Rozdział 47

4.3K 93 16
                                    

Nasz długo wyczekiwany dzień zbliża się wielkimi krokami. Już jutro dwudziestego ósmego sierpnia ponownie będę  nazywać się Laura Torricelli. Przygotowania do skromnej uroczystości, która miała się odbyć w posiadłości były zaplanowane na jutrzejszy poranek. Tak jak ustaliliśmy wcześniej towarzyszyć nam będzie tylko  najbliższa rodzina poza, którą nikt nie  był poinformowany  o naszym ślubie.
Massimo uprzedził mnie, że może zajść  potrzeba powtórzenia ceremonii dla jego mafijnej rodziny w czasie, której  będziemy musieli złożyć przysięgę  raz jeszcze w ich obecności. Prawdopodobieństwo, że tak właśnie będzie było bardzo duże zwłaszcza na stan, w którym się obecnie znajduję. To, że sycylijski biznesmen bierze ponownie ślub ze swoją pierwszą żoną udało się z łatwością ukryć przed tabloidami, ale wieści o tym, że zostanie ojcem z pewnością nie zataimy przed nimi zbyt długo. Teraz jeszcze nie widać, aby moja figura uległa zmianie, ale w najbliższym czasie moje krągłości będą coraz bardziej widoczne co spowoduje ponowne zaciekawienie jego życiem prywatnym.

Jeśli chodzi o ciążę to gdyby nie ciągłe uczucie zmęczenia, które się osłabiło po przyjmowanych witaminach to przebiegałaby ona praktycznie  bezobjawowo co pozwoliło mi skończyć dwa projekty na, których  mi tak bardzo zależało, a nawet udało mi się stworzyć coś dla  córki.

Gdy nosiłam Stellę pod swoim sercem pierwsze trzy miesiące były dla mnie prawdziwą udręką i nie nadawałam się do życia. Mój organizm nie przyjmował niczego, a jeśli już udało mi się coś w niego wmusić to po chwili lądowałam w łazience. Teraz na szczęście nie mam takich problemów i zjadam wszystko czego dusza zapragnie, a czasami naprawdę mam dziwne zachcianki, które mój przyszły mąż stara się spełniać o każdej porze dnia i nocy. Czasami nawet wysyła ochroniarzy na miasto jeśli nie mamy w domu pyszności na które mam właśnie ochotę. Nie raz było tak, że zanim wrócili to już mi się tego odechciało, a Czarny lekko sfrustrowany odchodził z fochem, ale bardziej takim dla żartów.

Byliśmy bardzo szczęśliwi, że za pół roku nasze dziecko przyjdzie na świat i Massimo wariował czasami z byle powodu. Dla niego byłam teraz delikatna jak kryształ, o który musi nieustannie dbać. Olga podśmiewała się z niego, że gdyby jego wspólnicy widzieli jak potrafi panikować  to pozbawiliby go stanowiska, które pełni w jednej chwili. Nie mieli jednak na to żadnych szans, bo pomimo tego, że w stosunku do mnie był opiekuńczy tak dla innych był zimny jak lód. Nie raz przyłapałam go gdy ustawiał do pionu swoich  podwładnych klnąc przy tym i wyzywając jak szewc. Cały Don z opanowania i spokoju  w jednej chwili przechodził w stan furii i porywczości. Wiele zmienił w swoim życiu, ale tego mu się nie udało. Olo jednak lubiła się z nim droczyć i wykorzystywała to przy każdej nadarzającej się okazji. Ja jednak wiedziałam, że jego zachowanie podyktowane jest lękiem z przeszłości i  tym, że ponownie mogłoby się coś stać naszemu dziecku.

Stella nastawiona przez Lucę, który był bardzo zazdrosny o Arianę była niepocieszona na myśl o rodzeństwie. Chłopiec zapewnił ją, że po narodzinach  brata lub siostry nie będziemy mieli dla niej czasu, ponieważ będzie  się liczyć  tylko dziecko, a ona będzie nam jedynie przeszkadzać tak  jak on swoim rodzicom. Staramy się ją przekonywać, że taka sytuacja nigdy nie będzie mieć miejsca, ale póki co jej niepewność jak to wszystko będzie wyglądać bierze górę.

