Kilka miesięcy później
LEIHO
Opatrunek na ramieniu zsunął się przy przenoszeniu teczki odsłaniając świeże szwy, pamiątkę po ostatniej akcji. Deszcz bębnił o szyby, a budynek w którym przebywałem potęgował te dźwięki. Każdy krok lub szelest w tym pustym budynku rozrastał się do krzyku. Nie potrafiłem dłużej mieszkać ze swoimi wspólnikami. Wolałem towarzystwo samotności przy niej nie musiałem niczego ukrywać.
- Kociaku, wracaj do łóżka. - leniwy głos kobiety zza mnie doszczętnie zniszczył ciszę, którą smakowałem. Obróciłem się w kierunku drzwi, gdzie stała kobieta o ciemnych włosach, niebieskich oczach, w których czaiły się iskierki. Założyła moją wczorajszą koszulę, a jej dłonie powoli dotykały materiału przypominając o ostatniej nocy. Nie znałem jej imienia, ale musiała być zdrowo szurnięta skoro jej się podobało. Za oknem niebo przecięła błyskawica, która rozświetliła gabinet i odsłoniła siniaki na ciele bezimiennej. Z powrotem skupiłem się na przerwanym zajęciu. Słyszałem jej kroki, gdy się zbliżała.
- Nie radzę.
- Myślałam, że w nocy wyleczyłam Cię ze złego humoru. Kto to? - kobieta wzięła z biurka jedyne zdjęcie jakie było w tym budynku. - Bardzo podobna do mnie .
Wyrwałem jej ramkę z rąk i odłożyłem na swoje dawne miejsce. Stanąłem przed nią i nachyliłem się. Byłem wkurzony, bo tej kobiety nie powinno tu być. Bo przypomniała mi o kimś, o którym nie powinienem myśleć. Bo jestem zrąbany wprowadzając do swojego łóżka osobę bardzo podobną do kogoś z mojej przeszłości. Bo czułem się brudny.
- Wynoś się. Miałem zamiar wezwać taksówkę, ale najlepiej będzie jak sama to zrobisz. Nie oddawaj koszuli, mam ich wiele.
Widziałem jak się oburza i chce zrobić coś niewłaściwego, ale instynkt mądrze jej podpowiedział, że lepiej tego nie ujawniać.
Telefon w kieszeni spodni zawibrował od przychodzącego połączenia. Odprowadziłem kobietę do drzwi pozwalając jej uprzednio zabrać swoje rzeczy.
— Słucham, Nickolas.
— Leiho, musisz przyjechać do rezydencji. Zdarzyła się bardzo ciekawa sytuacja. Masz gościa.
Jazda do rezydencji z powodu niebezpiecznych warunków wydłużyła się niemal dwukrotnie. Zaparkowałem prawie pod samymi schodami, a deszcz z każdą chwilą się nasilał. Już miałem chwycić za klamkę, gdy drzwi same się otworzyły, a w progu stał pan tego domu.
— W salonie. Będziecie sami. — rzucił jedynie i wpuścił mnie do środka. Nie rozumiałem co się dzieje, a przez telefon nie chciał zdradzić nic więcej.
Salon na pierwszy rzut oka wyglądał na pusty. Dopiero później zauważyłem postać siedzącą i trzęsącą się przy kominku. Zamknąłem za sobą drzwi.
— Kim jesteś?
Jedynym źródłem światła był blask ognia. Postać zamarła i zwiesiła głowę.
— To nie jest ważne. — słysząc ten głos poczułem, jakbym trafił do koszmaru. To była ona, a jej głos był zmęczony.
W kilku długich krokach pokonałem dzielącą nas odległość. Nie widziałem jej od ponad pół roku, ale nadal była piękna. Wychudzona, opalona, zmęczona, ale nadal piękna i bez ciążowego brzucha.
— Dlaczego wróciłaś?
Wyciągnęła ręce w kierunku ognia, chłonąc jego ciepło i zwlekając z odpowiedzią. Chciałem jej dotknąć, by upewnić się, że to naprawdę ona.
— Nie chciałam wracać. Bóg jeden wie, że jeśli istniałaby inna opcja to bym ją wybrała. Tam, gdzie mieszkałam było mi trochę ciężko, ale dawałam radę. Jednak w pewnym momencie zaczęło być niebezpiecznie, a plotki głosiły, że twoi wrogowie zaczęli mnie szukać. Byłam nękana telefonami o zastrzeżonym numerze aż wreszcie zostałam zaatakowana w nocy. Podobno z przesłaniem dla ciebie — wskazała palcem na starszego siniaka, który zaczynał się na policzku i biegł przez szyję. — I to sprawiło, że postanowiłam tu przyjechać. Nie martwię się o siebie, bo dla mnie już nie ma nadziei, ale o Gabriela. Mojego syna. Na nim im zależało.
Musiałem przytrzymać się ściany, bo czułem, że lada moment stracę przytomność. Nie tego się spodziewałem tu przyjeżdżając.
— Gdzie on jest?
— Chcesz go zobaczyć? — nagle jej głos stał się ostry.
— Tak.
Przez chwilę tylko na mnie patrzyła, a po chwili wstała. Była słaba i lekko wychudzona. Podpierała się o meble kierując się do bocznego pokoju. Otworzyła drzwi i włączyła światło. Przeszła na koniec pokoju, gdzie stało nosidełko.
— Czekaj przy drzwiach. — wróciłem do drzwi.
Wróciła niosąc w ramionach śpiące dziecko. Chłopca o ciemnych włoskach i tulącego się do swojej mamy. Miał lekko rozchylone usta, a rzęsy rzucały cień na policzki. Jennish patrzyła na niego z miłością, jakby nic poza nim nie istniało.
— Mogę go dotknąć?
— Tylko go nie obudź. Rzadko zasypia. — na dowód czego miałem sińce pod oczami.
— Kiedy ostatnio spałaś?
Zrobiła krok, a ja delikatnie dotknąłem jego rączki. Była ciepła, malutka i taka krucha. Gabriel obudził się i spojrzał na mnie swoimi dużymi i ciemnymi oczami.
— Czego ode mnie chcesz?
— Chcę byś go chronił, bo ja nie potrafię. — odparła, a po jej twarzy spłynęło kilka łez.
![](https://img.wattpad.com/cover/253143468-288-k395455.jpg)
BINABASA MO ANG
Słodka udręka
RomanceZasady się zmieniły poza jedną "wróg mojego wroga jest przyjacielem". Czy tego chciałem, czy nie znalazłem w swoim życiu kogoś na kim mi zależy, a gdy ta osoba jest w niebezpieczenstwie poruszę niebo i ziemię, by ją ochronić i zniszczyć jej wrogów...