Rozdział 9

4.4K 98 10
                                    

Zatrzymałam się na słowa czarnego i odwróciłam w jego stronę. Zmrużyłam oczy próbując coś z niego wyczytać, ale Massimo trudno było przejrzeć, a jeszcze trudniej odgadnąć co siedzi mu w głowie. O co do cholery mu znowu chodzi?

- Nie rozumiem co masz na myśli? O jakim brzemieniu mówisz?

- Nie ważne – powiedział niby od niechcenia, ale sądzę, iż wiedział, że zaintryguje mnie tym jeszcze bardziej.

- Skoro zacząłeś mówić to skończ i nie wymiguj się od odpowiedzi – burknęłam podchodząc bliżej.

- Powiedz – zaczął wpatrując się prosto w moje oczy. – Nie zastanawiałeś się nigdy skąd masz serce, które znalazło się dziwnym zbiegiem okoliczności w momencie gdy przechodziłaś operację? – obrzuciłam czarnego podejrzliwym spojrzeniem, gdyż byłam zaciekawiona co wie na ten temat. – O nie moja droga, ja nie miałem z tym nic wspólnego – tłumaczy podnosząc ręce do góry.

- Wiem, że to Nacho.

- Skoro wiesz, że to on to pewnie wiesz też w jaki sposób je zdobył.

Szczerze mówiąc nie miałam zielonego pojęcia jak to zrobił. Chciał mi o tym powiedzieć, ale nie pozwoliłam mu na to. Wolałam żyć w niewiedzy. Tak naprawdę nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale skoro czarny o tym mówi to musiała być grubsza sprawa.

- Czemu nic nie mówisz? Czyżby nie zrobiło to na tobie żadnego wrażenia?

- Ja nic nie wiem na ten temat, bo nie chciałam wiedzieć – tłumaczę, choć nie wiem dlaczego.

- A powinnaś, bo być może po tym nie uważałabyś swojego serfera za tak dobrego za jakiego się podaje.

- Nie waż się go oczerniać! – unoszę się, bo nie pozwolę źle mówić o Nacho. – Jest tysiąc razy lepszy od ciebie!

- Czyżby? – prychnął – Myślę, że zmieniłabyś o nim zdanie. Uważasz, że to ja jestem potworem, ale prawda jest taka, że on również nim jest, może nawet większym ode mnie. Jedyne czym się różnimy to tym, że ja interesy prowadziłem w domu, a on w firmie przez co nie masz bladego pojęcia co tak naprawdę się dzieje.

- Milcz! Nie chce tego słuchać! Nie uda ci się oczernić go w moich oczach! – krzyczę oburzoną, że próbuję namieszać mi w głowie, ale nie uda mu się.

- Porozmawiaj z nim, niech ci wszystko wyjaśni to się przekonasz kto ma rację.

- Rozmawiam z tobą. Skoro zacząłeś to miej odwagę dokończyć.

- Lauro jesteś taka mądra, a jednocześnie taka głupiutka – zaśmiał się kręcąc głową. -  Dobrze wiesz, że wiedziałem o tobie wszystko. Mało tego wiedziałem wszystko o twoich najbliższych. Tak samo jak wiedziałem kto może być dla ciebie dawcą na Sycylii jeśli zajdzie taka potrzeba.

Patrzyłam z niedowierzaniem na to co mówił. Przecież to było nie możliwe, jak mógł posiadać taka wiedzę. Byłam pewna, że blefuje, że nabiera mnie, abym czuła się niepewnie, by udowodnić mi swoje możliwości i zasięgi. Ale gdy wpatrywałam się w jego orzechowe oczy wiedziałam, że mówi prawdę. Nie wiedziałam jedynie jak to możliwe.

- Jak to możliwe? – wypowiedziałam ledwo słyszalnie pytanie, które jako ostatnie przyszło mi namyśl.

- Jak wiesz miałaś robione mnóstwo badań, bo twój stan zdrowia tego wymagał. Zleciłem moim ludziom, aby w każdej firmie mniejszej lub większej przeprowadzane były obowiązkowe badania okresowe dla pracowników. Zresztą wynajęte zostały również busy z darmowymi badaniami co zachęciło ludzi do dobrowolnym poddawaniu się im. Wiesz, że mam pieniądze i wynajęcie pielęgniarzy i reszty odpowiednich osób nie było problemem. I tak dowiedziałem się kto może być twoim dawcą.

To było tak niedorzeczne, że aż przerażające. Takie rzeczy mogą dziać się jedynie w filmach, a nie w prawdziwym życiu.
Ciężko było mi w to uwierzyć, ale faktycznie było dziwne, że dostałam serce w takiej chwili. Nie rozumiałam tylko dlaczego mi to mówi, przecież nie miał nic wspólnego z tą sprawą.

- A co do tego miał Nacho?

- On też to wiedział, mała. Tak samo jak ja miał swoje sposoby.

