67

1.2K 96 7
                                    

Wsiadłem do samochodu, który do niego należał. Od razu poczułem lekką nutę papierosów. Siedział pod oknem i nawet nie drgnął, gdy do niego dołączyłem.

— Chcę go poznać.

— Nie.

— Czyż dziadek nie ma prawa poznać swojego wnuka?

— Akurat ty nie masz tego przywileju. — odparłem z nutą groźby w głosie.

— Kiedyś ty byłeś złotym dzieckiem amerykańskiej mafii, teraz jest nim twój syn. Każde pokolenie jest cenniejsze od poprzednika. Wszystko co masz zawdzięczasz mnie. Swoim buntem zwróciłeś na naszą rodzinę więcej uwagi niż myślisz, a odkąd on się pojawił się staliśmy się niemal jak bogowie. Potrzebujesz mojej pomocy, by całkowicie oddać się tej sprawie inaczej przegrasz.

Zacisnąłem pięści. Zęby zazgrzytały o siebie. Czułem ból większy niż kiedy byłem dzieckiem. To wszystko dlatego, że miał rację, jak zawsze, i nie pozostawiał mi wyboru. Gabriel narodził się w złej rodzinie i była to moja wina.

— Czego chcesz? — gdy mówiłem, czułem się jak dziecko, kiedy dostałem baty, a moja pokora wzrosła.

— Chcę poznać wnuka. Jak ma na imię?

— Gabriel. — wygrał.

— Krzyku, nie żałuję niczego co zrobiłem, bo dzięki temu tyle osiągnąłeś. Twoja żona i syn zostaną tutaj, ale otrzymają moją ochronę.

Wysiedliśmy. W myślach liczyłem każdy krok, który przybliżał nas do Gabriela. Całe moje ciało się sprzeciwiało każdemu wykonanemu gestowi. Gdy weszliśmy mogłem jeszcze przez chwilę patrzeć jak Gabriel bawi się z babcią nim śmiech zamarł. Jeden ruch głowy pana R. sprawił, że Jennish i jej matka opuściły salon. Szybkim pocałunkiem obiecałem, że nie pozwolę mu go skrzywdzić.  Dziecko siedziało na kanapie i nie wiedziało co się dzieje, gdy o wiele starszy mężczyzna uklęknął przed nim i mu się przyglądał. Byłem pewny, że się rozpłacze i da mi powód, by wyprosić go z domu, ale on tylko patrzył na niego czujnie.

— Jest do ciebie bardziej podobny niż myślisz.

Gabriel dotknął jego dłoni. Przez sekundę myślałem, że pan R. się odsunie, ale on pozwolił, by zacisnął palce na jego kciuku. Po chwili drugą ręką wyciągnął z kieszeni tabliczkę czekolady i położył ją obok niego. Gabriel od razu skupił uwagę na słodyczach.

— Dziadek musi rozpieszczać wnuka, a już szczególnie takiego.

Wstał i odwrócił się w moją stronę. Przyglądałem mu się z krzesła po drugiej stronie pokoju. Pan R. usiadł naprzeciw mnie.

— On musiał do ciebie wrócić. Twoja żona nie dałaby go wychować bez ciebie. Gabriel jest silny i...

— Nie będę go tresować. Nigdy.

— Nigdy nie mów nigdy, Krzyku. Tylko tresura, jak to mówisz, może pomóc oswoić demony. Ruszaj na łowy, Krzyku i nikogo nie oszczędzaj.

Pan R. wrócił i wydaje się mieć dobre intencje. Co myślicie o tym rozdziale? Podoba wam się ta historia?

Słodka udrękaKde žijí příběhy. Začni objevovat