musisz być taka uparta?!

- Bo wygadujesz jakieś głupoty, których nie mam zamiaru wysłuchiwać.

- Dziewczyno zrozum, że to jeszcze nie koniec! – wykrzyczał, na co moja twarz momentalnie stężała i nie mogłam uwierzyć w to co powiedział.

- Ale jak to nie koniec? Co chcesz przez to powiedzieć? – dopytałam po chwili.

- Chciałbym abyś wyjechała i zabrała ze sobą Olgę i dzieci – wyjaśnił spokojnie, choć słyszałam zmartwienie w jego głosie. Dlatego postanowiłam poważnie podejść do jego prośby, by go wysłuchać.

- Olga wie?

- Jeszcze nie. Zdecydowałem najpierw porozmawiać z tobą, abyś pomogła mi ją do tego przekonać.

- Nie zostawię Massima. Nie w takiej chwili.

- Musisz.

- Nie rozumiem – stwierdziłam kręcąc głową. -  Przecież ten cały dos Santos nie żyje, więc w czym problem?

- W tym, że teraz każdy chce przejąć władzę nad jego biznesem i dochodzi do niebezpiecznych starć i zagrań wrogów, którzy chcą się wykazać, aby osiągnąć swój cel – wyjaśnił na jednym wydechu.

- A co ja mam z tym wspólnego?

- Zrozum, nie mogę do tego dopuścić. Muszę zadbać o naszą pozycję i ustawić tych wszystkich narwanych idiotów do pionu, ale żeby to zrobić muszę być pewien, że jesteście bezpieczni daleko stąd.

- I jak ty sobie to wyobrażasz? Że zostawię Massima ledwo żywego i wrócę do kraju?! – prychnęłam, na ten głupi pomysł.

- Od kiedy tak ci na nim zależy? – Mężczyzna odbił piłeczkę.

- Przegiąłeś! – powiedziałam wstając z krzesła i grożąc mu palcem.

- Lauro, przepraszam.

- Wal się! – odrzekłam wychodząc z Sali.

Musiałam wyjść do łazienki i ochłonąć całą tą kłótnią z młodym. Byłam na niego wściekła za to co powiedział, że z chęcią sprzedałabym mu liścia z całej siły i gdybym została mogłoby się to tak skończyć.

Zdaję sobie sprawę, że ma dużo rzeczy i problemów na głowie, które musi ogarnąć razem z Mariem, ale to nie usprawiedliwia go przed takim zachowaniem. Zranił mnie, ale wiem, że tak nie uważa i zrobił to bez zastanowienia w złości, ponieważ jak zwykle chciałam postawić na swoim nie słuchając żadnych argumentów.

Pokonać 365 wątpliwości Where stories live. Discover now