- Przestań! Nie chce wiedzieć nic więcej. Wynoś się stąd! Nie pozwolę abyś niszczył moje życie, bo tylko o to ci chodzi! – zaczęłam krzyczeć zapominając gdzie jestem.

Domenico wybiegł z pokoju Olgi. Był bardzo zdenerwowany na nas za awanturę, którą urządzamy w szpitalu. Lekarz i pielęgniarka również się zjawili i upomnieli abyśmy się cicho zachowywali albo będą zmuszeni nas wyrzucić i zakazać odwiedzin.
Młody przeprosił w naszym imieniu i obiecał, że taka sytuacja więcej się nie powtórzy.

- Co wy wyprawiacie? Nie macie innych miejsc na wyjaśnianie swoich spraw? – mówił spoglądając na nas oboje.

- Zapytaj brata – wskazuję ręką na czarnego, który wydaje się być z siebie zadowolony. – Jak zwykle to wszystko przez niego.

- Jak zwykle – powtórzył i zaśmiał się ironicznie.

- Miałeś nie robić problemów. Zapomniałeś co mi obiecałaś? – Domenico zwrócił się bezpośrednio do Massimo.

- Chciałem tylko wyjaśnić pewną sprawę. Nie moja wina, że Laura jak zwykle daje ponieść się emocjom.

- To jest chyba jakaś kpina – rzuciłam niedowierzając.

- Oboje macie się uspokoić. Nie mam głowy, żeby się teraz zajmować waszymi sprawami. Mam własne problemy i nie potrzebuję kolejnych.

- Masz rację, przepraszam – Było mi wstyd, że w szpitalu przed salą Olo prowadzimy swoje przepychanki słowne.

- Lauro idź do Olgi, muszę porozmawiać z Massimem – poprosił Domenico.

Weszłam do Sali i zamknęłam drzwi. Młody chyba ustawiał czarnego do pionu, bo cały czas coś mówił, a brunet tylko przytakiwał. To była niespotykana scena. Zawsze to Don mówił, nakazywał, przekazywał, a Domenico posłusznie się go słuchał i wykonywał rozkazy.

Z rozmowy gestów mogłam wyczytać tylko tyle, że nie zgadzają się ze sobą. Bałam się, że Massimo coś kombinuje, a młody stara się wybić mu wszystkie idiotyczne pomysły z głowy. Teraz żałowałam, że nie przymknęłam drzwi by móc cokolwiek usłyszeć i zostało mi tylko domyślać się czego dotyczyła ich wymiana zdań.

Po kilku minutach Don wyszedł, a Domenico wrócił do Sali. Był zdenerwowany, ale próbował nie dać tego po sobie poznać. Zdradziło go jednak silne zaciskanie szczęki. To była ich wspólna cecha. Gdy kipieli ze złości nawet jak próbowali to ukryć ten gest zawsze ich demaskował.
Zastanawiałam się czy zapytać go o czym rozmawiali czy udać, że mnie to nie interesuje. Mężczyzna wyczuł jednak moją niepewność oraz zaciekawienie i sam zaczął.

- Nie bój się nic ci nie zrobi.

- Pewnie dlatego, że mu zabroniłeś.

- Skąd ten pomysł? Nie rozmawialiśmy na ten temat. Massimo nie ma zamiaru niczego ci utrudniać, jeżeli chodzi o twój pobyt na Sycylii. – To o czym do cholery tak dyskutowali?

- Chcesz mi powiedzieć, że nie mówiliście o mnie i myślisz, że ja w to uwierzę?

- Tego nie powiedziałem. Sprawa jednak dotyczyła czegoś innego.

- Może mnie oświecisz. Chciałabym wiedzieć jakie macie tajemnice związane ze mną.

- To żadna tajemnica, bo chyba Massimo ci przed chwilą wszystko wyjaśnił. Nie powinien tego robić stąd ta różnica zdań. To nie jest jego sprawa.

- Więc ty też o wszystkim wiedziałeś. Świetnie. Ktoś jeszcze? – zapytałam niezadowolona, że wszyscy wiedzą o rzeczach ,o których ja nie mam pojęcia. W prawdzie na własne życzenie, ale i tak bardzo mnie to frustrowało.

- Skoro chcesz wszystko wyjaśnić to porozmawiaj ze swoim mężem. Ja nie chce się w to mieszać – powiedział podnosząc ręce do góry w celu poddania się.

- Zrobię to gdy tylko wrócę do domu, bo to nie jest rozmowa na telefon – rzuciłam ucinając rozmowę na ten temat.

Zostałam u Olgi jeszcze chwilę i postanowiłam wrócić do hotelu. W głowie kłębiło mi się tysiące myśli. Nie wiedziałem co o tym wszystkim sądzić.
Stwierdziłam jednak, że rozwiąże tę sprawę po powrocie na Teneryfę.


Pokonać 365 wątpliwości Where stories live. Discover now