Rozdział 38

3.8K 115 34
                                    

Wstałam dziś znacznie wcześniej niż w czasie ostatnich kilku dni, ponieważ musiałyśmy wyszykować się na wyjazd. Chciałyśmy wyruszyć przed południem, aby uniknąć korków.

Spakowałam kilka rzeczy, które będą niezbędne, a przyjaciółka pojechała w tym czasie kupić dwa foteliki samochodowe dla swoich dzieci.
Gdy wróciła byłyśmy już gotowe do drogi.

Przyjechaliśmy  do moich rodziców, którzy byli niezwykle zadowoleni z naszej wizyty, a ich humory wskazywały, że nadal są w szampańskich nastrojach z Bali.
Byli trochę zdziwieni obecnością Olgi, ale wytłumaczyła im, że przyjechała na kilka dni do Polski. Na szczęście Klara z łatwością przyswoiła tę wiadomość i nie dopytywała o nic więcej.

Tato był tak zachwycony spotkaniem z wnuczką, że tylko się z nami przywitał i od razu popędził za Stellą i Lucą do ogrodu. Stęsknił się za nią i nie mógł się doczekać, aż będzie mógł jej wręczyć upominki, które przywiózł. Był na tyle rozsądny, aby podarować również coś chłopcu i małej Arianie, ponieważ nie chciał zrobić im przykrości. W czasie gdy ojciec zabawiał dzieciaki, mama nie mogła przestać opowiadać o pobycie na wyspie oraz zachwycać się jej pięknem i przemiłymi ludźmi których tam spotkała. Najbardziej oczarowana była mężczyznami z sąsiednich pokojów, których uważała za gejów. Tak naprawdę byli to ich ochroniarze, którzy stale chodzili razem i pilnowali ich bezpieczeństwa, a mama wzięła ich za pary. Taka opcja wydała mi się jednak bezpieczniejsza i nie miałam zamiaru wyprowadzać jej z błędu.

Miło było widzieć ich tak wypoczętych i podekscytowanych swoją wyprawą. Gdybym wiedziała, że sprawi im to tyle przyjemności już dawno wysłałabym ich w taką podróż.

Wypiłyśmy kawę wysłuchując Klary i po jakimś czasie Olo nas opuściła zabierając mój samochód, który zresztą prowadziła całą drogę i pojechała do rodziców.

Wieczorem przy wspólnym posiłku mama kontynuowała swoje wspomnienia.
Mimo najszczerszych chęci nie umiałam cieszyć się ich szczęściem. Wymuszone uśmiechy nie umknęły uwadze matki podczas kolacji, gdy dalej opowiadała o Bali.

- Córeczko bardzo marnie wyglądasz – zauważyła przyglądając mi się.

- Jestem przemęczona. Mam teraz dużo pracy – odpowiedziałam, licząc że to wystarczy i mi odpuści.

- No tak, przecież niebawem twój wielki dzień – przypomniała, nawiązując do otwarcia firmy.

- Jeszcze nie wiem kiedy nastąpi, ale z pewnością już niedługo – kłamałam jak z nut i nie miałam nawet z tego powodu wyrzutów sumienia.

- Babciu, a wiesz, że byliśmy u cioci Olgi i wujka Massimo – powiedziała Stella, na co zamarłam nie tylko ja, ale również rodzice.

- Jak to kochanie? Przecież ciocia jest u was.

- No tak, bo przyleciała z nami samolotem. – Moja kochana kruszynka jak zwykle wpakowała mnie w tarapaty, z których nie wiem jak teraz wybrnę.

Rodzice nie wiedzieli co zaszło między mną, a Donem gdy byliśmy jeszcze małżeństwem, ponieważ nie chciałam ich martwić. Powiedziałam tylko, że nie chcę mieć z nim nic wspólnego, bo nie jest taki za jakiego się podaje. Zaakceptowali moją decyzję zapewniając, że zawsze staną po mojej stronie, ponieważ moje szczęście jest dla nich najważniejsze.

Miny rodziców wskazywały na to, że są bardzo zaskoczeni, że pojechałam na Sycylię i zatrzymałam się w jego mieszkaniu.

- Lauro o czym ona mówi? Czy to prawda? – zapytała mama.

- Skarbie idź się pobawić – zwróciłam się do córki. – Muszę porozmawiać z babcią.

- Dobrze mamusiu. – Zabrała ze sobą kanapkę i poszła do pokoju obok oglądać bajkę.

- Słucham w takim razie – zażądała stanowczo mama.

- Klaro spokojnie. Nie stresuj Laurki i tak jest już wystarczająco zdenerwowana. – Tata jak zwykle próbował okiełznać żonę, ale kobieta była bardzo zniecierpliwiona moich wyjaśnień i nie zwróciła nawet na niego swojej uwagi.

- Tak, byłam u Olgi.

- Ale po co tam pojechałaś? – mówiła nie kryjąc niezadowolenia.

I co ja mam jej teraz powiedzieć? Przecież nie mogę wyznać jej prawdy, bo chyba umarłaby na zawał. Nie wiedziałam jak jej to wytłumaczyć, aby wszystko dobrze zrozumiała. Czy mówić jej o tym co zaszło z czarnym i co do niego czuję. Zresztą czy ma to teraz jakieś znaczenie jeśli nie wiem nawet czy żyje. Miałam nadzieję, że nigdy się o tym nie dowie, a bynajmniej nie tak szybko i zdążę mieć przygotowaną jakąś wersję wydarzeń dla niej. Tak się jednak nie stało i muszę iść na żywioł i najlepiej powiedzieć wszystko to co może oczywiście wiedzieć, bo znając Stellę i tak jeszcze nie raz wsypie mnie nieświadomie.

- Lauro nie szukaj wymówek tylko powiedz jak było – ponagla Klara.

- Mamo nie wiem co ci powiedzieć. Po prostu pojechałam tam i tyle.

- A Massimo? Przecież  tam mieszka. Raczej nie był zadowolony z twojego przyjazdu po tym jak go zostawiłaś.

Oj mamo gdybyś tylko wiedziała jak bardzo był zadowolony z mojego pobytu – odpowiedziałam w myślach.

- Nie miał nic przeciwko temu.

- Widzisz Klaro. Nie ma czego panikować – wtrącił ojciec.

- Tomasz, ty nigdy w niczym nie widzisz problemów! Siedź cicho i daj mi porozmawiać z córką!

- Mamo daj spokój. Naprawdę wszystko jest w porządku.

- Jakoś trudno mi uwierzyć, że przyjął cię pod swój dach z otwartymi ramionami. – Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem co matka zauważyła. – Czego mi nie mówisz?

- Niczego.

- No właśnie niczego. Widziałam ten twój uśmieszek i doskonale go rozpoznaję, więc nie próbuj mi tu zmyślać tylko mów wszystko jak na spowiedzi.

- Ale co?

- Co z tym Massimem.

- Co z Massimem? Dużo rozmawialiśmy i wszystko zostało wyjaśnione między nami – wyjaśniłam, co po części jest prawdą.

- Tylko tyle? – Matka wydawała się nie być do końca przekonana.

- A co byś jeszcze chciała wiedzieć?

- No nie wiem, ty mi powiedz.

- Zbliżyliśmy się do siebie i tym razem jest inaczej – przyznałam szczerze, ponieważ nie było sensu dłużej ich oszukiwać. Zbyt dobrze mnie znali, by uwierzyć we wszystko co próbuję im wcisnąć. Zwłaszcza, że rozmawiamy twarzą w twarz.

- No i widzisz zbliżyli się do siebie – zwróciła się do ojca. – Ciekawie na jak długo? Planujecie jakiś  tajemniczy ślub i tym razem? – mówiła dalej z wyrzutem i zdenerwowaniem.

- Mogłam ci nic nie mówić.

- I uważasz, że to by było w porządku?

- Mamo ja nie wiem jak będzie. Nie chcę niczego planować, ale jeżeli będę miała możliwość to chcę z nim spróbować raz jeszcze. Zresztą Stella też bardzo go lubi i to ze wzajemnością.

- Kochanie jesteś pewna, że chcesz ponownie się w to angażować? – Matka zapytała już nieco spokojniej.

- Tak – odpowiedziałam i uświadomiłam sobie, że nie wiem nawet czy będę miała taką możliwość.

Zrobiło mi się przykro, że moje marzenie może się nie spełnić i po raz kolejny będę musiała przechodzić przez te wszystkie cierpienia jeszcze raz i próbować zacząć wszystko od nowa. Miałam szansę na udany związek z mężczyzną, którego kochałam, a potem znienawidziłam, ale przez swoją przemianę zdobył moje serce raz jeszcze. Gdy wszystko zaczynało iść w dobrym kierunku i mogłam być szczęśliwa to ktoś ośmielił się zniszczyć moje pragnienie.

Chciałam wyjść, ponieważ czułam ,że jeśli zostanę tu jeszcze chwilę to wybuchnę płaczem i nie wiem jakbym im to wytłumaczyła. Przecież nie mogłam im powiedzieć, że Dona porwano i nie wiadomo co się z nim teraz dzieje.

- Mamo pozwolisz, że pójdę się już położyć. Jestem wykończona tymi wszystkimi obowiązkami.

- Dobrze idź. Zajmę się Stellą i uśpię ją w pokoju Piotrka.

- W takim razie dobranoc.

Wyszłam z salonu i udałam się na górę do łazienki, aby wziąć szybki prysznic i móc spocząć. Byłam dziś cały dzień na nogach co nie zdarzyło mi się w ostatnim czasie i trochę czułam się już zmęczona, bo jeszcze nie doszłam do siebie po tym do jakiego stanu się doprowadziłam.

Spędziłam tu trzy długie dni i mimo tego, że cieszyłam się, że tu jestem to chciałam już wrócić do Warszawy. Męczyły mnie ciągłe dopytywania matki o mnie i czarnego, ponieważ nie  mogłam jej nic konkretnego powiedzieć, bo tak naprawdę sama nie wiedziałam czy będzie mi dane z nim być.

Aby dowiedzieć się czegokolwiek od Domenico musiałam dzwonić ukradkiem, albo pod pretekstem wyjścia na spacer. Sytuacja jednak nie uległa zmianie, a młody nie szukał go już tak intensywnie jak na początku tylko ustawiał do pionu wszystkich handlarzy. Z tego co Olo mówiła to szło mu to bardzo dobrze i być może pozwoli nam to na szybki powrót na Sycylię. Obawiałam się, że zmniejszone poszukiwania Dona są spowodowane tym, iż młody wie co się z nim stało, ale nie chce mi nic powiedzieć, abym się nie załamała. Nawet nie wiedziałam czy ktokolwiek go teraz szuka czy tylko tak mówi, aby nie pozbawiać mnie nadziei.

Po obiedzie czekałam już spakowana na Olgę, która lada moment  powinna już po nas przyjechać.
Spóźniała się, a ja robiłam się coraz bardziej niecierpliwa kiedy się tu zjawi, ale zamiast tego dostałam od niej telefon, że musimy przełożyć wyjazd na jutro, ponieważ jej rodzice muszą załatwić jakieś pilne sprawy i poprosili ją o pomoc. Chcąc nie chcąc musiałam zostać jeszcze jedną dobę. Stella była zachwycona z takiego obrotu sprawy, ale  ja niekoniecznie, ponieważ ciągłe udawanie, że wszystko jest w porządku wykańczało mnie coraz bardziej.

Starałam się unikać mamy przez resztę dnia i towarzyszyłam córce w czasie zabaw. Już dawno tak fajnie nie spędziliśmy razem dnia. Brakowało mi tego tak samo jak jej i postanowiłam, że nie będę  jej tak zaniedbywać. Moje problemy nie mogą się odbić na Stelli i naszym kontakcie. Muszę zacisnąć pięści i nawet jeśli nie jestem w nastroju do wygłupów to dla niej muszę to zrobić i starać się być silną.

Nadszedł późny wieczór i położyliśmy się spać. Początkowo nie mogłam zmrużyć oczu, ponieważ dzisiejszej nocy jest pełnia i noc była wyjątkowo jasna, ale po jakimś czasie mi się to udało.

Wierciłam się na łóżku, które wydawało mi się wyjątkowo ciasne.
Śniłam o czarnym tak realistycznie, że niemal czułam jego zapach i obecność. Nagle poczułam jak ktoś dotyka mojego policzka i przeczesuje mi włosy. Obudziłam się przekonana, że to Stella przydreptała do mnie nocą, ale moim oczom ukazał się mój ukochany.

- Cześć, mała – przywitał się ochrypłym głosem.

- Massimo to naprawdę ty? – przecierałam oczy, aby upewnić się, że to nie sen.

- We własnej osobie. Chcesz dotknąć? – Uśmiechnął się szeroko pokazując wszystkie zęby które jaśniały w świetle księżyca.

- Tak bardzo się o ciebie bałam. – W tuliłam się w niego z całej siły i nie miałam zamiaru puścić, aby nie okazało się, że to mi się tylko wydaję i zaraz zniknie pozostawiając mnie znowu samą.

- Nie chcę nic mówić, ale za chwilę mnie udusisz – zaśmiał się cicho.

- Przepraszam – wyszlochałam będąc dalej w niego wtulona. – Myślałam, że już więcej cię nie zobaczę – przyznałam, po czym przytulił mnie mocniej.

- Mała, przecież wiesz, że mnie nie jest tak łatwo się pozbyć – powiedział i pocałował mnie w czubek głowy.

- Wiem, ale skąd się wziąłeś? Uciekłeś  czy Domenico cię odnalazł? – dopytywałam.

- Nikt mnie nie porwał – wyjaśnił, na co od razu podniosłam głowę, by móc na niego spojrzeć, bo nic z tego nie rozumiałam. – Mario mnie ukrył, ponieważ domyślał się, że będę chcieli mnie zlikwidować i gdy to zrobił puścił bujdę o porwaniu – dopowiedział.

- Zabiję młodego – burknęłam, wkurzona, że pozwolił mi myśleć, że Massimo jest w niebezpieczeństwie.

- On też nic nie wiedział. Mario nie chciał go narażać. Domenico szalał poszukując mnie, a ja powoli dochodziłem do siebie.

- Prawie umarłam ze strachu o ciebie – przyznałam, a z moich oczu znów poleciały łzy, ale tym razem były to łzy szczęścia, że mężczyzna jest cały i zdrowy przy moim boku.

- Ciiii – przystawił mi palec do ust. – Nic już nie mów. Stęskniłem się za tobą – powiedział i pocałował mnie namiętnie tak jak on tylko potrafił.


Pokonać 365 wątpliwości Where stories live. Discover now