Rozdział 45

4.1K 97 27
                                    

Na Sycylii mieszkamy już prawie od dwóch miesięcy. W tym czasie wiele się zmieniło w naszym życiu, a zwłaszcza w życiu Stelli. Podobnie jak Luca ma indywidualne nauczanie, do którego początkowo trudno było jej się  przyzwyczaić. Chciała chodzić do normalnego przedszkola, by mieć kontakt z innymi dziećmi, ale było to niemożliwe ze względu na zbyt duże ryzyko. Zgodziliśmy się, aby niektóre lekcje dzieci mogły odbywać wspólnie, żeby  Stelli było łatwiej do tego przywyknąć. Czarny chcąc zainwestować w jej wykształcenie zdecydował, że będzie uczyła się dodatkowych dwóch języków obcych. Dla mnie było to trochę przesadą, ale przekonał mnie tym gdy zobaczyłam jak Luca dobrze radzi sobie z ich przyswajaniem i jak dużo rzeczy już umie. Wiedziałam, że Stella również sobie poradzi, ponieważ już teraz posługiwała się polskim i angielskim bez żadnego problemu.

Chciałam rewanżować dzieciakom czas ,który muszą spędzać na nauce bez rówieśników i  zabierałam ich z Olgą jak najczęściej na plac zabaw lub inne atrakcje, aby mogli się cieszyć beztroskim dzieciństwem, chociaż w niewielkim stopniu.

W czasie gdy córka wykonywała swoje obowiązki, ja zajmowałam się swoimi, a mianowicie firmą, którą tak jak planowałam przeniosłam na Sycylię. Teraz tutaj była jej główna siedziba, a na Teneryfie pozostała jedynie filia tak jak w wielu innych europejskich miastach. Ściągnęłam nawet Elenę, która w dalszym ciągu będzie pełnić obowiązki dyrektora. Na wyspie zastąpiła ją Paola, która wcześniej była jej managerem. Była również niezwykle zdolną i pracowitą osobą co Elena zauważyła od razu i dlatego wybrała ją na to stanowisko. Gdyby nie pomoc i zaangażowanie mojej prawej raki to z pewnością wszystko trwałoby o wiele dłużej, ale razem świetnie sobie radziłyśmy. Mogłam poprosić o pomoc Czarnego i wtedy z pewnością byłoby łatwiej, ale ustaliliśmy wspólnie, że nie mieszamy się do naszych interesów, no chyba, że któreś z nas o to poprosi.

Moje sprawy  zawodowe nałożyły się z tymi prywatnymi co spowodowało, że w ostatnim czasie trochę  źle się czułam przez brak odpoczynku. Postanowiłam bowiem, że zaprojektuję nie tylko swoją suknię ślubną, ale również sukienkę dla Olgi. Chciałam abyśmy w tym ważnym dla mnie dniu obie wyglądały wyjątkowo pięknie i zmysłowo tak aby nasi mężczyźni nie mogli oderwać od nas oczu nawet na chwilę. Przyjaciółce bardzo spodobał się ten pomysł i udzieliła mi kilku wskazówek jaka kreacja jej się zawsze marzyła. Wysłuchałam jej uważnie, ponieważ chciałam  aby moja druhna była zadowolona z tego co dla niej przygotuję.

Rodzice, a raczej mama pogodziła się już z moją decyzją i teraz wspólnie wspierają mnie z całego serca, będąc z nami w stałym kontakcie. Tak jak Massimo przypuszczał Klara postanowiła doradzać  mi jak powinna wyglądać moja suknia ślubna. Stawiała na przepych natomiast ja na prostotę dzięki której będę mogła poczuć się jak zwyczajna kobieta, a nie żona sycylijskiego bossa, która musi pokazać swoją wielkość. Już  raz to zrobiłam i więcej nie zamierzam, nawet jeśli w tym wydarzeniu będą tylko najbliżsi to chcę tego dnia wyglądać tak jak podpowiada mi serce.

Ustaliliśmy z Czarnym, że ślub odbędzie się pod koniec sierpnia. Don zgodził się na taki termin choć wcześniej  trochę marudził, że musi, aż tyle czekać, abym znów stała się Panią Torricelli. Czas jednak bardzo szybko leci i do tego wydarzenia został już tylko miesiąc.

Praca pochłaniała nie tylko mnie ale również Massimo, który bardzo dużo przebywał w bibliotece lub na wyjazdach, gdyż  zaczął wspólpracę z nowymi parterami biznesowymi co wymagało od niego dużo czasu i poświęcenia. Wszystkie te obowiązki, które się na nas nagromadziły spowodowały, że widywaliśmy się tylko rankiem i wieczorami. Nawet gdy udało mu się wcześniej skończyć spotkanie to chciał  poświęcać każdą wolną chwilę Stelli, aby wynagrodzić jej swoją nieobecność. Tęskniła gdy nie widywała go przez większość dnia, podobnie jak on, dlatego starał  się organizować różne  zabawy, albo urządzali  zawody przeciwko Domenicowi i Luce. Na szczęście mi również udawało się  porwać ich od czasu do czasu na jakieś wypady tylko we troje na miasto, a po powrocie do domu gdy nasza córka już spała mogliśmy zadowolić się wspólnymi chwilami podczas których staraliśmy się nacieszyć sobą na kolejny dzień rozłąki. Zdarzało się, że spacerowaliśmy nocą po ogrodzie i rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim kontynuując jeszcze opowieści w naszej sypialni. Nie  chcieliśmy dopuścić do sytuacji, w której nie ma między nami dialogu, ponieważ już raz spowodowało to, że oddaliliśmy się od siebie. Nie chciałam, aby to się powtórzyło i zniszczyło nasze uczucie, dlatego wykorzystywaliśmy każdą możliwą chwilę na byciu razem.

Czasami nasze romantyczne momenty przerywał Mario gdy dowiedział się czegoś ważnego i musiał natychmiast przekazać zdobyte informacje Czarnemu. Don zawsze był wtedy niezadowolony, lecz nie miał wyjścia i zmuszony był  reagować na takie alarmy. Na szczęście były one niezwykle rzadko jak na to czym zajmuje się mój wybranek.

Moje stosunki z Mariem uległy delikatnym ociepleniom, ale ciężko jeszcze mówić o jego sympatii do mnie. Jest typem człowieka, który nie ufa ludziom, a zwłaszcza takim, którzy już raz dopuścili się zdrady i ja byłam taką osobą w jego oczach. Nie rozumiałam do końca dlaczego nie potrafi mi tego zapomnieć, przecież tak naprawdę okazał się takim samym zdrajcą jak ja, bo gdyby mnie wtedy nie wypuścił z pewnością Czarny z powrotem by mnie uwięził. Jeśli się dobrze nad tym zastanowić, Mario był może większym zdrajcą ode mnie. Gdyby Don wiedział co wtedy zrobił nigdy by mu nie wybaczył i nie wiem nawet co mógłby mu tego dnia zrobić. Mario może być jednak spokojny, ponieważ z moich ust Massimo nigdy o niczym się nie dowie i to będzie naszą słodką tajemnicą.

Dni mijały, a mój organizm coraz bardziej odmawiał mi posłuszeństwa. Zdarzało się nawet, że nie miałam siły wstać z łóżka i robiłam to tylko dlatego, aby nie  martwić Czarnego. Do głowy przychodziły mi różne myśli i scenariusze. Obawiałam się, że może z moim przeszczepionym sercem dzieje się coś niedobrego i postanowiłam to sprawdzić nie informując o niczym Dona, bo pewnie panikowałby bardziej niż ja. Kilka dni temu umówiłam wizytę, która wypadała dzisiejszego dnia o godzinie dwunastej. Nie chcąc być sama zabrałam ze sobą Olgę, by w razie złych wiadomości pomogła mi przez to przejść.

Czekałyśmy na szpitalnym korytarzu pod gabinetem kardiologicznym i byłam tak wystraszona tym jakie informacje mogę uzyskać, że nie potrafiłam usiedzieć na miejscu. Olga oczywiście starała się mnie uspokoić, ale niestety nic to nie dawało, ponieważ stres który mnie ogarnął był zbyt wielki. Po piętnastu minutach czekania pacjent, który był przede mną wyszedł i zostałam poproszona do środka. Przyjaciółka chciała wejść ze mną, ale niestety lekarz  nie pozwolił jej aby mi towarzyszyła.

- Pani Lauro w czym mogę Pani pomóc?
- zapytał ciepłym głosem doktor Ramirez, którego nazwisko widniało na  identyfikatorze. Był wysokim mężczyzną około pięćdziesiątego roku życia w okularach, brązowymi włosami oraz gęstym wąsem w tym samym kolorze.

- Panie doktorze jestem po przeszczepie  serca i od jakiegoś czasu źle się czuję.

- Proszę w takim  razie chwileczkę  poczekać – powiedział i podniósł słuchawkę telefonu. – Przyślijcie mi szybko pielęgniarkę do pobrania krwi.- Rozłączył się po wykonanym połączeniu do recepcji. -  Zrobimy wszystkie badania, które pomogą nam sprawdzić co się dzieje. Zgadza się pani?

- Tak, oczywiście.

- W takim  razie proszę mówić dalej – zachęcił przyjemnym głosem.

- W ostatnich dniach jestem bardzo przemęczona oraz senna, nie mam na nic siły  - wyjaśniałam gdy do gabinetu weszła pielęgniarka, która po chwili  pobrała mi krew.

- Siostro proszę o szczegółowe badania na cito.

- Dobrze panie doktorze – odpowiedziała i wyszła.

- A czy odczuwa pani ból w klatce piersiowej?

- Nie.

- Rozumiem – odpowiedział zapisując wszystko w komputerze. – Skoro już tu pani jest to zrobimy najpierw usg i zobaczymy jak się sprawy mają.  Proszę przejść na leżankę i się rozebrać.

Wykonałam wszystkie wytyczne lekarza i czekałam, aż do mnie podejdzie. Po chwili włączył ultrasonograf i usiadł na krzesełku. Poprosił abym położyła się na lewym boku tyłem do niego. Wędrował w okolicach mojego serca przez dobre kilka minut gdy byłam w tej pozycji, a potem kazał mi się położyć na plecach.

- Sprawdzę jeszcze brzuch dobrze?

- Dobrze.

Wycisnął zimny żel na moje ciało i dalej przeprowadzał badanie. Wpatrywałam się w jego twarz, aby spróbować coś z niej wyczytać, ale nie było na niej żadnych emocji co uniemożliwiło mi domyślenie się czegokolwiek. Po chwili odszedł ode mnie i ponownie sięgnął po telefon.

- Gabriel tu Ramirez pozwól na konsultację. – rzucił krótko do słuchawki, a ja zadrżałam na jego słowa.

Czyli jednak coś mi dolega.

Serce podeszło mi do gardła ze strachu, że doktor odkrył coś złośliwego i  od razu pomyślałam o Stelli. Jeśli okaże się, że to rak jak mam przekazać najbliższym taką  informację? Zachciało mi się płakać na samą myśl, że nie będzie mi dane patrzeć jak moja córka dorasta, a ukochany po raz kolejny załamie się po mojej stracie.

Ogromna gula stanęła mi w gardle, a łzy same cisnęły się do oczu, choć chciałam zachować spokój. Emocje i strach jednak przejęły nade mną władze i nie dało się  ukryć, że jestem bliska rozpaczy, bo nawet
Lekarz dostrzegł panikę w moich oczach i ponownie przy mnie usiadł.

- Proszę się nie martwić nic złego się nie dzieje – powiedział, gdy drzwi otworzyły się i w gabinecie pojawił się niski i szczupły mężczyzna z czarnymi włosami.

- Siadaj proszę i zobacz co my tu mamy. – Ramirez zwrócił się do mężczyzny. Wezwany specjalista po przywitaniu się uściskiem dłoni z kolegą po fachu, zajął miejsce obok mnie i ponownie wykonał usg.

- No pani...Jak ma pani na imię? – zapytał uśmiechając się.

- Laura.

- Gratuluję pani Lauro. Jest pani w ciąży.

- W ciąży? – poderwałam się na łokcie z niedowierzania.

- Tak, proszę zobaczyć na monitor. To będzie jakiś siódmy tydzień. Musi się pani zapisać na wizytę i wtedy wszystko dobrze sprawdzimy. – Słucham i chyba  nie dowierzam temu co się dowiedziałam. Sądziłam, że jestem poważnie chora, a tymczasem okazało się, że to ciąża tak na mnie wpływała.

- Proszę oto pierwsze zdjęcie na pamiątkę. Widzę, że jest pani mocno zaskoczona diagnozą – stwierdził Ramirez podając mi wydruk z usg.

- Nie spodziewałam się tego .Czy te wszystkie dolegliwości były spowodowane ciążą?

- Jak najbardziej. Zleciłem badanie krwi, ale chyba nie będzie nam ono już potrzebne, więc może pani wracać  do domu, a wyniki odebrać w recepcji przed wizytą u ginekologa na którą proszę się zapisać.

- Dziękuję bardzo. Do widzenia.

Wyobraziłam sobie  szczęście Czarnego gdy tylko się dowie, że jestem w ciąży. Bardzo pragnął mieć dziecko i teraz wreszcie mogę mu je dać. Będzie wspaniałym ojcem. Nie... on jest wspaniałym ojcem, przecież jest nim dla Stelli... dla naszej córki. Chciałabym teraz dać mu syna, o którym tak marzy.

Chciałam wrócić jak najszybciej do posiadłości, aby podzielić się z nim radosną nowiną.

Wyszłam z gabinetu zaskoczona i jednocześnie  szczęśliwa. W oczach miałam łzy, a Olga przerażenie spowodowane moim widokiem i pielgrzymkami do pokoju lekarskiego.

- Lari, co jest?

- Jestem w ciąży – powiedziałam dając upust emocjom i rozpłakałam się.

- Mam ci współczuć czy gratulować, bo nie wiem? – Objęła mnie czule.

- Oczywiście, że gratulować  wariatko.

- Zgrywam się przecież. Pokaż to cudo – powiedziała odsuwając się ode mnie.

- To siódmy tydzień – powiedziałam, podając jej pierwsze zdjęcie płodu.

- Massimo będzie w niebie.

- To prawda. Wracajmy do domu, chcę mu to już powiedzieć.


Pokonać 365 wątpliwości Onde histórias criam vida. Descubra agora