Rodzice przyjechali wczoraj i zostaną tu przez cztery dni. Massimo w tym czasie nie planował załatwianie  żadnych interesów, aby nie wzbudzać podejrzeń.
Mama na wieść o tym, że ponownie zostanie babcią była niezwykle szczęśliwa, czym bardzo mnie zaskoczyła. Spodziewałam się, że ponownie zacznie prawić mi kazania o tym, że nie tak mnie wychowała, które tak  naprawdę znałam już na pamięć. Nie zrobiła tego jednak i nawet powiedziała, że spodziewała się iż może dostać takie informacje w najbliższym czasie. Tata był zachwycony i liczył, że tym razem urodzę chłopca i był ogromnie nastawiony, że tak właśnie będzie. Czasami myślałam, że Massimo go tym zaraził, bo ogromnie  marzył o synu i nie dał sobie powiedzieć, że będzie inaczej.

Dzisiejszy wieczór spędziłam w towarzystwie Klary i Olgi, której zachciało się wieczoru panieńskiego. Czarny natomiast był z młodym, Mariem, Tomaszem oraz moim bratem Jakubem, którego nie mogło zabraknąć w tym ważnym dniu. Mężczyźni byli w bibliotece, a my w salonie racząc się szampanem ( ja oczywiście bezalkoholowy). Byłam zmęczona i chciałam położyć się wcześniej spać, aby jutro być wypoczętą i pełną energii, ale przyjaciółka mi na to nie pozwoliła. Olga lekko wstawiona po drugiej butelce szampana chciała wyruszyć w miasto i się zabawić. Nie byłam wstanie odwieść ją od tego pomysłu i wezwałam do interwencji młodego, który zabrał ją do ich wspólnej sypialni. Gdybym nie była w ciąży to prawdopodobnie zgodziłabym się na trochę szaleństwa, ale teraz mam zbyt dużo do stracenia, aby ryzykować.

Po opuszczeniu pomieszczenia przez Olgę my również rozeszłyśmy się do swoich pokoi. Czekałam na Czarnego w nadziei, że do mnie dołączy, ale panowie chyba również trochę zabalowali, ponieważ zasnęłam zanim przyszedł.

Obudziłam się i zauważyłam, że Dona nie ma już w naszej sypialni.
Leżałem w łóżku rozmarzona tym co ma się wydarzyć za kilka godzin. Wyobrażam sobie jak będzie wyglądać ceremonia oraz nasze dalsze życie. Miałam w sobie mnóstwo pozytywnego optymizmu na to co czeka mnie z moim ukochanym. Nie mogłam się już doczekać, aż złożę mu przysięgę, której tym razem dotrzymam i ponownie stanę się jego żoną.

Wstałam z łóżka, aby nie tracić więcej czasu, ponieważ dzisiejszego dnia było wiele rzeczy do zrobienia. Było już wystarczająco późno. A ja powinnam być już od dawna na nogach, ale jak zwykle spałam dłużej niż powinnam.
Szybko się odświeżyłam, ubrałam sukienkę w kolorze butelkowej zieleni i zeszłam na dół.

Byłam w ogromnym szoku tego co zobaczyłam. Wszystko było już prawie gotowe i wyglądało przepięknie. Cała moja rodzina brała czynny udział w wystroju salonu, który był wypełniony kwiatami. Krzesła ozdobione zostały białymi wstążkami i ustawione w jednym rzędzie. Przygotowali już nawet stół przy którym mieliśmy świętować po ceremonii ślubnej. Byłam niezwykle wzruszona tym widokiem i niespodzianką, którą mi przygotowali. Mama dyrygowała nad wykonaniem ostatnich poprawek, a mój jeszcze narzeczony mocował girlandę z kwiatów przy której mieliśmy wymienić obrączki. Zauważył mnie stojącą na schodach i pełną wzruszenia. Podszedł do mnie, ale wcześniej poprosił Kubę, aby dokończył za niego powierzone mu zadanie.

- Dzień dobry kochanie – przywitał mnie szybkim całusem. -  Podoba ci się? – zapytał odsłaniając mi widoki na salon.

- Bardzo. Jest wspaniale – powiedziałam przez łzy.

- Już się nie mogę doczekać, aż znowu zostaniesz moją żoną.

- Ja również. Wierz mi, że czekam na to z wielką niecierpliwością – przyznałam i objęłam go, ponieważ chciałam poczuć jego bliskość.

Gdy wszystko było już dopięte na ostatni guzik zaczęliśmy się przygotowywać do najważniejszej chwili w moim życiu.
Wszystkie swoje potrzebne rzeczy miałam w pokoju, w którym przebywałam na początku mojego pobytu, aby Czarny nie zobaczył mnie przed czasem.

Olga pofalowała mi włosy i upięła na jedną stronę, a z drugiej wsunęła biały kwiat, który idealnie pasował do moich ciemnych włosów i fryzury, którą miałam. Makijaż był mocniejszy niż zwykle, ale podobało mi się jak w nim wyglądałam, a zwłaszcza gdy wykończyłam go czerwoną szminką.

Ostatnią rzeczą jaka została mi do zrobienia to założenie mojej sukni.
Zrobiłam to z pomocą Olgi i nie mogłam uwierzyć jak pięknie wyglądam w całej okazałości.

Byłam z niej niezwykle dumna. To moje najpiękniejsze dzieło jakie do tej pory stworzyłam. Przeznaczona na wyjątkową okazję z wyjątkowym mężczyzną. Była cała biała z koronkowych kwiatów, które zaczynały się na ramionach, a kończyły na talii. Dekolt był głęboki, a dół z szyfonu luźno puszczony do ziemi. Z prawej strony było rozcięcie, które sięgało prawie do końca mojego uda co nadawało mi seksapilu.

- Tylko nie rycz, bo makijaż rozmażesz – powiedziała Olo, która zgrywała twardzielkę, ale widziałam, że była równie zdumiona jak ja.

- Postaram się, ale nie wiem czy mi się uda.

- Musisz. Chyba nie chcesz, żeby Don  czekać na ciebie dłużej niż to konieczne.

- Oczywiście, że nie.

- No to weź się w garść. Ja muszę  już iść się przebrać, bo zaraz twój ojciec pewnie po ciebie przyjdzie i zaczynamy.

Olga wyszła zostawiając mnie samą, a ja założyłam jeszcze białe szpilki i wzięłam nieduży bukiecik z jasno różowych peoni.
Po chwili drzwi otworzyły się i wszedł mój tata.

- Gotowa skarbie?

- Tak – powiedziałam z ogromną pewnością.

- Nie mów mamie, ale jesteś najpiękniejszą panną młodą jaką widziałem w życiu.

- Dziękuję. – Pocałowałam go w policzek, a potem ruszyliśmy do wyjścia.

Schodziliśmy powoli po schodach i przeglądałam  się wszystkim po kolei.
Olga ubrana w krótką, dopasowaną czerwoną sukienkę z koronkową górą z długim koronkowym rękawem. Dolna część była gładka a tył z dekoltem w literę V i kokardą na dole pleców. Była dokładnie taka jak sobie wymarzyła i pasowała do niej idealnie.

Klara miała na sobie granatową sukienkę midi z odsłoniętymi ramionami.
Najbardziej urzekł mnie widok  mojej księżniczki w rozłożystej, różowej  mieniącej się brokatem sukience do kolan, która stała przy babci.
Trzy najważniejsze kobiety w moim życiu wyglądały olśniewająco.

Panowie natomiast wspaniale prezentowali się w czarnych garniturach i z białą koszulą  pod marynarką.
Najcudowniej z nich wyglądał Don, którego stylizacji dopełniała czarna mucha i włosy na żel zaczesane do tyłu.

Zahipnotyzowani swoim widokiem nie spuszczaliśmy z siebie wzroku.
Oboje czekaliśmy na ten dzień z wielkim utęsknieniem. Byłam już u jego boku i czułam się niezwykle szczęśliwa, że jeszcze tylko kilka minut, abym znów była panią Torricelli. Żoną potężnego Dona sycylijskiej mafii narkotykowej, który siał postrach w swoim mrocznym świecie do którego ja również będę ponownie przynależeć.

Złożyliśmy przysięgę małżeńską przed kapłanem zapewniając się wzajemnie o wspólnej  miłości i wymieniliśmy obrączki na znak zawartego małżeństwa. Byłam tak wzruszona, że nie udało mi się powstrzymać łez, które same płynęły po moich policzkach i pewnie zepsuły cały trud Olgi.
Na koniec mój mąż złożył  długi i czuły pocałunek na moich wargach, który przerwały brawa naszych najbliższych.

Po ceremonii zasiedliśmy do stołu na tradycyjny polski obiad, czyli rosół oraz ziemniaki  z kotletem schabowym i surówką. Rozmową i śmiechom nie było końca. Gdy wszyscy byli już w lekkim upojeniu, poza mną oczywiście zaczęli domagać się pierwszego tańca. Największym wodzirejem była jak zwykle Olo, która włączyła muzykę i prawie siłą wyciągnęła nas na środek.

Tańczyliśmy wpatrzeni w siebie i co jakiś czas całując swoje usta. Miałam wrażenie, że jesteśmy tu zupełnie sami i zatracałam się w jego spojrzeniu.
Byłam najszczęśliwsza na świecie będąc w jego objęciach i napawając  się tą cudowną chwilą.

- Kocham cię, Massimo.

- Ja ciebie też, mała.


Pokonać 365 wątpliwości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz