Rozdział 27

4.3K 97 23
                                    

Po fochu, który strzeliłam wczorajszego dnia i nie stawieniu się na wspólnej kolacji postanowiłam, że zejdę na śniadanie i odegram się na czarnym za jego zachowanie. Zrobiłam delikatny makijaż, który podkreślał moją nienaganną urodę i starannie ułożyłam włosy. Ubrałam musztardową sukienkę w stylu boho z trzema falbankami i ściągaczem w pasie. Miała cieniutkie ramiączka i jej długość też pozostawiała wiele do życzenia, ponieważ była do połowy uda. Na nogi wybrałam czarne koturny, które dodały mi nie tylko kilku centymetrów, ale sprawiły, że całość prezentowała się wystrzałowo. Patrząc w lustro, aż sama nie mogłam uwierzyć, że wyglądam tak zajebiście i wykonałam kilka obrotów, aby upewnić się, że wszystko leży tak jak powinno i utwierdziłam się jedynie w swojej wcześniejszej opinii.

- Zemsta będzie słodka – powiedziałam do siebie i uśmiechnęłam podstępnie.

Już widziałam jego minę i maślane oczy, które zrobi na mój widok. I może taka prowokacja nie była mądrym posunięciem, ale wiedziałam, że patrzenie na mnie, gdy jestem odstrzelona będzie dla czarnego prawdziwą katorgą.

Wyszykowałam jeszcze Stellę w żółtą sukienkę z myszką Miki z białą koronką na obrzeżach i udałyśmy się na dół.

Szłam dumnie z podniesioną głową przez całą rezydencję i gdy byłyśmy już na miejscu cały triumfalizm, który w sobie miałam uleciał ze mnie w jednej chwili, ponieważ mój plan spalił na panewce, gdyż przy stole była jedynie Olga z dzieciakami.

- A coś ty się tak wystroiłaś? Wybierasz się gdzieś? – zapytała przyjaciółka widząc mnie.

- Nie, tak po prostu – odpowiedziałam, starając się, aby mnie nie przejrzała. Ostatnie co mi teraz potrzeba to docinki Olgi. – Skoro kupiłam tyle fajnych ubrań to szkoda, żeby leżały w szafie – dodałam i zasiadłam do stołu. – A gdzie reszta?

- Panowie wyjechali na dwa dni w sprawach służbowych, więc mamy chatę tylko dla siebie – wyjaśniła i pocierała ręce z zadowolenia.

Akurat dzisiaj gdy chciałam utrzeć mu nosa, pracować mu się zachciało. Byłam zawiedziona, że nie mogłam zrealizować swojego pomysłu.

- Nic nie mówili.

- A co ty taka dociekliwa jesteś? – zapytała ze zmarszczonymi brwiami i podejrzliwie mi się przyglądała.

- Oj nic, tak tylko pytam.

- Lari, nie obraź się, ale to chyba nie jest dobra kiecka na pobyt tutaj.

- Dlaczego? – udaję zaskoczoną, ale ja również podzielam jej zdanie. I gdyby nie  pomysł odegrania się na czarnym w życiu bym jej nie założyła. Przynajmniej dopóki tutaj przebywam. – Przecież mówiłaś, że jest super. – Dalej udaje idiotkę, która nie wiem o co jej chodzi.

- Bo jest. I w tym problem. No chyba, że założyłaś ją celowo? – spytała, a jej podejrzliwe spojrzenie wytrąciło mnie z równowagi i nie wytrzymałam.

- Całowałam się z czarnym – powiedziałam i zacisnęłam oczy oraz pięści i czekałam na jej reakcję, która była natychmiastowa.

Wybrałam chyba nieodpowiedni moment, bo gdy jej to oznajmiłam upiła właśnie łyk wody, którą momentalnie wypuściła z siebie jak z fontanny.

- Mamo!!! – krzyknął Luca, który siedział obok niej i całe szczęście, bo gdyby był na przeciw pewnie zostałby cały mokry.

- To nic skarbie. Jedz dalej – zwróciła się do syna, a potem odwróciła się w moją stronę. – Że co zrobiłaś?

- To co słyszałaś.

- Pojebało cię!!!???

- Nie przy dzieciach.

Pokonać 365 wątpliwości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz