Rozdział 11

4.3K 107 12
                                    

Podeszłam do ochroniarzy i powiedziałam,  aby nic nie wspominali o tym spotkaniu Nacho, bo chcę zrobić to sama jak wrócę. Nie byli tym zachwyceni, ale ostatecznie przystali na moją prośbę.

Zanim udałam się w drogę powrotną do hotelu odwróciłam delikatnie głowę w stronę czarnego. Trwało to tylko chwilę, ponieważ nie chciałam, aby chłopaki zauważyli, że poszukuje wzrokiem mojego rozmówcę, ale nie było go już w tym miejscu. Widziałam jak oddala się w kierunku bawiących się dzieci. W sumie może to i lepiej, że nie zauważył, że spoglądam na niego. Postanowiłam pozbawić go wszelakich nadziei, że możemy wrócić do tego co kiedyś mieliśmy, dlatego lepiej nie dawać mu choćby cienia szansy, że zmienię zdanie.

Gdy byłam pod drzwiami mojego pokoju obsługa hotelowa przyniosła mi kolację. Kolorowy dokonał dodatkowej opłaty, abym nie musiała schodzić do restauracji, która znajduje się w budynku. Wszystkie posiłki od wczorajszego dnia miałam przynoszone do pokoju. Podziękowałam uprzejmie kelnerowi i zamknęłam za sobą drzwi.

Nie miałam ochoty na jedzenie, choć tak naprawdę przez cały dzień nie miałam nic w ustach. Wypiłam tylko kilka łyków kakao.

Usłyszałam wibracje telefonu wydobywające się z torebki. To Domenico. Trochę się wystraszyłam widząc jego imię na wyświetlaczu i w pierwszej chwili bałam się nacisnąć zieloną słuchawkę, ale odgoniłam  szybko złe myśli i odebrałam.

- Halo, coś z Olgą? – zapytałam bez przywitania, przeczesując nerwowo włosy podchodząc do dużego okna.

- Nie, wszystko jest w porządku – odpowiedział uspokajająco mężczyzna, dzięki czemu poczułam ogromną ulgę. – Chciałem cię tylko poinformować, że jutro o dziesiątej będą próbowali wybudzić Olgę.

- Dobrze, dziękuję, że zadzwoniłaś.

- Nie ma za co. Mam nadzieję, że nie jesteś już na mnie zła? – spytał niepewnie, słysząc zapewne, że mój głos jest szorstszy niż zwykle.

- Może trochę, ale nie chcę już o tym rozmawiać. – Wiem, że nie powinnam mieć do niego żalu, ale ostatnio tyle się dzieje, że zaczyna mnie to wszystko przytłaczać. Ostatnie dni na prawdę dały mi nieźle w kość i jedynie wizja, że Olo wraca do zdrowa trzyma mnie jeszcze przy zdrowych zmysłach.

- Jak sobie życzysz. Będę kończył, a ty się połóż, żebyś nie zaspała.

-No wiesz? – prychnęłam z lekkich fochem, choć nie mogę mieć pretensji o ten komentarz, bo punktualność nie jest moją mocną stroną. I to, że lubię spać dłużej niż to konieczne, to też żadna tajemnica.

- Lauro daj spokój. Przecież wszyscy wiemy, że potrafisz spać do południa, albo jeszcze dłużej – mówił rozbawiony wiedząc, że ma całkowitą rację.

- Zobaczysz, że jutro będę pierwsza od ciebie – rzuciłam mu wyzwanie.

- Z pewnością – odparł  z powątpiewaniem  w głosie po czym się rozłączył.

Postanowiłam, że wezmę szybki prysznic i posłucham rady młodego i położę się dziś wcześniej. Nastawiłam budzik na godzinę ósmą rano dla bezpieczeństwa, abym przypadkiem nie zaspała. Zdjęłam  ubranie, weszłam do kabiny i puściłam ciepłą wodę, choć po dzisiejszych wydarzeniach przydałby mi się długi, zimny prysznic.

Pobyt na Sycylii bardzo dużo mnie kosztuje i przywołuje różne wspomnienia. Od dobrych po te najgorsze, które tu przeżyłam. Spuściłam głowę i oparłam ręce o ścianę. Ta pozycja...

W jednej chwili przedstawił mi się widok nagiego Massimo, gdy przyszedł do mnie rankiem pod prysznic po naszej pierwszej wspólnej kolacji i jak się okazało spędzonej nocy, o której dowiedziałam się dopiero po przebudzeniu. Pamiętam swoje myśli i pożądanie jakie wtedy czułam. Jego ciało było tak idealnie wyrzeźbione i zadbane. Massimo jest cholernie przystojny. W mgnieniu oka jest wstanie zawrócić w głowie każdej  kobiecie. Tylko ta jego osobowość jest taka popieprzona.

Pokonać 365 wątpliwości Where stories live. Discover now