4

2.8K 192 18
                                    

Jennish 

Moje ręce zatrzymały się w połowie drogi do obolałej szyi. Na moment zapomniałam o łańcuchach,  które nie pozwalały na żaden pełny ruch.   Chciałam się na niego rzucić i wykrzyczeć mu w twarzach wszystkie straszne rzeczy,  które mi uczynił łącznie z tym co zrobił mi przed chwilą. Odsłoniłam zęby w prymitywnym geście i pokazałam mu język. Nie drgnął. 

Cały czas ciężko oddychałam, jednak  to nie z powodu braku tlenu. Zaskoczył mnie tym intymnym dotykiem wzbudzając na nowo pożądanie,  które myślałem, że wygasło. Sądziłam, że skoro gardzę nim każdą cząstką siebie nie mogę czuć do niego niczego więcej. Jednak to przyjemne pulsowanie między nogami mówiło co innego. 

— Rozkuj mnie.  — powiedziałam, wskazując palcem na łańcuchy. 

— Żebyś się na mnie rzuciła? Nie mam na to czasu. — wstał i znowu uklęknął przede mną obserwując uważnie moją twarz.  — Nienawidzisz mnie, choć nie wiem co takiego musiało się zmienić,  że dopiero teraz zaczęłaś mnie nienawidzić, ale się tego dowiem. Nie powiesz mi niczego,  ale to nie znaczy, że tego nie zrobisz.

Chciałam go opluć, ale gula stanęła mi w gardle,  gdy zaczął wyciągać z kieszeni spodni mały nóż myśliwski. Prędzej się wykrwawię niż cokolwiek mu powiem. 

— Widzisz,  żono, ja też się nauczyłem nowych rzeczy.  

Moje obawy sięgnęły zenitu, gdy w jego oczach pojawił się TEN błysk,  który oznaczał, że pożałuję swojej decyzji. 

Przysunął ostrze do mojej szyi,  a chłodny metal drażnił moją skórę. Zamknęłam oczy. Nie miałam zamiaru pozwolić,  by to jego widzieć przed oczami, gdy mnie zabije. 

— Nie po to cię ratowałem, by teraz cię zaszlachtować,  jak uważasz. — szepnął i przesunął rękę w dół,  rozcinając koszulkę na dwie części.  Zsunął materiał z moich ramion budząc we mnie lekkie dreszcze. 

— Natychmiast mnie rozkuj. — powiedziałam z mniejszą siłą w głosie. 

Nachylił się i lekko rozchylił usta,  jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wybrzmiało z nich żadne słowo,  żadna obelga. Otoczył mnie jego zapach, który był mieszanką prochu i nuty, której nie potrafiłam rozpoznać, ale podświadomie kazała trzymać się z daleka od niego.  Nazwałabym to niebezpieczeństwem. 

Jego usta w następnej sekundzie zawładnęły moimi nawet nie wiem,  kiedy to się to stało I w pierwszej sekundzie po prostu poddałam  się temu, wydawało mi się to naturalnym odruchem.

 Możemy się nienawidzić,  możemy siebie pragnąć. 

Chciałam go objąć, by wbić mu paznokcie w twarz, ale łańcuchy mi to uniemożliwiły. Jedną ręką podniósł mnie i płynnie wsunął się pode mnie, tak, że siedziałam mu na kolanach naciągając łańcuchy do granic możliwości, ale nie robiąc mi przy tym trwałych szkód.  Zamknęłam oczy skupiając się na tym, by wykorzystać ten pocałunek całkowicie.  Czułam, że zaczynam od środka płonąć, a zdrowy rozsądek ulatniał się zbyt szybko.  Jeszcze nigdy nie byliśmy w takim intymnej sytuacji. Jeszcze nigdy nie doznałam takich uczuć.

— Nie przestawaj.  — mruknął,  a raczej warknął sprawiając, że otwarłam oczy i wróciłam po części do rzeczywistości. 

— O czym ty mówisz? — oderwaliśmy od siebie usta, ja zdyszana,  on z lekką zadyszką. 

— Powiedziałem, żebyś nie przestawała się o ocierać o moje udo. 

Nie sądziłam, że jeszcze bardziej mogę się zawstydzić. Chciałam się odsunąć,  ale z jednej strony były łańcuchy,  a z drugiej on. Byłam w pułapce. 

 Jęknęłam,  gdy opuścił głowę i otoczył ustami mój sutek przez materiał.  Nie mogłam nic więcej zrobić niż wypchnąć pierś bardziej w jego stronę.  Zssał mnie i przygryzał, a nieznane dreszcze wspinały mi się po kręgosłupie. Uczucie między już nie było przyjemne ani drażniące, ale sprawiało mi ból.  A mój mąż nie przestawał potęgować tego uczucia. 

Jęknęłam, bo nie potrafiłam już tego znieść, a nie miałam sił, by go odepchnąć lub powiedzieć słowo mimo wszystko Leiho musiał  zauważyć różnicę,  bo odsunął się i przyjrzał mi się oblizując nabrzmiałe wargi. Na jego zwykle jednolitej cerze pojawiły się widoczne rumieńce. Był tak samo podniecony jak ja.  

Patrzył na mnie jakby bił się z myślami aż w końcu zacisnął na moment zęby i zaczął rozpinać mi spodnie.  Byłam, jak szmaciana lalka na jego kolanach,  gdy podnosił mnie i ściągał spodnie razem z bielizną. Ogień w moich żyłach niemal wydzierał ze mnie prymitywne krzyki.  Jak przez mgłę pamiętam,  jak z powrotem byłam na jego kolanach czując na udach miękką tkaninę jego spodni.  Uwolnił moje piersi ze stanika za co nagrodziłam go cichym pomrukiem i zlizałam słone krople potu z jego piersi.   

— Nie mogasz.  — warknął,  jak dzika bestia,  a jego oczy stały niemal czarne miMo różnego koloru.  Uśmiechnęłam go i pocałowałam go szybko w usta.  Złapał mnie za kark zmieniając krótki pocałunek w pełne pasji oddanie z mojej strony. 

Oparłam głowę o jego pierś słysząc przekleństwa i odgłos rozpinanego zamka. 

— Mam nadzieję, że tego chcesz. — uniósł mnie nieznacznie i lekko wsunął we mnie część siebie. Wygiął się w tym,  a ja potrafiłam rozróżnić wszystkie pulsujące żyły na jego karku.  Czułam,  jak zaciskuję się na nim, ale to jeszcze nie było to czego oboje pragniemy. 

— Będziesz się ze mną kochał? — Nie wiem jakim cudem potrafiłam powiedzieć cokolwiek.  

— Nie potrafię,  Jennish.  — odparł i ugryzł mnie w sutek wchodząc we mnie całkowicie.    



Według mnie ta piosenka idealnie pasuje do tej dwójki 😍

A jednak najważniejsze, że wreszcie się stało coś poważnego między nimi! !! 


Jak wrażenia po rozdziale? 


Kolejny rozdział w niedzielę lub sobotę.

Słodka udrękaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz