Rozdział 26

4.2K 100 18
                                    


Nie zdążyłam się zatrzymać jak poczułam, że Massimo chwyta mnie za rękę i przyciąga do siebie. Moja głowa wylądowała na jego klatce piersiowej i dalej szlochałam będąc wtulona w jego ramiona. Jedną ręką mnie obejmował, a drugą gładził moje czarne rozpuszczone włosy. Czułam zapach jego skóry przez rozpiętą białą koszulę, którą na sobie miał i twardy zarys jego mięśni. Czarny zawsze był męski i zniewalający, tego nie można mu było zarzucić.

Nie obejmowałam go. Moje ręce bezwładnie opadały wzdłuż tułowia i byłam trochę unieruchomiona uściskiem mężczyzny, który nie był ani za mocny, ani za słaby.

Stanął w mojej obronie przed swoim consigierem. Postawił się człowiekowi, któremu oprócz Domenico ufał najbardziej na świecie i który traktował go jak syna. Było mi przykro z powodu tego co usłyszałam, ale wiedziałam też, że ma trochę racji. Gdybym była wierna czarnemu pewnie do tych wydarzeń, które miały później miejsce w ogóle by nie doszło. Jednak czy można walczyć z uczuciem?

Oboje pogubiliśmy się w tym wszystkim i podjęliśmy nie właściwe decyzje. Można to było załatwić inaczej jak cywilizowani ludzie bez żadnej przemocy i przymusów, ale tak się jednak nie stało, co z potęgowało nienawiść jaką do niego poczułam. Nigdy nie zapomnę tego co zrobił, ale postarałam się mu to wybaczyć i chyba mi się udało. Znam go i wiem, że potrafi być czuły, troskliwy i kochający. Wiem to, bo jakiś czas temu obdarzył mnie tym wszystkim... Zresztą ze wzajemnością, ale los inaczej zaplanował nam życie i nasze drogi rozeszły się w taki, a nie inny sposób.

- Już dobrze, nie płacz. – Uspokajał mnie trzymając cały czas w swoich objęciach, a ja ryczałam dalej. Chociaż chciałam przestać, aby brunet nie był świadkiem mojej chwilowej niestabilności emocjonalnej, nie mogłam tego powstrzymać.

Po chwili Massimo odsunął delikatnie moją twarz od swojego ciała i kciukiem otarł mi łzy płynące po policzkach, a ja czułam jak cała drżę w jego ramionach.
Widok jego zatroskanej twarzy sprawił, że nie mogłam oderwać od niego oczu, mało tego pragnęłam czegoś więcej. Nie wiem dlaczego, ale od zawsze miałam do niego słabość. Jakaś nieznana siła ciągnęła mnie do niego, choć wiedziałam, że to jest niewłaściwe. Nie rozumiałam skąd ten pociąg do bad boyów... Może to ze mną jest coś nie tak?

Usta czarnego są tak idealne, jakby stworzone do całowania. Nie wiedziałam już czy moje oczy szklą się od płaczu, czy od potrzeby dotknięcia jego warg swoimi. Ale coś podpowiadało mi, abym to zrobiła... Abym skosztowała tego zakazanego owocu.

Każde z nas czekało na ruch drugiego i pożądanie jakie się między nami pojawiło sprawiło, że zrobiłam to pierwsza... Tak, to ja wykonałam pierwszy ruch czym sama siebie zaskoczyłam.

Dotknęłam delikatnie jego ust, a on chyba nie spodziewając się tego co zrobiłam nie zareagował na ten gest.
Dopiero moje drugie muśnięcie pobudziło go do działania i nasze wargi pieściły się delikatnie i powoli przez kilka sekund. Smak ust mężczyzny był taki sam jak dawniej... Jakże dziwne jest to, że cały czas go pamiętam. Że cały czas w podświadomości wiedziałam jak smakuje. Po chwili nasze pocałunki stały się tak delikatne, iż w naturalny sposób ustały.

- Co ty robisz, mała? – Massimo wyszeptał opierając swoje czoło o moje.

- Przepraszam – odpowiedziałam cicho, cała drżąc.

- Nie przepraszaj. Nawet nie wiesz jak długo na to czekałem – powiedział, a mnie nagle ogarnęły wyrzuty sumienia. Nacho byłby mną cholernie rozczarowany, a poza tym to wbicie mu noża prosto w plecy, nawet jeśli fizycznie nie ma go już wśród nas.

- Nie mogę, wybacz mi. To był błąd. – Wydostałam się z jego objęć dręczona narastającymi wyrzutami sumienia tego co zrobiłam. – To przez te emocje. Nie powinnam tego robić i dawać ci sprzeczne sygnały. Chciałabym po prostu się jakoś wyluzować albo wyładować. Już sama nie wiem – tłumaczyłam zdenerwowana.

- To da się załatwić – posłał mi cwaniacki uśmiech, a ja w momencie zdębiałam.

- O czym ty mówisz? Jeśli myślisz o...

- Masz bardziej sprośne myśli niż ja, mała. Ale nic z tych rzeczy. Chodź ze mną, pokaże ci coś – wyciągnął do mnie dłoń i czekał, aż ją chwycę, a ja patrzyłam z dociekliwością o co mu chodzi i biłam się z myślami czy zgodzić się na jego pomysł, którego nie chciał mi zdradzić. – No nie patrz tak. Ufasz mi? – Parsknęłam śmiechem na to co powiedział. Już chyba lepszego argumentu nie mógł użyć, abym mu odmówiła.

- Ja? Tobie? Dobre żarty.

- Obiecuję, że nie pożałujesz – zapewnił i czekał na moją reakcję. Mogłabym wymyśleć tysiąc powodów, aby się nie zgodzić, ale... Co mi szkodzi zaryzykować? Przecież raz się żyje. Chwyciłam jego dłoń i pociągnął mnie w kierunku, który obrał za swój cel.

Dotarliśmy na parking gdzie trzymał samochody i nie mogłam uwierzyć tego co tam się znajdowało.

- Wybierz co chcesz. Przejedziemy się.

Rozglądałam się nie mogąc wyjść z podziwu tego co znajduje się w jego kolekcji. Zawsze lubił szybkie samochody i miał ich naprawdę dużo, ale to co znajdowało się teraz na parkingu przeszło moje najśmielsze wyobrażenia. Najnowsze jak przypuszczam i pewnie najdroższe modele Ferrari, Lamborghini, Bugatti i Mercedesa znalazły się w jego posiadaniu.

Mimo tych pięknych samochód moją uwagę przykuły dwa wspaniałe motocykle. Patrzyłam na nie i już czułam wiatr we włosach w czasie jazdy na którymś z nich, ale w jednej chwili uświadomiłam sobie, że o tym mogę zapomnieć. Dawniej też miał motor i jak tylko dowiedział się o mojej miłości do nich od razu się go pozbył, więc nie mam co liczyć na przejażdżkę tym cudeńkiem.

Wpatrzona w dwukołowe maszyny nagle zobaczyłam przed moimi oczami  kluczyki.

- No to jak? Jedziemy? – zapytał zadowolony.

- Mówisz poważnie? – Spojrzałam na niego niedowierzając i jestem pewna, że można było zbierać moją szczękę z podłogi.

- Jak najbardziej.

- Pewnie! -zadowolona jak dziecko wyrwałam mu kluczyki i wsiadłam na jeden z jego pojazdów.

Trudno mi było uwierzyć jak bardzo się zmienił. Niczym nie przypominał dawnego czarnego, który stawiał zawsze na swoim i tak naprawdę pragnienia innych były zawsze na dalszym miejscu, albo nie miały żadnego znaczenia.

Założyliśmy kaski i ruszyliśmy każde z nas na swoim sprzęcie. Jechaliśmy przed siebie wymijając się na zmianę i ku mojemu zadowoleniu pozwolił docisnąć mi gazu co sprawiło, że czułam się o niebo lepiej i wszystkie złe emocje, które w sobie miałam odeszły w zapomnienie.

Odjechaliśmy spory kawałek od willi i zatrzymaliśmy się dopiero nad rzeką przy której była też plaża. Zdjęłam kask i lekko  kręcąc głową poprawiłam fryzurę i zaczesałam ję ręką do tyłu. Chyba mężczyźnie spodobał się ten widok, ponieważ widziałam iskrę w jego spojrzeniu i to jak uparcie się we mnie wpatrywał.

- Olga miała rację mówiąc, że pięknie wyglądasz w tych włosach – przyznał ochrypłym głosem, przez co poczułam jak ciarki przebiegły mnie po kręgosłupie.

- Dziękuję, też je lubię – odpowiedziałam starając się brzmieć obojętnie.

- Przywołują wiele wspomnień – mówiąc to spojrzał na mnie mrużąc oczy. I chociaż robiło to na mnie wrażenie, musiałam uciąć to w zarodku.

- Daj spokój, nie wracajmy do tego. To nie może się więcej powtórzyć. Chciałabym cię prosić, abyś nikomu nie mówił o tym co przed chwilą zaszło między nami.

- A ty nie powiesz nikomu? – dopytał przekręcając głowę w bok.

- Nie.

- A Oldze?

- Jej tym bardziej.

- Uważaj bo ci uwierzę – zaśmiał się. – Ale bądź spokojna, ode mnie nikt się nie dowie, a ty zrobisz jak zechcesz.

Nie skomentowałam tego, tylko położyłam kask na motorze i usiadłam na trawie, a czarny do mnie dołączył. Przez chwilę milczeliśmy. Wpatrywałam się przed siebie i zastanawiałam się dokąd mnie to wszystko zaprowadzi. W którą stronę zmierza moje życie. Ale również gryzie mnie myśl co się stało z mężczyzną obok. Zmienił się, tylko pytanie dlaczego?

- Mogę cię o coś zapytać? – odezwałam się w końcu.

- Jasne.

- Tylko proszę nie zrozum mnie źle – powiedziała i ciężko westchnęła. – Dlaczego taki jesteś?

- To znaczy jaki?

- Inny. Dawniej byłeś władczy, czasami agresywny... Ale nie tylko oczywiście – dodałam pospiesznie, by nie myślał, że widziałam w nim tylko złe cechy. – Chodzi mi o to, że mam wrażenie, że coś się zmieniło w twoim życiu. Poznałeś kogoś?

- Jak sama wiesz dużo rzeczy się wydarzyło – odpowiedział patrząc przed siebie, ale po chwili spojrzał na mnie i odniosłam wrażenie, że tym spojrzeniem chciał mi wszystko przekazać. – Zrozumiałem, że przez to jaki byłem straciłem to na czym zależało mi najbardziej – przyznał, przez co ciężko przełknęłam ślinę, bo co miałam mu odpowiedzieć? Sam jest świadomy do czego doprowadziło jego zachowanie. – Długo zeszło zanim do tego doszedłem. Włóczyłem się po klubach, barach, ćpałem, obracałem się  w towarzystwie dziwek i gdyby nie Domenico z Mariem to nie wiem gdzie bym teraz był lub kim. A zresztą Luca... to była chyba dla mnie najlepsza i największa motywacja.

- Rozumiem.

- Mała, wiem, że to okrutne co teraz powiem, ale ja czasami muszę być bezwzględny. Jestem szefem sycylijskiej mafii i muszą mnie takiego postrzegać, aby zachować pozycję na rynku i być głową rodziny inaczej rzuciliby się na nas jak psy. Nie wybierałam sobie takiego życia. To ono wybrało mnie. Nawet jeśli chciałbym przestać być Donem, to nie możliwie. Nie ma szans na wypisanie się z tego kim się jest i do jakiego świata należy. Jedynym rozwiązaniem jest śmierć...dlatego zmuszony jestem dbać o swoje interesy, a przede wszystkim o swoich najbliższych. Teraz jednak wiem, że nie dla wszystkich muszę być potworem. Wiem, że to głupie, ale kocham Lucę jak syna... A poza tym będzie moim następcą.

- Olga nigdy się na to nie zgodzi. Prędzej cię zabije.

- Bardzo możliwe. Ale wydaje mi się, że choć nie chce przyjąć tego do świadomości, to doskonałe już o tym wie.

- Co nie zmienia faktu, że zgotuje ci piekło na ziemi – zaśmiałam się na myśl o Olo wpadającej w furię.

- Domyślam się, jest mocno popieprzona.

- Ejjj uważaj co mówisz o mojej przyjaciółce. – Oburzyłam się żartobliwie i dałam mu  kuksańca w ramię, aż stracił równowagę.

- Dobrze wiesz, że jest zdrowo walnięta – powiedział rozbawiony, ale miał rację. Olo jest szalona i nie zna żadnych ograniczeń.

- Masz rację – przyznałam. – Ale nie wąż się mnie wydać.

- Buzia na kłódkę – wykonał gest zasuwania ust i wyrzucenia kluczyka.

Przez kilka kolejnych minut siedzieliśmy ponownie w ciszy. Nie przeszkadzała mi ona, wręcz przeciwnie była przyjemna i odprężająca. Zdecydowanie tego oraz szalonej jazdy na motorze było mi trzeba. Niestety czas szybko płynął i musiałam wracać do domu. Stella mogła się zmartwić,  że zostawiłam ją bez słowa wyjaśnień.

- Wracajmy – powiedziałam uderzając dłońmi w uda. – Nikt nie wie, że wyszliśmy, mogą się martwić, a poza tym chcę wracać do córki.

- Zgoda, ale ochrona widziała jak wyjeżdżamy, więc ktoś jednak wie – powiedział uśmiechając się.

Droga powrotna minęła nam równie dobrze, ale już jechaliśmy z większą ostrożnością. W sumie to było mega nieodpowiedzialne ścigać się na motorze. Jeśli doszłoby do wypadku któregoś z nas przy takiej prędkości nie byłoby żądnych szans na przeżycie. To było szczeniackie zachowanie z mojej strony, bo gdyby coś mi się stało Stella zostałaby sierotą. Jednak przez natłok emocji, który mi się nagromadziły potrzebowałam tego.

Wróciłam z całkiem innym nastawieniem.
Udałam się prosto do dzieci, aby sprawdzić co robią, ale pochłonięci byli w dalszym ciągu zabawą. Była z nimi dalej niania, ale już w towarzystwie Ariany. W takim razie Olga musi być u siebie, bo nie natknęłam się na nią po drodze. Postanowiłam, że do niej zajrzę.

Otworzyłam drzwi nie pukając w nie wcześniej i mnie zatkało.

- Lari nie teraz!! Zaraz do ciebie przyjadę – machała ręką na znak abym wyszła.

- Brak słów. Dzieci są obok, a wy się bzykacie jak gdyby nigdy nic – powiedziałam zamykając drzwi.

Poszłam do swojej sypialni i stwierdziłam, że wezmę prysznic skoro wszyscy są tak bardzo zajęci, a mi przyda się chwila relaksu i odświeżenia. Puściłam strumień letniej wody, który ochładzał moje ciało. Delikatnie gładziłam je dłońmi na które nałożyłam żel. Wykonując tę czynność pojawiło mi się wspomnienie pocałunku z czarnym...

Pierwszy raz to zrobiłam po śmierci męża i znów miałam w sobie wyrzuty sumienia, że doszło do takiego incydentu i to z nim... To nie powinno było się stać, nie z tą osobą i po tak krótkim czasie. To było zdecydowanie za wcześnie.

Nacho przepraszam tak bardzo mi wstyd tego co zrobiłam – powtarzałam w myślach.

Nie mogę dopuścić do podobnej sytuacji i chociaż nasz dzisiejszy wypad był bardzo udany, najlepiej będzie jeśli będę unikać bruneta. Nie chcę, aby pomyślał, że to miało dla mnie jakieś znaczenie. To był tylko impuls, który w tamtym momencie poczułam i któremu się poddałam bez zastanowienia. Doceniam to co dla nas robi,  ale to nie tłumaczy mojego zachowania. Bałam się, że to on będzie napastliwy w stosunku do mnie, a tymczasem to ja prowokuje dwuznaczne sytuacje.

Po zakończonym prysznicu wysuszyłam włosy, ubrałam szorty, białą bluzką na delikatnych ramiączkach i beżowe sandały ze złotymi perełkami, które świetnie się komponowały z wybranym strojem.

Idąc korytarzem usłyszałam rozmowę, która dochodziła z biblioteki. Nie zastanawiając się długo przystawiłam ucho do drzwi mając nadzieję, że coś zrozumiem. Rozpoznałam głos Massima i wydaje mi się, że tą drugą osobą był Mario. Pewnie dostał reprymendę za dzisiejsze zachowanie w stosunku do mnie i gdy już chciałam odejść drzwi otworzyły się, a ja niemal wpadłam do środka.

Spostrzegłam niezadowoloną minę Maria na mój widok i tego, że podsłuchiwałam oraz czarnego siedzącego za biurkiem.

- Będą z tego kłopoty. Wspomnisz moje słowa. – Mario zwrócił się jeszcze do Dona i wyszedł nie patrząc już na mnie.

- Wiesz przecież, że nie toleruję podsłuchiwania – upomniał mnie, zamykając laptopa.

Jego twarz była poważna co oznaczało, że nie jest zachwycony moim zachowaniem. Lekko się tym zaniepokoiłam, ale nie chciałam dać tego po sobie poznać. Dlatego przybrałam stanowczą postawę.

- A co? Masz coś do ukrycia? – zapytałam i zaplotłam ręce na piersi.

- Wiesz, że tak. Co to w ogóle za pytanie?

- Zastanawiam się tylko czy wasze debatowanie nie dotyczy mnie.

- Nie wszystko kręci się wokół ciebie, mała.

Zdenerwował mnie swoją odpowiedzią, dlatego odwróciłam się napięcie trzaskając drzwiami. Znowu zaczyna się szarogęsić wchodząc w rolę niebezpiecznego Dona. Skoro tak stawia sprawę niech będzie. Już ja mu pokażę.

Poszłam do córki i spędziłam z nią trochę czasu, a potem zjadłyśmy kolację, którą kazałam przynieść do mojej sypialni. Położyłyśmy się dziś wcześniej, ale tym razem Stella zasnęła w swoim pokoju, który bardzo jej się podobał.


Pokonać 365 wątpliwości Where stories live. Discover now