Rozdział 21

3.8K 84 13
                                    

Poniedziałkowy dzień spędziłam w sklepach meblowych, aby rozejrzeć się za wyposażeniem wnętrza firmy. Wypatrzyłam kilka fajnych i ciekawych rzeczy, ale to i tak kropla w morzu potrzeb. Będę musiała poświęcić na to jeszcze trochę czasu, bo dziś muszę odebrać już Stellę z przedszkola. Zaczęłam zastanawiać się nad wynajęciem opiekunki, bo pierwsze miesiące będą ciężkie i trochę potrwa zanim wszystko rozkręcę na najwyższe obroty. Miałam tylko dwa tygodnie, żeby dopilnować ostatnich spraw, a byłam w tym zupełnie sama co nie ułatwiało mi zadania. Mama miała dołączyć do mnie dopiero po otwarciu, bo chciałam urządzić pomieszczenia budynku według własnego gustu, a z nią byłoby to raczej niemożliwe.

Gdy jechałam samochodem przypomniałam sobie, że miałam zajechać jeszcze do sklepu i zrobić małe zakupy. Zatrzymałam się przy pobliskim osiedlu przy którym znajdował się market. Na parkingu nie było miejsca, więc pojechałam z drugiej strony bloków, gdzie udało mi się zostawić samochód i poszłam na zakupy.

Gdy wracałam i byłam już praktycznie przy aucie usłyszałam kłótnię. Odwróciłam się i zobaczyłam dwoje ludzi. Była to młoda kobieta o długich blond włosach, która była dość wysoka i niski mężczyzna, który na moje oko miał jakieś czterdzieści pięć lat. Facet szarpał ją i wbrew jej woli chciał gdzieś zaprowadzić, ale próbowała mu się wyrwać wołając o pomoc.

Nie daleko stało kilka starszych osób, którzy nie chcieli się wtrącać, albo po prostu się bali. Początkowo również nie chciałam ingerować w ich sprzeczkę i tylko ukradkiem spoglądałam w ich stronę. Nie wytrzymałam jednak ciśnienia, które we mnie narastało jak widziałam, że szarpie ją z całej siły co z pewnością musiało sprawiać jej ból.

Nie mogłam stać i bezczynnie na to patrzeć, dlatego postanowiłam zareagować. Blondynka sama mogła nie dać sobie rady z tym karłem, ale we dwie na pewno pogonimy go bez trudu. Nie czekałam dłużej i podeszłam do nich.

- Puść ją! – rozkazałam.

- Nie wtrącaj się paniusiu – odpowiedział ostro napastnik.

Był niski i przez to chyba źle go oceniłam, bo z jego twarzy można było wyczytać, że niezły z niego bandzior. Na policzku miał szramę co trochę mnie wystraszyło. Zaczęłam żałować, że nie zadzwoniłam na policję, która by go w momencie zgarnęła na posterunek, ale skoro podjęłam się już interwencji to musiałam działać.

- Powiedziałam, żebyś ją puścił, śmieciu! – krzyknęłam i zaczęłam okładać go swoją torebką, dzięki czemu dziewczyna zdołała się wyrwać i uciekła.

- Pożałujesz tego suko! – powiedział przez zaciśnięte zęby grożąc mi palcem i pobiegł za uciekinierką.

Stałam w miejscu i ciężko dyszałam. Dopiero po chwili ochłonęłam i wróciłam do samochodu i odjechałam zadowolona, że zrobiłam dobry uczynek i pomogłam bezbronnej kobiecie.

Byłam zszokowana, że takie sytuacje dzieją się w biały dzień i nikt nawet nie reaguje na krzywdę drugiej osoby. Byłam przeczulona na tym punkcie, ponieważ sama padłam ofiarą takiego postępowania i zostałam przetrzymywana bez mojej zgody. Rozumiałam strach tych ludzi, ale wystarczył tylko telefon pod numer alarmowy i zgłoszenie przestępstwa, a oni już by się wszystkim zajęli. Trudno było mi pojąć znieczulicę jaka w dalszym ciągu panuje wśród społeczeństwa na cierpienie drugiego człowieka. Dobrze, że zjawiłam się w tym miejscu, bo być może zapobiegłam jakiejś tragedii.

Resztę dnia spędziłam ze swoją córeczką. Wymyśliła, że będzie dziś fryzjerką i zrobi mi czarne włosy. Zabawa była długa i wesoła, a ja miałam ogromny problem, aby rozczesać po niej włosy, gdyż miałam wrażenie, że zrobiło mi się na głowie bocianie gniazdo. Próbując je rozczesać pomyślałam, że to faktycznie dobry pomysł i może warto zmienić coś w swoim wyglądzie. Tyle kroków zrobiłam już naprzód, więc może trzeba się też trochę odmienić.

Następnego dnia po zostawieniu Stelli w przedszkolu pojechałam od razu zrealizować swój wczorajszy pomysł dopóki miałam jeszcze na to odwagę.
Fryzjer był przerażony stanem moich włosów na których były ogromne odrosty i wypłowiały odcień ciemnego blondu. Zapewnił jednak, że zrobi mnie na bóstwo. Zasugerował, abym mu zaufała i dała się ponieść jego wizji. Zgodziłam się, bo w sumie czemu nie? Jak szaleć to szaleć. Zasłonił lustro, abym nie mogła widzieć czym chce mnie zaskoczyć i zaczął działać.
Po kilku godzinach oznajmił, że skończył. Odsłonił lusterko i zaprezentował swoje dzieło. Byłam pod ogromnym wrażeniem tego co zrobił. Nie wiem czy dlatego, że mi się tak podobało czy dlatego, że taką fryzurę miałam prawie siedem lat temu.
Moje włosy były czarne i przedłużone za ramiona.

Wyglądałam obłędnie i zdawałam sobie z tego sprawę.
Mój nowy wygląd dodał mi dużo pewności siebie. Jestem atrakcyjną kobietą i zawsze miałam powodzenie u płci przeciwnej co bardzo mi się podobało, bo lubiłam być adorowana przez facetów. Jednak teraz chciałam zając się sobą. Nie w głowie miałam randki i spotkania z mężczyznami. Olga i matka uważają, że powinnam przestać już opłakiwać Nacho i znaleźć kogoś z kim na nowo będę mogła ułożyć sobie życie. W tej chwili nie mam na to najmniejszego zamiaru. Jeśli pisane jest mi się ponownie zakochać to z pewnością spotkam tę osobę bez żadnych specjalnych poszukiwań. Byłam zadowolona z efektu jaki uzyskałam i dumna z siebie, że zdecydowałam się na zmianę wizerunku.

Przez resztę dnia nic ciekawego się nie działo. Nawet położyłam się wcześniej bo trochę bolała mnie głowa i chciałam odpocząć, by być wypoczęta na jutrzejszy dzień, na który miałam zaplanowane trochę spotkań. Wyciszyłam telefon i położyłam się dziś z córeczką.

Wstałam rano, a raczej obudził mnie budzik z telefonu. Zobaczyłam, że miałam kilka nieodebranych połączeń z różnych numerów i różnych godzin nocnych jak i porannych. Zastanawiając się co mogło się stać i na który oddzwonić najpierw, ale usłyszałam dzwonek do drzwi. Założyłam szlafrok i poszłam otworzyć. To policja. Byłam zdziwiona ich wizytą, zwłaszcza o tak wczesnej porze. Niczego złego przecież nie zrobiłam. Nie mogłam domyśleć się o co może im chodzić. Przez chwilę przeszła mi myśl, że może jakieś sprawy z przeszłości wyciekły na światło dzienne i teraz szukają świadków i dowodów na popełnione przestępstwa.

- Dzień dobry starszy aspirant Artur Kulesza i Adam Rybik – przedstawiając się pokazali mi swoje odznaki. – Pani Laura Matos? – zapytał na co jedynie skinęłam głową. – Możemy porozmawiać?

-Tak, proszę – zgodziłam się robiąc im miejsce w przejściu, ale odczuwałam ogromny niepokój, że ich wizyta sprowadzi na mnie kłopoty.

- Czy pani jest właścicielką budynku na ulicy Nowy Świat dwadzieścia trzy? – zapytał Kulesza, który był wysokim blondynem.

- Tak, a o co chodzi?

- Z przykrością muszę stwierdzić że w nocy doszło do pożaru.

- Jak to do pożaru? Ale co się stało? – Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Za niecałe dwa tygodnie miałam mieć swoje wielkie otwarcie, a teraz wszystko legło w gruzach i to dosłownie.

- Wydaje nam się, że mogło dojść do uszkodzenia instalacji elektrycznej, w której doszło do zwarcia, a w konsekwencji pożaru. Niestety straty są bardzo duże. Jednak będzie to można stwierdzić dopiero po wykonanych ekspertyzach.

- To jest jakieś żart – prychnęłam i zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju, próbując znaleźć jakieś wytłumaczenie, ale nic nie przychodziło mi do głowy.

- Niestety nie. Jeżeli miała pani opłacone ubezpieczenie to proszę niezwłocznie zgłosić się do ubezpieczyciela i domagać odszkodowania – odezwał się po raz pierwszy drugi z policjantów. Był trochę niższy od swojego kolegi i miał brązowe włosy do ramion i delikatny zarost.

- Nie miałam załatwionych takich rzeczy – powiedziałam zrezygnowana, gdy zatrzymałam się w miejscu. – Czekałam, aż remont dobiegnie końca. Zresztą nawet nie przypuszczałam, że coś takiego może mieć miejsce.

- W takim razie bardzo nam przykro. Dodam jeszcze, że pożar został ugaszony, ale ze względu bezpieczeństwa proszę się tam nie zbliżać.

- Rozumiem, ale muszę pojechać i sprawdzić jak to wygląda.

- Będzie pani mogła jedynie stać na poboczu bo miejsce jest zaplombowane – wyjaśnił aspirant Kulesza.

- Dobrze, przyjrzę się z daleka.

- W takim razie pójdziemy już. Dziękujemy i przepraszamy za najście.

Odprowadziłam mundurowych do wyjścia bez słowa. Cała moja praca i wysiłek poszły na marne i kompletnie nie miałam pojęcia co mam teraz zrobić. Czy ponownie starać się to odnowić czy zostawić tak jak jest i zapomnieć o filii w Warszawie. Straciłam cały zapał, który w sobie miałam i chęć do otwierania tu czegokolwiek.

Gdy rozmyślałam nad tym co mam teraz począć zadzwonił telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i zauważyłam, że ten numer dzwonił do mnie w nocy, więc odebrałam.

- Halo – cisza – Halo, kto mówi? – dopytywałam, ale nikt się nie odzywał. Rozłączyłam się, bo pomyślałam, że występują jakieś zakłócenia.

Po godzinie zamartwiania się postanowiłam zadzwonić do Eleny i o wszystkim jej opowiedzieć. Podobnie jak ja była zmartwiona komplikacjami, które wystąpiły. Nie zniechęciło ją to jednak, aby rezygnować z realizacji pomysłu, którego się podjęłyśmy. Ale niestety będziemy musiały przełożyć otwarcie na późniejszy termin i ponownie remontować budynek.
Rozmowa z nią dodała mi nieco skrzydeł i dzięki temu się nie poddałam.

Gdy skończyłyśmy dyskusję ze wspólniczką, bo tak mogłam ją nazwać, wyszykowałam szybko siebie i Stellę do wyjścia. Musiałam załatwić dużo spraw z zaistniałą sytuacją, a przede wszystkim sprawdzić jak to w rzeczywistości wygląda. Miałam cichą nadzieję, że straty nie będą, aż tak duże jak twierdziła policja.

Zaprowadziłam córkę do Sali, w której jej grupa ma zajęcia i pożegnałam się, po czym udałam się do firmy, a raczej tego co z niej zostało.

Gdy dotarłam na miejsce zobaczyłam, że faktycznie nie wyglądało to ciekawie, ale musiałam jeszcze czekać na wyniki ekspertyz, które miały być jutro.

Z robotnikami umówiłam się, że jeżeli skończą się wszystkie oględziny i dostaniemy zezwolenie na dalsze prace remontowe to będziemy je kontynuować.

Dzisiejszy dzień był bardzo intensywny. Zanim się zorientowałam musiałam odebrać córkę z przedszkola. W przeciągu dnia głuche telefony powtórzyły się jeszcze kilka razy, ale później ignorowałam już numer, który je wykonywał, ponieważ nie miałam czasu na głupie żarty dowcipnisiów.

Wracając ze Stellą na parking zauważyłam, że mój samochodu złapał gumę. Byłam wkurzona i zrezygnowana jednocześnie. Dzisiejszy dzień to jakieś pasmo nieszczęść dla mnie. Dobrze, że miałam zapasowe koło w bagażniku.

Próbując zmieniać sama zepsutą oponę podszedł do mnie mężczyzna proponując pomoc. To był Darek, jeden z ojców koleżanek Stelli. Zgodziłam się i całą pracę wykonał za mnie.

- Masz jakieś problemy? – zapytał prosto z mostu co wywołało duże zdziwienie na mojej twarzy, które z pewnością zauważył.

- Nie – odpowiedziałam nie mając pojęcia skąd wzięło się jego pytanie.

- Przepraszam za moje stwierdzenie, ale twój samochód nie złapał gumy tylko ktoś celowo przebił ci oponę – powiedział wycierając ręce wilgotną chusteczką, którą mu dałam. Przy Stelli muszę być zawsze przygotowana, że mogą się przydać.

- Dlaczego ktoś miałby to zrobić? To z pewnością był przypadek.

- No nie wiem. Dla mnie to nie wygląda jak przypadek – stwierdził i pochylił się, aby pokazać uszkodzone miejsce w kole. Chociaż się na tym nie znam to muszę przyznać, że faktycznie wygląda to na rozcięcie. – Uważaj na siebie i jeśli coś takiego się powtórzy powinnaś to zgłosić.

- Dzięki za pomoc – odpowiedziałam zamyślona. Pożegnaliśmy się i każde wsiadło do swoich aut.

Wróciłam do domu i zaczęłam zastanawiać się nad tym co powiedział Darek. Chociaż nie chciałam przyjąć tego do wiadomości, to  rzeczywiście wydaje się, że coś było na rzeczy. Pożar, przebite koło, głuche telefony, które co jakiś czas o sobie przypominały miały miejsce jednego dnia. To było zbyt dziwne, aby wyglądało na przypadek.


Pokonać 365 wątpliwości Where stories live. Discover now