Prolog

10.3K 268 44
                                    

Spotkanie z Verto, o którym wiedział pan R. było zasadzką. Chciał się pozbyć mnie, jak najniższym kosztem zostawiając ją bez jakiejkolwiek ochrony, a wiedział, że to jest jedyna osoba, której mogłem ulec. Nie wiedział, że odkryłem jego plany kilka godzin przed spotkaniem z Verto. Jednak wszystko się zmieniło, gdy znalazłem umowę małżeńską, którą sporządził pan R. tym samym sprzedając ją podrzędnemu gangsterowi.

Na samą myśl, że ktoś inny ją dotknie Bestia szalała.  Kiedy masz do stracenia tylko jedną rzecz będziesz o nią walczył do samego końca.

Z mojego gardła wydobył się cichy warkot, gdy ciszę w domku przerwał odgłos uderzenia Jennish. Cios był dość słaby, by zostawić długotrwały ślad. Oddech Jennish przyśpieszył, a z oczu błyskały błyskawice. Podniecał mnie taki widok.

— Jak śmiałeś mnie tak zostawić?! Opłakiwałam cię, ty nie warty tego draniu. — Wyciągnęła w moją stronę palec. — Jestem naprawdę ciekawa, jak to wszystko wyjaśnisz.

— Powinnaś wiedzieć jedynie, że dla twojego bezpieczeństwa wydarzyło się to wszystko.

Podniosłem dłoń w rękawiczce i przyłożyłem kciuk do pełnej dolnej wargi. Chciałem ją pocałować, tak cholernie chciałem ją pocałować, że z trudem zachowywałem trzeźwość umysłu.

— No jasne! —wyrzuciła ręce w górę. — Wielki Krzyk wrócił i znowu mówi zagadkami, ale wiesz co? Myślałam, że większego świństwa już mi nie zrobisz, ale jednak się myliłam. Jesteś taki sam, jak twój ojciec, egoistyczny drań, który potrafi tylko zabijać i z nikim się nie liczyć, a kocha bawić się ludźmi ! — Spod powiek popłynęły łzy.

— Daj mi swój telefon. — powiedziałem, czując, jak skręcają mi się wnętrzności. Nie mogłem doprowadzić do tego, by ktokolwiek z otoczenia pana R. się z nią skontaktować.

— Wal się. — warknęła, ale czas płynął dalej. Nie mogłem ryzykować, że ktoś się z nią skontaktuje nawet rodzina. 

— Daj mi ten telefon. To nie są żarty. — nie drgnęła, więc sam musiałem go wziąć.

Jedną ręką przyciągnąłem ją do siebie na sekundę wytrącając ją ze złości i zacieśniłem uścisk. Drugą ręką przeszukiwałem jej kieszenie. 

Puściłem ją dopiero, gdy znalazłem telefon. Odepchnąłem ją i wyciągnąłem kartę SIM rzucając następnie telefon na podłogę. Schowałem kartę do kieszeni, rzucając swojej żonie ostrzegawcze spojrzenie. Wyciągnąłem pistolet i oddałem trzy strzały w stronę telefonu skutecznie go niszcząc.

— Coś ty narobił? Już całkiem oszalałeś. - zabrała płaszcz i ruszyła w stronę wyjścia.

—  Nigdzie stąd nie wyjdziesz. -spojrzałem na nią —  Musisz mi zaufać.


Witam w drugiej części.

Jak wrażenia po prologu?


Słodka udrękaWhere stories live. Discover now