30

1.5K 124 14
                                    

Jennish

Minął tydzień odkąd spotkałam Vasco od tego czasu moje życie toczyło się bez napaści, krwi i niezapowiedzianych gościach, którzy jedynie czego chcieli to Leiho. Na samo wspomnienie tego imienia czułam dreszcze, które zarówno budziły we mnie obawę oraz ciepłe uczucia. To pokręcone, ale tylko to mi zostało. Mały drżący od zimna chłopczyk stał się potworem, który żywi się strachem i śmiercią. Siedziałam teraz w poczekali do swojego lekarza. Dwa dni temu poczułam dość mocne bóle w dole brzucha i chciałam upewnić się że wszystko jest z dzieckiem jak najlepiej. Wokół mnie siedziały pary, które się przytulały, mężczyźni szeptali do uszu swoich ukochanych, a po uśmiechach na ich twarzach zrozumiałam, że musiało się im to podobać.

Wizyta poszła gładko. Zostały przeprowadzone typowe badania, które potwierdziły teorię lekarza, że wszystko jest dobrze. Muszę jedynie bardziej na siebie uważać. Dostałam receptę na witaminy i zapewnienie, że jeśli znowu poczuję się źle mam od razu się z nim skontaktować. Zacisnęłam usta w wąską kreskę i wyszłam na korytarz. To dzięki Leiho, jego kontaktom i dużej ilości pieniędzy mogłam dostać fachową pomoc. Chciałam się z nim jak najszybciej rozwieść, ale wtedy to wszystko by zniknęło, a nie byłam tak egosityczna by to na razie zrobić. Potarłam oczy i ruszyłam ku drzwiom wyjściowym.

W połowie drogi nagle poczułam czyjąś dłoń w dole pleców. Natychmiast się spięłam, a moje ciało szybciej skojarzyło niż umysł z kim mam do czynienia.

— Nie odwracaj się. Patrz przed siebie i nie zwalniaj kroku. — ostry i stanowczy głos Leiho był bolesnym przypomnieniem, że to nie jest. Jego niespodziewane pojawienie się tak mnie zaskoczyło, że nic nie powiedziałam i zrobiłam co kazał. Pod koniec drogi przyśpieszyłam krok, by jak najszybciej się od niego uwolnić. Pod przychodnię zajechał czarny samochód, wyszedł z niego mężczyzna w bluzie. Leiho wziął od niego klucze i popchnął mnie do środka samochodu. Nie wiem co mnie bardziej zaskoczyło to, że jeszcze nie go nie spoliczkowałam, czy to, że chyba pierwszy raz w życiu widzę swojego męża w czymś innym niż garnitur. Marynarkę i koszulę zamienił na zwykłą szarą koszulkę, która opinała go w odpowiednich miejscach ukazując umięśnioną sylwetkę. Całości dopełniały lekko sprane dżinsy i czarne okulary na nosie, które razem z włosami ułożonym w modnym nieładzie sprawiały, że na chwilę zapomniałam, gdzie jestem. W tej sekundzie miałam ogromną ochotę się na niego rzucić. Jak zaczarowana patrzyłam jak siada za kierownicą i rusza z cichym piskiem opon. Na światłach rzucił okulary na siedzie obok.

— Mam nadzieję, że czujesz się już dobrze.

I w tej chwili powróciłam do rzeczywistości. Wrócił gniew, którego dość dawno nie czułam w takiej ilości.

— Mam nadzieję, że masz dobre wytłumaczenie na to, co właśnie zrobiłeś.

— Przeprowadzasz się. — odparł po chwili.

Wyjechaliśmy z miasta i kierowaliśmy się w stronę lasów rozciągających się za miastem.

— Natychmiast się zatrzymaj i wypuść mnie. — złapałam za klamkę mimo, że nie zwolnił.

— Nie skoczysz. — odparł pewnym siebie tonem.

— No nie wiem.

— Zaszkodzisz dziecku.

Boże, jak ja nienawidziłam tego spokojnego i obojętnego głosu.

— Ty mu bardziej zaszkodzisz.

Zacisnął szczękę, ale nic nie powiedział. Po chwili wrzucił kierunkowskaz i stanął na poboczu.

Jak wrażenia?
Ciekawe co tym razem wymyślił Leiho 🤔

Komu brakowało Leiho i Jennish? Mi bardzo

Słodka udrękaWhere stories live. Discover now