Rozdział 6

4.9K 125 13
                                    

Jadąc samochodem nie do końca byłam świadoma tego co przed chwilą się wydarzyło. Byłam tak ogarnięta złością, że zapomniałam o lęku i niebezpieczeństwie, które mi groziło. Czułam się wyjątkowo silna, że postawiłam się mojemu byłemu oprawcy. Wiem również, że czarny  nie spodziewał się spotkania ze mną i nie mógł nic zaplanować, a poza tym był Luca co dawało mi przewagę, bo nie sądzę, żeby chciał, aby chłopiec być świadkiem jakiejkolwiek agresji z jego strony.

Musiałam ochłonąć i pozbierać myśli bo wiedziałam, że dzisiejszy dzień będzie miał jeszcze dużo wrażeń co nie napawało mnie optymizmem. Wizyta w szpitalu i rozmowa z kolorowym nie wróżyły nic dobrego. Miałam jednak nadzieję, że obie te sprawy rozwiążą się pomyślnie. Zwłaszcza ta związana z Olgą. Umierałam na myśl, że operacja może się nie udać i stracę moją przyjaciółkę.

Aby odpędzić od siebie te myśli, postanowiłam zadzwonić do Nacho. Przynajmniej to będę miała za sobą i w spokoju będę mogła spędzić czas w szpitalu nie zaprzątając sobie głowy innymi rzeczami. Wyjęłam telefon z torebki i zobaczyłam pięć nieodebranych połączeń od mojego męża. Z tego wszystkiego nawet nie zauważałam wibracji komórki.

Muszę zorientować się czy już wie o moim spotkaniu z Massimem. Miałam nadzieję, że ochrona nie zdążyła mu nic powiedzieć i o wszystkim dowie się ode mnie. Nie chciałam, aby myślał, że coś przed nim ukrywam. Obiecaliśmy sobie szczerość wobec siebie, nawet gdy będzie ona bolesna w stosunku do drugiej osoby. To bardzo ważne, aby w związku pielęgnować takie wartości. Myślę, że to jest podstawą naszej relacji i tego, że tak dobrze nam się układa. Tajemnice i kłamstwa nie prowadzą do niczego dobrego. Nawet jeśli są w dobrej wierze to i tak prędzej czy później mogą zniszczyć nawet najlepsze małżeństwo, dlatego staramy się zawsze o wszystkim rozmawiać i rozwiązywać problemy lub drobne niejasności wspólnie.

Zanim wybrałam numer mojego męża wzięłam jeszcze kilka głębszych wdechów na opanowanie emocji i wybiłam zieloną słuchawkę. Mężczyzna musiał czekał na mój telefon lub ochrony, ponieważ odebrał po pierwszym sygnale.

- Lauro wszystko dobrze? Czy ten skurwiel ci coś zrobił? – zapytał nerwowo, na moje nieszczęście wiedząc już o wszystkim.

Miałam nadzieję, że zdążę mu spokojnie wytłumaczyć sama całe zdarzenie, ale myliłam się. Moi towarzysze donieśli już o incydencie, który przed chwilą miał miejsce. Nacho był bardzo zdenerwowany i zmartwiony. Domyślam się jak musiał szaleć w domu z tej niepewności, gdy nie odbierałam telefonu. Nie zdziwię się jeżeli jutro rano będzie już na Sycylii. Musiałam go uspokoić jak najszybciej i zapewnić, że jestem tu całkowicie bezpieczna, aby nie wymyślił niczego głupiego co jeszcze bardziej skomplikowałoby sprawy.

-Wszystko w porządku. Nic mi nie jest.

- Jak mogłaś być tak nieodpowiedzialna i pojechać do jego willi?! Lauro czy już o wszystkim zapomniałaś?! Co to miało być? – Złość w głosie Nacho była dobrze słyszalna, ale oprócz tego kryło się za nim coś jeszcze... Był  przerażony. Przerażony, że mogło mi się coś stać.

Wiedziałam, że tak zareaguje gdy tylko się dowie, bo jest wiele kilometrów ode mnie i w żaden sposób nie mógłby mi pomóc, gdyby zaszła taka potrzeba. Chociaż wysłał ze mną swoich najlepszy ludzi i tak nie może być pewny czy zdołaliby mi pomóc jeśli Massimo rzeczywiście chciał zrobić mi krzywdę. Czarny jest na swoim terenie, ma tu pod sobą całą swoją armię, więc gdyby tylko chciał....Ech... Mógłby się nas pozbyć w jednej minucie. Taka niestety jest prawdą i ja o tym zapomniałam. Ale Nacho ma to cały czas z tyłu głowy i domyślam się, że już pewnie widział oczami wyobraźni jak ktoś się nade mną pastwił, gdy nie odbierałam.

- Nie wiedziałam, że przyjedzie – tłumaczę starając się brzmieć spokojnie, gdyż nie chcę dać po sobie poznać, że na mnie również wywarło spotkania z nim. – Nikt nie wiedział, zresztą jego też zdziwił mój widok, więc nic nie wiedział o moim pobycie we Włoszech, a tym bardziej w jego domu.

- Jesteś pewna?! Może tylko udawał! Sama miałaś okazję przekonać się jakim jest świetnym aktorem i już nieraz cię nabrał!

- Wiem i już – odparłam trochę opryskliwie. – Zresztą możesz na mnie nie krzyczeć?! Ja też nie byłam na to przygotowana, ale może dobrze, że tak się stało...

- Jak to dobrze? O czym ty mówisz do cholery? – Głos Nacho był coraz groźniejszy.

- Powiedziałam, a raczej wygarnęłam mu wszystko.

- Nie możesz go tak prowokować, rozumiesz?! Zwłaszcza gdy jesteś sama beze mnie.

-Nie byłam sama. Miałam ochronę, która była no moje wezwanie – przypominam, chociaż sama wiem jak irracjonalne to brzmi.

- Owszem była, ale jeżeli chciałby ci coś zrobić nie zdążyliby nawet kiwnąć palcem, aby ci pomóc – uświadamia mnie, jakbym o tym nie wiedziała. Tyle, że zapomina o jednej istotnej rzeczy, która działała na moją korzyść. – Nie możesz być taka nierozważna!

- Nie zrobiłby mi krzywdy przy Luce – mówię spoglądając w lusterko, w które co trochę zerka kierowca i mam wrażenie, że przygląda mi się zbyt bardzo. Cóż... pewnie niedługo Nacho dowie się również, że przewracałam oczami w czasie naszej rozmowy. Przecież oni będę donosić mu dosłownie o wszystkim.

- Tego nie możesz być pewna!

-Mogę. Zresztą nie rozmawiajmy już o tym, mam ważniejsze sprawy na głowie – rzucam, bo zaczynają już męczyć mnie te pretensję.

- Co może być ważniejszego od twojego bezpieczeństwa? – ironizuje kolorowy.

- Olga miała krwotok, ma kolejną operację. Jadę właśnie do szpitala – wyjaśniam, na co otrzymuję ciężkie westchnienie.

- Przykro mi, ale to nie zmienia faktu, że sytuacja się zmieniła i jutro wracasz na Teneryfę – oznajmia, z ja niemal krztusić się śliną na jego słowa.

- Nie ma takiej opcji!!!

- To już postanowione. Jutro o dziewiątej masz samolot – mówi tonem nieznoszącym sprzeciwu.

- Nigdzie się stąd nie ruszę dopóki stan Olgi się nie poprawi – przystaję przy swoim. Nie ma siły, która by mnie w tej chwili stąd wykurzyła. Nawet pojawienie się Massimo, nie przekona mnie do powrotu. Nie zostawię Olo, gdy ona najbardziej mnie potrzebuje. – Muszę być pewna, że ona z tego wyjdzie.

- Lauro czy nie rozumiesz powagi sytuacji?!

- Rozumiem, że jesteś zdenerwowany i masz do tego prawo, ale nic mi nie grozi, bądź spokojny – zapewniam po raz kolejny, gdy wyjeżdżamy do miasta i przyglądam się przepięknej włoskiej architekturze.

- Skąd ta pewność?- dopytywał podejrzliwie.

- Po prostu wiem.

- Co on ci takiego powiedział, że jesteś taka pewna, że nic ci nie grozi? Jaką bajeczkę sprzedał ci tym razem?

- Żadną – odpowiadam wzruszając ramionami, chociaż on nie może tego zobaczyć. – Rozmawialiśmy trochę i wiem, że żałuje. Obiecał, że nie muszę się niczego obawiać z jego strony – przekazuję słowa usłyszane od czarnego.

- I ty mu uwierzyłeś? – Nie dowierza Nacho. -  Pewnie chce uśpić twoją czujność. Zresztą to już nie ma znaczenia bo jutro będziesz w domu.

- Nie zgadzam się. Powiedziałam coś i zdania nie zmienię. Porozmawiamy na spokojnie jak ochłoniesz. Zadzwonię później bo jestem już na miejscu – rozłączyłam się  nie czekając na jego protesty, ponieważ nie chciałam dłużej ciągnąć tej rozmowy. Oboje mieliśmy swoje racje, których każde z nas będzie się trzymać. Nie chciałam się kłócić, więc wolałam dać czas nam obojgu na uspokojenie emocji.

Wieczorem się odezwę i coś ustalimy. Na pewno muszę wybić mu z głowy mój powrót do domu. Mam nadzieję, że nie wpadnie na pomysł, aby tu przyjechać, bo z tego mogłyby wyniknąć tylko problemy. W prawdzie chciałabym aby tu był, ponieważ bardzo brakuje mi jego wsparcia i czułości, ale w chwili obecnej to najgorsze rozwiązanie z możliwych. Massimo mogłaby rozwścieczyć obecność kolorowego na jego terenie.

Muszę poradzić sobie sama i zapewnić męża, że jestem tu bezpieczna, choć tak naprawdę nie byłam tego całkowicie pewna.




Pokonać 365 wątpliwości Where stories live. Discover now