Rozdział 5

5.1K 119 16
                                    

- Gdzie jest mój ulubiony chrześniak? – Dosłownie zamarłam na te słowa.

Jak to możliwe? Przecież miało go nie być.

Stałam tyłem i bałam się odwrócić, by stanąć z nim twarzą w twarz. Po prostu mnie zmroziło i czułam jakby czas zatrzymał się w miejscu i uwięził mnie w swojej pętli. Uwięzili me ciało i umysł, które przechodziły teraz prądy w dłuż i w szerz jakby zostało naelektryzowane polem magnetycznym. Nigdy nie doświadczyłem czegoś takiego. Najwidoczniej obawa przed spotkaniem Masimmo, była we mnie silniejsza niż przypuszczałam.

Nie wiem skąd znalazłam w sobie siłę, by odważyć się spojrzeć mu prosto w oczy, ale zrobiłam to... Zrobiłam to jednak bardzo niepewnie, gdyż nie wiedziałam jak mężczyzna zareaguje na mój widok. Byłam sparaliżowana, ale nie mogłam dać poznać po sobie lęku. Nie mogłam dać po sobie poznać, że ma nade mną przewagę.

Luca pobiegł do czarnego najszybciej jak tylko potrafił i rzucił mu się na szyję z całych sił. Masimmo objął go automatycznie rękami, bo sprawiał wrażenie jakby nie wierzył w widok, który przed sobą ma. Jakby sam siebie chciał zapewnić, że nie ma halucynacji i to naprawdę ja. Że to ja stoję przed nim żywa, realna, a nie jedynie w jego wyobrażeniach.

Był szczerze zdziwiony moim widokiem, a to oznaczało, że nie spodziewał się mnie, podobnie jak ja jego. Brunet stał wpatrzony we mnie przytulając do siebie chłopca, nie wykonując żadnego ruchu. Wyglądało to jakbyśmy oboje zostali wciągnięci w zasadzkę, która nas paraliżuje od wewnątrz i zewnątrz.

- Wujku gdzie byłeś tak długo? Nie miałem się z kim bawić – wyznał zawiedziony.

Widać było szczęście na buzi małego, gdy tylko Massimo się pojawił. Byli ze sobą bardzo zżyci. Olo cały czas powtarzała, że czarny świata poza nim nie widzi i odwrotnie. Nie mogłam mieć na to lepszego dowodu niż obraz przed sobą. Luca naprawdę uwielbiał tego mężczyznę i co do tego nie miałam żadnych wątpliwości.

- Musiałem pracować, ale już jestem – uśmiechnął się czule do chrześniaka.

- To super! – krzyknął wyrzucając rączki w górę. – Chciałem pokazać ci moją nową zabawkę – dodał.

- Dobrze, przynieś ją, a ja tu zaczekam – powiedział, stawiając chłopca na podłogę. Luca gez zawahania pobiegł do swojego pokoju, a my zostaliśmy sami.

Na chwilę zapadła cisza. Cisza która wydawała mi się nie zwiastować niczego dobrego. W końcu na własne życzenie wpadłam w paszczę lwa.

Massimo nie odrywał ode mnie spojrzenia, a ja nie byłam mu dłużna. Po krótkiej chwili, Don zdecydował się odezwać swoim władczym tonem.

- Zgubiłaś się, mała? – Te słowa...Mówił je zawsze przy naszych pierwszych zaaranżowanych spotkaniach.

Po kręgosłupie ponownie przeszedł mnie zimny dreszcz. Przerażenie we mnie narastało. Nie wiedziałam co zrobić, jak się zachować. Czułam, że umieram ze strachu. Nie byłam gotowa na konfrontację z nim. I nie wiem czy kiedykolwiek w ogóle będę.

Musiałam jednak stawić mu czoła i zrobić to z pewnością siebie. Nie mogłam dać mu po sobie poznać jak wielką przewagę ma teraz nade mną, chociaż to nie pozostawiało wątpliwości. Bo jaką ja miałabym szansę w starciu z czarnym?

Żadną.

- Co ty tu robisz? – zapytałam, starając się brzmieć na odważną, choć musiałam pilnować, by głos mi się nie załamał.

- To raczej ja powinienem o to zapytać, przecież to mój dom. Czyżbyś się za mną stęskniła? – rzucił wkładając ręce do kieszeni z cwanym uśmiechem.

Pokonać 365 wątpliwości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz