Rozdział 17

4K 93 35
                                    

Od ostatnich wydarzeń minęło kilka dni. Z Nacho układało nam się dobrze i nie wracaliśmy już do tematu przeszczepu, pomimo, że w dalszym ciągu miałam to jeszcze z tyłu głowy, próbowałam starać się nie pokazywać tego, aby nie rozmawiać już więcej na ten temat, bo sprawiało mi to ogromny ból.

Czas, który mieliśmy dla siebie, zwłaszcza wieczorami poświęcaliśmy na oglądanie filmów, a potem upojnymi chwilami we dwoje. Ponadto w ciągłym nie zadręczaniu się bardzo pomagała mi praca, która zajmowała mi praktycznie połowę dnia. Dziś jednak skończyłam trochę wcześniej, bo umówiłam się z Amelią, że wpadną do nas po południu. Chciałam przygotować trochę pyszności na ich wizytę, która z pewnością przeciągnie się do późnych godzin nocnych.

Szwagierka wraz z rodziną zawitała do nas wcześniej niż zapowiedziała. Spędziłyśmy najpierw trochę czasu pijąc kawę na tarasie, a nasi mężczyźni w salonie przy dobrej whisky.

Po godzinie błogiego leniuchowania i ploteczek musiałyśmy przygotować jedzenie na umówionego grilla.

Pogoda była piękna. Na niebie świeciło słońce i wiał ciepły wiaterek, który momentami był porywisty co stwarzało idealne warunki do serfowania. Nacho i Diego postanowili to wykorzystać i zabrali deski stwierdzając, że ulotnią się na chwilę, aby nam nie przeszkadzać w kuchni gdy będziemy szykować jedzenie. Nie byłam z tego zadowolona, ponieważ zdążyli wypić sporą ilość alkoholu, ale mimo moich próśb, by dziś odpuścili nie posłuchali.

Ustaliłyśmy, że zabierzemy wszystko na plażę, bo dzieci się tego domagały i przy okazji będziemy mogły nacieszyć oczy podziwiając naszych mężczyzn w starciu z falami.

Dzieciaki zajęły się robieniem babek z piasku obok naszego kocyka, a my plotkowałyśmy sobie w najlepsze pilnując ich.

Fale były dziś bardzo wysokie. Dla mnie zbyt wysokie, abym mogła dołączyć do kolorowego, ale nasi chłopcy świetnie sobie radzili do momentu, aż przyszła naprawdę ogromna fala, która zrzuciła mojego serfera z deski. Jednak na Nacho nie zrobiło to wielkiego wrażenia. Nie bez kozery został kilkukrotnie mistrzem na zawodach w serfowaniu. Stanął na desce i podniósł rękę, dając mi znak,  że wszystko jest okey. Gdy odetchnęłam z ulgą stało się coś dziwnego. Nacho nie naturalnie i całkiem bezwładnie spadł z deski do wody, co mnie zmartwiło.

Podniosłam się szybko na równe nogi, aby mieć lepszy widok i rozglądałam się wypatrując kiedy będzie próbował wypłynąć na brzeg, ale nie mogłam go znaleźć.

- Amelio coś musiało stać się Nacho – powiedziałam cała trzęsąc się ze strachu, który opanował mnie w mgnieniu oka.

- To nie możliwe. Jest najlepszym serferem jakiego znam. – Starała się odpowiedzieć z przekonaniem, ale w jej głosie słychać było zdenerwowanie.

Po chwili ocean wyrzucił na brzeg deskę kolorowego. Moje serce zatrzymało się na kilka chwil, a ja nie mogłam nawet drgnąć. Oprzytomniałam po chwili gdy szwagierka wymówiła moje imię.

- Lauro.

- Dzwoń po pomoc! – rozkazałam, a ja pobiegłam bliżej brzegu i dalej szukałam mojego męża.

Diego również zauważył, że coś jest nie tak i zaczął poszukiwania.

Weszłam do wody i zaczęłam płynąć wszystkimi siłami jakie w sobie miałam. Fale nie ułatwiały mi tego, ale były znacznie spokojniejsze niż ta ostatnia. Dopłynęłam mniej więcej w miejsce, w którym mężczyzna uległ wypadkowi. Rozejrzałam się dookolna, ale nigdzie nie dostrzegłam Nacho. Złapałam powietrze do ust i zanurkowałam. Mimo tego, iż próbowałam zachować spokój, zaczęła mnie powoli ogarniać panika. Wynurzyłam się z nadzieją, że mężczyzna jest już na powierzchni, ale nic bardziej mylnego. Diego wykrzykiwał imię kolorowego, a ja popłynęłam trochę dalej i ponownie zanurkowałam. Powtórzyłam tę czynność kilka razy i w końcu zauważyłam coś znajomego.

Pokonać 365 wątpliwości Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora