Rozdział 22

4K 93 22
                                    

Było czwartkowe przedpołudnie i cały czas rozmyślałam o wczorajszych wydarzeniach. Miałam mieszane uczucia co o tym wszystkim sądzić. Bardzo chciałam, aby okazało się to dziwnym zbiegiem okoliczności, ale tak naprawdę coraz bardziej w to wątpiłam. Nie mogłam jednak wpaść na pomysł kto mógłby chcieć mi grozić lub zaszkodzić. Nikomu przecież nie zrobiłam nic złego. Do głowy przychodziło mi jedynie, że może ktoś z konkurencji nie chce abym otworzyła firmę, bo jaki mógłby być inny powód? Przygotowując obiad próbowałam znaleźć racjonalne wytłumaczenie i tylko to wydawało mi się najbardziej prawdopodobne.

Z moich rozmyślań wyrwał mnie dzwoniący telefon z nieznanego numeru. Odebrałam mając nadzieję, że to wiadomości dotyczące wyników przyczyny pożaru. Moje przypuszczenia okazały się być słuszne. Informacja, którą otrzymałam zaniepokoiła mnie, ponieważ okazało się, że było to czyjeś celowe działanie.

Byłam zdenerwowana sytuacji w jakiej się znalazłam i nie bardzo wiedziałam co mam począć. Postanowiłam, że zgłoszę wszystko na policję. Skoro ktoś chce mi zaszkodzić muszę jak najszybciej zacząć działać, aby nie dopuścić do dalszych nieprzewidzianych wydarzeń.

Szybko się wyszykowałam i pojechałam na komisariat. Będąc już pod budynkiem otrzymałam mmsa, którego otworzyłam zanim weszłam do środka.

Zamarłam widząc jego zawartość. Zdjęcie bawiącej się Stelli na placu zabaw przedszkola i tekst pod spodem:

Na Twoim miejscu bym tego nie robił.

Zaczęłam przerażona rozglądać się dookoła,  ale niczego podejrzanego nie zauważyłam. Byłam śledzona i jak się okazało moja córka również. Strach we mnie narastał, a do oczu napływały łzy. Nie wiedziałam co zrobić. Wiedziałam tylko tyle, że na pomoc funkcjonariuszy nie mogę  liczyć, ponieważ obserwowali moje dziecko, które było w niebezpieczeństwie. Nie byłam w stanie, aż tak zaryzykować. Dalej rozmyślałam dlaczego ktoś to robi? Dlaczego używa takich środków jak szantaż niewinnym dzieckiem? Nikt normalny nie zrobiłby czegoś takiego. To nie mogły być działania konkurencji. Więc czyje? Komu naraziłam się tak bardzo, że wykorzystuje moją córkę? Nie mogłam pozbierać myśli i znaleźć sensownej odpowiedzi na swoje pytania.

Wróciłam do samochodu i udałam się po Stellę. Jechałam najszybciej jak mogłam nie zważając na żadne ograniczenia. Chciałam być już przy niej i sprawdzić, czy jest bezpieczna. Po piętnastu minutach byłam na miejscu. Na szczęście była z rówieśnikami i beztrosko się bawiła. Zabrałam ją do domu, aby mieć ją cały czas przy sobie. Byłam zdenerwowana i szukałam wyjścia z tej sytuacji. Pierwszym pomysłem jakim wpadł mi do głowy był wyjazd do moich rodziców, ale po zastanowieniu się stwierdziłam, że to było zbyt niebezpieczne, bo podejrzewałam ,że mogę być obserwowana przez cały czas i jeśli miałam rację ich również narażę, ponieważ z pewnością udadzą się moim śladem.

Kolejne godziny mijały, a ja nie mogłam nic sensownego wymyśleć.

Bałam się nawet wyjrzeć przez okno i rozejrzeć czy nic podejrzanego się nie dzieję. Córka wyczuła moje zdenerwowanie i dziwne zachowanie, ale wytłumaczyłam jej to problemami w pracy.

Uśpiłam wcześniej Stellę i położyłem się przy niej, ale nie wybierałam się dziś spać, ponieważ musiałam czuwać nad naszym bezpieczeństwem. Zresztą pewnie i tak nie zmrużyłabym oka ze strachu jaki mi towarzyszył.

Noc była bardzo długa. Na szczęścia nic niepokojącego się nie działo, ale nie uspokoiło mnie to do końca. Miałam tylko cichą nadzieję, że skoro zrezygnowałam z donosu na policji to sprawa rozwiązała się sama. Postanowiłam, że nie będziemy dziś nigdzie wychodzić. Liczyłam na to, że jeżeli ktoś obserwuje mój dom i zorientuje się, że nic się nie dzieję to odpuści i da mi spokój. Nic bardziej mylnego nie mogło przyjść mi do głowy .

Pokonać 365 wątpliwości Where stories live. Discover now