Rozdział 30

4.5K 103 30
                                    

- Wybierasz się gdzieś – zapytał czarny, który w dalszym ciągu był pod wrażeniem widoku, który przed sobą miał.

- Tak, wychodzę z Olgą – oznajmiłam mu chłodno.

- Niestety będziesz musiała zmieniać swoje dzisiejsze plany.

- Nie będziesz mówił mi co mam robić – odparłam niezadowolona, że znowu próbuję mnie kontrolować.

Chciałam minąć go i udać się w kierunku drzwi. Gdy byłam już praktycznie za nim poczułam na swoim nadgarstku uścisk jego dłoni.

- Zrozum, że nie możesz wyjść ze względu na swoje bezpieczeństwo. – Podniosłam wzrok i spojrzałam na niego.

Przez chwilę patrzył przed siebie, ale potem jego twarz skierowała się w moją stronę, a ja zrozumiałam, że wie o czymś o czym ja nie mam zielonego pojęcia.

- Czego się dowiedziałeś? – zapytałam, ponieważ chciałam wiedzieć kto mi zagraża.

- Człowiek, który chce cię zabić jest na Sycylii – wyjawił, na co w jednej chwili ogarnął mnie strach, a w oczach nie dało ukryć się przerażenia na to co usłyszałam.

Spuściłam głowę w dół i przypomniałam sobie strzelaninę, z której ledwo udało mi się ujść z życiem. Już prawie zapomniałam dlaczego tu jestem traktując ten pobyt jak wakacje i odpoczynek od codziennych obowiązków, ale przecież tak nie było i zła rzeczywistość dała o sobie znak.

Łzy zaczęły cisnąć mi się do oczu i wtedy Massimo stanął naprzeciw mnie i uniósł mi twarz ręką chwytając za  podbródek .

- Nie martw się, mała, nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić. Ani ciebie ani Stelli.

Jego głos był ciepły i delikatny, a oczy pełne czułości i zatroskania. Jego ochrypnięty i troskliwy głos sprawiły, że poczułam skurcze w podbrzuszu, które docierały, aż do kobiecości.

Stałam przed nim wystraszona i podniecona jednocześnie. Im dłużej ta chwila trwała, tym bardziej moje ciało zaczynało na niego reagować. Gęsią skórką, pocenie dłoni i pulsowanie między nogami to niektóre z symptomów tego jak bardzo byłam podniecona.

- Pięknie wyglądasz – powiedział prawie szeptem.

Massimo delikatnie przejechał ręką  od mojego ramienia do dłoni, na której się zatrzymał i zaplótł w niej swoje palce między moimi. Uniósł ją i złożył czuły pocałunek. Ten gest działał na mnie jak magnes. Wiedział to, bo za każdym razem gdy go wykonywał moje ciało przechodziło dreszcze.

- Jeśli będzie trzeba będę walczył z całym światem, aby was chronić – zapewnił i otarł łzę z mojego policzka, a następnie pocałował w ramię i... odszedł.

- Zaczekaj – powiedziałam bez zastanowienia.

Nie wiedziałam czy dobrze robię, ale czułam, że w tej chwili tego właśnie chcę. Nie miało już dla mnie  znaczenia to co powinnam, a czego nie. Chciałam poddać się temu czego w tej chwili pragnęłam, a pragnęłam czarnego. Jego dotyku, smaku, zapachu, wszystkiego co jest z nim związane. Pragnęłam tego, aby mój dzisiejszy sen, w którym dawał mi te wszystkie cudowne  doznania stał się rzeczywistością.

Podeszłam do niego zdecydowanym krokiem, złapałam za twarz i bez chwili namysłu zaczęłam go namiętnie całować, co oczywiście odwzajemnił. Starał się jednak przejąć nade mną kontrolę i jego pocałunki stawały się wolniejsze i subtelne. Jedną ręką objął mnie w pasie, a druga wylądowała na moim karku. Odsunął się lekko ode mnie i wymieniliśmy się spojrzeniami, w których było widać nie tylko pożądanie, ale również uczucie.

Pokonać 365 wątpliwości Donde viven las historias. Descúbrelo ahora